Powered By Blogger

czwartek, 28 października 2010

"Śpieszmy się kochać ludzi..."



Mijają szybko dni października,
ubywa światła, bledną kolory...
listopad czai się chłodem z cicha,
ziemię spowije w ochrowe wzory.

I dniami wspomnień o Tych, co byli,
swoją wędrówkę ziemską rozpocznie,
trochę da ciszy, smutkiem zakwili,
jak mały ptaszek w gniazdku na wiosnę...

Wspomnijmy miło Tych, co odeszli,
nim na cmentarzach znicze zapłoną,
słowem ulotnym, co w swojej treści,
odświeży chwile z Nimi spędzone.

Niech ten Ich obraz, co w nas pozostał,
dzisiaj ukoi ciężar rozstania,
ściśniętym sercom czas niechaj sprosta -
życie do przodu ciągle pogania...

Śpieszmy się kochać tych, co zostali
- każdy na ziemi tylko przechodzień -
by od nas uśmiech zawsze dostali
i tę zwyczajną czułość na co dzień.

131 komentarzy:

  1. Dla nocnych marków, SEG, Safiry i Anonimowego zostawiłam "słowo" po wczorajszym postem.
    Pozdrawiam ciepło wszystkich nocnych Gości ogródka.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A, jeszcze wczoraj,
    Tutaj tańczyli.
    Tu żartowali.
    Tu, piwo pili.

    Czyżby, tych uciech,
    Taki był skutek.
    Że, po radości,
    Przychodzi smutek.

    Tak się przyglądnąć,
    Jak czas ucieka.
    Codziennie wnioski,
    - że człek kaleka.

    I, nic się na to,
    Już nie poradzi.
    Chociaż, tymczasem,
    "se" bądźmy radzi...

    /-/ Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będzie smutku,
    tylko wspomnienie
    o tych co przeszli
    w niebieskie cienie.

    Dawali radość
    i nas kochali,
    jedli pierogi,
    pili i spali.

    Nosili buty,
    suknie, krawaty,
    klęli, tańczyli,
    zrywali kwiaty.

    Więc nie o śmierci
    deliberować -
    miłe wspomnienia
    warto zachować.

    Witaj Andrzeju, chyba jesteś porannym ptaszkiem, tak jak ja.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest jeszcze jeden,
    poranny ptaszek.
    Codziennie rano,
    sypię Mu kaszę.
    Tak się ostatnio,
    nawet oswoił.
    Że, wciąż przebywa
    w ogródku Twoim.
    Zgadnij, że Ewo.
    Toż, to igraszka.
    O kogo chodzi tutaj?....

    /-/ Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  5. Na cmentarzach w te dni jest zazwyczaj wyścig przepychu, targowisko próżności, sztuczność i zgiełk - mało jest prawdziwej zadumy i dobrych wspomnień, o tych co odeszli.
    Za to można się spotkać z dawno nie widzianą rodziną i znajomymi, trochę ciepło porozmawiać, choć zazwyczaj czasu brak i pędzimy dalej.

    Oczywiście, w ogródku rozmawiamy o wszystkim.:)
    Dzisiaj mam zajęcia pozablogowe (bez kompa będę
    gdzieś do południa).
    Ogródek jest otwarty jak zwykle i ochoczo zapraszam Wszystkich do jego uprawiania, jak co dzień.:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Andrzeju, prawie, że zgadłam, co to za ptaszek.;)))
    Muszę już zmykać. Na razie.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień Dobry:)
    Wyścig komercji i szalona rywalizacja - na cmentarzach jest , aż nadto widoczna...Głupota ludzka nie zna granic. Bo: Ważny jest nasz stosunek i to co w sercu nosimy... niżli : ilość i kosztowność lampek i kwiatów... Ile musiałbym kwiatów zanieść na grób Syna I Rodziców? Żeby oddać to - co czuję? Nie ma takiej ilości... Zmarli żyją tak długo , póki żyją w nas! W naszych sercach , pamięci , duszach... " Umierają" wraz ze śmiercią pamięci o Nich... Dlatego pamiętam o Nich zawsze, gorąco i serdecznie; dowody " zewnętrzne " , w sposób symboliczny przedkładając...
    Miłego dnia Wam życzę
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  8. Wysyłam Ci zdjęcie z tym cytatem. Oj oberwało mi się za ten cytat - a nie
    prawdziwy i słuszny"

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Ewo i wszyscy wspaniali twoi ogrodnicy.Jak co dzień zskaczasz jesteś on top.Wpadam na chwilę.Pędzę mam śrubę w tyle.Coprawda jest świetne powiedzenie fastina lente ale nie ze mną te numery drogi Broniar. Jurek

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzień dobry Wszystkim Ogrodnikom.:)

    Staszku, to jasne co piszesz o pamięci dla zmarłych i tych "symbolicznych dowodach. Masz rację, nie to się liczy. Liczy się ciepłe wspomnienie, stara fotografia, książka, opowiadanie o ich życiu, ciekawych zdarzeniach, których byli uczestnikami, jakieś notatki, a nawet stara łyżka, czy popielniczka...
    Ale też zawarłam we wstępniaku inne przesłanie. O życzliwości i empatii na co dzień, dla tych, którzy z nami są tu i teraz - w rodzinie, w pracy, w urzędzie, w sklepie, czy w autobusie. Nawet dla tych, co mają inne zdanie.
    To nie mniej ważne, niż pamięć o tych co odeszli.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Heniu, widziałam to zdjęcie również na Twoim blogu z ... moim dzisiejszym wierszem! :)
    Dziękuję Ci, że poszedł w świat...
    A przesłanie piękne - trzeba się śpieszyć kochać tych, co zostali, bo "jesteśmy tu na chwilę" i szkoda rozmieniać się na wzajemne waśnie i spory.
    Jak zdrowie? Mam nadzieję, że już lepiej i możesz się umyć.:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Jurku...
    Wrzuć na luz trochę, naprawdę FESTINA LENTE!
    Ty masz śrubę w tyle, a o mnie mówią, że mam motorek w d... i nic na to nie poradzę.
    Mam ochotę na Twoją nową powiastkę dzisiaj.:)

    OdpowiedzUsuń
  13. ja też mam ochotę. Tylko na jakąś cnotę. Może być i niecnota, bo ważna jest tylko ochota.
    Zdrowieję szybko - żeby ochota nie minęła się czasami z......

