Promień słońca nie budzi już rankiem,
świat schowany za mglistą kurtyną,
po omacku więc wstaję do pracy,
myśl splątana wciąż snu pajęczyną.
Trawnik cały od szronu srebrzysty,
gra preludium do dni, co nastaną,
świat nie wabi błękitem przejrzystym,
rześkim chłodem znów wita poranek.
Jakże szkoda tych dni, co już przeszły,
letnich wspomnień, radości, uniesień...
Daj mi dłoń, byśmy razem dziś weszli,
z zasłon mgły do tych barw, co ma jesień.
Jaka niesamowita radość o poranku!:)
OdpowiedzUsuńJuż dwóch górników chilijskich wyjechało na powierzchnię, to cud po prostu! Śmieję się i jednocześnie mam świeczki w oczach.:)
Witaj Ewuś i Wy kochani-witajcie:)))
OdpowiedzUsuńCzekałem na dzisiejszy wiersz -powitanie i nie zawiodłem się - mówi to co czuję i maluje obraz tak ,jakbyś stała koło mnie:)))
Doszły mnie słuchy,że martwiliście się o mnie i ciepło mi sie zrobiło w okolicach serducha.Ale tak wyszło,że nie mogłem rozstać się z dziećmi i namówiłem je by zostały jeszcze.Odstawiłem kompa i TV co -jak widzę po waszych komentarzach-wyszło mi na dobre:)Żadnych negatywnych wiadomości - bo o pozytywne coraz trudniej-nie dopuszczałem do siebie.
Dziś cieszę się,że znowu mogę do Was pisać:)
Na początek chcę pozdrowić SEG:)Moja droga,okolice Jelcza są mi dobrze znane gdyż często tam wędkuję .W Ratowicach skręcam na drogę przy starych gliniankach i w miejscu zwanym ,,Pod dębami" zasadzam się na rybki.W Dobrzykowicach - gdzie znajduje się dom Kargula i Pawlaka mieszka znajomy profesorek,który czasem mi towarzyszy a w Chrząstawie mam rodzinkę.Teraz,gdy tam będę wypoczywał,miło mi będzie wspomnieć o SEG:)))
Chciałbym też pozdrowić Annę:)))
Pięknie dziękuję za ciepłe słowa ,to dużo dla mnie znaczy... Jak wszyscy TU posiadasz tą empatię i serdeczność jaką w ludziach uwielbiam i jakiej szukam:)
Witojze mi Jaśku:)))
Zgadnij,co mnie boli najbardziej od tej jazdy konnej?:)Siedzenie nie bardzo mi wychodzi:)Tak to jest,gdy człowiek z fotela przesiądzie się na siodło raz na pół roku i chce wykonać ,,plan" za ten okres.Tyle powiem,że i chodzenie też było cokolwiek trudne po wycieczce alem jakoś ścierpiał.Twardy byłem,hej!:)))
Całus dla >ozonki< i >miedzianowłosej<,ukłony dla Henia i Jerzego.Stanisławie - często- jakbyś za mnie pisał:)))
Dla Was -,,Barwy jesieni" Czerwonych Gitar ...
Pisałem,że brak dobrych wiadomości a tu masz!:)))
OdpowiedzUsuńWitaj Ewciu! I tak już będzie do zimy.
OdpowiedzUsuńSama Twoja obecność,Adasiu, to dobra wiadomość:)
No to masz jeszcze całusa:)*:)))
OdpowiedzUsuńWitaj Adaśku, jeźdźcu wspaniały i obolały:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że u Ciebie wszystko w porządku i mile spędziłeś dni na łonie (rodziny i przyrody).:)))
Dziękuję za ciepłe słowa o wierszyku i "Barwy Jesieni".:)
A że dupina trochę boli, to ma prawo. Znam ten ból, tak się też czuję, jak po zimie wsiądę na rower i przejadę się kilkanaście kilometrów. Albo jak prosto od biurka pojadę w góry na urlop i na początek wrzucę sobie forsowną trasę, zamiast dawkować z umiarem. Na drugi dzień nie mogę zejść bez bólu nóg z trzech schodków.:)
Wiadomość o górnikach zaskoczyła mnie przy porannej krzątaninie. Włączyłam Zetkę, stanęłam jak wryta z tuszem do rzęs w ręku i dobrze, że jeszcze nie zaczęłam się malować, bo bym od razu miała czarny potok, zamiast makijażu.:)))
Po prostu nie chce się wierzyć, po tylu dniach...:)
Duża rzecz. Ale się udało. Ciekawi mnie kiedy wyjedzie na powierzchnię ten od jednej żony i dwóch kochanek. Może być "gorąco":)))
OdpowiedzUsuńCześć Ozonko:)
OdpowiedzUsuńOd przybytku głowa podobno nie boli.:) Głowa, zapewne nie, ale... ;-)
Tak,to świetna wiadomość i takie newsy powinny zaczynać dzień...
