czwartek, 28 października 2010
"Śpieszmy się kochać ludzi..."
Mijają szybko dni października,
ubywa światła, bledną kolory...
listopad czai się chłodem z cicha,
ziemię spowije w ochrowe wzory.
I dniami wspomnień o Tych, co byli,
swoją wędrówkę ziemską rozpocznie,
trochę da ciszy, smutkiem zakwili,
jak mały ptaszek w gniazdku na wiosnę...
Wspomnijmy miło Tych, co odeszli,
nim na cmentarzach znicze zapłoną,
słowem ulotnym, co w swojej treści,
odświeży chwile z Nimi spędzone.
Niech ten Ich obraz, co w nas pozostał,
dzisiaj ukoi ciężar rozstania,
ściśniętym sercom czas niechaj sprosta -
życie do przodu ciągle pogania...
Śpieszmy się kochać tych, co zostali
- każdy na ziemi tylko przechodzień -
by od nas uśmiech zawsze dostali
i tę zwyczajną czułość na co dzień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dla nocnych marków, SEG, Safiry i Anonimowego zostawiłam "słowo" po wczorajszym postem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło wszystkich nocnych Gości ogródka.:)
A, jeszcze wczoraj,
OdpowiedzUsuńTutaj tańczyli.
Tu żartowali.
Tu, piwo pili.
Czyżby, tych uciech,
Taki był skutek.
Że, po radości,
Przychodzi smutek.
Tak się przyglądnąć,
Jak czas ucieka.
Codziennie wnioski,
- że człek kaleka.
I, nic się na to,
Już nie poradzi.
Chociaż, tymczasem,
"se" bądźmy radzi...
/-/ Andrzej
Nie będzie smutku,
OdpowiedzUsuńtylko wspomnienie
o tych co przeszli
w niebieskie cienie.
Dawali radość
i nas kochali,
jedli pierogi,
pili i spali.
Nosili buty,
suknie, krawaty,
klęli, tańczyli,
zrywali kwiaty.
Więc nie o śmierci
deliberować -
miłe wspomnienia
warto zachować.
Witaj Andrzeju, chyba jesteś porannym ptaszkiem, tak jak ja.:)
Jest jeszcze jeden,
OdpowiedzUsuńporanny ptaszek.
Codziennie rano,
sypię Mu kaszę.
Tak się ostatnio,
nawet oswoił.
Że, wciąż przebywa
w ogródku Twoim.
Zgadnij, że Ewo.
Toż, to igraszka.
O kogo chodzi tutaj?....
/-/ Andrzej
Na cmentarzach w te dni jest zazwyczaj wyścig przepychu, targowisko próżności, sztuczność i zgiełk - mało jest prawdziwej zadumy i dobrych wspomnień, o tych co odeszli.
OdpowiedzUsuńZa to można się spotkać z dawno nie widzianą rodziną i znajomymi, trochę ciepło porozmawiać, choć zazwyczaj czasu brak i pędzimy dalej.
Oczywiście, w ogródku rozmawiamy o wszystkim.:)
Dzisiaj mam zajęcia pozablogowe (bez kompa będę
gdzieś do południa).
Ogródek jest otwarty jak zwykle i ochoczo zapraszam Wszystkich do jego uprawiania, jak co dzień.:)))
Andrzeju, prawie, że zgadłam, co to za ptaszek.;)))
OdpowiedzUsuńMuszę już zmykać. Na razie.:)
Dzień Dobry:)
OdpowiedzUsuńWyścig komercji i szalona rywalizacja - na cmentarzach jest , aż nadto widoczna...Głupota ludzka nie zna granic. Bo: Ważny jest nasz stosunek i to co w sercu nosimy... niżli : ilość i kosztowność lampek i kwiatów... Ile musiałbym kwiatów zanieść na grób Syna I Rodziców? Żeby oddać to - co czuję? Nie ma takiej ilości... Zmarli żyją tak długo , póki żyją w nas! W naszych sercach , pamięci , duszach... " Umierają" wraz ze śmiercią pamięci o Nich... Dlatego pamiętam o Nich zawsze, gorąco i serdecznie; dowody " zewnętrzne " , w sposób symboliczny przedkładając...
Miłego dnia Wam życzę
Stanisław
Wysyłam Ci zdjęcie z tym cytatem. Oj oberwało mi się za ten cytat - a nie
OdpowiedzUsuńprawdziwy i słuszny"
Witaj Ewo i wszyscy wspaniali twoi ogrodnicy.Jak co dzień zskaczasz jesteś on top.Wpadam na chwilę.Pędzę mam śrubę w tyle.Coprawda jest świetne powiedzenie fastina lente ale nie ze mną te numery drogi Broniar. Jurek
OdpowiedzUsuńDzień dobry Wszystkim Ogrodnikom.:)
OdpowiedzUsuńStaszku, to jasne co piszesz o pamięci dla zmarłych i tych "symbolicznych dowodach. Masz rację, nie to się liczy. Liczy się ciepłe wspomnienie, stara fotografia, książka, opowiadanie o ich życiu, ciekawych zdarzeniach, których byli uczestnikami, jakieś notatki, a nawet stara łyżka, czy popielniczka...
Ale też zawarłam we wstępniaku inne przesłanie. O życzliwości i empatii na co dzień, dla tych, którzy z nami są tu i teraz - w rodzinie, w pracy, w urzędzie, w sklepie, czy w autobusie. Nawet dla tych, co mają inne zdanie.
To nie mniej ważne, niż pamięć o tych co odeszli.:)
Heniu, widziałam to zdjęcie również na Twoim blogu z ... moim dzisiejszym wierszem! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, że poszedł w świat...
A przesłanie piękne - trzeba się śpieszyć kochać tych, co zostali, bo "jesteśmy tu na chwilę" i szkoda rozmieniać się na wzajemne waśnie i spory.
Jak zdrowie? Mam nadzieję, że już lepiej i możesz się umyć.:)))
Jurku...
OdpowiedzUsuńWrzuć na luz trochę, naprawdę FESTINA LENTE!
Ty masz śrubę w tyle, a o mnie mówią, że mam motorek w d... i nic na to nie poradzę.
Mam ochotę na Twoją nową powiastkę dzisiaj.:)
ja też mam ochotę. Tylko na jakąś cnotę. Może być i niecnota, bo ważna jest tylko ochota.
OdpowiedzUsuńZdrowieję szybko - żeby ochota nie minęła się czasami z......
Heniu - jak masz ochotę, to odsłuchaj sobie śpiewającego burmistrza Grodziska Mazowieckiego, starającego się o reelekcję. Przyznam, że umiejętności wokalnych i talentu mu nie brakuje.:)))
OdpowiedzUsuńLepsze już to, niż miałby jakieś bzdury pieprzyć.
Zachęcam do odsłuchania.:)
http://www.youtube.com/watch?v=p1pD01aD2ZQ
Jak Ty już masz ochotę, to znak, że zdrowiejesz, tylko nie przesadzaj... ;-)
Ewo:)
OdpowiedzUsuńJa odnosiłem się , akurat , do Twojego wpisu z godz: 7:15. Z nim korespondowałem - nie z wierszem Twoim:) No ale najważniejsze, że się zgadzamy:)
Pamiątki po Biskich zmarłych są niejako ich - do nas przesłaniem. Abyśmy Ich nie zapomnieli...