    OdpowiedzUsuń
  14. Heniu - jak masz ochotę, to odsłuchaj sobie śpiewającego burmistrza Grodziska Mazowieckiego, starającego się o reelekcję. Przyznam, że umiejętności wokalnych i talentu mu nie brakuje.:)))
    Lepsze już to, niż miałby jakieś bzdury pieprzyć.
    Zachęcam do odsłuchania.:)
    http://www.youtube.com/watch?v=p1pD01aD2ZQ

    Jak Ty już masz ochotę, to znak, że zdrowiejesz, tylko nie przesadzaj... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ewo:)
    Ja odnosiłem się , akurat , do Twojego wpisu z godz: 7:15. Z nim korespondowałem - nie z wierszem Twoim:) No ale najważniejsze, że się zgadzamy:)
    Pamiątki po Biskich zmarłych są niejako ich - do nas przesłaniem. Abyśmy Ich nie zapomnieli...
    Wiesz co? Mam taki Mamy " rękopis " opisujący: dzień , po dniu roboty przymusowe w Niemczech , gdzie z Ojcem doczekali wyzwolenia... Łza się w oku kręci...
    O Synu.... to trudne , bo bardzo żywe wspomnienia. Mogę jedynie opowiedzieć o " efektach " mojego wychowywania " - jak Syn miał kilka latek. Pamiętam , że jechaliśmy kolejką do Gdańska. Pozwiedzać... Syn usadowił się na moich kolanach. Tłok jak cholera. Wcześniej uczyłem Go : jak wymawiać " R " , zamiast " EJ ".... Jak zaskoczył , to to " r " mocno w słowach zaznaczał , chyba ciesząc się , że nauczył się właściwej wymowy. No więc jedziemy , tłok , Syn zagaduje: " tata , ja powiem co ty wczoraj powiedziałeś... " - kilka razy powtarza. ja , nieświadomy , czekającej BURZY , zachęcam: No... powiedz , co tatuś wczoraj powiedział... Adam na to , ośmielony wypalił, na cały pociąg: " A tata powiedział wczoraj KURRRRWA !" Jezu... to były jedne z trudniejszych chwil , w moim życiu. Żebyś zobaczyła miny pasażerów " oceniające " moją zawstydzoną osobę... Chciałem się zapaść pod ziemię... Potem już nigdy , przy Synu , nie przeklinałem i nie pytałem głupio : " Co tatuś powiedział ? :))
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam!
    Dobrze, że o tym piszesz. Pławimy się w Święcie Zmarłych raz do roku, zazwyczaj na pokaz dla żyjących. Mało to ma wspólnego z pamięcią o tych co odeszli, a ważne jest, żeby się pokazać. Słyszałem nawet rozmowę dwóch kobiet, że muszą sobie kupić nowy płaszcz i buty, bo nie wypada iść na cmentarz w tym samym, co w zeszłym roku. Zaraz znajomi powiedzą, że pewnie ich na nic nie stać.
    O zwykłej życzliwości na co dzień już nie wspomnę, bo doświadczam tego na co dzień. Tyle w nas złości do drugiego człowieka, nie potrafimy się też uśmiechać.
    Twój ogródek to samo ciepło i życzliwość. przychodzę, żeby poczytać zawsze trafne wiersze i ogrzać się trochę.
    Pozdrawiam Ciebie i gości!

    OdpowiedzUsuń
  17. Witajcie Kochani :)

    Ewo - nostalgicznie dzisiaj w ogródku Twoim :)

    Jurku - czytam wszystkie Twoje opowieści i razem z Ewą czekam na kolejną :)

    Orhenie - zdrówka życzę, choć zdrowiejesz, to nadmiar nie zaszkodzi ;)

    Stanisławie - nie lubię Wszystkich Świętych... Te tłumy, kto więcej, kto ładniej, kto lepiej... Im większy znicz, tym większa pamięć i tęsknota za tymi co odeszli?
    Wszystko to takie sztuczne i przekombinowane, ważniejszy jest nowy płaszczyk kuzynki, niż chwila zadumy nad grobem... :(

    Moja Babcia najukochańsza odeszła 3 lata temu... Do dziś nie mogę się z tym pogodzić...
    Myślę o Niej codziennie i tak mi ciężko, że moje dziecko nie będzie jej pamiętać... Bo była najwspanialszym człowiekiem jakiego znałam... bez niej nic już nie jest takie samo :(

    OdpowiedzUsuń
  18. :)
    I jeszcze jedno wspomnienie mojego Adasia. też miał kilka lat. Jedziemy , z Nim trolejbusem. Adam na moich kolanach gaworzy...I wygląda przez okno. Nagle, chwila zadumy , buzia napełnia się tragedią , nie do opisania. Zaczyna straszliwie płakać... Adaś co się stało... Pytam. Po dłuższej chwili , Syn , przez łzy , wydukał: " Tatuś bo, bo ... właśnie " tiolebus" mrówkę przejechał !
    Ech... ciężko mi!
    Stanisław
    Do dziś nie wim jak On , tą mrówkę wypatrzył...

    OdpowiedzUsuń
  19. Staszku, dziękuję...
    Właśnie takie wspomnienia są najcenniejsze i wydaje mi się, że naszym bliskim (o ile wierzymy, że ich dusze są w zaświatach) chodzi o to, żeby ich zapamiętać właśnie w tych drobnych zdarzeniach i pamiątkach, których po nich mamy - z uśmiechem. Im nie chodzi o nasze łzy, pewnie chcieliby, abyśmy byli szczęśliwi. Wiem, że śmierć Twojego Syna jest bardzo świeża i rozumiem, że trudno Ci o dystans...
    A ta historyjka o KURRRRRWIE - piękna wprost.:)))
    Mój syn, mając 5 lat, zapytał mnie kiedyś, co to znaczy PROSTYTUTKA (gdzieś usłyszał), a ja, nie wchodząc w szczegóły, odpowiedziałam mu, że to taka pani, co się nie umie zachować. Nic na to nie odpowiedział ale zapamiętał. Po jakimś czasie, przy okazji zgromadzenia rodzinnego, któraś z moich ciotek obgadywała inną ciotkę, mówiąc: "nooo, ta, to już się nie umie zachować!" A na to mój syn błyskawicznie: To znaczy, że ona jest PROSTYTUTKA!
    O mojej konsternacji już nie wspomnę.:)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Stanisławie - nie sposób nie śmiać się z tej historii...
    Moje dziecko też nie wymawiało "r", więc czasami też byłam pod obstrzałem spojrzeń "idealnych matek", jak Mała się cieszyła i wołała głośno "huja, huja" :)))

    Krzysztofie - to jakaś telepatia z tym płaszczykiem?
    Ale niestety tak to często jest...
    Zresztą, każde Święta to już nie to samo co kiedyś...
    Albo czasy się zmieniły, albo ja się starzeję i nie czuję już tej atmosfery, co kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj Aniu.:)
    W ogródku jest, powiedziałabym... refleksyjnie.:)
    Ale to dobrze, przyszedł czas wspomnień i tym powinniśmy oddać pamięć naszym najbliższym.
    Powiem Ci, ze ja też nie poznałam jednej swojej babci i dziadka, bo umarli na długo przed moim przyjściem na świat.Ale tata mi o nich dużo opowiadał, zostały zdjęcia i pamiątki i dzięki temu mam obraz ich życia w głowie...
    Myślę, że potomce też opowiesz o swojej Babci...:)
    Pozdrawiam cieplutko.:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Krzysztofie, utrafiłeś z tym płaszczykiem w samo sedno...
    To jest cały obraz naszej płycizny, niestety.
    Dziękuję, że przychodzisz się ogrzać do ogródka, ciepła nie zabraknie, dzięki moim ogrodnikom...:)
    Dobrego, ciepłego dnia.:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ewo - ja miałam tylko tą jedną, jedyną Babcię...
    Kochałam ją całym sercem, a Ona miała czworo wnucząt i kochała nas tak samo mocno, jak my Ją...