OdpowiedzUsuńWczoraj - to był koszmar:(((
Dużo by mówić na ten temat- kto jeździ po naszych drogach to wie jak jest.Usłyszałem tą wiadomość dopiero wieczorem i mnie poraziło...Tyle ofiar...
Słów brakuje...
Witajcie!
OdpowiedzUsuńOzonko:} Ten górnik od: żony i kochanek wraz z kolegą , podobno, wogóle nie chce wyjść ! Woli sobie tam , pod ziemią , jeszcze posiedzieć zanim te baby sobie nie pójdą... A one już zdążyły się kilka razy pobić. Więc się nie dziwię , bo teraz cała " miłość" na nim się odbije. Dosłownie... Tak usłyszałem w tokfm. :)
Adamie:)
Witaj ponownie w ogrodzie i nie " znikaj" na dłużej , bo wszyscy Ciebie szukamy. Pozdrawiam:)
No i - Witam Ewę.:)
Stanisław
Witaj Stanisławie:)
OdpowiedzUsuńDopiero od Was się dowiedziałam, że to takie krewkie niewiasty.:)Może się pogodzą w obliczu tak wielkiej radości? Wiesz, czasem miłość niejedno ma imię i tercety egzotyczne też istnieją...;)
Już ja temu biedaku nie zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńByłby to pierwszy w świecie przypadek dobrowolnego pozostania pod ziemią:)
Witam Stanisławie:)
OdpowiedzUsuńTe Latynoski słyną z krewkości,zwłaszcza gdy chodzi o uczucia i rodzinę.Wiem coś o tym bo moja Ewa ma przodków latino.Niemniej specjalnie bitna nie jest a przynajmniej nie słyszałem o ofiarach :)))
Panowie, dlaczego współczujecie tylko temu biedaku? A gdzie Wasza empatia dla żony i kochanki? Co mają zrobić teraz te biedne kobietki, on pojedzie do szpitala, tam miedsiestry takie ładne, a serduszko górnika widać pojemne:)
OdpowiedzUsuńTen górnik powinien zmienić wyznanie i przenieść się do karajów arabskich gdzie istnieje wielożeństwo.
OdpowiedzUsuńKrajów, powinno być:(
OdpowiedzUsuńEwo:)
OdpowiedzUsuńTa sytuacja jest jednak tragikomiczna. We mnie budzi jednak większą empatię wobec " losu" górnika/ów/. Ponoć jest tam - takich więcej... Może się zmówią i zaczną kopać , jak kret , wyjście awaryjne ? Tak , żeby wyjść na powierzchnię w innym miejscu... Bez bab wrzeszczących i zapalczywych/?/ :)
Oczywiście : też kibicuję , aby cała akcja ratownicza zakończyła się - pełnym sukcesem! To ewenement na skalę światową... Faktycznie: prawie cud.
Stanisław
Oglądam to od raniusieńka. Do tvn24 przychodziły różne listy z pozdrowieniami dla stacji i pełne uznania dla akcji ratowniczej w Chile. Pisali Polacy z całego Świata.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy tam na górze, po wyjściu nie czekałyby już wszystkie bogdanki z wałkiem...
OdpowiedzUsuńJak mówi przysłowie "nie ma złej drogi do swej niebogi", a pewnie w drugą stronę też ono działa.:)
Cud jest imponujący, gdy się jeszcze weźmie pod uwagę fakt, że kopalnie chilijskie to ponoć XIX-wieczne relikty.
A propos wrzeszczenia i zapalczywości bab... Stanisławie, sama słodycz jest czasem zbyt mdła i prędko się nudzi. Czasem potrzeba trochę pieprzu, żeby tę monotonię przełamać.;)
moje z 9:30 do Stanisława z 9:14
OdpowiedzUsuńA i przydatny bywa, ten "pieprz", że no:)))
OdpowiedzUsuńNo witejze tygrysku!
