poniedziałek, 1 listopada 2010
Śpieszmy się
Ten motylek, to rusałka ceik. Uganiałam się wczoraj za nim po ogrodzie, aż wreszcie siadł na pniu koszteli, rozprostował skrzydła i zaczął się wygrzewać w jesiennym słonku.
Życie jest piękne, nawet tak krótkie i kruche, jak motyla.
Dzisiaj nikt lepiej nie wyrazi moich myśli, niż poeta Leszek Długosz.
Śpieszmy się, śpieszmy kochać ludzi,
Jak poucza nas poeta ksiądz Twardowski Jan.
Oni naprawdę tak umieją odejść nagle,
Tak nie wrócić, zawieruszyć się na amen.
Zatrzeć ślad.
Jeszcze się ręce wyciągają, jeszcze witać
Mocno, jeszcze objąć chcą,
A tu już puste miejsca po nich.
Fotografie, telefony głucho milczą
Dzień i noc.
Śpieszmy się śpieszmy, bo przemija młodość prędko.
Ileż prędzej niż w to sama wierzyć chce
I mija gdzieś ta łatwość serca, z którą kiedyś
Tak w nieznane lekko tak umiało biec.
Zagarnie nas wezbrany nurt,
Pochyli nas powaga dat
I w wirze tylu, tylu spraw
To porzucimy, zapomnimy
To, co naprawdę ważne było w nas.
Śpieszmy, śpieszmy się,
Bo krucha jest materia naszych dni,
Bo śnią się szare coraz bardziej puste sny,
Bo zasypiają serca w nas,
Nie zbudzą się któregoś dnia...
Śpieszmy się, śpieszmy, żeby zdążyć żeby rozdać
Ten majątek serca z tylu tylu lat.
Po co nam dźwigać taki ciężar,
Aż na tamtą stronę świata.
Po co nam to wszystko z sobą po co brać?
O niech to lepiej tu zostanie,
Nasze myśli, radość oczu, czułość rąk,
Bo jeśli z nas ma coś ocaleć, to niech innych
Pamięć o nas niech nam będzie tak jak schron.
Śpieszmy się, śpieszmy kochać ludzi
Tych realnych, niezmyślonych
Ale takich jacy wokół, jacy są,
Umiejmy sobie to wybaczyć, że nie lepszych,
Nie piękniejszych dał nam tu nawzajem los.
Serdecznym ciepłem się podzielmy, obdarzmy światłem,
Co w nas może jeszcze drga?
Bo gdy gęstnieje mrok pod wieczór ono niech
To światło niech wspomaga nas prowadzi nas...
Śpieszmy, śpieszmy się,
Bo nieustannie wieje ten - wiadomy wiatr,
Bo nawet to, skąd wiedzieć,
Skąd by wiedzieć nam - która z miłości naszych
Właśnie... Może jest już tą ostatnią?
Śpieszmy się, śpieszmy kochać ludzi,
Jak poucza nas poeta ksiądz Twardowski Jan.
Oni naprawdę tak umieją odejść nagle,
Tak nie wrócić zawieruszyć się na amen
Zatrzeć ślad.
Wystarczy wiatru nagły poryw, jedno słowo,
Nieostrożny czasem gest.
Zostają głuche telefony,
Krzesła, stoły,
Lampy,
Okna,
Za oknami pochylone cienie drzew...
autor: Leszek Długosz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
err. do Buo
OdpowiedzUsuńnie ma serca w piersi twojej ( i winno być NIKT CI NIE DAŁ, JAKŻE POZNASZ........wszystkie ludzkie nie.....pokoje.
SPOKOJNEGO DNIA
Heniuś, dzięki za korektę. Bardzo Ci jestem wdzięczna za Buo, tyle w nim symboliki...
OdpowiedzUsuńTrzeba słuchać ludzi. Słuchać nie tylko siebie i swoich myśli, ale też tego, co mają nam inni do przekazania. Pochylić się nad tą myślą i nad człowiekiem. Jesteś odbiciem tego, co powiedziałam.
Dziękuję Ci bardzo.
DOBREGO, spokojnego dnia.:)
eeeeeeeeee
OdpowiedzUsuń"Po drodze idzie stary dziadek,
OdpowiedzUsuńTaki naprawdę stary dziad.
Ma oczka smutne i kaprawe,
I osiemdziesiąt parę lat.
I tak co wieczór nad Starą Świną
Włóczy się takich dziadków stu.
I gdzie ja pójdę ze swoją dziewczyną,
Co oczy ma jak kwiaty lnu.
Smutne jest życie starego człowieka,
Smutne jest życie i smutny los.
Nikt go nie kocha i nikt go nie czeka,
No i przeważnie ma pusty trzos.
A więc gdzie dziadek ma chodzić na spacery,
Gdzie na spacery ma taki dziadek iść?
Więc wy zakochani idźcie do jasnej cholery,
Bo dziadek będzie się przechadzał dziś."
...dodam, że słowa do tej szanty napisał Jerzy Porębski.
OdpowiedzUsuńPiękne, prawda?:)
Od wczoraj mnie męczy i nareszcie dzś sprawdziłam. Tak , słowa "Pocałunków" napisała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Wiedziałam , że wiem, ale zajęta i skupiona na czym innym byłam:)))
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, a najpiękniej ten wiersz wyśpiewała Ewa Demarczyk. A myśmy sobie wczoraj śpiewali...