    Kiedy byłam w ciąży, dostała trzeciego zawału - leżała w szpitalu i wola życia zgasła w niej zupełnie. Przychodziłam codziennie, przynosiłam maleńkie sukienusie, śpioszki, skarpeteczki, przykładałam jej ręce do mojego brzucha i pokazywałam jej jak Mała kopie.
    Nie wiem, czy akurat to pomogło, ale zaczęła walczyć i o dziwo wyszła z tego bardzo szybko.
    Jak Potomka była już na świecie, przychodziłam z nią do Babci - Babcia oszalała na jej punkcie :)
    Niestety trzy lata później pokonał Ją rak... :(
    Mała miała wtedy 3 i pół roku... Nie pamięta Babci...
    Pokazuję jej często zdjęcia, jak Babcia ją tuliła, jak się bawiła z nią... Opowiadam jej, jak bardzo ją kochała... Mam nadzieję, że pamięć o niej, będzie żyła w moim dziecku.

    Stanisławie - strasznie mi brakuje mojej Babci i nie mogę sobie wyobrazić nawet, co Ty czujesz... Sama myśl o stracie dziecka jest przerażająca.
    Tak mi strasznie przykro - to takie niesprawiedliwe :(


    Rozkleiłam się...

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeszcze małe wspomnienie mojego Ojca...
    Zmarł , gdy świeżo po maturze , na studia właśnie się dostałem. W 1969 roku.../ ku prawdzie: studiów nie skończyłem / .
    Ojciec był spokojnym Człowiekiem , z dużym dystansem , do życia. Wojenne przeżycia , obóz , roboty przymusowe sprawiły to... Nie pił. Ale jeden raz trochę " zabradziażył " . Przyszedł do domu , na miękkich nogach i ... po wysłuchaniu " pater noster " Matki , poprosił o obiad. Matka nałożyła - było mielone , ziemniaczki , jakaś jarzynka... Tata zjadł pilnie i zapytał , czy nie dostałby jeszcze jednego kotlecika... Matce jeszcze złość nie przeszła... Idż , w kuchni garnek stoi - sam sobie nałóż... W garnku była już tylko : woda , żeby garnek odmiękł i zmywak... Ojciec , nałożył sobie tego klopsika/ zmywaka , polał " sosem" - czyli wodą z garnka i... wrąbał wszystko za smakiem... Czyli zjadł: pomywak...! Zawsze ten Ojca obiad - był potem ze śmiechem , przy okazji rodzinnych spotkań , komentowany... :)))
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  25. Aniu, to dobrze, że się rozkleiłaś... to jest nam bardzo potrzebne, bo daje upust naszym emocjom i potem jest jakby trochę lżej...
    Nie wstydźmy się tego przynajmniej tu, w ogródku.
    Rozumiem Twój żal. Moja druga babcia odeszła dokładnie w dzień moich 18 urodzin. Wychowywała mnie kilka lat, gdy rodzice, przezywając trudne czasy, często mnie do niej podrzucali.
    Zapamiętałam ją jako najukochańszą istotę na świecie, która na wszystko mi pozwalała i zawsze dla mnie miała czas.
    Odeszła, jakby uznała, że jej najmłodsza wnuczka, uzyskawszy pełnoletność, nie będzie już jej potrzebować...
    Potrzebowałabym chyba jej do dziś...
    Ale jak ją wspominam, to tylko się uśmiecham.:)

    OdpowiedzUsuń
  26. :))))))
    Staszku, bo za chwilę... nie wytrzymam, paaaaampers pilnie potrzebny! Zmywak!:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Refleksyjnie,
    w tym ogródku.
    Nie ma nawet,
    krasnoludków.

    Te, to żyją,
    bardzo długo.
    Nie, wiem ja czego,
    to jest zasługą.

    No, bo nocą,
    takie skrzaty.
    - Uprawiają,
    Twe rabaty.

    By, na rano,
    - Po porządkach.
    Znów pochować,
    się po kątach...

    /-/ Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  28. Dziękuję Anno:)
    Widzisz... ja chyba gadaniem z Wami chcę ZABIĆ - myślenie o tym bezsensownym wypadku, sprzed niespełna pół roku... Dlatego gadatliwością przewyższam wszystkich Was... Pisząc- nie myślę. Myślenie wraca za chwlę...:(
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  29. Staszku, myślenie o wypadku jest... bezsensowne. Nie można tylko bez końca płakać, chociaż wiem, że to trudne. Trzeba wspominać, wspominać dobre chwile, tak jak w Twoich opowieściach. I możesz być gadatliwy, nie szkodzi...:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Andrzeju, jakżesz - krasnoludków w ogródku skolko ugodno, tylko czasem pod krzaczkiem siedzą i ... nie zawsze mają czas...:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Już muszę wychodzić z pracy, jadę do domu, a korki dzisiaj okropne, bo zaczął się ruch przedświąteczny. Mam nadzieję, że uda mi się przebrnąć przez miasto w miarę szybko.:)

    OdpowiedzUsuń
  32. :(((
    Dwa razy , prawdopodobnie ... uratowałem Synowi życie. Trzeci raz- nie było mnie w tym k...m samochodzie! I nawet : nic mi serce nie podpowiedziało, żadnego wewnętrznego niepokoju nie miałem. Nic... O tym, że leży w Akademii Medycznej - powiadomiono nas , przypadkiem - po ośmiu dniach od wypadku! Nikt, ani policja , ani prokurator... Oni mają i widzą tylko swoje " procedury".
    Pierwszy raz , Syn był malutki . W szpitalu leżał na : zespół złego wchłaniania. Jak Go zobaczyłem , a już Go przenieśli do izolatki ... wpadłem w furię. Wyzwałem dyrektora, żeę nikomu nie dam w łapę , aby mi Syna leczyli... Udało się i poskutkowało. Syna zawieżli do Akademii - właściwe leczenie i za tydzień był już w domu.
    Drugi raz... Uczyłem Go pływać na brzegu helskiej plaży. Stałem obok , gdy nagle... zniknął. Przy samym brzegu była, spowodowana wirami , głęboka dziura. Syn w nią wpadł i zaczął się topić... Wyciągnąłem Go, na szczęście po paru sekundach... Nic się nie stało...
    Trzeci raz... kiedy był już dorosłym 32- latkiem , w tej tragicznej chwili: mnie tam nie było !!! Nic nie czułem i żadnego niepokoju...:(((
    Boże...
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie rób sobie wyrzutów, takich przypadków nie mogą przewidzieć osoby bliskie, jeśli nie są obecne. Katastrofy smoleńskiej też nie mogły przewidzieć rodziny tych, co zginęli. Ani wszystkich innych katastrof, wypadków, powodzi, których wielką obfitością obdarzył nas ten rok.
    Tak nie myśl, bo to niczego nie zmieni i do niczego dobrego nie doprowadzi.
    Myśl o Nim, jaki był za życia, myśl o żonie, która to samo przeżywa, musicie dać sobie radę, z pomocą bliskich - musisz ją wspierać, myśl o żyjących, nie tracąc pamięci o tych, co odeszli. Ale nie o wypadku - tego już nie rozpamiętuj. Wielu ludzi w tym roku jest w identycznej sytuacji, jak Ty. Pomyśl o tym.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ewao , Aniu taki dzień wspomnień bliskich.Rozczulająca atmosfera i nastrój jak bardzo ludzki.Zazdroszczę wam babć.Zadnej już a bardzo zacnych nie doczekałem.Jednej w pamięci nie,bo na zdjęciu jeszcze była.Miło mi że chcecie czytać te moje androny ale to nie ta pora.Następna będzie "Rysio" jak to zupełny przypadek zrobi że ludzie spotykająsię na różnych kontynentach w tym samym momencie.Juerk