Wiesz co? Mam taki Mamy " rękopis " opisujący: dzień , po dniu roboty przymusowe w Niemczech , gdzie z Ojcem doczekali wyzwolenia... Łza się w oku kręci...
O Synu.... to trudne , bo bardzo żywe wspomnienia. Mogę jedynie opowiedzieć o " efektach " mojego wychowywania " - jak Syn miał kilka latek. Pamiętam , że jechaliśmy kolejką do Gdańska. Pozwiedzać... Syn usadowił się na moich kolanach. Tłok jak cholera. Wcześniej uczyłem Go : jak wymawiać " R " , zamiast " EJ ".... Jak zaskoczył , to to " r " mocno w słowach zaznaczał , chyba ciesząc się , że nauczył się właściwej wymowy. No więc jedziemy , tłok , Syn zagaduje: " tata , ja powiem co ty wczoraj powiedziałeś... " - kilka razy powtarza. ja , nieświadomy , czekającej BURZY , zachęcam: No... powiedz , co tatuś wczoraj powiedział... Adam na to , ośmielony wypalił, na cały pociąg: " A tata powiedział wczoraj KURRRRWA !" Jezu... to były jedne z trudniejszych chwil , w moim życiu. Żebyś zobaczyła miny pasażerów " oceniające " moją zawstydzoną osobę... Chciałem się zapaść pod ziemię... Potem już nigdy , przy Synu , nie przeklinałem i nie pytałem głupio : " Co tatuś powiedział ? :))
Stanisław
Witam!
OdpowiedzUsuńDobrze, że o tym piszesz. Pławimy się w Święcie Zmarłych raz do roku, zazwyczaj na pokaz dla żyjących. Mało to ma wspólnego z pamięcią o tych co odeszli, a ważne jest, żeby się pokazać. Słyszałem nawet rozmowę dwóch kobiet, że muszą sobie kupić nowy płaszcz i buty, bo nie wypada iść na cmentarz w tym samym, co w zeszłym roku. Zaraz znajomi powiedzą, że pewnie ich na nic nie stać.
O zwykłej życzliwości na co dzień już nie wspomnę, bo doświadczam tego na co dzień. Tyle w nas złości do drugiego człowieka, nie potrafimy się też uśmiechać.
Twój ogródek to samo ciepło i życzliwość. przychodzę, żeby poczytać zawsze trafne wiersze i ogrzać się trochę.
Pozdrawiam Ciebie i gości!
Witajcie Kochani :)
OdpowiedzUsuńEwo - nostalgicznie dzisiaj w ogródku Twoim :)
Jurku - czytam wszystkie Twoje opowieści i razem z Ewą czekam na kolejną :)
Orhenie - zdrówka życzę, choć zdrowiejesz, to nadmiar nie zaszkodzi ;)
Stanisławie - nie lubię Wszystkich Świętych... Te tłumy, kto więcej, kto ładniej, kto lepiej... Im większy znicz, tym większa pamięć i tęsknota za tymi co odeszli?
Wszystko to takie sztuczne i przekombinowane, ważniejszy jest nowy płaszczyk kuzynki, niż chwila zadumy nad grobem... :(
Moja Babcia najukochańsza odeszła 3 lata temu... Do dziś nie mogę się z tym pogodzić...
Myślę o Niej codziennie i tak mi ciężko, że moje dziecko nie będzie jej pamiętać... Bo była najwspanialszym człowiekiem jakiego znałam... bez niej nic już nie jest takie samo :(
:)
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno wspomnienie mojego Adasia. też miał kilka lat. Jedziemy , z Nim trolejbusem. Adam na moich kolanach gaworzy...I wygląda przez okno. Nagle, chwila zadumy , buzia napełnia się tragedią , nie do opisania. Zaczyna straszliwie płakać... Adaś co się stało... Pytam. Po dłuższej chwili , Syn , przez łzy , wydukał: " Tatuś bo, bo ... właśnie " tiolebus" mrówkę przejechał !
Ech... ciężko mi!
Stanisław
Do dziś nie wim jak On , tą mrówkę wypatrzył...
Staszku, dziękuję...
OdpowiedzUsuńWłaśnie takie wspomnienia są najcenniejsze i wydaje mi się, że naszym bliskim (o ile wierzymy, że ich dusze są w zaświatach) chodzi o to, żeby ich zapamiętać właśnie w tych drobnych zdarzeniach i pamiątkach, których po nich mamy - z uśmiechem. Im nie chodzi o nasze łzy, pewnie chcieliby, abyśmy byli szczęśliwi. Wiem, że śmierć Twojego Syna jest bardzo świeża i rozumiem, że trudno Ci o dystans...
A ta historyjka o KURRRRRWIE - piękna wprost.:)))
Mój syn, mając 5 lat, zapytał mnie kiedyś, co to znaczy PROSTYTUTKA (gdzieś usłyszał), a ja, nie wchodząc w szczegóły, odpowiedziałam mu, że to taka pani, co się nie umie zachować. Nic na to nie odpowiedział ale zapamiętał. Po jakimś czasie, przy okazji zgromadzenia rodzinnego, któraś z moich ciotek obgadywała inną ciotkę, mówiąc: "nooo, ta, to już się nie umie zachować!" A na to mój syn błyskawicznie: To znaczy, że ona jest PROSTYTUTKA!
O mojej konsternacji już nie wspomnę.:)))
Stanisławie - nie sposób nie śmiać się z tej historii...
OdpowiedzUsuńMoje dziecko też nie wymawiało "r", więc czasami też byłam pod obstrzałem spojrzeń "idealnych matek", jak Mała się cieszyła i wołała głośno "huja, huja" :)))
Krzysztofie - to jakaś telepatia z tym płaszczykiem?
Ale niestety tak to często jest...
Zresztą, każde Święta to już nie to samo co kiedyś...
Albo czasy się zmieniły, albo ja się starzeję i nie czuję już tej atmosfery, co kiedyś...
Witaj Aniu.:)
OdpowiedzUsuńW ogródku jest, powiedziałabym... refleksyjnie.:)
Ale to dobrze, przyszedł czas wspomnień i tym powinniśmy oddać pamięć naszym najbliższym.
Powiem Ci, ze ja też nie poznałam jednej swojej babci i dziadka, bo umarli na długo przed moim przyjściem na świat.Ale tata mi o nich dużo opowiadał, zostały zdjęcia i pamiątki i dzięki temu mam obraz ich życia w głowie...
Myślę, że potomce też opowiesz o swojej Babci...:)
Pozdrawiam cieplutko.:)
Krzysztofie, utrafiłeś z tym płaszczykiem w samo sedno...
OdpowiedzUsuńTo jest cały obraz naszej płycizny, niestety.
Dziękuję, że przychodzisz się ogrzać do ogródka, ciepła nie zabraknie, dzięki moim ogrodnikom...:)
Dobrego, ciepłego dnia.:)
Ewo - ja miałam tylko tą jedną, jedyną Babcię...
OdpowiedzUsuńKochałam ją całym sercem, a Ona miała czworo wnucząt i kochała nas tak samo mocno, jak my Ją...