OdpowiedzUsuńTeż znam ten ból. Po godzinnej jeździe przez
tydzień nie mogłem siedzieć ani chodzić. Ale
więcej nie wyłaź z ogródka na tak długo, bo
bez Ciebie kwiotecki zwiyndną. Dobrze Cię
widzieć w zdrowiu, a rzyć do godania jest zbędna.:)
Pozdrowienia ślę.:)
ale się zamartwiacie o te biedne "rozpustnice". Facio 5 tys zielonych podzieli i będzie ok. Szkoda, że mu na piwo nie zostanie. Czekałem do drugiej w nocy ( i padłem). Dziś kaszlę pluję i w ogóle źle się czuję. Chciałem zobaczyć akcję ratunkową (finał) i zostałem ukarany. Mleczko z miodem, sok z czarnego bzu i pod kołdrę - sam. Tamten ów, ma tsy. :-(
OdpowiedzUsuńAle nie równocześnie:(
OdpowiedzUsuńJaśku:) Kwiotecki nie zwiyndły, bo są co dzień podlewane i nawet przymrozki ich nie tknęły.:)
OdpowiedzUsuńNie zwiyndły, bo ogrodniczka dbo o każdego z wielką atencją, że to aż mój podziw budzi.:)
OdpowiedzUsuńHeniu, tsy by Cię pewnie zadowoliły na chwilę, bo ponoć apetyt rośnie w miarę jedzenia.:)
OdpowiedzUsuńWygrzewaj się, a oprócz herbatki i kołderki mam dla Ciebie to:
Ogrzej mnie - słowa Wojciech Młynarski.
Dzień, czy noc, czy to skwar czy
też mróz, jednaka treść
nieodmiennie rozbrzmiewa w mej piosence:
memu ciału wystarczy
trzydzieści sześć i sześć,
mojej duszy potrzeba znacznie więcej.
Memu ciału wystarczy
coś wypić i coś zjeść,
trochę pospać na boku, czy na wznak
i nasz cud gospodarczy
zapewnia mi to, lecz
moja dusza codziennie prosi tak:
Ogrzej mnie
wierszyku pełen cudowności,
wspólniku mojej bezsenności
ogrzej, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
niedokończona zdań wymiano,
cudowna kłótnio, w pół urwana
rozżarz, rozżarz mnie!
Ach, życie rozpal ogrzej duszę mą, bo skona,
do stu, do dwustu, do tysiąca, do miliona,
wsłuchaj się w duszy mojej prośby natarczywe:
Chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnie
blada kuzynko Melpomeno,
jedną zagraną dobrze sceną,
rozpal, rozpal mnie.
Ogrzej mnie,
świecie utkany z głupich marzeń,
akordeonie w nocnym barze,
ogrzej, ogrzej mnie.
A świat na to odpowiada:
normalny duszy stan,
to nie musi być stan podgorączkowy,
pana trzeba przebadać,
przedsięwziąć jakiś plan
by te bzdurne problemy raz mieć z głowy!
Kombinują, badają
czy pies to, czy to bies
a mej duszy radości ciągle brak,
po staremu nadaje uparte SOS
po staremu codziennie błaga tak:
Ogrzej mnie
zażarta na ten świat niezgodo,
z którą rozstałem się tak młodo
powróć, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
chwilo szaleństwa i radości
mej tożsamości, niezmienności
dowiedź - rozżarz mnie!
Mój świecie rozpal duszę moją aż do końca,
mój świecie zamień duszę mą w cząsteczkę słońca,
niech świeci w mroku, niech rozjaśnia dni parszywe
chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnie,
słonecznikowa kresko krzywa,
złota Van Gogha perspektywo
rozpal, rozpal mnie.
Ogrzej mnie
miłości, której nie znam jeszcze
z wiosennych bzów liliowych deszczem
przyjdź i ogrzej mnie!
Cieplutko pozdrawiam i zdrówka życzę:)
Już nic nie ma podwójnie, Jaśku :)
OdpowiedzUsuńBlogger zaszalał, bo też miałam kłopot z wklejeniem wpisu.
przyjdź i ogrzej mnie! :-)
OdpowiedzUsuńCzytam te wiersze, często je nucę w duchu, bo są piękne. Zastanawiam się ciagle, czy jeszcze będą tacy poeci jak Osiecka czy Młynarski, których teksty również śpiewano. Śpiewano również wielu innych ale nie na taką skalę.