    OdpowiedzUsuń
  35. Jurek, to bardzo TA pora - dla równowagi. Nie możemy się zdominować tylko smutnymi myślami.
    O żyjących i życzliwości do nich na co dzień mieliśmy porozmawiać. Proszę Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja też coś dla równowagi. Zrobiłam sobie prasówkę i zachęcam do przeczytania, a właściwie do odsłuchania dwóch wywiadów Agnieszki Kublik:
    - z profesorem Markowskim: "To niech Kaczyński sobie stworzy własne państwo"

    http://wyborcza.pl/Polityka/1,103835,8583011,Prof__Markowski__To_niech_Kaczynski_sobie_stworzy.html

    - i z Andrzejem Wajdą: "Jak zakończyć wojnę polsko-polską"

    http://wyborcza.pl/1,107325,8029758,Jak_zakonczyc_wojne_polsko_polska.html

    OdpowiedzUsuń
  37. W latach osiemdziesiątych po dwuletnich dogaworach miał się odbyć pirwszy w historii lot polskego samolotu na kontynent ausralijski do Sydnej.Załogi jak konie dyliżansów rozstawione na traie bo lot miał 22000 kilometrów.Jak karuzela ruszy to nie ma przeproś.Tylko po drodze nowe paliwo i nowa załoga.Miałem farta.Dostałem ostatni kawałek lotu z wyspy Quam na Pacyfiku popatrzcie łepek od szpilki na globusie do Sydnej.Zaopatrzeni w USD i bilety roześmiani jeszcze młodzi /mundury w bagażu/ ruszyliśmy przez Dubaj Bangkok Manillę na maleńką wyspę Guam o którą bardzo krwawe boje w czasie II ej wojny stoczyli Amerykanie z Japończykami.Lot z W wy wiódł nad Syberią,Paliwo i załoga wymiana w Moskwie i Władywostoku ostatni postój Quam cdn

    OdpowiedzUsuń
  38. Aha, i jeszcze zajrzyjcie na blog Henia (kliknąć trzeba na "orhen" w dzisiejszym komentarzu). Jedno zdanie które tam napisał, jest dla mnie najważniejsze. Odwiedzi, jak będzie ładna pogoda groby żołnierzy radzieckich. Wystarczy za wszystko. Chyba nikt nie wątpi w to, że Henrykowi jest bardzo ciężko; tym jednym zdaniem dał świadectwo o sobie. Piękne.:)

    OdpowiedzUsuń
  39. Jurku, nie zniknął, odswież, pierwsza część weszła, drugiej nie ma, ale poczekam. Najwyzej wstaw jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  40. Manilla ostatnia noc na trasie.Dobra restauracja występy regionalne za talerze liście bananowe.Rano lotnisko odlot Pan.Amem do Quam.Stoimy pod samolotem żar z nieba tryska albo się leje.Jumbo ogromne my za głośni.Na schodkach pojawia się czrny przystojny steward.Pewnie usłyszał nasz jazgot popatrzył i się wycofał.A myśleliśmy że wyszedł zapraszać pasażerów.Po kilku minutach wrócił i wprowadził cały różnojęzyczny yło na trasie Manilla Quamtłum.Samolot rusza w kilku językach leci zapowiedż i o nieprawdopodobne dziwo po polsku.Tego jeszcz nie było na trasie Manilla uam.cdn

    OdpowiedzUsuń
  41. Za chwilę przychodzi do nas biały steward Rysio 23 latek..Mówi pięknie po polsku.Na Quam ma postój wymiana załóg daje telefon do hotelu.Zaopatruje nas w to co trzeba.My szukamy na własną łapę hotl.Jest z dużym patio basenem palmami i mamy swoją dużą kuchnię.Samochód z hotelu po zaopatrzenie przecież koczujemy cztery dni.Gitara też jest.Dzwonimy do Rysia przjeżdża do końca swojego pobytu śpi je śpiewa razem z nami.Zegnając się ma łzy w oczach.Nie wymieniamy telefonów.On ma bazę na wybrzeżu zachodnim.My przylatujemy na wschodnie Nowy Jork Chicago.cdn

    OdpowiedzUsuń
  42. W Sydnej witają na wspaniale.PIERWSZY RAZ POLSKI SAMOLOY.cO NIE ZNACZY ŻE NIEZDEZYNFEKOWALI GO ZARAZ PO WYJŚCIU PASAŻERÓW.O Sydnej innym razem.Wracam do tematu Rysio.Minęły ze dwa lata jestem z żoną razem w załodze a Nairobi.Święta Boż.Narodz.Tydzień postoju.Cholerny upał.Tylko basen i krótkie spodnie,safari u p.Hrab.Sapiechy.W mieście jes bazar z wyrobami ludowymi rzeżbykoszyki dzbany michy.Zbierałem miałem świra.Codziennie się wybieraliśmy aż dopadło nas dzień przed odlotem.Na bazarze spotykamy o tej samej porze Rysia.Jego załoga zatrzymałasię na jeden dzień.Minęło dwa lata żona wraca z małgo lotu do Burgas z turystami.W Warsz. mgła.Lądujuą w Krakowie.Rano przed odlotem do W wy w porcie pije kawę kogo widzi Rysio.W lecie mgła wyjątkową rzadkością.Rysio w Polsce miał już tylko stareńką babcię /ach i u mnie dzisiaj jest babcia/.Miał niewiele czasu aby ją staruszkę odwiedzić. Jurek

    OdpowiedzUsuń
  43. Ale zdążył i babcia się ucieszyła.:)
    To Twoje opowiadanie może być wizualizacją powiedzenia: górą z górą się nie zejdzie...
    A co do zbierania rzeźbykoszykidzbanymichy to mam tak samo flita na tym punkcie. Gdzie bym nie była, to ściągam takie rzeczy, ostatnio świątki łemkowskich rzeźbiarzy ludowych z Beskidu Niskiego. Szczerze mówiąc, już nie mam gdzie tego stawiać w domu, tzw. "durnostojek". Mam też ukraińskie dzbanki ludowe z odpustu prawosławnego w Holi. I autentyczne ikony.
    Jurku, nie rozumiem tylko jednego: co było u hrabiego (hrabiny?) Sapiehy? Safari, czy basen? :)))
    Już skopiowałam do zbiorku Twoich powiastek.:)
    Dziękuję, nawet nie wiesz, jak.:)

    OdpowiedzUsuń
  44. Witajcie:)
    Co do tekstu Jurka - ja zawsze odwiedzałam (kiedy mieszkałam jeszcze na Śląsku) grób Edwarda Gierka, szanuję Go bardzo.
    Ewuniu napisałaś: "Spieszmy się kochać itd...) Mnie dzisiaj w pożegnaniu pana Marka Rosiaka, zabrakło samego pana Marka. A klaszcząca żona na pogrzebie męża...
    A u mnie dzisiaj o kurach:)

    OdpowiedzUsuń
  45. Edward Gierek... to chyba nie do tekstu Jurka?
    Albo ja czegoś nie zrozumiałam...
    Wolę odwiedzić groby żołnierzy radzieckich, jak Henryk. Upodobałam sobie jeden grób - żołnierza, który poległ w wieku 16 lat i odwiedzam go niezmiennie, najpierw z rodzicami, potem z synem, teraz sama - do dziś. Odwiedzam też groby żołnierzy Wermachtu, bo szczątki ludzkie są apolityczne, a co jest winien młody chłopak, że dali mu karabin do ręki i wysłali na wojnę w imię jakiejś obłędnej polityki?
    Edwarda Gierka nie darzę szacunkiem. Mam w pamięci rok 1976 Radom, Ursus, ścieżki zdrowia, prześladowanie opozycji, aresztowania i nie tylko... Robotnicy też go nie darzyli szacunkiem, bo za jego "urzędolenia" wybuchła Solidarność. Ehhh...
    Pożegnania Marka R. Nie oglądałam, zachowania żony nie komentuję, bo... to jej sprawa, jej ból i nic mi do tego.