OdpowiedzUsuńDzień dobry Ozonko.:)
Czytając wczoraj Wasze wypowiedzi, doszłam do jednego wniosku. Dziś nie liczy się tekst a głównie muzyka , której nie zawsze da się słuchać. Mało jest tekstów do zapamiętania, wierszy oprawionych w muzykę. Wszyscy, jak jeden mąż , pamiętamy tamte teksty. Dziś nie da się tego zrobić. Nie ma czego zapamietywać. Moda? A może coś zupełnie innego?
OdpowiedzUsuńDzień dobry Ewciu, witajcie ogródkowi ogrodnicy!!!
OdpowiedzUsuńna pierogach. Mnie ssie do dziś. Mama, babcia, żona i no taka jedna no ee, też smażyły (podsmażały), a Ty E.Ozonowa co?, adres mój masz i.... Ani jednego - łakomczuchu.Reszta tych ogrodników to popijali (ja już swoje wypiłem w życiu, ponad normę) i tańczyli na stołach (vide Jasiek) Ty najedzona (obżarta wręcz) a mnie Gospodyni - myć się, myć się, a papu?
OdpowiedzUsuńTeż mam w domu łakomczucha, tylko czeka aż będzie mógł się "dorwać" do pierogów. :)))
OdpowiedzUsuńOzonko, nasze wczorajsze myśli były echem tego, co nam w duszach grało onego czasu. I myślę, że słowa poezji tutaj liczyły się bardzo, tak jak piękna muzyka i wykonawcy.
OdpowiedzUsuńNiektórych słów współczesnych piosenek nie rozumiem bez tłumacza, chociaż nie jestem pewna, czy tłumacz też by właściwie oddał intencje autora.
Ale jestem tolerancyjna dla wszystkich Twórców.:)
Tolerancja jest u mnie na właściwym miejscu , ale zrozumienie, niekoniecznie:(
OdpowiedzUsuńHeniu, czyścioszku, dam Ci strawę dla ducha słowami Jeremiego Przybory - możesz sobie niektóre końcówki zamienić.:)
OdpowiedzUsuńJuż kąpiesz się nie dla mnie w pieszczocie pian,
nie dla mnie już przy wannie odkręcasz kran.
Nie dla mnie już natryskiem zraszasz czary swe wszystkie,
Wiem, że czeka, aż wyschniesz już inny pan.
Korzystasz już nie dla mnie ze stacji pomp,
Lecz choć ból w otchłań pcha mnie, ty kąp się, kąp.
Chcę by schludność twa kwitła,
kąpiel Tobie nie stygła,
Choć podcięłaś mi skrzydła,
straciłaś w głąb
I tylko pomyśl sobie w dogodniejszej porze
o tym, co już przez ciebie kąpać się nie może.
Boże!
Już kąpiel twa nie dla mnie, nie dla mnie plusk,
Każda kropla w twej wannie mój drąży mózg.
Smukłe ciało trąc frottem nie pamiętasz już potem,
Jak czekałem z łopotem spragnionych ust.
To nie do wiary, ze niedawno tak to było -
w słuchawce głos: Kochanie, dzwonisz, jak to miło!
A gdy spytałem, czy to z kranu gdzieś tak siąpie
mówiłaś: tak, bo ja się często kąpię.
Tak jeszcze wczoraj powiedziałabyś,
Tak jeszcze wczoraj, bo już dziś:
Ty kąpiesz się nie dla mnie w pieszczocie pian.
:)
autor: Jeremi Przybora
Przesyłam Wam pozdrowienia.Ładny wiersz,Ewa,troszkę się spieszę i przeczytałam szybko wszystkie wypowiedzi, ale do wiersza jeszcze raz wrócę.Mamy mszę na cmentarzu o 11.Pa!
OdpowiedzUsuńDana
Pozdrawiam Cię Dano - dobrego, słonecznego dnia życzę.:)
OdpowiedzUsuńJo terozki tyko piknie Wos przywitom bo juz
OdpowiedzUsuńmuse wyjechać na cmyntorz.:)
Do popołudnia!
Ojej , ojej...
OdpowiedzUsuńKtóra godzina?
Ale mi się zaspało....
Witam Was serdecznie :)
Stanisław
Jaśku, witam miło i też uciekam na cmentarz, na razie, do popołudnia. :)
OdpowiedzUsuńStanisławie... no, no. Wcale się nie dziwię, po tej żubróweczce...;-)
OdpowiedzUsuńDobrego dnia.:)
Witam jesiennie!
OdpowiedzUsuńślę pozdrowienia i...
Trzy przepiękne wykonania
"Jesiennego pana"
/-/ Andrzej
Andrzeju, zrobiłam dziś zdjęcie sójce. Jest na moim blogu:)
OdpowiedzUsuńwierność
OdpowiedzUsuńo nic szczególnego mi nie chodzi
-powiedział ksiądz na przesłuchaniu-
ja tylko mówię ludziom
by byli kim się urodzili
ludźmi
wolnymi
w sobie
i z drugimi.
Z tomiku poezji Tęsknota- brat Wenanty Krzysztof
Dana
I takie też refleksje jak u Jana Brzechwy człeka
OdpowiedzUsuńnachodzą.
"Dzień zaduszny"
Kiedy miedzianą rdzą
pożółkłych jesiennych liści więdną obłoki,
zgadujemy, czego od nas obłoki chcą,
smutniejące w dali swojej wysokiej.
Na siwych puklach układa się babie lato,
na grobach lampy migocą umarłym duszom,
już niedługo, niedługo czekać nam na to,
już i nasze dusze ku tym lampom wkrótce wyruszą.
Jeżeli życie jest nicią - można przeciąć tę nić,
i odpłynąć na obłoku niby na srebrnej tratwie...