Kiedy byłam w ciąży, dostała trzeciego zawału - leżała w szpitalu i wola życia zgasła w niej zupełnie. Przychodziłam codziennie, przynosiłam maleńkie sukienusie, śpioszki, skarpeteczki, przykładałam jej ręce do mojego brzucha i pokazywałam jej jak Mała kopie.
Nie wiem, czy akurat to pomogło, ale zaczęła walczyć i o dziwo wyszła z tego bardzo szybko.
Jak Potomka była już na świecie, przychodziłam z nią do Babci - Babcia oszalała na jej punkcie :)
Niestety trzy lata później pokonał Ją rak... :(
Mała miała wtedy 3 i pół roku... Nie pamięta Babci...
Pokazuję jej często zdjęcia, jak Babcia ją tuliła, jak się bawiła z nią... Opowiadam jej, jak bardzo ją kochała... Mam nadzieję, że pamięć o niej, będzie żyła w moim dziecku.
Stanisławie - strasznie mi brakuje mojej Babci i nie mogę sobie wyobrazić nawet, co Ty czujesz... Sama myśl o stracie dziecka jest przerażająca.
Tak mi strasznie przykro - to takie niesprawiedliwe :(
Rozkleiłam się...
Jeszcze małe wspomnienie mojego Ojca...
OdpowiedzUsuńZmarł , gdy świeżo po maturze , na studia właśnie się dostałem. W 1969 roku.../ ku prawdzie: studiów nie skończyłem / .
Ojciec był spokojnym Człowiekiem , z dużym dystansem , do życia. Wojenne przeżycia , obóz , roboty przymusowe sprawiły to... Nie pił. Ale jeden raz trochę " zabradziażył " . Przyszedł do domu , na miękkich nogach i ... po wysłuchaniu " pater noster " Matki , poprosił o obiad. Matka nałożyła - było mielone , ziemniaczki , jakaś jarzynka... Tata zjadł pilnie i zapytał , czy nie dostałby jeszcze jednego kotlecika... Matce jeszcze złość nie przeszła... Idż , w kuchni garnek stoi - sam sobie nałóż... W garnku była już tylko : woda , żeby garnek odmiękł i zmywak... Ojciec , nałożył sobie tego klopsika/ zmywaka , polał " sosem" - czyli wodą z garnka i... wrąbał wszystko za smakiem... Czyli zjadł: pomywak...! Zawsze ten Ojca obiad - był potem ze śmiechem , przy okazji rodzinnych spotkań , komentowany... :)))
Stanisław
Aniu, to dobrze, że się rozkleiłaś... to jest nam bardzo potrzebne, bo daje upust naszym emocjom i potem jest jakby trochę lżej...
OdpowiedzUsuńNie wstydźmy się tego przynajmniej tu, w ogródku.
Rozumiem Twój żal. Moja druga babcia odeszła dokładnie w dzień moich 18 urodzin. Wychowywała mnie kilka lat, gdy rodzice, przezywając trudne czasy, często mnie do niej podrzucali.
Zapamiętałam ją jako najukochańszą istotę na świecie, która na wszystko mi pozwalała i zawsze dla mnie miała czas.
Odeszła, jakby uznała, że jej najmłodsza wnuczka, uzyskawszy pełnoletność, nie będzie już jej potrzebować...
Potrzebowałabym chyba jej do dziś...
Ale jak ją wspominam, to tylko się uśmiecham.:)
:))))))
OdpowiedzUsuńStaszku, bo za chwilę... nie wytrzymam, paaaaampers pilnie potrzebny! Zmywak!:)
Refleksyjnie,
OdpowiedzUsuńw tym ogródku.
Nie ma nawet,
krasnoludków.
Te, to żyją,
bardzo długo.
Nie, wiem ja czego,
to jest zasługą.
No, bo nocą,
takie skrzaty.
- Uprawiają,
Twe rabaty.
By, na rano,
- Po porządkach.
Znów pochować,
się po kątach...
/-/ Andrzej
Dziękuję Anno:)
OdpowiedzUsuńWidzisz... ja chyba gadaniem z Wami chcę ZABIĆ - myślenie o tym bezsensownym wypadku, sprzed niespełna pół roku... Dlatego gadatliwością przewyższam wszystkich Was... Pisząc- nie myślę. Myślenie wraca za chwlę...:(
Stanisław
Staszku, myślenie o wypadku jest... bezsensowne. Nie można tylko bez końca płakać, chociaż wiem, że to trudne. Trzeba wspominać, wspominać dobre chwile, tak jak w Twoich opowieściach. I możesz być gadatliwy, nie szkodzi...:)
OdpowiedzUsuńAndrzeju, jakżesz - krasnoludków w ogródku skolko ugodno, tylko czasem pod krzaczkiem siedzą i ... nie zawsze mają czas...:)
OdpowiedzUsuńJuż muszę wychodzić z pracy, jadę do domu, a korki dzisiaj okropne, bo zaczął się ruch przedświąteczny. Mam nadzieję, że uda mi się przebrnąć przez miasto w miarę szybko.:)
OdpowiedzUsuń:(((
OdpowiedzUsuńDwa razy , prawdopodobnie ... uratowałem Synowi życie. Trzeci raz- nie było mnie w tym k...m samochodzie! I nawet : nic mi serce nie podpowiedziało, żadnego wewnętrznego niepokoju nie miałem. Nic... O tym, że leży w Akademii Medycznej - powiadomiono nas , przypadkiem - po ośmiu dniach od wypadku! Nikt, ani policja , ani prokurator... Oni mają i widzą tylko swoje " procedury".
Pierwszy raz , Syn był malutki . W szpitalu leżał na : zespół złego wchłaniania. Jak Go zobaczyłem , a już Go przenieśli do izolatki ... wpadłem w furię. Wyzwałem dyrektora, żeę nikomu nie dam w łapę , aby mi Syna leczyli... Udało się i poskutkowało. Syna zawieżli do Akademii - właściwe leczenie i za tydzień był już w domu.
Drugi raz... Uczyłem Go pływać na brzegu helskiej plaży. Stałem obok , gdy nagle... zniknął. Przy samym brzegu była, spowodowana wirami , głęboka dziura. Syn w nią wpadł i zaczął się topić... Wyciągnąłem Go, na szczęście po paru sekundach... Nic się nie stało...
Trzeci raz... kiedy był już dorosłym 32- latkiem , w tej tragicznej chwili: mnie tam nie było !!! Nic nie czułem i żadnego niepokoju...:(((
Boże...
Stanisław
Nie rób sobie wyrzutów, takich przypadków nie mogą przewidzieć osoby bliskie, jeśli nie są obecne. Katastrofy smoleńskiej też nie mogły przewidzieć rodziny tych, co zginęli. Ani wszystkich innych katastrof, wypadków, powodzi, których wielką obfitością obdarzył nas ten rok.
OdpowiedzUsuńTak nie myśl, bo to niczego nie zmieni i do niczego dobrego nie doprowadzi.
Myśl o Nim, jaki był za życia, myśl o żonie, która to samo przeżywa, musicie dać sobie radę, z pomocą bliskich - musisz ją wspierać, myśl o żyjących, nie tracąc pamięci o tych, co odeszli. Ale nie o wypadku - tego już nie rozpamiętuj. Wielu ludzi w tym roku jest w identycznej sytuacji, jak Ty. Pomyśl o tym.