OdpowiedzUsuńCoś mi się porobiło z "również".
OdpowiedzUsuńJak się coś porobi, to trzeba po: "zamieść komentarz" kliknąć jeszcze: "strona główna" i wtedy wejdzie na pewno.:)
OdpowiedzUsuńJaśku :), ogrodniczka ma bardzo wdzięcznych i chętnych do pomocy ogrodniczków, sama by tak nie wypielęgnowała.:)
OdpowiedzUsuńWitajcie,Ewcia Zamglone Impresje jak zwykle cymes ale tochę bujasz bo mnie włwśnie jak już dawno nie obudziły mocne promienie słoneczne.Mgiełka lekka była ale na umyśle po wczoraszym.Poruszacvie bardzo ciekawe tematy nie muszę już słuchać dzienników.Nie wiedziałem nic o tym krewkim i jurnym górniku.Sciskam do wieczora.Jestem bussy.Jurek
OdpowiedzUsuńDzień dobry Jurku:)
OdpowiedzUsuńNic nie bujam, u mnie była mgła, ale teraz, to już wspomnienie tylko. Miło mi, że zechciałeś przeczytać wierszyk i dziękuję za ciepłe słowa.:)
Twoja mgiełka po wczorajszym za chwilę tez będzie wspomnieniem.:)
Miłego dnia.:)
Cześć Jerzy...
OdpowiedzUsuńCoś mi się przypomniało - też w związku z Twoim zawodem.... A, że : pamięć 50+ latka dziwne meandry zatacza - to miało miejsce 40 i parę lat temu. W ogólniaku ogłosiła Twoja firma " Lot" konkurs na hasło reklamowe. Do takiego dzieciaka z rozpostartymi " ręcami" - jak samolot. Na plakacie... Pani nasza od angielskiego zachęciła nas do tworzenia takiego hasełka - w ramach nauki... Ja napisałem:
" Fly or not,
But not- by LOT "...
Dwójki nie dostałem , ale konkursu też nie wygrałem:(
Stanisław
An interesting fact about this October. It has 5 fridays, 5 saturdays and 5 sundays. This only happens once in 823 years. Based on chinese fengshui these are money bags. Pass them to 8 good people and money will appear in 4 days. Whoever stops will experience none!
OdpowiedzUsuńHave nice day!
I greet!:) It wonderful october importantly, I knew about it. But it is necessary to help poor people in october not only. However, I do not dream about bag of money. Have nice day:)
OdpowiedzUsuńJurku,
OdpowiedzUsuńmam do rozwiązania dla Ciebie problem, który wczoraj wrzucił Gość tw52 (autor Szaroburej eminencji) pod postem Wasz Dzień, a dotyczy problemu lotnictwa.
Wydaje mi sie, ze kapitan samolotu jest decydentem w czasie lotu dotyczy lotów cywilnych. Ujął to tak:
"W lotnictwie wojskowym rozkaz dla kapitana może przyjść z ziemi, ale też od przełożonego, jeśli jest akurat na pokładzie.
Może to być rozkaz pomijający sprawę bezpieczeństwa lotu, gdyż powodzenie akcji może być ważniejsze niż przeżycie pilota."
Całość pod postem "Wasz Dzień".
Gdybyś Jurku zechciał coś napisać na ten temat, byłabym Ci wdzięczna.:)
Jak Anonimowego szlag nie trafi na moją angielszczyznę, to będzie cud. Ale mi to coś "łańcuszkiem szczęścia" trąci.:(
OdpowiedzUsuńEwo:)
OdpowiedzUsuńHm...
To , że należy: " to help poor people in october not only "... to piękne i prawdziwe. To , że : " I do not dream about bag of money.." - też o.k. Ja też - " do not dreems about maney "... " Have nice day" - Tobie też życzę... Ale.. czy ktoś mi może " tiepier" wytłumaczyć : " o co biega "? :(((
Stanisław
Już Ci mówię. Anonimowy napisał coś w rodzaju:
OdpowiedzUsuń"Witaj.Co jest ciekawe, o tym październiku. Posiada 5 piątków, 5 sobót i 5 niedziel. Dzieje się tak tylko raz na 823 lat. Na podstawie chińskiego fengshui są worki pieniędzy. Przekazać je do 8 dobrych ludzi i pieniądze pojawią się w 4 dni. Kto zatrzyma nic nie będzie z tego miał!"