Ach, jak łatwo, ach, jak łatwo byłoby żyć,
gdyby nie żyć było jeszcze łatwiej!
Nie upłynęła dłuższa chwilka,
OdpowiedzUsuńale złapałem Ewy motylka.
Nie wiem kochani o tym,
czy wiecie, ale mi siedzi
na mej tapecie.
A, co do sójki
ten ptak nie orzeł,
Wciąż ma problemy,
z lotem za morze.
Tak się wybiera,
już cały rok, choć już
dostała dwie sójki w bok...
/-/ Andrzej
Tygrysku, jak po koń i cercie? Jesteś żyw i cały
OdpowiedzUsuńpo machaniu marynarą, bom zaniepokojony.:)
Mrugnij choć oczkiem:)))
Witajcie mi Wszyscy utrudzeni po podróżach: Danko, Jaśku i Andrzeju.:)
OdpowiedzUsuńSama jestem strudzona, więc z przyjemnością odpocznę z Wami w ogródku.
A refleksja mnie naszła po odwiedzeniu mojego duchowego dziecka - krasnoarmiejca, który pogibł w wieku 16 lat w 1944 r. w okolicach Lublina i został pochowany na cmentarzu na Lipkach w Lublinie. Adoptowałam go duchowo już dawno, a odwiedzam co roku na Wszystkich Świętych.
DZIEŃ ZADUSZNY.
W dymie wspomnień cmentarnych,
W smutku czynów co poszły na marne,
Wśród drzew co korzeniami w rozpacz wrosły,
Nie zakończone i nie zaczęte, splątane z sobą
Wcale nie święte, losy pokoleń, historii ślad
W zgodzie ze śmiercią otwarta księga minionych lat...
znalezione na stronie: www.wicha.pl
Andrzeju, ten motylek to zdrajca jakiś, skoro siedzi na Twojej tapecie! Hmmm... cóż mężczyźni...tylko motyle :)
OdpowiedzUsuńIle ja się za nim naganiałam wczoraj, czarowałam go, jak umiałam, a on - tapeta, niewdzięcznik jeden, fu!;-)
A koń z certem w szczególności tak ułachał naszego Tygryska, że pewnie ledwo dycha dzisiaj, że o marynarze nie wspomnę...;)))
OdpowiedzUsuńLiczę jednak na to, że szczegółowo się wypowie, jak wydobrzeje.:)
Nie ucieka, ciagle siedzi,
OdpowiedzUsuńnie znam na to odpowiedzi.
A niech siedzi na tapecie,
i odleci sobie w lecie.
Pochwaliłem się ceikiem
prawie z każdym domownikiem.
No, i wszyscy powiedzieli,
że takiego nie widzieli.
/-/ Andrzej
Adasia-Tygryska nie ma jeszcze, bo ciągle fruwajacej marynary szuka ;)))
OdpowiedzUsuńEwo! Sujkę mam u siebie:)
OdpowiedzUsuńBo mój ceik, to wyjątek,
OdpowiedzUsuńkażdy tutaj zna zakątek.
Kwiatków mało, więc na drzewie
szuka szczęścia. Pewnie nie wie,
że ta kora to miraże,
a on dalej szuka wrażeń.
Na kwiecistej Twej tapecie,
pewnie sobie śni o lecie.:)
Mów do mnie jeszcze. Patrzę i co widzę, nowy ptak sujka. Miałam na myśli oczywiście Sójkę!!!
OdpowiedzUsuńNie szkodzi nic.:)))
OdpowiedzUsuńBardzo piękna sójka, już idę ją zobaczyć.:)
Lubię bajecznie kolorowe sójki, teraz mają swoje przeloty i oszukują nas, że wyemigrują sobie na zimę.
OdpowiedzUsuńA tu uzupełnię swój wpis u Ciebie:
Sójka z rodziny jest krukowatych.
Lęgnie się wiosną, czasem też latem.
Kolorów tęcza jej pozazdrości,
w lasach i parkach często nam gości.
Lubi żołędzie, bukiew, orzechy,
lecz na sumieniu ma także grzechy.
Czasem z cudzego gniazda ukradnie
jakieś jajeczko, jak jej podpadnie.
Wciąż głośno skrzeczy, że odlatuje,
a tak naprawdę, tylko blefuje.
Tutaj dostała ważne zadanie:
dęby rozsiewa – więc pozostanie.
:)
W Polsce bywa też przelotna:)Jedne zostają, inne odlatują.
OdpowiedzUsuńWitajcie:)
OdpowiedzUsuńSójka rzeczywiście śliczna, już ją odwiedziłam:)
Ewuniu zacytowałaś dzisiaj: "Spieszmy się kochać ludzi" - w pełni się zgadzam.
Wczoraj usłyszałam jeszcze jedno bardzo mądre zdanie: "Ludzie nie umierają od razu, martwi są dopiero wtedy, kiedy już nikt ich nie wspomina"
Myślę, że to bardzo mądre, w końcu to od nas żyjących zależy, czy ktoś będzie w jakimś sensie nieśmiertelny...
A tę cholerną wronę widziałam trzy dni temu, przed moim blokiem. Teraz jakby ją wcięło.