    OdpowiedzUsuń
  46. EWa pana Sapiechę losy wojn posłaly do Afryki i tam pozostał z rodziną.W nairobi założylł biuro turystyczne które organizowały safari w rózne okolice i na różny czas trwania.My jednego dnia z jego córką przewodnikiem pojechaliśmy.W dniu wigilii natomiast byliśmy przy basenie hotelowym.Cały dzień leciała cicha noc aż się nam znudziło.A córka p.Sapiechy w kilka lat póżniej wystąpiła w T.V.P. odwiedzając Polskę.Jurek

    OdpowiedzUsuń
  47. Oj, zdaje się, że w nie tę nutę uderzyłam. Ewuniu nie irytuj się, każdemu wolno szanować kogo chce. Pamiętaj, że ja się wychowałam na Śląsku "za rządów" Gierka, i tam inaczej patrzono na jego poczynania.
    Ja odwiedzam między innymi groby moich dwóch dziadków: jeden był oficerem AK, a drugi kolaborował z Niemcami - ehhh, taka przeszłość:)

    OdpowiedzUsuń
  48. No to Jureczku wszystko jasne, dzięki:).
    Ciekawe, czy losy wojenne zagnały go do Nairobi, czy to już powojenne wygnanie za przyczyną komuny?
    Robię w zbiorku przypisy do Twoich opowiadań i pomocne mi są wszystkie wiadomości, jakie mi podajesz.:)

    OdpowiedzUsuń
  49. 1. Nie odbieram nikomu prawa do szacunku, piszę tylko o sobie.:)
    2. Nie oceniam postaw i zachowań niczyich dziadków.:)
    3. Nie irytuję się.:)

    OdpowiedzUsuń
  50. ...aha i 4. Znam historię Polski.:)

    OdpowiedzUsuń
  51. Ja postaw moich dziadków również nie oceniam:))) Chodzę do nich i gadam sobie z nimi:)
    Co do nie irytowania się, powtórzę za Ferdkiem: I gitara:)

    OdpowiedzUsuń
  52. Przyszła do mnie pani nostalgia
    I z ust moich uśmiech zagrabia.
    Bo ona w duszy mojej się gnieździ.
    Śpiewać nie daje radosnych pieśni.

    Takie mnie często myśli żałości nachodzą
    O bliskich, którzy wciąż od nas odchodzą.

    Dobry wieczór ogrodzie z Przyjaciółmi.:)

    OdpowiedzUsuń
  53. Dobry wieczór Jaśku.:)

    Odchodzą bliscy, taki porządek
    jest od zarania człowieka dziejów,
    trzeba wspominać te dobre chwile,
    na życie trzeba patrzeć z nadzieją.

    Bo Im nie chodzi o nasze smutki,
    oni chcą widzieć nasz spokój, radość,
    wspomnień nie zmieniać w żale pokutne -
    miłości do nich trzeba dać za dość.:)

    Nie wiem, dlaczego u nas jest to smutne święto. U prawosławnych przynoszą na groby jedzenie, wino, spożywają to wszystko ma cmentarzu, śpiewając i wspominając dobrze tych, co odeszli.
    A może już dość smutków.:)

    OdpowiedzUsuń
  54. Ten ptaszek co się troszkę oswoił
    właśnie przed Wami macha skrzydłami.
    Choć fruwał dzisiaj gdzieś nad Tatrami
    Właśnie przyleciał i jest już z Wami

    OdpowiedzUsuń
  55. oj, kurteczka, zadość piszemy razem, sorryyyyy...:)

    OdpowiedzUsuń
  56. A czy ptaszek może się podpisać? Bo "ptaszki" różne bywają...:)

    OdpowiedzUsuń
  57. Ptaszku Anonimku, przedstaw się nam, bo może jesteś orłem. Najlepiej jak w rubryce: Komentarz
    jako: wybierz profil... klikasz strzałkę i klikasz na Nazwa/adres URL następnie w nazwie wpisujesz swój nick, bądź imię i dalej... zamieszczasz komentarz.:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  58. Dzięki Jaśku, jesteś niezastąpiony!:)))

    OdpowiedzUsuń
  59. Ptaszka różnie nazywają
    Ci,co z nim czasem gadają.
    Jest to taki wiejski ptaszek,
    co nie daje dmuchać w kaszę.
    śpiewa też w różnych językach
    po podwórku często "bryka"
    Ma też wokół dużo dzieci
    czasem za nie zbiera śmieci.
    Na zimę nie odlatuje
    i czasami stawia dwóje!

    OdpowiedzUsuń
  60. Fajnie! Ptaszarnię w ogródku zrobimy,
    i różne ptaszki ziarnem nakarmimy.
    Ogródek na to jest bardzo skory,
    chyba, że ptaszki, to kaczory...
    :)

    OdpowiedzUsuń
  61. Dla kaczorów zrób sadzawkę
    niechaj skubią sobie trawkę,
    albo jakieś inne ziele
    oby tylko nie za wiele.
    Witajcie :))) Lepiej późno niż wcale;)))

    OdpowiedzUsuń
  62. A witajcie mi kochani:)
    Widzę,że wszyscy dzisiaj w komplecie;jak miło:)

    OdpowiedzUsuń
  63. Kaczory niech sobie,
    swobodnie bujają,
    najlepiej się one
    w bagienku wszak mają! :)

    Cześć Ozonko.:)
    Ogłaszam konkurs na urządzenie miejsca dla kaczorów w ogródku.:)))

    OdpowiedzUsuń
  64. Teraz już w komplecie, bo zajrzałeś Adaśku, dobry wieczór.:)

    OdpowiedzUsuń
  65. No nie jesteś jakieś ptaszę wronie
    Co to nad Tatrami lata na 'Gawronie'
    Siedząc mu na stateczniku, czyli ogonie.
    Woźny w szkole? Przecież to jest Pan.
    Więc to pewnie Wróbel Jan:))

    OdpowiedzUsuń
  66. Pierwszy pomysł. Bajorko ma to być, takie rozdyźdane a w koło lusterka jak u królewny Śnieżki(gadające co trzeba).

    OdpowiedzUsuń
  67. Poranny ptaszek,
    Ma smutek w głowie.
    Dzisiaj juz więcej,
    Nic, nie podpowiem...

    /-/ Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  68. Korzystając z dobrej pogody umyłam okna i poprałam do nich te jakieś firany i zasłony .O!