A ja odpisałam, że wiedziałam o tym, że tak jest w tym październiku. Jednak biednym trzeba pomagać nie tylko w październiku, a o workach z pieniędzmi nie marzę. :)
Też mi jakieś bzdury wychodziły jak to czytałam. I choć nie mogę się poszczycić biegłą znajomością angielskiego, to te kilka lat nauki zostawiło ślad. Jak dla mnie pieniądze chętnie przyjnmę, ale ich nie oddam. Po co komu obiecywać pieniądze, jeśli w imię szczęścia, nie może ich zatrzymać?
OdpowiedzUsuńAż taką altruistką nie jestem:)
OdpowiedzUsuń"Przyjmę" miało być:(
OdpowiedzUsuńEwo:)
OdpowiedzUsuńNo to dobrze mu nagadałaś... W większości zrozumiałem , ale chciałem się troszku poprzekomarzać...
Wiesz, często dostaję " tajemniczą" korespondencję , na mój adres z propozycjami : przekazania milionów ... Pisane po angielsku - czasami tłumaczenie " murzyńskie " - tzn poprzez automat googla. Wszystko kasuję , ale nie rozumiem : jaki ktoś ma w tym interes? Czy Wy / to znaczy inni ogrodnicy też / dostajecie takie posty ?
Stanisław
Ja żadnego jeszcze:)
OdpowiedzUsuńIiiii, tam. Nie ma czym się przejmować. Tylko po co wkleja takie rzeczy na blog?
OdpowiedzUsuńMoja angielszczyzna to tylko nędzny lektorat na studiach (w liceum miałam niemiecki i łacinę). Potem - wiadomo, jak się nim czynnie człowiek nie posługuje, to niewiele z tego pamięta.
Za to rosyjski pozostał mi w głowie na amen, zresztą bardzo lubię ten język, jego melodyjność i zaśpiew, bogactwo słów jeśli chodzi o wyrażenie uczuć. Chętnie też czytam w oryginale poezję Puszkina, Jesienina i Okudżawę, brzmi o wiele lepiej po rosyjsku, niż w jakichkolwiek tłumaczeniach.:)
Eh, taka ze mnie sierdieczno- szczipatielnaja dusza...
Stanisławie, też korzystałam z murzyńskiego tłumaczenia googla.:) Ale na skrzynkę jeszcze takich dyrdymałów nie dostałam. Za to dostaję propozycje "towarzyskie" oględnie mówiąc.
OdpowiedzUsuńNie zawracałbym sobie Ewuś głowy tą wiadomością.Mnie to wygląda na typowy łańcuch i odrzuciłbym taką ,,słodziutką" wiadomość.
OdpowiedzUsuńU mnie telefony urywają się od rana i znów z doskoku piszę.
A to Ci Jaśku powiem,że momentami to czułem się jak John Wayne przed pojedynkiem:)
Staszku nie upubliczniłem swego adresu i mam spokój. Mój adres mają tylko moi zaufani przyjaciele.
OdpowiedzUsuńJaśku, ja też nie "upubliczniałam" (z małym wyjątkiem na chwilkę) a spam przychodzi często.
OdpowiedzUsuńEwo:)
OdpowiedzUsuńHi, hi, hi... Kilkakrotnie też : otrzymywałem propozycje... Tylko, że to były : homo- oferty... A ja , mimo mej tolerancji , nigdy nie kwapiłem się do zmiany orientacji... Takie moje: " Zezowate szczęście"...:(((
Stanisław
Ewo, czy Ty znasz poezję Iwana Barkowa? Jeżeli nie, - to wieczorem prześlę Ci na pocztę jakąś próbkę, bo muszę przepisywać, a teraz nie mam
OdpowiedzUsuńtych tekstów i w necie ich niema.:)
Jasiek:)
OdpowiedzUsuńJa też specjalnie jakoś - nie upubliczniałem swojego internetowego " adresu"...