OdpowiedzUsuńOzonko, nasze polskie sójki tylko przelatują z miejsca, na miejsce, za morze się nie wybierają.:)
OdpowiedzUsuń"Polskie populacje są w większości osiadłe, ale przez kraj przelatują sójki z krajów, gdzie warunki zmuszają je do migracji. Obce osobniki z północnej i wschodniej Europy pojawiają się od marca do kwietnia i jesienią od września do października. Szczególnie dużo pojawia się ich na Wybrzeżu, choć dolatują też do innych regionów kraju. W niektórych latach przeloty są tak liczne, że mają charakter inwazji. W minionych dekadach notowano stada złożone nawet z tysiąca sójek”
http://pl.wikipedia.org/wiki/S%C3%B3jka_zwyczajna
Witaj Ruda:)
OdpowiedzUsuńOczywiście, pamięć czyni, że nasi bliscy są wśród nas. Tylko "okazyjność" tej pamięci zadziwia. Większość, nie wiedzieć czemu, przypomina sobie o nich tylko raz do roku, bardziej chyba z potrzeby pokazania się na cmentarzu, niż autentycznej pamięci i refleksji o nich.
Już nie wspomnę o sztucznych kwiatkach i kiczowatych ozdóbkach z plastiku na grobach.
Mam w sobie dużo tolerancji, ale szacunku do przyrody i umiłowania piękna starych nekropolii - też.:)
Przeczytałam przed chwilą treny J.Kochanowskiego i przypomniał mi się pewien utwór:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=hCc-OPnHiEk
Pozdrawiam.Dana
Do Ewy z 17.34 .
OdpowiedzUsuńEwciu , ja to wiem. Też sie interesuję ptakami:))) Dlatego zdziwiła mnie sójka na moim osiedlu. Tak jak Ciebie wrona w mieście. W Warszawie jest ich sporo . Zwłaszcza, że naokoło jest sporo lasów i parków. Nocleg zapewniony i wyżerka. Ostatnimi laty ptaki ciągną do miast, bo w nich jest sporo pożywienia.
Na Twoim zdjęciu widzę opadłe liście dębu. Więc wszystko jasne - one teraz jedzą tylko żołędzie i bukiew, nic innego; zapewne w pobliżu musi być jakiś dąb, bo o buczynę w stolicy (z wyjątkiem parków) chyba trudno.:)
OdpowiedzUsuńMoje osiedle, a ogólnie Bemowo, jest zieloną dzielnicą. Jest dużo drzew. Obok, jak pisałam w którymś wątku, jest przedwojenne osiedle domków jednorodzinnych. Też zadrzewione . Obok lasek na Bemowie i puszcza Kampinoska. W drugą stronę cmentarz i park. Ale ogólnie jest bardzo dużo drzew, jeszcze przedwojennych, bo na tych terenach były też sady i ogrody. Podobno jest u nas "najzieleniej", jeśli można tak powiedzieć.
OdpowiedzUsuńSą też i dęby. I to mające przeróżne kolory liści:)))
OdpowiedzUsuńOzonko, drzewami przypomniałaś mi wierszyk, który napisałam w zeszłym roku w zimie, chociaż właściwie jest o cieniach i taki trochę na dzisiaj:
OdpowiedzUsuńIdę w mdłym świetle latarni,
wśród drzew odartych z zieleni.
Samotna ma postać tańczy
bukietem rozchwianych cieni.
Cienie są za mną, przede mną,
ja w środku, jak zmierzchu plama,
a wiem, że w pustej ulicy
jestem zupełnie sama.
Z pamięci pisałam, może tam jeszcze była z jedna zwrotka, ale nie zapisałam w porę.:)
Ładny i taki "cichy". To co , że z pamięci ? Dobra jest:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję.:)
OdpowiedzUsuńNie dziekuj, dobra jesteś "w te klocki". Coś jeszcze dodam. Tę dużą ilość drzew zawdzięczamy , "niestety", komunie. Leniwy to ustrój był. I raczej mało robił. Dlatego porosło tyle drzew w różnych miejscach, zwłaszcza za komuny nie przeznaczonych pod budowę czegokolwiek. Jak budowano moje osiedle, starano sie już wtedy, ich nie niszczyć . Zostały. Ostatnio wycięto, niestety, stare olbrzymie topole (nie włoskie).Były zdrowe, ale właściciele domków jednorodzinnych, na życzenie ubezpieczycieli, musieli zgłosić potrzebę ich wycięcia. Gnieździło się na nich mnóstwo ptaków. Była też para Grzywaczy. Szkoda tych drzew.
OdpowiedzUsuńMnie szkoda każdego drzewa i jak widzę wycinkę, to coś mnie aż w środku coś ściska.
OdpowiedzUsuńNikt nie chce zrozumieć, że stare drzewa są płucami zasmrodzonego miasta, pochłaniając niesamowite ilości spalin. Lasy, odkąd zostały sprywatyzowane, też są bez litości wycinane. Z państwowych kradzież była ścigana, karana, a wycinka też trudniejsza, bo można się było niechcący natknąć na gajowego.
A później zdziwienie, że mamy anomalne zjawiska, typu powodzie, czy trąby powietrzne. Las pochłania mnóstwo wilgoci i reguluje stosunki wodne w glebie.
Ehhh... zanudziłam tu Wszystkich chyba na amen...:)
Nie nudzisz. Mam na ten temat też sporo do powiedzenia. Złości mnie bezmyślność ludzi. To w skrócie. O te drzewa walczyliśmy do końca. Przedłużylismy ich żywot o kilka czy kilkanaście lat. Dłużej nie dało rady:(
OdpowiedzUsuńUważam, że lasy nie powinny być prywatyzowane. I wiem dlaczego to mówię. Tyle.