Ewao , Aniu taki dzień wspomnień bliskich.Rozczulająca atmosfera i nastrój jak bardzo ludzki.Zazdroszczę wam babć.Zadnej już a bardzo zacnych nie doczekałem.Jednej w pamięci nie,bo na zdjęciu jeszcze była.Miło mi że chcecie czytać te moje androny ale to nie ta pora.Następna będzie "Rysio" jak to zupełny przypadek zrobi że ludzie spotykająsię na różnych kontynentach w tym samym momencie.Juerk
OdpowiedzUsuńJurek, to bardzo TA pora - dla równowagi. Nie możemy się zdominować tylko smutnymi myślami.
OdpowiedzUsuńO żyjących i życzliwości do nich na co dzień mieliśmy porozmawiać. Proszę Cię:)
Ja też coś dla równowagi. Zrobiłam sobie prasówkę i zachęcam do przeczytania, a właściwie do odsłuchania dwóch wywiadów Agnieszki Kublik:
OdpowiedzUsuń- z profesorem Markowskim: "To niech Kaczyński sobie stworzy własne państwo"
http://wyborcza.pl/Polityka/1,103835,8583011,Prof__Markowski__To_niech_Kaczynski_sobie_stworzy.html
- i z Andrzejem Wajdą: "Jak zakończyć wojnę polsko-polską"
http://wyborcza.pl/1,107325,8029758,Jak_zakonczyc_wojne_polsko_polska.html
W latach osiemdziesiątych po dwuletnich dogaworach miał się odbyć pirwszy w historii lot polskego samolotu na kontynent ausralijski do Sydnej.Załogi jak konie dyliżansów rozstawione na traie bo lot miał 22000 kilometrów.Jak karuzela ruszy to nie ma przeproś.Tylko po drodze nowe paliwo i nowa załoga.Miałem farta.Dostałem ostatni kawałek lotu z wyspy Quam na Pacyfiku popatrzcie łepek od szpilki na globusie do Sydnej.Zaopatrzeni w USD i bilety roześmiani jeszcze młodzi /mundury w bagażu/ ruszyliśmy przez Dubaj Bangkok Manillę na maleńką wyspę Guam o którą bardzo krwawe boje w czasie II ej wojny stoczyli Amerykanie z Japończykami.Lot z W wy wiódł nad Syberią,Paliwo i załoga wymiana w Moskwie i Władywostoku ostatni postój Quam cdn
OdpowiedzUsuńAha, i jeszcze zajrzyjcie na blog Henia (kliknąć trzeba na "orhen" w dzisiejszym komentarzu). Jedno zdanie które tam napisał, jest dla mnie najważniejsze. Odwiedzi, jak będzie ładna pogoda groby żołnierzy radzieckich. Wystarczy za wszystko. Chyba nikt nie wątpi w to, że Henrykowi jest bardzo ciężko; tym jednym zdaniem dał świadectwo o sobie. Piękne.:)
OdpowiedzUsuńEwa zniknął mój zaps
OdpowiedzUsuńJurku, nie zniknął, odswież, pierwsza część weszła, drugiej nie ma, ale poczekam. Najwyzej wstaw jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńManilla ostatnia noc na trasie.Dobra restauracja występy regionalne za talerze liście bananowe.Rano lotnisko odlot Pan.Amem do Quam.Stoimy pod samolotem żar z nieba tryska albo się leje.Jumbo ogromne my za głośni.Na schodkach pojawia się czrny przystojny steward.Pewnie usłyszał nasz jazgot popatrzył i się wycofał.A myśleliśmy że wyszedł zapraszać pasażerów.Po kilku minutach wrócił i wprowadził cały różnojęzyczny yło na trasie Manilla Quamtłum.Samolot rusza w kilku językach leci zapowiedż i o nieprawdopodobne dziwo po polsku.Tego jeszcz nie było na trasie Manilla uam.cdn
OdpowiedzUsuńZa chwilę przychodzi do nas biały steward Rysio 23 latek..Mówi pięknie po polsku.Na Quam ma postój wymiana załóg daje telefon do hotelu.Zaopatruje nas w to co trzeba.My szukamy na własną łapę hotl.Jest z dużym patio basenem palmami i mamy swoją dużą kuchnię.Samochód z hotelu po zaopatrzenie przecież koczujemy cztery dni.Gitara też jest.Dzwonimy do Rysia przjeżdża do końca swojego pobytu śpi je śpiewa razem z nami.Zegnając się ma łzy w oczach.Nie wymieniamy telefonów.On ma bazę na wybrzeżu zachodnim.My przylatujemy na wschodnie Nowy Jork Chicago.cdn
OdpowiedzUsuńW Sydnej witają na wspaniale.PIERWSZY RAZ POLSKI SAMOLOY.cO NIE ZNACZY ŻE NIEZDEZYNFEKOWALI GO ZARAZ PO WYJŚCIU PASAŻERÓW.O Sydnej innym razem.Wracam do tematu Rysio.Minęły ze dwa lata jestem z żoną razem w załodze a Nairobi.Święta Boż.Narodz.Tydzień postoju.Cholerny upał.Tylko basen i krótkie spodnie,safari u p.Hrab.Sapiechy.W mieście jes bazar z wyrobami ludowymi rzeżbykoszyki dzbany michy.Zbierałem miałem świra.Codziennie się wybieraliśmy aż dopadło nas dzień przed odlotem.Na bazarze spotykamy o tej samej porze Rysia.Jego załoga zatrzymałasię na jeden dzień.Minęło dwa lata żona wraca z małgo lotu do Burgas z turystami.W Warsz. mgła.Lądujuą w Krakowie.Rano przed odlotem do W wy w porcie pije kawę kogo widzi Rysio.W lecie mgła wyjątkową rzadkością.Rysio w Polsce miał już tylko stareńką babcię /ach i u mnie dzisiaj jest babcia/.Miał niewiele czasu aby ją staruszkę odwiedzić. Jurek
OdpowiedzUsuńAle zdążył i babcia się ucieszyła.:)
OdpowiedzUsuńTo Twoje opowiadanie może być wizualizacją powiedzenia: górą z górą się nie zejdzie...
A co do zbierania rzeźbykoszykidzbanymichy to mam tak samo flita na tym punkcie. Gdzie bym nie była, to ściągam takie rzeczy, ostatnio świątki łemkowskich rzeźbiarzy ludowych z Beskidu Niskiego. Szczerze mówiąc, już nie mam gdzie tego stawiać w domu, tzw. "durnostojek". Mam też ukraińskie dzbanki ludowe z odpustu prawosławnego w Holi. I autentyczne ikony.
Jurku, nie rozumiem tylko jednego: co było u hrabiego (hrabiny?) Sapiehy? Safari, czy basen? :)))
Już skopiowałam do zbiorku Twoich powiastek.:)
Dziękuję, nawet nie wiesz, jak.:)
Witajcie:)
OdpowiedzUsuńCo do tekstu Jurka - ja zawsze odwiedzałam (kiedy mieszkałam jeszcze na Śląsku) grób Edwarda Gierka, szanuję Go bardzo.