    OdpowiedzUsuń
  69. Miejsce dla kaczorów w ogródku?- A co potem?
    Przecież nie od dziś wiadomo, że robią błotem.:)

    OdpowiedzUsuń
  70. Wiem!!! Nietoperz!!! A smutny, bo musi iść spać a naokoło tyle żarcia fruwa:)
    Nadrobię dzień?;)

    OdpowiedzUsuń
  71. Andrzeju, jeśli to ten ptaszek, co rymuje się z igraszka (poranny Twój drugi wierszyk), to niech zostawi swoje smuteczki i przyjdzie się ogrzać. Nie mam racji?

    OdpowiedzUsuń
  72. Jaśkuuu! A co "robią błotem"?

    OdpowiedzUsuń
  73. Żarcie już wybite przymrozkami, toż to głodne biedactwo...:)

    OdpowiedzUsuń
  74. Właśnie, Jaśku, robią błotem...
    niech przycupną gdzieś za płotem?

    OdpowiedzUsuń
  75. Ciekawe, że nikt nie pyta o te lusterka?:)

    OdpowiedzUsuń
  76. Kaczorki mają białe lusterka na skrzydłach, nie tylko w stroju godowym jak chcą, mogą się przejrzeć w nich, jak w sadzawce.:)
    Ale nasz Ptaszek Anonimek chyba nie z tych.:)))

    OdpowiedzUsuń
  77. Tak, się dziwnie,
    Nawet składa.
    Że, nie trawi,
    ptaszek "dziada'...

    /-/Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  78. Jak nie trawi,
    to ma sraczkę.
    Tylko po co
    jadł on kaczkę???

    OdpowiedzUsuń
  79. Ten ptaszek,
    To, nie anonimek.
    Zawsze zostaje,
    w kraju na zimę...

    /-/ Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  80. Witam wieczorową porą.
    Widzę, że listopad zbliża się nieuchronnie... a z nim nostalgia i wspomienia.

    OdpowiedzUsuń
  81. "n" mi się zgubiło:)))
    Sorry.

    OdpowiedzUsuń
  82. A wokół sadzawki , kaczeńce;)

    OdpowiedzUsuń
  83. Chyba popytam męża - miłośnika ptaków, co to za ptaszek może być... (ale dopiero jutro - bo on "skowronek"...)
    Ja bym powiedziała, że to kos:)
    Witaj Andrzeju.

    OdpowiedzUsuń
  84. Witaj SEG:)
    Jak dobrze, że jeszcze nie śpię.:)
    Ależ ja bardzo lubię listopad, naprawdę, i napisze o nim kilka wierszyków.:)
    Nie wiem, dlaczego ma taką złą prasę. Wbrew obiegowym opiniom jest jeszcze trochę delikatnych kolorów, jakby malarz resztki farby chlapną tu i ówdzie... takie subtelne piękno...
    Wspomnienia wcale nie muszą być smutne, trzeba wspominać ten dobry i miły obraz naszych bliskich. Nie przepadam za tą manierą smutku...
    Usiłuję to dzisiaj zasiać w ogródku, jednak z miernym skutkiem...

    OdpowiedzUsuń
  85. korekta: chlapnął (psia maść!!!!)

    OdpowiedzUsuń
  86. Adamcocie... powiedz, czy Fabio ma pozwoleństwo na codzienne odwiedzanie chorego....
    Opowiem Ci o pewnym capku - Franku... kolega tak oswoił Franka, że wszędzie z nim jeździł... siedał sobie na tylnym siedznie (za kierowcą)... łeb kładł na ramieniu kolegi (też Franek) i tak jeździli po mieście...na spacer... na zakupy.
    Na piwo też z nim chodził.
    I żaden czarny mi nie wmówi, że zwierzaki nie mają duszy...
    Dobrze, że już jesteś w domowych pieleszach... teraz to pewnie brakuje Ci pana Darka:-)

    OdpowiedzUsuń
  87. Każdy na swój sposób i z sobie właściwą wrażliwością przeżywa te dni...U niektórych to zbyt świeże wspomnienia,dla innych to wieczny ból...Ale oczywiście zawsze trzeba pamiętać tylko te dobre chwile i w miarę możliwości uśmiechać do wspomnień...
    Sam miałem z tym problem po śmierci ojca bo nie był to łatwy człowiek a i zaprzepaścił wiele pięknych chwil jakie mógł przeżyć z rodziną.Dzisiaj,gdy wspominamy go z bratem najczęściej śmiejemy się bo tych dobrych wspomnień trochę było,złe wspomnienia zostały wyparte,krzywdy z serca wybaczone...
    A do kochanych osób na groby chodzę nawet często bo lubię spokojny klimat cmentarza,wyciszam się refleksyjnie ...no,niektórzy tak mają:)

    OdpowiedzUsuń
  88. Jakoś nie mogę się pozbierać, by wcześniej zabrać się do pisania...
    Wpadam po pracy... szybciutki przegląd - oczywiście od ogródka i Stanhena... a potem kuchnia i obowiązki...
    Wczoraj spotkałam jeszcze Safirę... wspaniale pisze...
    Czekam na emeryturkę... wtedy będę miała czas (chociaż czas to nie wszysto... potrzebna jest jeszcze wena ):)))

    OdpowiedzUsuń
  89. Adamie, nie tylko się wyciszasz, Moje problemy na cmentarzu nabierają właściwych proporcji.:)
    Nie o to mi chodzi. Nie lubię żałoby na pokaz, co wynika ze wszystkich moich dzisiejszych wpisów.

    OdpowiedzUsuń
  90. Czasem odnoszę wrażenie, że nie bardzo mnie rozumiecie, może to złudzenie?:)

    OdpowiedzUsuń
  91. Adamcocie... widzę, że nie tylko ja lubię klimat cmentarza. Działa na mnie uspokajająco...

    OdpowiedzUsuń
  92. Ewuniu kochana, a któż to dał nam ten wstępniak,
    który tak nas nostalgicznie ustawił o rańca? He!

    OdpowiedzUsuń
  93. Pięknie.:)
    Wszystkiemu winna jestem ja.:)))
    A przesłanie?

    Wspomnijmy MIŁO Tych, co odeszli,
    nim na cmentarzach znicze zapłoną,
    słowem ulotnym, co w swojej treści,
    odświeży chwile z Nimi spędzone.
    (...)

    Śpieszmy się kochać tych, co zostali
    - każdy na ziemi tylko przechodzień -
    by od nas uśmiech zawsze dostali
    i tę zwyczajną czułość na co dzień.

    :)

    OdpowiedzUsuń
  94. W hołdzie

    Nieraz sobie powtarzam: "Byłby ze mnie dumny"
    Coć pamiętam, jak przy mnie kładli go do trumny.
    W życiu się nie rozczulał, lecz raz łzy ojcowe
    Widziałam, gdy się niebo waliło na głowę.

    I wtej chwili rozpaczy, w tej trwogi godzinie
    Powtarzał: "damy radę, wszystko jakoś minie".
    To my się minęliśmy, bo po paru latach
    Zostałam tu, gdzie jestem - a on już w zaświatach.

    Cokolwiek zaczynałm, zawsze zwykł był mawiać:
    "Rób tak, abym nie musiał po tobie poprawiać"
    Nie potępiał, nie zrzędził, pochlebstwa nie czekał.
    I w ten sposób wyrosłam (chyba) na człowieka.

    Odszedł przed wielu laty w kwietniową noc ciemną...
    Tak naprawdę, to umrze dopiero wraz ze mną.