OdpowiedzUsuńCzy to daleko od ulicy Lazurowej, gdzie w JW 5650 odbywałem służbę wojskową.Pamiętam Kampinos, Chomiczówkę, Bielany.Oczywiście z samowolnego oddalenia się z jednostki.Niedaleko była pętla trmwajowa linii 20
OdpowiedzUsuńNapisz coś więcej o tej okolicy.
/-/ Andrzej
Jedyną pociechę stanowi fakt, że w miejsce wyciętych , natychmiast zasadzono inne. Ale zanim dorosną ....
OdpowiedzUsuńLazurowa jest nastepną równoległą dużą ulicą, do tej przy której mieszkam (ok 2-3 przystanki ode mnie). Połączyłeś dwie dzielnice, Bielany i obecne Bemowo. Napisałam "obecne", bo kiedyś Bielany należały do dzielnicy Żoliborz, a Jelonki(tu mieszkam) i Bemowo, do dzielnicy Wola. Ale przez lata się rozrosły i "usamodzielniły". Chomiczówka to teraz część dzielnicy Bielany, i Bielany też. Nie wiem co teraz z petlą 20, bo wszystko jest w przebudowie, rozbudowie i czym tam jeszcze. Chaos na razie.
OdpowiedzUsuńLasek na Bemowie stał się bardziej dostępny cywilnej ludności. Nie wiem kiedy byłeś w wojsku, ale od czasu zmiany ustroju wszystko zaczęło się zmieniać. Udostepniono ludności wiele miejsc niegdyś zarezerwowanych dla wojska.
OdpowiedzUsuńA na Grotach rozbudowuje się coraz większe osiedle. Za WAT-em w kierunku zachodnim i północnym też.
OdpowiedzUsuńSłużby bojowe mieliśmy na Babicach.
OdpowiedzUsuńNa służbę chodziliśmy pieszo w liczbie kompani.
Te jednostki chyba polikwidowano.Ja służyłem 1970-1972 to możliwe ze dużo się zmieniło.Na przepustki jeżdziłem na Ochotę.
Żyła jeszcze siostra, to ją odwiedzałem.
Te jednostki polikwidowano jak mi wiadomo.
/-/ Andrzej
A ja mieszkałam na Ursynowie 2 tygodnie w szklole nr chyba 318,żółto- zielona? Nie wiem,czy dobrze pamiętam.Byłam na obozie sportowym w wakacje z dziećmi ze wsi.Mieliśmy super program, sportowo-turystyczny.Dzięki temu poznałam Warszawę.Byliśmy w Muzeum Sportu,Powstania Warszawskiego,Starówka,Zamek Królewski, Wilanów,Aqua Park,zajęcia na kortach tenisowych,basen z trenerem.Spaliśmy na łóżkach wojskowych.Nie mogłam na tym spać.Przyniosłam sobie materac z sali gimnastycznej.Jak sanepid chodził,to kazali mi wynieść .Wcisnęłam im kit,że rano prowadzę ćwiczenia gimnastyczne i dali mi spokój.Opiekowałam sie za darmo dzieciakami.Burmistrz obiecał 400 zł,ale się wycofał.Pojechałam i tak,bo obiecałam dzieciakom i nie chciałam ich zawieźć.Tak się cieszyły z tego wyjazdu.Było super.Płaciły po 300 zł,resztę dopłacała gmina.Wtedy poznałam bliżej Warszawę.Byliśmy też w ZOO,w ogóle mieliśmy napięty program i zawsze z przewodnikiem.Pozdrawiam stolicę!.No i największa atrakcja- jazda metrem!Dana
OdpowiedzUsuńPolikwidowano, masz rację. Baaaaardzo wiele się zmieniło:))) Jednostki wojskowej na Kole też nie ma.
OdpowiedzUsuńDana! To byłaś w Warszawie zupełnie niedawno:)))
OdpowiedzUsuńA na terenie jednostki na Kole, na oddanych miastu terenach, ZUS sobie pałac wystawił (bo wybudował nie pasuje). Tylko od strony ul.Powązkowskiej jet wjazd. Na to kasa była, a na podwyzki dla emerytów juz nie. Jak ZUS może mieć "swoje" pieniądze? Przecież to nie jest fabryka czekolady czy inny produkcyjny?
OdpowiedzUsuńWycieczki, ucieczki, wyjazdy... może poezji trochę?
OdpowiedzUsuńNO I JAK TU NIE JECHAĆ
No i jak tu nie jechać
No i jak
tu nie jechać?
kiedy tak
nowy szlak
nas urzeka?
Kiedy dal
oczy wabi,
chociaż żal
tego, co za nami.
Nie ma nic
bez ryzyka.
Tylko widz, tylko widz
go unika.
A kto chce być
wewnątrz zdarzeń
musi żyć
wciąż z bagażem.
Musi mieć walizeczkę i koc,
i latarenkę na noc.
Bywa, że piękny jest pobyt
o kolorycie różowym.
Bywa, że sobie myślicie: "Oby
ten pobyt
nigdy nie skończył się".
I nagle ta chwila w pobycie
do was przychodzi o świcie.
I znowu przed dom wychodzicie,
i wzrok gubicie
we mgle.
No i jak
tu nie jechać?
kiedy tak
nowy szlak
nas urzeka?
Kiedy dal
oczy wabi,
chociaż żal
tego, co za nami.
Nie ma nic
bez ryzyka.
Tylko widz, tylko widz
go unika.
Autor: Jeremi Przybora
Więcej już się nie odezwę, bo mnie szlag jaśnisty trafi:(((
OdpowiedzUsuńChłopaki nam pewno w korkach utknęli, tj.Jasiek i Adaś. W Lublinie wszystkie wylotówki są zatkane na kilkanaście kilometrów, paraliż całkowity.