Ale... kiedyś zalogowałem sioę na nowojorskim radio: "Jango". Podobało mi się , że można tam utworzyć własne , muzyczne klimaty... te , które kocham , a przypominają - moją młodość : "chmurną i durną".... Tam też musiałem podać adres i internetowe namiary... No i zaczęło się...
Stanisław
Nie znam i bardzo Ci będę wdzięczna jak prześlesz.:)
OdpowiedzUsuńWiem, że w necie nie ma, też chciałam coś kiedyś z poezji rosyjskiej znaleźć...
A umiesz przestawiać klawiaturę na cyrylicę?
z 12:54 do Jaśka.
OdpowiedzUsuńI ja też preferuję rosyjski. Chyba jesteśmy takim pokoleniem.
OdpowiedzUsuńTo pewnie dlatego, że rosyjski był w podstawówce od 5 klasy i w liceum. Dzieci mają najbardziej chłonne umysły, jeśli chodzi o naukę języków obcych. Ja miałam do tego w liceum wspaniałą nauczycielkę "od ruskiego", która potrafiła nam ukazać piękno tego języka i zaszczepić zainteresowanie poezją. Mnie się podoba nawet "Obłok w spodniach" Majakowskiego, mimo, że to piewca władzy radzieckiej.
OdpowiedzUsuńA o skutkach wielkiego głodu na Ukrainie u swojej dziewczyny pisał tak:
"Wspuchli szczioki,
głazki - szcziołki,
zielień i łaski
wylieczyli głazki.
Bolsze bludca
smotriat riewolucji."
Nie wiem, czy czegoś nie przekłamałam, bo z pamięci piszę. Jak trzeba, to przetłumaczę zaraz.:)
a dalej było chyba tak:
OdpowiedzUsuńMnie łuczszie cziem wsiem,
ja - Majakowskij,
siżu i jem
kusok konskij.
Będzie to już przetłumaczone na język polski.
OdpowiedzUsuńOryginału nie mam.Przykro mi.:)
Oczywiście interpunkcja jest moja, bo oryginału nie pamiętam - poeta wybaczy.:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, dzięki wielkie i niech Ci przykro nie będzie.:)
OdpowiedzUsuńTo podam tekścik Mełodii ljubwi zespołu TATU
OdpowiedzUsuńМелодия любви Melodia miłości
Как тяжело простить,
Когда уже не любишь
Как тяжело любить,
Когда вот-вот забудешь
Как встреча в темноте,
Любовь опять сгорает
И фото со стены,
Безследно исчезает
Мелодия любви,
Слышна в тиши
Мелодия любви,
Дыши, дыши
Ты будешь вслед за мной,
В моих красивых снах
Мелодия любви,
Звучит в моих мечтах
Как трудно пережить,
Предательство, измену,
Как нелегко забыть
Любви последней тему,
Как грусно понимать,
Что жизнь порой жестока,
Когда страдает день,
А ночь так одинока
Witam serdecznie zacne grono :)
OdpowiedzUsuńChciałam się pochwalić, - bo duma matczyna mnie przepełnia - że mojej potomce pierwszy stały ząbek się przebija :)
Mała rzecz, a cieszy :)
Ewo - wiersz piękny... nostalgiczny...
Odpocznijmy trochę od tej polityki i "polityczki"...
Cieszmy się szczęściem górników sunących na powierzchnię... nawet ten biedak z "przybytkiem" w tym momencie jest szczęściarzem, bo lepiej z trzema kobietami być żywym, niż z jedną martwym... ;)
Pozdrawiam wszystkich gorąco :)
Dzięki Jaśku, śliczne:) Nawet ją sobie odsłuchałam na You Tube.:)
OdpowiedzUsuńPowiedz mi, proszę, jak się przestawia klawiaturę na alfabet rosyjski?
A teraz tłumaczenie Melodii Miłości
OdpowiedzUsuńJak ciężko jest przebaczyć
Kiedy już nie kochasz
Jak ciężko jest kochać,
Kiedy tuż-tuż zapomnisz
Jak spotkanie w ciemności,
Miłość znowu się wypala
I zdjęcie ze ściany
Bez śladu znika
Melodia miłości,
Słyszana w ciszy
Melodia miłości,
Oddychaj, oddychaj
Ty będziesz w ślad za mną,
W moich pięknych snach
Melodia miłości,
Brzmi w moich marzeniach
Jak trudno przeżyć,
Sprzedanie, zdradę,
Jak nie lekko zapomnieć
Miłości ostatniej temat,
Jak smutno jest zrozumieć,
Że życie czasami jest brutalne,
Kiedy cierpi dzień,
A noc taka samotna
Ewo w tej chwili nie znam funkcji przestawiania
OdpowiedzUsuńale zapytam mojego informatyka - Adama po pracy.