Ewuniu napisałaś: "Spieszmy się kochać itd...) Mnie dzisiaj w pożegnaniu pana Marka Rosiaka, zabrakło samego pana Marka. A klaszcząca żona na pogrzebie męża...
A u mnie dzisiaj o kurach:)
Edward Gierek... to chyba nie do tekstu Jurka?
OdpowiedzUsuńAlbo ja czegoś nie zrozumiałam...
Wolę odwiedzić groby żołnierzy radzieckich, jak Henryk. Upodobałam sobie jeden grób - żołnierza, który poległ w wieku 16 lat i odwiedzam go niezmiennie, najpierw z rodzicami, potem z synem, teraz sama - do dziś. Odwiedzam też groby żołnierzy Wermachtu, bo szczątki ludzkie są apolityczne, a co jest winien młody chłopak, że dali mu karabin do ręki i wysłali na wojnę w imię jakiejś obłędnej polityki?
Edwarda Gierka nie darzę szacunkiem. Mam w pamięci rok 1976 Radom, Ursus, ścieżki zdrowia, prześladowanie opozycji, aresztowania i nie tylko... Robotnicy też go nie darzyli szacunkiem, bo za jego "urzędolenia" wybuchła Solidarność. Ehhh...
Pożegnania Marka R. Nie oglądałam, zachowania żony nie komentuję, bo... to jej sprawa, jej ból i nic mi do tego.
EWa pana Sapiechę losy wojn posłaly do Afryki i tam pozostał z rodziną.W nairobi założylł biuro turystyczne które organizowały safari w rózne okolice i na różny czas trwania.My jednego dnia z jego córką przewodnikiem pojechaliśmy.W dniu wigilii natomiast byliśmy przy basenie hotelowym.Cały dzień leciała cicha noc aż się nam znudziło.A córka p.Sapiechy w kilka lat póżniej wystąpiła w T.V.P. odwiedzając Polskę.Jurek
OdpowiedzUsuńOj, zdaje się, że w nie tę nutę uderzyłam. Ewuniu nie irytuj się, każdemu wolno szanować kogo chce. Pamiętaj, że ja się wychowałam na Śląsku "za rządów" Gierka, i tam inaczej patrzono na jego poczynania.
OdpowiedzUsuńJa odwiedzam między innymi groby moich dwóch dziadków: jeden był oficerem AK, a drugi kolaborował z Niemcami - ehhh, taka przeszłość:)
No to Jureczku wszystko jasne, dzięki:).
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy losy wojenne zagnały go do Nairobi, czy to już powojenne wygnanie za przyczyną komuny?
Robię w zbiorku przypisy do Twoich opowiadań i pomocne mi są wszystkie wiadomości, jakie mi podajesz.:)
1. Nie odbieram nikomu prawa do szacunku, piszę tylko o sobie.:)
OdpowiedzUsuń2. Nie oceniam postaw i zachowań niczyich dziadków.:)
3. Nie irytuję się.:)
...aha i 4. Znam historię Polski.:)
OdpowiedzUsuńJa postaw moich dziadków również nie oceniam:))) Chodzę do nich i gadam sobie z nimi:)
OdpowiedzUsuńCo do nie irytowania się, powtórzę za Ferdkiem: I gitara:)
A kto to jest "Ferdek"?
OdpowiedzUsuńPrzyszła do mnie pani nostalgia
OdpowiedzUsuńI z ust moich uśmiech zagrabia.
Bo ona w duszy mojej się gnieździ.
Śpiewać nie daje radosnych pieśni.
Takie mnie często myśli żałości nachodzą
O bliskich, którzy wciąż od nas odchodzą.
Dobry wieczór ogrodzie z Przyjaciółmi.:)
Dobry wieczór Jaśku.:)
OdpowiedzUsuńOdchodzą bliscy, taki porządek
jest od zarania człowieka dziejów,
trzeba wspominać te dobre chwile,
na życie trzeba patrzeć z nadzieją.
Bo Im nie chodzi o nasze smutki,
oni chcą widzieć nasz spokój, radość,
wspomnień nie zmieniać w żale pokutne -
miłości do nich trzeba dać za dość.:)
Nie wiem, dlaczego u nas jest to smutne święto. U prawosławnych przynoszą na groby jedzenie, wino, spożywają to wszystko ma cmentarzu, śpiewając i wspominając dobrze tych, co odeszli.
A może już dość smutków.:)
Ten ptaszek co się troszkę oswoił
OdpowiedzUsuńwłaśnie przed Wami macha skrzydłami.
Choć fruwał dzisiaj gdzieś nad Tatrami
Właśnie przyleciał i jest już z Wami
oj, kurteczka, zadość piszemy razem, sorryyyyy...:)
OdpowiedzUsuńA czy ptaszek może się podpisać? Bo "ptaszki" różne bywają...:)
OdpowiedzUsuńPtaszku Anonimku, przedstaw się nam, bo może jesteś orłem. Najlepiej jak w rubryce: Komentarz
OdpowiedzUsuńjako: wybierz profil... klikasz strzałkę i klikasz na Nazwa/adres URL następnie w nazwie wpisujesz swój nick, bądź imię i dalej... zamieszczasz komentarz.:) Pozdrawiam.
Dzięki Jaśku, jesteś niezastąpiony!:)))
OdpowiedzUsuńPtaszka różnie nazywają
OdpowiedzUsuńCi,co z nim czasem gadają.
Jest to taki wiejski ptaszek,
co nie daje dmuchać w kaszę.
śpiewa też w różnych językach
po podwórku często "bryka"
Ma też wokół dużo dzieci
czasem za nie zbiera śmieci.
Na zimę nie odlatuje
i czasami stawia dwóje!
Fajnie! Ptaszarnię w ogródku zrobimy,
OdpowiedzUsuńi różne ptaszki ziarnem nakarmimy.
Ogródek na to jest bardzo skory,
chyba, że ptaszki, to kaczory...
:)
Dla kaczorów zrób sadzawkę
OdpowiedzUsuńniechaj skubią sobie trawkę,
albo jakieś inne ziele
oby tylko nie za wiele.
Witajcie :))) Lepiej późno niż wcale;)))
A witajcie mi kochani:)
OdpowiedzUsuńWidzę,że wszyscy dzisiaj w komplecie;jak miło:)
Kaczory niech sobie,
OdpowiedzUsuńswobodnie bujają,
najlepiej się one
w bagienku wszak mają! :)
Cześć Ozonko.:)
Ogłaszam konkurs na urządzenie miejsca dla kaczorów w ogródku.:)))
Teraz już w komplecie, bo zajrzałeś Adaśku, dobry wieczór.:)
OdpowiedzUsuńNo nie jesteś jakieś ptaszę wronie
OdpowiedzUsuńCo to nad Tatrami lata na 'Gawronie'
Siedząc mu na stateczniku, czyli ogonie.
Woźny w szkole? Przecież to jest Pan.
Więc to pewnie Wróbel Jan:))
Pierwszy pomysł. Bajorko ma to być, takie rozdyźdane a w koło lusterka jak u królewny Śnieżki(gadające co trzeba).
OdpowiedzUsuńPoranny ptaszek,
OdpowiedzUsuńMa smutek w głowie.
Dzisiaj juz więcej,
Nic, nie podpowiem...