OdpowiedzUsuńStaszku, jesteś tam kasi czy Cię nie ma? Zostało Ci tam kapeckę tej zubrówecki. Kciołbym się trochę
OdpowiedzUsuńwzmocnić, bom troszku zmizeruwany - moze być
bez socku jabcanego.:))
Czasem wracam myślami wstecz, to były czasy.Był taki supersam, gdzie kupowało się patykiem pisane.Potem dwie żyletki do gniazdka,tak robiło się grzańca.Uważam, że w wojsku też powinni
OdpowiedzUsuńorganizować zjazdy rezerwistów.To se ne vrati.
Pozdrawiam Cię serdecznie.Czuję się tak jakbym przez chwilę był tam w realu.Przywołałaś wspomnienia.Dzięki Ci...
/-/ Andrzej
Ewuś! To lubię. Piosenki z kabaretu znam wszystkie i uwielbiam je. Miałam się nie odzywać, kurczę.
OdpowiedzUsuńJaśku, po żubróweczce tylko wspomnienia zostały...
OdpowiedzUsuńStaszek wczoraj nie próżnował.:)
Na to Twoje zmizeruwanie może jaka insza wspomożycielka się znajdzie? Mam ci ja naleweczkę z dzikiej róży...:)
Byłam wtedy,gdy były strajki pielęgniarek i miasteczko strajkujących w Łazienkach,trochę czasu minęło.Ponad 3 lata temu! Byłam w międzyczasie ale na jeden dzień.Dana
OdpowiedzUsuńA po czy masz to denerwation?
OdpowiedzUsuń/-/Andrzej
Jaśku:)
OdpowiedzUsuńMoja naleweczka z dzikiej róży jest bardzo aromatyczna, jak jej wygrzany w letnim słonku owoc:
Dzika róża
Za Dzikiej Róży zapachem idź
na zawsze upojony wśród dróg -
będzie clę wiódł jak czarodziejski flet
i będziesz szedł, i będziesz szedł,
aż zobaczysz furtkę i próg.
Dla Dzikiej Róży najcięższe znieś
i dla niej nawiewaj modre sny.
Jeszcze trochę. Jeszcze parę zbóż.
I te olchy. Widzisz. I już -
będzie: wieczór, gwiazdy i łzy.
O Dzikiej Róży droga śpiewa pieśń
i śmieje się, złoty znacząc ślad.
Dzika Różo! Świecisz przez mrok.
Dzika Różo! Słyszysz mój krok?
Idę - twój zakochany wiatr.
:)
Eee tam, myślę, że jest zapobiegliwy i się
OdpowiedzUsuńodpowiednio zabezpieczył.:), ale na dobry
początek może być i naleweczka z dzikiej róży.
Może w końcu obaj Jadamek i Stasecek się
zameldują w ogródku.:)
Po słuchaniu i patrzeniu na różne bzdurne decyzje tych od ich wydawania.
OdpowiedzUsuńDobry Wieczór, choć pełen zadumy...:)
OdpowiedzUsuńJestem Jaśku, we względnym zdrowiu i nastroju! To wczorajsze moje " żubrowanie " - nie było zbyt ostre, więc skutków znaczących dziś nie było... Ale, cholera- zaspałem faktycznie :)
Zresztą " zaspałem " - to może złe słowo , bom się nigdzie nie spieszył. Dziś pojechaliśmy sobie nad morze / raczej zatokę / do Gdyni. Groby już wczoraj odwiedziłem, a dziś taki tam tłok , że ... zrezygnowaliśmy. Pojedziemy za tydzień - posprzątać wypalone znicze.
W Gdyni , na Bulwarze Nadmorskim , jest taki symboliczny pomnik : " Tym co z morza nie wrócili "... Dziś tam też sporo lampek ... Niestety morze pohłania ciągle nowe ofiary... Na przestrzeni mojego życia, pamiętam wiele takich tragedii. Chyba dwóch moich znajomych też nie wróciło. Miły zwyczaj pozostawiania zapalonych zniczy, nad samym morzem... Sam też zapaliłem: dla tych, którzy odeszli i nie mają miejsca pochówku...
A Jaśku, wspólne wypicie żubróweczki , może kiedyś nam się " zmaterializuje" /?/ Chociaż - z Tobą - wolałbym regionalną śliwowiczkę...
Pozdrawiam Ciebie i wszystkich Ogrodników
Stanisław
Nie nadążam za Wami. Jestem wolnomyśliciel - z naciskiem na wolno -. Ozonowa napisałaś "niestety" (komuna. Raz, że tak tylko umownie nazywamy ten okres, dwa: i w tej "komunie" dużo dobrego się działo. Chociażby te drzewa. Jexdzilyśmy (szkoła podstawowa i dwie kl. technikum jeszcze) na zalesianie. Nie tylko na wykopki do PGR-ów. Dbaliśmy o groby żołnierzy radzieckich i nie tylko. Dziś młodzi....? Dynia na łeb, bo "zachodnie" kulturalne, CO? i kto?
OdpowiedzUsuńAmerykanie tzw. Prawdziwi wybici przez "pionierów cywilizacji" - w rezerwatach. To jest tradycja i kultura? Wzorzec godny naśladowania?. Nie dla mnie, i dobrze, że mi bliżej niż dalej. Bo ja takiej (papugowanej bezmyślnie) kulturze, mówię NIE. Może to i nie trendy czy jakoś tam, ale z tradycji można tylko tworzyć tożsamość. Z papugowania, zostaje się bezosobowym motłochem. Nikim. Choć jeszcze człowiekiem z nazwy. Zaraz szkło więc dobrej nocy Robotnicy ogródka, bo Ewa jest Panią Ogrodniczką na tych hektarach dyskusji, co nie?