    Jak zwykle, nie na aktualny temat się wywnętrzam, ale może chociaż trochę na zasadzie skojarzeń z leitmotivem.

    W dzień nie miałam czasu.
    Był Pan Instruktor i uczył mnie spawania.
    Fascynujące!

    OdpowiedzUsuń
  95. Ale mimo wszystko muszę zamieścić ten oto wiersz, który pasuje do dzisiejszego wstępniaka:

    "Połoniny niebieskie"

    Gdy nie zostanie po mnie nic
    Oprócz pożółkłych fotografii
    Błękitny mnie przywita świt
    W miejscu, co nie ma go na mapie

    A kiedy sypią na mnie piach
    Gdy mnie okryją cztery deski
    To pójdę tam gdzie wiedzie szlak
    Na połoniny na niebieskie

    Podwiezie mnie błękitny wóz
    Ciągnięty przez błękitne konie
    Przez świat błękitny będzie wiózł
    Aż zaniebieszczy w dali błonie

    Od zmartwień wolny i od trosk
    Pójdę wygrzewać się na trawie
    A czasem gdy mi przyjdzie chęć
    Z góry na ziemię się pogapię

    Popatrzę jak wśród smukłych malw
    Wiatr w podwieczornej ciszy kona
    Trochę mi tylko będzie żal
    Że trawa u was tak zielona

    Autor: M.Dutkiewicz

    OdpowiedzUsuń
  96. Bardzo piękny wiersz, Jaśku:) Tylko dlaczego "mimo wszystko"? Uważam, ze w sam raz...:)

    OdpowiedzUsuń
  97. Do SEG

    Safira gryzie pazury z zażenowania i zawija ogonem w dziękczynnym ukłonie za nieprzyzwoicie pochlebną opinię o jej skrobaniu.

    OdpowiedzUsuń
  98. Dobry wieczór Safiro:)
    Ja wiem, że trudno przebrnąć przez 100 komentarzy, jak się wpada na chwilkę, ale Ty "wywnętrzasz się" na bardzo aktualny temat, a do tego naprawdę pięknie, dziekuję.:)

    OdpowiedzUsuń
  99. :)Miła SEG,obiecałem Ewci,że napiszę dzisiaj o Fabiulku alem nie chciał tak refleksyjnego wątku naruszyć:)
    Że zwierzaki wielce empatyczne są to ja wiem...Mój znajomek z Wrocka jako malec przytargał z targu na Grunwaldzie pisklę kurczaka.Trzymał go w domu,w kamienicy i co dzień wychodził z nim na spacer...kumple z psami - on z kurczakiem.Gdy toto podrosło stało się pięknym kogutem i mało który kundel bury mu podskoczył na podwórku;nikt się już nie śmiał z kumpla.Kogut chodził na sznurku,po szkole witał go jak pies biegnąc do nóg...Więc i kozie przywiązanie nie jest dziwne tyle,że ...ja nie jestem jego panem i dziwi mnie to,iż on sobie mnie upodobał:)Sąsiadka już machnęła ręką na te nasze konszachty.Jedyny problem to bezpieczeństwo Fabia bo on jest ważną personą w gospodarstwie ponieważ przynosi profity:)
    Od wczoraj, na telefon od sąsiada otwieram furtkę i Fabio jak po sznurku zmierza prosto na ganek.Jak już mnie widzi strzyże zabawnie uszkami a potem nosem dotyka ręki.Lubi jak go głaszczę za uszami i oklepuję boczki i grzbiet.Kiedy wstaję on idzie przy nodze albo przede mną i ogląda się ale kiedy zakładam mu smyczkę to on już wie,że idziemy dalej i na pamięć zna drogę:))Mądrala jeden:)Wczoraj dostał kapustę na powitanie i jadł z takim namaszczeniem:)aż zrobiło się ciemno a ja zmarzłem na kość.Ewa odprowadziła go do domu ale oglądał się mocno i nie wiem czy za mną czy za następną głową kapusty:)))

    OdpowiedzUsuń
  100. Dobry wieczór...
    jeśli planujecie w Ogródku miejsce dla kaczki , to ja... protestuję. No ...chyba, że Ewo masz tam : głęboką studnię?
    Trochę mnie dziś chandra naszła , ale ... już przechodzi. Jestem , co widać po mych wpisach , rozchwiany emocjonalnie:(
    Dobrej Nocki i Kolorowych snów..
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  101. To Twoja wina, Ewo*

    Zbyt starannie swój ogródek pielęgnujesz, dlatego zawsze tu wiosna. I gości masz interesujących i egzotycznych.

    A wiersz "zapodany" przez Jaśka rzucił mnie na kolana. Dlaczego ja nie potrafię pisać równie pięknie????

    Jak nierówno Pan dary swoje rozdziela!

    I chyba dzięki temu ten świat jest tak interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  102. :)))
    Za Tobą Adamie ... za Tobą!
    100%

    OdpowiedzUsuń
  103. Kochani, od 5 .00 jestem na nogach, już niewiele kojarzę, a jutro znów pobudka o 5.00 i arbait codzienny.
    Przepraszam Was...za wszystko...
    Dobranoc.:)
    PS. Rano wszystko przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  104. Bo tak wyobrażam sobie siebie, że kiedyś na tych niebieskich połoninach będę sobie pasał białe
    baranki, jako juhas i spoglądał z góry na zieloną trawę. :)))

    OdpowiedzUsuń
  105. Takie dzisiaj cudne wiersze tutaj...
    Safiro,piękny,piękny wiersz a i poprzednie wspaniałe;podziwiam talent niezwykły autora:)
    Jaśku,wiersz Dutkiewicza znam bo i jego teksty piosenek z dawnych lat lubię a nie dla byle kogo pisał:)

    OdpowiedzUsuń
  106. Toś mi Jaśku moją wizję podprowadził:)))

    OdpowiedzUsuń
  107. Safiro*... mój Tata ma 81 lat... jest sprawny fizycznie, choć dolegliwości ciągle jakieś tam ma. Jeździ jeszcze samochodem ( na krótkie odcinki - wynegocjowaliśmy do 20 km... i tylko w dzień).
    Staram się wykorzystać każdy moment by być z rodzicami... mam wrażenie, że z każdym rokiem jesteśmy sobie bliżsi... nawet nie chcę myśleć co będzie za rok...dwa... cieszę się każdym dniem...

    OdpowiedzUsuń
  108. Stanisławie* musze Tobie powiedzieć, że tych kaczuszek jest mi żal...
    Wredny kaczor mąci... kaczuszki sa "persona non grata"...
    "Cygan zawinił, kowala powiesili":)))))

    OdpowiedzUsuń
  109. Słodkich snów ma ogrodniczko
    niech spokojne Twoje liczko
    spocznie na atłasie dłoni
    a sen użyczy swych woni...

    :)*,z podziękowaniem za piękny watek:)

    OdpowiedzUsuń
  110. Ewo*,
    Nie sądź mnie, proszę, pochopnie.
    ZAWSZE czytam WSZYSTKO na Twoim blogu, nawet jeśli aktualnie nie mam nic do powiedzenia.
    Twój wiersz, który opublikowałaś jako hasło dnia dzisiejszego, wzbudził u mnie pewne wspomnienia, refleksje, pytania: komu zawdzięczam to kim jestem teraz, kto wywarł na mnie największy wpływ. Odpowiedź znasz, bo ją opublikowałm.
    Aczkolwiek, w chwili przelewania na papier aktualnego stanu moich myśli, atmosfera na blogu poweselała i moją twórczość oceniłm jako dysonans. Nie odświeżałam strony, tylko wysłałam tak, "jak stało".