/-/ Andrzej
Korzystając z dobrej pogody umyłam okna i poprałam do nich te jakieś firany i zasłony .O!
OdpowiedzUsuńMiejsce dla kaczorów w ogródku?- A co potem?
OdpowiedzUsuńPrzecież nie od dziś wiadomo, że robią błotem.:)
Wiem!!! Nietoperz!!! A smutny, bo musi iść spać a naokoło tyle żarcia fruwa:)
OdpowiedzUsuńNadrobię dzień?;)
Andrzeju, jeśli to ten ptaszek, co rymuje się z igraszka (poranny Twój drugi wierszyk), to niech zostawi swoje smuteczki i przyjdzie się ogrzać. Nie mam racji?
OdpowiedzUsuńTo sikorka :)
OdpowiedzUsuń...albo sikorek:)))
OdpowiedzUsuńJaśkuuu! A co "robią błotem"?
OdpowiedzUsuńŻarcie już wybite przymrozkami, toż to głodne biedactwo...:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, Jaśku, robią błotem...
OdpowiedzUsuńniech przycupną gdzieś za płotem?
Ciekawe, że nikt nie pyta o te lusterka?:)
OdpowiedzUsuńKaczorki mają białe lusterka na skrzydłach, nie tylko w stroju godowym jak chcą, mogą się przejrzeć w nich, jak w sadzawce.:)
OdpowiedzUsuńAle nasz Ptaszek Anonimek chyba nie z tych.:)))
Tak, się dziwnie,
OdpowiedzUsuńNawet składa.
Że, nie trawi,
ptaszek "dziada'...
/-/Andrzej
Jak nie trawi,
OdpowiedzUsuńto ma sraczkę.
Tylko po co
jadł on kaczkę???
Ten ptaszek,
OdpowiedzUsuńTo, nie anonimek.
Zawsze zostaje,
w kraju na zimę...
/-/ Andrzej
Witam wieczorową porą.
OdpowiedzUsuńWidzę, że listopad zbliża się nieuchronnie... a z nim nostalgia i wspomienia.
"n" mi się zgubiło:)))
OdpowiedzUsuńSorry.
A wokół sadzawki , kaczeńce;)
OdpowiedzUsuńChyba popytam męża - miłośnika ptaków, co to za ptaszek może być... (ale dopiero jutro - bo on "skowronek"...)
OdpowiedzUsuńJa bym powiedziała, że to kos:)
Witaj Andrzeju.
Witaj SEG:)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że jeszcze nie śpię.:)
Ależ ja bardzo lubię listopad, naprawdę, i napisze o nim kilka wierszyków.:)
Nie wiem, dlaczego ma taką złą prasę. Wbrew obiegowym opiniom jest jeszcze trochę delikatnych kolorów, jakby malarz resztki farby chlapną tu i ówdzie... takie subtelne piękno...
Wspomnienia wcale nie muszą być smutne, trzeba wspominać ten dobry i miły obraz naszych bliskich. Nie przepadam za tą manierą smutku...
Usiłuję to dzisiaj zasiać w ogródku, jednak z miernym skutkiem...
korekta: chlapnął (psia maść!!!!)
OdpowiedzUsuńAdamcocie... powiedz, czy Fabio ma pozwoleństwo na codzienne odwiedzanie chorego....
OdpowiedzUsuńOpowiem Ci o pewnym capku - Franku... kolega tak oswoił Franka, że wszędzie z nim jeździł... siedał sobie na tylnym siedznie (za kierowcą)... łeb kładł na ramieniu kolegi (też Franek) i tak jeździli po mieście...na spacer... na zakupy.
Na piwo też z nim chodził.
I żaden czarny mi nie wmówi, że zwierzaki nie mają duszy...
Dobrze, że już jesteś w domowych pieleszach... teraz to pewnie brakuje Ci pana Darka:-)
Każdy na swój sposób i z sobie właściwą wrażliwością przeżywa te dni...U niektórych to zbyt świeże wspomnienia,dla innych to wieczny ból...Ale oczywiście zawsze trzeba pamiętać tylko te dobre chwile i w miarę możliwości uśmiechać do wspomnień...
OdpowiedzUsuńSam miałem z tym problem po śmierci ojca bo nie był to łatwy człowiek a i zaprzepaścił wiele pięknych chwil jakie mógł przeżyć z rodziną.Dzisiaj,gdy wspominamy go z bratem najczęściej śmiejemy się bo tych dobrych wspomnień trochę było,złe wspomnienia zostały wyparte,krzywdy z serca wybaczone...
A do kochanych osób na groby chodzę nawet często bo lubię spokojny klimat cmentarza,wyciszam się refleksyjnie ...no,niektórzy tak mają:)
Jakoś nie mogę się pozbierać, by wcześniej zabrać się do pisania...
OdpowiedzUsuńWpadam po pracy... szybciutki przegląd - oczywiście od ogródka i Stanhena... a potem kuchnia i obowiązki...
Wczoraj spotkałam jeszcze Safirę... wspaniale pisze...
Czekam na emeryturkę... wtedy będę miała czas (chociaż czas to nie wszysto... potrzebna jest jeszcze wena ):)))
Adamie, nie tylko się wyciszasz, Moje problemy na cmentarzu nabierają właściwych proporcji.:)
OdpowiedzUsuńNie o to mi chodzi. Nie lubię żałoby na pokaz, co wynika ze wszystkich moich dzisiejszych wpisów.
Czasem odnoszę wrażenie, że nie bardzo mnie rozumiecie, może to złudzenie?:)
OdpowiedzUsuńAdamcocie... widzę, że nie tylko ja lubię klimat cmentarza. Działa na mnie uspokajająco...
OdpowiedzUsuńEwuniu kochana, a któż to dał nam ten wstępniak,
OdpowiedzUsuńktóry tak nas nostalgicznie ustawił o rańca? He!
Pięknie.:)
OdpowiedzUsuńWszystkiemu winna jestem ja.:)))
A przesłanie?
Wspomnijmy MIŁO Tych, co odeszli,
nim na cmentarzach znicze zapłoną,
słowem ulotnym, co w swojej treści,
odświeży chwile z Nimi spędzone.
(...)
Śpieszmy się kochać tych, co zostali
- każdy na ziemi tylko przechodzień -
by od nas uśmiech zawsze dostali
i tę zwyczajną czułość na co dzień.
:)
W hołdzie
OdpowiedzUsuńNieraz sobie powtarzam: "Byłby ze mnie dumny"
Coć pamiętam, jak przy mnie kładli go do trumny.
W życiu się nie rozczulał, lecz raz łzy ojcowe
Widziałam, gdy się niebo waliło na głowę.
I wtej chwili rozpaczy, w tej trwogi godzinie
Powtarzał: "damy radę, wszystko jakoś minie".
To my się minęliśmy, bo po paru latach
Zostałam tu, gdzie jestem - a on już w zaświatach.
Cokolwiek zaczynałm, zawsze zwykł był mawiać:
"Rób tak, abym nie musiał po tobie poprawiać"
Nie potępiał, nie zrzędził, pochlebstwa nie czekał.
I w ten sposób wyrosłam (chyba) na człowieka.
Odszedł przed wielu laty w kwietniową noc ciemną...
Tak naprawdę, to umrze dopiero wraz ze mną.