Witaj Stachu wieczorkiem, w samą porę wróciłeś, bo w ogródku już o naleweczkach.:)
OdpowiedzUsuńA i nastrojów zadumy też nie brak...
Śliwowiczka Jaśka chyba ciut za mocarna na moją głowę.:)))
A Adam faktycznie, wogóle się dziś nie pojawił ...:(
OdpowiedzUsuńStanisław
Heniu, dlatego napisałam "niestety" w cudzysłowie. Co do papugowania na "zachodnią" modłę, podzielam Twoje zdanie:)))
OdpowiedzUsuńNo, no, uderzyć w stół... Heniu, przed Szkiełkiem prysznic i lekka rozgrzewka.:)
OdpowiedzUsuńHelloweenu tu się nie czci.
Stasiu, miałem właśnie postawić taką wewnętrzną
OdpowiedzUsuńpotrzebę by wypić "Toast" za tych co na dnie
Towarzystwa Szantowego.
Słowa: Andrzej Konieczny
Muzyka: Piotr Onyszczuk
1. Na wszystkich oceanach wciąż słychać bitwy gwar
Gdy pod czarną banderą ruszamy w dziki tan
Nie straszne są nam sztormy ni rafy ostrej kształt
Nasz dom to środek walki, to morze i gęsta mgła
|
Ref.: Wypijmy za tych chłopców co leżą gdzieś na dnie
Za wszystkich dzielnych braci, których zabrała śmierć
Podnieśmy w górę dzbany i do dna wysączmy je
Bóg wojny nas prowadzi do walki ruszamy wnet
2. Czy dane będzie wrócić, czy Neptun wezwie nas |
Pijemy dziś w tawernie ostatni może raz
Więc nie uciekaj mała sakiewkę oddam ci
Bo w wirze wścieklej walki zbyt ciążyć będzie mi
3. Żegnajcie piękne panny zabawę kończyć czas
O świcie wypływamy, Kapitan woła nas
Więc nie uciekaj mała sakiewkę oddam ci
Bo w wirze wściekłej walki zbyt ciążyć będzie mi
Heniu...
OdpowiedzUsuńTo kretyńskie i beztefleksyjne przyjmowanie tradycji innych - też mnie irytuje... Dziwnym zbiegiem okoliczności, my zawsze przejmujemy, te głupie i powierzchowne. Myślę, żę Amerykanie mają jednak wiele dobrych i godnych naśladowania cech , których jakoś nie " kupujemy"... Za to tandetę- chętnie.
Stanisław
miało być " bezrefleksyjnie "
OdpowiedzUsuńStanisław
a micha? Cholerny świat. Wiszący zegar, nie przestawiony, a ja już w "panice".
OdpowiedzUsuńE.Ozonawa, całuję łapska nieumyte od klawiatury. Temat ruszyłaś, żem ślepy na wszystko, do ataku !!!, no i nie zauważyłem cudzysłowa. Wstyd, że rumienię się i będę musiał ogolić się. Siwy zarost przy zaczerwienionej twarzy widać jak......... No to sie....
No to za tych, co na morzu:
OdpowiedzUsuńToast za tych co na morzu
Z kominka kolorowych iskier blask
ożywia w nas wspomnienia tamtych dni
gawęda płynie jak samotny jacht
przygoda wciąż się tli
Hej wznieśmy toast niech popłynie śpiew
żeglarskiej braci zgodny zew
zamknijmy krąg
wypijmy grog
hej za tych co na morzu
Pamiętasz kiedyś nocną wachtę miał
liczyłeś gwiazdy odpędzałeś sny
aż nagle z nordu przyszedł tęgi szkwał
zacząłeś tańczyć z nim
A potem trzeba było żagle szyć
zmęczony kląłeś marynarski los
gdy sztywne palce nawlekały nić
i czekał splotów stos
Bywały sztormy deszcze flauty mgły
mówiłem wtedy "mam już tego dość"
widziałem już rekinów groźne kły
słyszałem syren głos
Niejeden czeka nas nieznany port
niejedna fala wedrze się na dek
więc płyńmy bo za rokiem mija rok
czas płaci nam swój czek
Jan Stanisław Skorupski
Uwielbiam szanty.:)
Hallowenu tu się nie czci.
OdpowiedzUsuńInnych bzdurnot też.
Miejmy biskich w swej pamięci,
a z bzdurami precz:)))
Czy tu się ostatnio nie pisało piosenki , gdzie są takie słowa:"Pijmy wino za kolegów". Wiecej grzechów nie pamiętam... Nie, to nie z tego.
OdpowiedzUsuńTego "się nie pisało", więc pijmy wino za kolegów.:)
OdpowiedzUsuńPijmy wino za kolegów
Nie paliłeś dawniej tyle co dziś.
Zapałka ci drży,
nielekko nam iść.
Wlejmy kroplę gorzkich żalów do szkła.
Nie wstydźmy się słów, nie bójmy się dnia.
Pijmy wino za kolegów,
którym szczęścia w życiu brak.
Za tych, którym zawsze idzie nie tak ;
kobiety nie te i zimy zbyt złe.
My, co mamy ciepłą strawę i kąt,
opinię jak łza - przepustkę na ląd.
Pijmy wino za kolegów,
co się niby iskry tlą,
których jakiś Bóg przeznaczył na złom.
Pociągi nie te, pogody zbyt złe.