Witaj Aniu:)
OdpowiedzUsuńGratuluję Potomce i jej Mamie pierwszego ząbka i wcale się nie dziwię, że puchniesz z dumy.:)
Czasem jestem tak zmęczona polityką, że do głowy przychodzą mi tylko inne wierszyki, a do tego coś tam w duszy zagra...
Dziś właśnie od niej odpoczywam, chociaż nie wiem, czy do końca dnia mi się to uda. Ona przychodzi czasem jak zły sen, którego trudno odpędzić jednym pstryknięciem palców...
Cieszę się Twoją radością, ogrzej się z nami w ogródku piękną jeszcze jesienią:)
gody szkolnyje swiazali
OdpowiedzUsuńnieruszinoj drużboj nas,
w tichom kłassie w szumnom zale
eta drużba radiłas.
Eta drużba krepcze stali
wiesznich zor ana jasniej
w dni wiesiela i pieczali
my najdiom aporu w niej.
To ja też przetłumaczę ten fragment Majkowskiego z 13:18 i 13:21:
OdpowiedzUsuńSpuchły policzki,
oczęta - szparki.
Zielenina i pieszczoty
wyleczyły oczęta.
Większe od spodków
wypatrują rewolucji.
Mnie lepiej niż wszystkim -
ja Majkowski,
siedzę i jem
kawałek koniny.
Prawda, że lepiej brzmi po rosyjsku? Oczywiście, przetłumaczyłam dosłownie, na przekład poetycki się nie odważę. :)
Heniu, to też pewnie pamiętasz ze szkoły?
OdpowiedzUsuńLata szkolne nas związały
OdpowiedzUsuńniewzruszoną przyjaźnią,
w cichej klasie, w głośnej sali
przyjaźń ta zrodziła się.
Ona mocniejsza jest od stali
i jaśniejsza od wieczornych zórz,
w dni radości i smutku
my znajdziemy w niej oparcie.
Tak to było, Heniu? Tylko jakie to kulawe w dosłownym tłumaczeniu...
Nie mam czasu teraz, ale kiedyś spróbuję zrobić "poetycki" przekład .:)
Ale Wam się "wzięło" na wspominki:)
OdpowiedzUsuńDzisiaj była prawdziwa nagonka na busiarzy. Misiaczki i krokodyle stały co kilkanaście kilometrów i na wszystkich wlotówkach do Lublina.
OdpowiedzUsuńCwaniaczki ostrzegali się przez CB, wysadzali pasażerów na rogatkach (niby awaria) i zmieniali trasy. Kilku jednak złapali za przeładowanie i stan techniczny busów; szkoda, że taka akcja dopiero ma miejsce po takim wypadku, jak zwykle u nas - mądry Polak po szkodzie.
Puk,puk - jest ktoś w domu?
OdpowiedzUsuńEwo:)
OdpowiedzUsuń" Mądry" Polak po szkodzie i ZAWSZE tylko: akcyjny... Za kilka dni wszystko wróci do " normy"... Niestety , wielu Polaków , bieda zmusza do desperackich czynów. Zbieranie jabłek za : 5 zł za godzinę, to często był ich jedyny zarobek w roku. Kupowali za to węgiel na zimę , jakieś najtańsze ciuszki dla dzieci ... Jeżdzili do sadów , składając się na paliwo. Im więcej ich tam weszło - tym taniej podróż kosztowała. Setki razy się udawało... aż do tej tragedii. Troszkę innym zagadnieniem są te busy , które " uzupełniają" komunikację: miejską czy PKS-owską...
Cholernym błędem transformacji , w Polsce , była : likwidacja pgr-ów i pozostawienie setek tysięcy ludzi na lodzie. Trzeba było , a były to miliardowe majątki państwowe, chociażby " przekazać" w formie : wykupu , za symboliczne pieniądze. Dotychczasowym pracownikom. Założyć grupy producenckie , nauczyć rynkowego zarządzania... Nie zrobiono NIC! Majątek państwowy- wielomiliardowy całkowicie się zdematerializował. A ludzie pozostali w rejonach strukturalnego bezrobocia.