Jak zwykle, nie na aktualny temat się wywnętrzam, ale może chociaż trochę na zasadzie skojarzeń z leitmotivem.
W dzień nie miałam czasu.
Był Pan Instruktor i uczył mnie spawania.
Fascynujące!
Ale mimo wszystko muszę zamieścić ten oto wiersz, który pasuje do dzisiejszego wstępniaka:
OdpowiedzUsuń"Połoniny niebieskie"
Gdy nie zostanie po mnie nic
Oprócz pożółkłych fotografii
Błękitny mnie przywita świt
W miejscu, co nie ma go na mapie
A kiedy sypią na mnie piach
Gdy mnie okryją cztery deski
To pójdę tam gdzie wiedzie szlak
Na połoniny na niebieskie
Podwiezie mnie błękitny wóz
Ciągnięty przez błękitne konie
Przez świat błękitny będzie wiózł
Aż zaniebieszczy w dali błonie
Od zmartwień wolny i od trosk
Pójdę wygrzewać się na trawie
A czasem gdy mi przyjdzie chęć
Z góry na ziemię się pogapię
Popatrzę jak wśród smukłych malw
Wiatr w podwieczornej ciszy kona
Trochę mi tylko będzie żal
Że trawa u was tak zielona
Autor: M.Dutkiewicz
Bardzo piękny wiersz, Jaśku:) Tylko dlaczego "mimo wszystko"? Uważam, ze w sam raz...:)
OdpowiedzUsuńDo SEG
OdpowiedzUsuńSafira gryzie pazury z zażenowania i zawija ogonem w dziękczynnym ukłonie za nieprzyzwoicie pochlebną opinię o jej skrobaniu.
Dobry wieczór Safiro:)
OdpowiedzUsuńJa wiem, że trudno przebrnąć przez 100 komentarzy, jak się wpada na chwilkę, ale Ty "wywnętrzasz się" na bardzo aktualny temat, a do tego naprawdę pięknie, dziekuję.:)
:)Miła SEG,obiecałem Ewci,że napiszę dzisiaj o Fabiulku alem nie chciał tak refleksyjnego wątku naruszyć:)
OdpowiedzUsuńŻe zwierzaki wielce empatyczne są to ja wiem...Mój znajomek z Wrocka jako malec przytargał z targu na Grunwaldzie pisklę kurczaka.Trzymał go w domu,w kamienicy i co dzień wychodził z nim na spacer...kumple z psami - on z kurczakiem.Gdy toto podrosło stało się pięknym kogutem i mało który kundel bury mu podskoczył na podwórku;nikt się już nie śmiał z kumpla.Kogut chodził na sznurku,po szkole witał go jak pies biegnąc do nóg...Więc i kozie przywiązanie nie jest dziwne tyle,że ...ja nie jestem jego panem i dziwi mnie to,iż on sobie mnie upodobał:)Sąsiadka już machnęła ręką na te nasze konszachty.Jedyny problem to bezpieczeństwo Fabia bo on jest ważną personą w gospodarstwie ponieważ przynosi profity:)
Od wczoraj, na telefon od sąsiada otwieram furtkę i Fabio jak po sznurku zmierza prosto na ganek.Jak już mnie widzi strzyże zabawnie uszkami a potem nosem dotyka ręki.Lubi jak go głaszczę za uszami i oklepuję boczki i grzbiet.Kiedy wstaję on idzie przy nodze albo przede mną i ogląda się ale kiedy zakładam mu smyczkę to on już wie,że idziemy dalej i na pamięć zna drogę:))Mądrala jeden:)Wczoraj dostał kapustę na powitanie i jadł z takim namaszczeniem:)aż zrobiło się ciemno a ja zmarzłem na kość.Ewa odprowadziła go do domu ale oglądał się mocno i nie wiem czy za mną czy za następną głową kapusty:)))
Dobry wieczór...
OdpowiedzUsuńjeśli planujecie w Ogródku miejsce dla kaczki , to ja... protestuję. No ...chyba, że Ewo masz tam : głęboką studnię?
Trochę mnie dziś chandra naszła , ale ... już przechodzi. Jestem , co widać po mych wpisach , rozchwiany emocjonalnie:(
Dobrej Nocki i Kolorowych snów..
Stanisław
To Twoja wina, Ewo*
OdpowiedzUsuńZbyt starannie swój ogródek pielęgnujesz, dlatego zawsze tu wiosna. I gości masz interesujących i egzotycznych.
A wiersz "zapodany" przez Jaśka rzucił mnie na kolana. Dlaczego ja nie potrafię pisać równie pięknie????
Jak nierówno Pan dary swoje rozdziela!
I chyba dzięki temu ten świat jest tak interesujący.
:)))
OdpowiedzUsuńZa Tobą Adamie ... za Tobą!
100%
Kochani, od 5 .00 jestem na nogach, już niewiele kojarzę, a jutro znów pobudka o 5.00 i arbait codzienny.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Was...za wszystko...
Dobranoc.:)
PS. Rano wszystko przeczytam.
Bo tak wyobrażam sobie siebie, że kiedyś na tych niebieskich połoninach będę sobie pasał białe
OdpowiedzUsuńbaranki, jako juhas i spoglądał z góry na zieloną trawę. :)))
Takie dzisiaj cudne wiersze tutaj...
OdpowiedzUsuńSafiro,piękny,piękny wiersz a i poprzednie wspaniałe;podziwiam talent niezwykły autora:)
Jaśku,wiersz Dutkiewicza znam bo i jego teksty piosenek z dawnych lat lubię a nie dla byle kogo pisał:)
Toś mi Jaśku moją wizję podprowadził:)))
OdpowiedzUsuńSafiro*... mój Tata ma 81 lat... jest sprawny fizycznie, choć dolegliwości ciągle jakieś tam ma. Jeździ jeszcze samochodem ( na krótkie odcinki - wynegocjowaliśmy do 20 km... i tylko w dzień).
OdpowiedzUsuńStaram się wykorzystać każdy moment by być z rodzicami... mam wrażenie, że z każdym rokiem jesteśmy sobie bliżsi... nawet nie chcę myśleć co będzie za rok...dwa... cieszę się każdym dniem...
Stanisławie* musze Tobie powiedzieć, że tych kaczuszek jest mi żal...
OdpowiedzUsuńWredny kaczor mąci... kaczuszki sa "persona non grata"...
"Cygan zawinił, kowala powiesili":)))))
Słodkich snów ma ogrodniczko
OdpowiedzUsuńniech spokojne Twoje liczko
spocznie na atłasie dłoni
a sen użyczy swych woni...
:)*,z podziękowaniem za piękny watek:)
Ewo*,
OdpowiedzUsuńNie sądź mnie, proszę, pochopnie.
ZAWSZE czytam WSZYSTKO na Twoim blogu, nawet jeśli aktualnie nie mam nic do powiedzenia.
Twój wiersz, który opublikowałaś jako hasło dnia dzisiejszego, wzbudził u mnie pewne wspomnienia, refleksje, pytania: komu zawdzięczam to kim jestem teraz, kto wywarł na mnie największy wpływ. Odpowiedź znasz, bo ją opublikowałm.