My, co mamy mocne zdrowie jak skaut.
Nie czeka nas głód, nie grozi nam aut.
Pijmy wino za kolegów, których wciąż omija raut.
Idźmy w taniec malowany na szkle,
bo żona ma żal, do tańca się rwie.
Pijmy wino za kolegów do dna,
bo oni - to my, a my - to już mgła.
Pijmy wino za kolegów do dna,
Bo oni - to my, a my - to już mgła.
Pijmy wino za kolegów do dna,
bo oni - to my, a my - to już mgła.
autor: Agnieszka Osiecka
Wiecie co, taka niesamowita magia jest w płonących świecach... ten zwiewny dym i łuna nad cmentarzem...
OdpowiedzUsuńMam wtedy uczucie jakiegoś lotu, unoszenia się w powietrzu nad tym wszystkim...
Niepowtarzalny nastrój i zapach opadłych liści zmieszany ze spalanym woskiem...
Napisałam bez "więc" przecież. Aaaa... taka zbitka się zrobiła.
OdpowiedzUsuńPamiętam tę piosenkę śpiewaną przez faceta o niskim głosie. Reszta to czarna dziura;((( Ale podobała mi się, bardzo:)))
OdpowiedzUsuńA może to były liczne głosy damsko- męskie?
OdpowiedzUsuńJa to już muszę powiedzieć Szampaństwu dobranoc.:)
OdpowiedzUsuńMuszę na jutro się zregenerować po tych trzech
dniach w komorze tlenowo-dymowej.
Miłych snów życzę i cmokam***:)
Ja też się pożegnam, bo przez tę zmienioną godzinę oczy mi się okropnie kleją, a jutro roboczy dzionek od nowa...
OdpowiedzUsuńDobrej nocki.:))*
To i ja Dobrej nocy wszystkim życzę:)))
OdpowiedzUsuńŚPIJCIE SŁODKO.DOBRANOC.Dana
OdpowiedzUsuńWitaj Ewo,
OdpowiedzUsuńpostanowilem sie tu logowac, a nie pisac jako kompletny Anonim - wiec dla skojarzenia to pisze Tadeusz (tw52).
zajrzalem tu po przerwie - bylem tydzien w Polsce, a potem na slubie syna w Anglii.
wyjechalem z Polski w 1987 i sie chyba wyalienowalem z polskosci - nie trafia do mnie cos co uwazam za rozdecie kultu smierci i umarlych.
okropne jest gdy umieraja dzieci, albo mlodzi ludzie, ktorzy maja wielkie nadzieje, ktorzy nie poznali jeszcze konca burzliwej milosci. potem powinno sie juz zyc czasem pozyczonym - brac to pod uwage jako element zycia. wtedy na wlasnym pogrzebie powinno byc milo.
od dziecinstwa nie lubilem Zaduszek, gdyz nie znosze zimna i deszczu. na cmentarz najlepiej sie chodzi wiosna, wtedy mozna powiedziec miejscowym lokatorom: " ale ladnie i spokojnie macie tutaj".
moj tata kupil sobie niegdys miejsce na malym cmentarzu w Wilanowie, gdyz podobalo mu sie zeby tam lezec miedzy brzozkami, jak juz "wygarnie".
leza tam z mama. wpadam, gdy jestem w Warszawie - co nie jest czeste, ale wolalbym nie wpadac, gdy jest ohydna pogoda.
dlatego mysle, ze to niedobrze, ze Zaduszki sa jesienia.
jesli jest w tym doroczny przymus, to przeciez jest ponad 350 innych dni w roku (nie 364, bo niektore nie pasuja) kiedy mozna pojechac do miasta swojej przeszlosci na groby. nie byloby tylu wypadkow na drogach.
oczywiscie zakladam, ze nikt specjalnie nie podtrzymuje wiary w to, ze wlasnie akurat w te dni duchy (dziady) chca nas poniepokoic troszku i ze trzeba im wystawic ogarek, albo odstraszyc wycinanka z dyni.
a co do dyni:
"mama powycinuje oczy i nos i zęby w pumpkin i postawimy tam swieczke to jak przyleca muchy... nie, sorry...duchy, to sie przestrasza" oznajmila wczoraj najmlodsza panna W.
dynia zostala wycieta, ale na dwor (czy jak mowi zona "na pole") nie wystawilismy. spalem spokojnie.
dobranoc
Dzień dobry Tadeuszu:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zajrzałeś do ogródka. Dawno u nas nie byłeś, a Twoje wiersze tutaj żyją i wciąż cieszą wszystkich moich Gości.
Też jestem tego zdania, że czczenie święta zmarłych raz w roku, i to koniecznie w listopadzie jest nieporozumieniem i raczej manifestacją na pokaz niż autentyczną pamięcią.
Dla mnie pamięć to zawsze żywe i ciepłe wspomnienie, zaduma, stare zdjęcia w albumie, opowiadanie ciekawych zdarzeń z życia tych, co odeszli... To, co w tej chwili dzieje się na cmentarzach raz do roku jest dla mnie (w większości przypadków) tylko targowiskiem próżności, mało wspólnego mające z prawdziwym czczeniem pamięci zmarłych. Przy czym podchodzę do tego ze spokojem i zrozumieniem, każdy ma swoją wrażliwość i jakieś kulturowe naleciałości.
Panna W. z muchami w dyni jest przesłodka.:)))
Pozdrawiam Cię serdecznie z nadzieją, że będziesz częściej zaglądał do ogródka i uprzejmie dopraszam się wierszyka.:)
Miłego, słonecznego dnia.:)