Mięsem rzucałem , gdy usłyszałem " wywiad " żurnalisty i jego " mundre" pytanie: " A właściwie po co , wyście na te jabłka jeżdzili" ? Szczyt kretyństwa i niezrozumienia problemu! Bo , przecież - mundry i dobrze opłacany pan " żurnalista" wie , że jabłka to się kupuje w sklepie.. A " gupki niewykształcune" jeżdżą gdzieś tam i się zabijają... Taki był " podtekst" pytania zadanego przez gówniarza z sitkiem!
Polska " akcyjność" - nie załatwi społecznych problemów . Nie wyeliminuje narkotyków , dopalaczy , zagrożeń i niesprawiedliwości. Zawsze po tragicznym wydarzeniu - podejmowane są widowiskowe akcje i kontrole... Za tydzień wszystko ucicha... A polskie życie toczy się dalej.
Stanisław
Podobnie wyglądała reakcja władz , na amatorskie wydobywanie węgla...Kilka lat temu. Pamiętasz " bieda-szyby "?
Do Listonosza...
OdpowiedzUsuńJesteśmy , jesteśmy , ale kto puka???
Stanisław
Listonoszu, pocztę odebrałam.:)
OdpowiedzUsuńI odpowiedź wysłałam.:)
OdpowiedzUsuńStanisławie, pamiętam te wszystkie akcje, z biedaszybami też. Akcyjność to specjalnośc naszych władz, a przypadkowość działania to specjalność Polaków. Wiesz, Polak potrafi na drzwiach od stodoły latać, a prowizorki są najtrwalsze.
OdpowiedzUsuńMasz rację, profilaktyki u nas żadnej nie ma, działa się od przypadku do przypadku, spektakularnie, medialnie, a potem... cisza.
Dziękuję:))))))))))
OdpowiedzUsuńJurek zostawił swój komentarz po "Szaroburą Eminencją" odnośnie tego problemu, o który pytał tw52. Ale teraz Jurku tutaj proszę dobranockę.:)
OdpowiedzUsuńEwa dla Ciebie wszystko.Lecimy do N.Y. ku Pogoda wspaniała.11.000 m. nad oceane ani drgnie.Czyli nie ma CAT/clear air turbulence/ nawet.Piję kawę którąś myślę o niebieskich migdałach.Wpada do kabiny koleżanka i woła panie kapitanie pasażer przerażony rodowy ogromny złoty sygnet wpadł mu w poprostu w kibel.Parsknąłem i mówię zapytaj go na czym on nosił ten sygnet.Ale żal zrobiło mi się chłopiny i poradziłem.Po wylądowaniu niech nie opuszcza samolotu zaraz po pasażerach podjeżdżają służby jak sprzątacze paliwo mechanicy i mały beczkowóz nazywany przez nas szambonurki.Niech przygotuje 100 dolarów i może oni przez sitko mu znajdą.No i jak powiedziałem tak się stało.Dobranoc.
OdpowiedzUsuńJurku, wszystko mnie boli ze śmiechu!:))),:)))
OdpowiedzUsuńZ Ciebie to dopiero musi być dusza towarzystwa. Jesteś gejzerem humoru po prostu i kopalnią anegdotek, do tego z życia wziętych. Nie popuszczę Ci i będę Cię codziennie molestowała o takie perełki.:)
A koleżanka zapytała tego chłopinę?:)))
Dzięki Jurku, dobrej nocy życzę.:)
Na litość boską, nie mogę przestać się śmiać!:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Polecam jeszcze na dobranoc p.prof.Srodę i p.T.Wołka z dzisiejszej G.W.Jurek
OdpowiedzUsuńDziękuję, zaraz odnajdę i przeczytam.:)
OdpowiedzUsuńNo to i ja, lotem nurkowym, pod kołderkę z cichym
OdpowiedzUsuńżyczeniem dobrej nocki do uszka* i myk do łóżka.:))
Bez bajeczki "dobrej nocki"?:(
OdpowiedzUsuńJeśli tak, miłych snów* i pod kocyk.:)
OdpowiedzUsuńDobranoc mili:)
OdpowiedzUsuńStrasznie ciężki dzień.