Aczkolwiek, w chwili przelewania na papier aktualnego stanu moich myśli, atmosfera na blogu poweselała i moją twórczość oceniłm jako dysonans. Nie odświeżałam strony, tylko wysłałam tak, "jak stało".
Dopiero po opublikowaniu mjego posta zorientowałam się, że " meanwhile" dyskusja przyjęła inny obrót i znów jestem w "mainstreamie".
To tyle tytułem wyjaśnienia.
Dobrej Nocki Ewo*:-)
OdpowiedzUsuńAdasiu, nie turbujze sie, stanowisko młdsygo
OdpowiedzUsuńjuhasika mosz u mnie zapewniune, nawet jakbyś
dosedł do mnie za sto rocków. Póki co nie spiesz sie:)))
Trzymaj się Stanisławie...
OdpowiedzUsuńSafiro... nie ma tu "drzewka"... więc tematy się mieszają...
OdpowiedzUsuńStaram się "uciekać" od listopadowego tematu... jak na razie los mnie uszczędził - i wielkie dzięki mu za to...ale lęk we mnie siedzi... aż boję się do tego przyznać.
A to mi kamień z serca Jaśku:)
OdpowiedzUsuńDzięki za to,co chciałbyś mnie do towarzystwa niebieskiego,zaszczyconym wielce ale Cię serdecznie proszę i Ty nie śpiesz się na te połoniny bo na tym świecie jeszcze musimy dokończyć z kaczką sprawę:)Bliskimi się nacieszyć też trzeba i to jest najważniejsze.
Święte słowa! - i tak ma być Adasiu.:)
OdpowiedzUsuńTymczasem dobranoc wszystkim i do jutrzejszego spotkania:)*
A to i dobrej nocki:)Do jutra Jaśku:)
OdpowiedzUsuńMieliśmy kedyś psa. Rotweiller płci żeńskiej. Jako szczeniak, upodobał sobie moją skromną osobę (pewnie z matką kojarzył). Nasz dom stoi jak gdyby na zboczu, tzn. Różnica poziomów między stroną „od ulicy” a tą „od ogrodu” wynosi ca. 2 m. W opisywanym czasie paliłam, jak prawdziwy smok. Aby nieco ograniczyć skutki nałogu, pracując w ogrodzie, papierosy trzymałam w domu i udawałam się tam dopiero w skrajnej desperacji, kiedy mój strach, że świeże powietrze mnie zabije, przekraczał akceptoiwalny poziom.
OdpowiedzUsuńSzczeniak, oczywiście, łaził za mną, kradł rękawice i takie tam...
Maksymalną odległość swojej tęsknoty wyznaczył na ca. 5 m.
W tym czasie rozumiał już komendy.
Idąc po papierosa, nie chciałam aby mały pulpet lazł za mną po schodach. W tym czasie psiak jest zbyt ciężki, stawy zbyt miękkie i podatne na dysplazję, aby pozwolić na podobne eskapady. W związku z tym „pies” otrzymywał komendę „zostań” i „waruj”, co posłusznie wykonywał. Ponieważ wówczas w życiu publicznym obowiązywała zasada „dowieriaju, nu pierewieriaju”, to i ja, skażona ideologią, odwracałam się, aby zobaczyć czy mój posłuszny piesek wykonuje polecenia.
I co? Najnormalniej w świecie mnie oszukiwał. To znaczy lazł za mną, co zrozumiałe, skoro odległość między nami zaczynała przekraczać dopuszczalną odległość tęsknoty, ale gdy ja się odwracałam, moja psiula kładła się wzdłuż stopnia schodów w nadziei, że nie zauważę, iż za mną lezie. Nie było innego wyjścia, musiałam brać szczeniaka na ręce i wnosić ilekroć szłam do domu na papierosa, lub na kawę.
Kedy pies miał ponad 4 miesiące, musiałam wyjechać na kontrakt. Wróciłam po 6 miesiącach. Moja druga połowa późnym wieczorem odebrała mnie z lotniska, wróciliśmy do domu, burzliwe i mokre powitanie z psem. Pies urósł i mial w tym czasie 55 kg żywej wagi. Następnego dnia poszliśmy oglądać ogród. Kiedy już się nasłodziliśmy, wracamy do domu.
Przed schodami moja psiula zatrzymuje się, patrzy na mnie bezradnie wzrokiem spaniela i daje mi do zrozumienia: „Ja nie mogę sama chodzić po schodach, jestem malutka. Musisz mnie wziąć na rączki i wnieść”.
Odeszła w 2003.
Do dziś ją opłakuję....
Nie wiem, czemu to się dwa razy wysłało.
OdpowiedzUsuńDobranoc wszystkim.
Zwierzaki dają tyle dobrych chwil w życiu,ze człowiek zaczyna je traktować jak członków rodziny.Są prawdziwym lekiem na skatowane nerwy,zmuszają do myślenia ale i dają wytchnienie...
OdpowiedzUsuńJako zupełnemu maluchowi pies uratował mi życie,gdy ledwo co nauczywszy sie chodzić beztrosko zmierzałem do stawu w ogrodzie.Podarł mi gatki ,przewrócił i wył jak oszalały aż przybiegła cala rodzina zajęta zbiorem owoców.
Od tej pory do końca swego psiego życia był pierwszą personą w domu.Gdy odszedł nawet mój dziadek,twardy chłop,płakał...
Ja to myślę spotkać wszystkie moje zwierzaki na tych niebieskich połoninach droga SEG czego i Tobie życzę;wszak wszystkie psy (i nie tylko) idą do nieba:)
Dobrej nocki Ogrodnicy:)
OdpowiedzUsuńSafiro... to jeszcze jeden dowód na to, że zwierzęta mają więcej rozumu... niż niejeden dwunożny Homo-Sapiens.
OdpowiedzUsuńDobranoc, Adamie!
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałabym być w tym samym niebie, co moje psy.
O inne nie dbam, bo mogłabym tam spotkać osobniki, które moim psom butów nie byłyby godne czyścić.
Safirko:)chyba Sofii me myśli na dłużej zajęła bo pisząc do Ciebie wpisałem Jej inicjały...To też ze zmęczenia lecz wiem,że zrozumiesz:)
OdpowiedzUsuńDobrej nocy miłym paniom życzę:)
Zwierzęta potrafią instynktownie wyczuć dobrych ludzi... tak jak Fabio - Adama...
OdpowiedzUsuńDobranoc Safiro*... niech Twoja sunia przyśni się Tobie tej nocy... pewnie była z Tobą szczęśliwa.
Dobrej nocy Adamie*... dobrej nocy Ogrodnicy*...nawet sowy kiedyś idą spać:-)))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam teraz Wasze wpisy dotyczące ptaszków i nieźle się ubawiłam.Niezłe jaja sobie ze mnie robicie!
OdpowiedzUsuńW ubiegłym tygodniu byłam na dwóch pogrzebach,moi sąsiedzi z dzieciństwa i młodości "przez płot" z obydwóch stron. Jakby się umówili na tę podróż w nieznane.Z każdej strony pustka, dopiero śpiewałam z sąsiadem w sierpniu na 50-leciu ślubu rodziców a w niedzielę oglądałam zdjęcia z tej uroczystości.Chciałam podziękować Andrzejowi, bo dzięki niemu wiem o Was. Pozdrawiam Was i życzę miłego dnia