    Dopiero po opublikowaniu mjego posta zorientowałam się, że " meanwhile" dyskusja przyjęła inny obrót i znów jestem w "mainstreamie".

    To tyle tytułem wyjaśnienia.

    OdpowiedzUsuń
  111. Adasiu, nie turbujze sie, stanowisko młdsygo
    juhasika mosz u mnie zapewniune, nawet jakbyś
    dosedł do mnie za sto rocków. Póki co nie spiesz sie:)))

    OdpowiedzUsuń
  112. Safiro... nie ma tu "drzewka"... więc tematy się mieszają...

    Staram się "uciekać" od listopadowego tematu... jak na razie los mnie uszczędził - i wielkie dzięki mu za to...ale lęk we mnie siedzi... aż boję się do tego przyznać.

    OdpowiedzUsuń
  113. A to mi kamień z serca Jaśku:)
    Dzięki za to,co chciałbyś mnie do towarzystwa niebieskiego,zaszczyconym wielce ale Cię serdecznie proszę i Ty nie śpiesz się na te połoniny bo na tym świecie jeszcze musimy dokończyć z kaczką sprawę:)Bliskimi się nacieszyć też trzeba i to jest najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  114. Święte słowa! - i tak ma być Adasiu.:)
    Tymczasem dobranoc wszystkim i do jutrzejszego spotkania:)*

    OdpowiedzUsuń
  115. A to i dobrej nocki:)Do jutra Jaśku:)

    OdpowiedzUsuń
  116. Mieliśmy kedyś psa. Rotweiller płci żeńskiej. Jako szczeniak, upodobał sobie moją skromną osobę (pewnie z matką kojarzył). Nasz dom stoi jak gdyby na zboczu, tzn. Różnica poziomów między stroną „od ulicy” a tą „od ogrodu” wynosi ca. 2 m. W opisywanym czasie paliłam, jak prawdziwy smok. Aby nieco ograniczyć skutki nałogu, pracując w ogrodzie, papierosy trzymałam w domu i udawałam się tam dopiero w skrajnej desperacji, kiedy mój strach, że świeże powietrze mnie zabije, przekraczał akceptoiwalny poziom.

    Szczeniak, oczywiście, łaził za mną, kradł rękawice i takie tam...
    Maksymalną odległość swojej tęsknoty wyznaczył na ca. 5 m.
    W tym czasie rozumiał już komendy.

    Idąc po papierosa, nie chciałam aby mały pulpet lazł za mną po schodach. W tym czasie psiak jest zbyt ciężki, stawy zbyt miękkie i podatne na dysplazję, aby pozwolić na podobne eskapady. W związku z tym „pies” otrzymywał komendę „zostań” i „waruj”, co posłusznie wykonywał. Ponieważ wówczas w życiu publicznym obowiązywała zasada „dowieriaju, nu pierewieriaju”, to i ja, skażona ideologią, odwracałam się, aby zobaczyć czy mój posłuszny piesek wykonuje polecenia.

    I co? Najnormalniej w świecie mnie oszukiwał. To znaczy lazł za mną, co zrozumiałe, skoro odległość między nami zaczynała przekraczać dopuszczalną odległość tęsknoty, ale gdy ja się odwracałam, moja psiula kładła się wzdłuż stopnia schodów w nadziei, że nie zauważę, iż za mną lezie. Nie było innego wyjścia, musiałam brać szczeniaka na ręce i wnosić ilekroć szłam do domu na papierosa, lub na kawę.

    Kedy pies miał ponad 4 miesiące, musiałam wyjechać na kontrakt. Wróciłam po 6 miesiącach. Moja druga połowa późnym wieczorem odebrała mnie z lotniska, wróciliśmy do domu, burzliwe i mokre powitanie z psem. Pies urósł i mial w tym czasie 55 kg żywej wagi. Następnego dnia poszliśmy oglądać ogród. Kiedy już się nasłodziliśmy, wracamy do domu.
    Przed schodami moja psiula zatrzymuje się, patrzy na mnie bezradnie wzrokiem spaniela i daje mi do zrozumienia: „Ja nie mogę sama chodzić po schodach, jestem malutka. Musisz mnie wziąć na rączki i wnieść”.

    Odeszła w 2003.

    Do dziś ją opłakuję....

    OdpowiedzUsuń
  117. Nie wiem, czemu to się dwa razy wysłało.

    Dobranoc wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  118. Zwierzaki dają tyle dobrych chwil w życiu,ze człowiek zaczyna je traktować jak członków rodziny.Są prawdziwym lekiem na skatowane nerwy,zmuszają do myślenia ale i dają wytchnienie...
    Jako zupełnemu maluchowi pies uratował mi życie,gdy ledwo co nauczywszy sie chodzić beztrosko zmierzałem do stawu w ogrodzie.Podarł mi gatki ,przewrócił i wył jak oszalały aż przybiegła cala rodzina zajęta zbiorem owoców.
    Od tej pory do końca swego psiego życia był pierwszą personą w domu.Gdy odszedł nawet mój dziadek,twardy chłop,płakał...
    Ja to myślę spotkać wszystkie moje zwierzaki na tych niebieskich połoninach droga SEG czego i Tobie życzę;wszak wszystkie psy (i nie tylko) idą do nieba:)

    OdpowiedzUsuń
  119. Safiro... to jeszcze jeden dowód na to, że zwierzęta mają więcej rozumu... niż niejeden dwunożny Homo-Sapiens.

    OdpowiedzUsuń
  120. Dobranoc, Adamie!

    Kiedyś chciałabym być w tym samym niebie, co moje psy.

    O inne nie dbam, bo mogłabym tam spotkać osobniki, które moim psom butów nie byłyby godne czyścić.

    OdpowiedzUsuń
  121. Safirko:)chyba Sofii me myśli na dłużej zajęła bo pisząc do Ciebie wpisałem Jej inicjały...To też ze zmęczenia lecz wiem,że zrozumiesz:)
    Dobrej nocy miłym paniom życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  122. Zwierzęta potrafią instynktownie wyczuć dobrych ludzi... tak jak Fabio - Adama...
    Dobranoc Safiro*... niech Twoja sunia przyśni się Tobie tej nocy... pewnie była z Tobą szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  123. Dobrej nocy Adamie*... dobrej nocy Ogrodnicy*...nawet sowy kiedyś idą spać:-)))

    OdpowiedzUsuń
  124. Przeczytałam teraz Wasze wpisy dotyczące ptaszków i nieźle się ubawiłam.Niezłe jaja sobie ze mnie robicie!
    W ubiegłym tygodniu byłam na dwóch pogrzebach,moi sąsiedzi z dzieciństwa i młodości "przez płot" z obydwóch stron. Jakby się umówili na tę podróż w nieznane.Z każdej strony pustka, dopiero śpiewałam z sąsiadem w sierpniu na 50-leciu ślubu rodziców a w niedzielę oglądałam zdjęcia z tej uroczystości.Chciałam podziękować Andrzejowi, bo dzięki niemu wiem o Was. Pozdrawiam Was i życzę miłego dnia

    OdpowiedzUsuń