Powered By Blogger

sobota, 9 października 2010

Jeszcze wczoraj...

Jeszcze wczoraj ten wiatr nad Beskidem,
włosy pieścił i śpiewał z obłokiem,
jeszcze rankiem dzwoniły skowronki,
a kos gwizdał radośnie za oknem...

Jeszcze brzoza, co dzisiaj złocista,
wczoraj miała zielone warkocze,
jeszcze kasztan, co dzisiaj bezlistny,
sypał rudym, błyszczącym owocem.

Jeszcze ogród kolorem urzeka
aksamitek, marcinków, złocieni,
tylko dalie srebrzystą powieką
przykrył szron i purpurę zacienił.

Ranek ciszą zasmuca pod niebem,
mgiełek chustą październik się bawi,
deszczem liści wiatr pokrył już ziemię,
odleciały jaskółki, żurawie.

Tak bym chciała, jak róża w chochole
srogiej zimy uściski przeczekać
snem słomianym w śniegowej pościeli,
wiosennego poranka doczekać!

43 komentarze:

  1. Witaj Ewo :)
    Dziękuję Tobie i Wszystkim za ten wczorajszy wieczór ogrodowy... Cholera - rocznice , boję się , że zawsze teraz będą już puste i smutne. Naszło mnie tak , że czułem dosłownie fizyczny ból i jakaś straszna siła ściskała moje gardło...
    Dziś ranek - z lekkim przymrozkiem i pogodny. Trzeba do życia powrócić - wraz z nim...:)
    Pozdrawiam - " mądrował się " będę potem :)))
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Ewciu! "W chochole", każdy by tak chciał.A zima ma być podobno bardzo mroźna. Oby te prognozy w g.... się zamieniły, jak mawiała moja cioteczna babka (więźniarka obozów koncentracyjnych, wyluzowana niesamowicie).

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Stanisławie:)
    Mam nadzieję, że cudne słoneczko nastroi Cię miło do dzisiejszego dnia.:)
    U mnie rześko, mały mrozik (minus 1,5 st.C), trawnik po domem bielutki od szronu, lekka mgiełka wisi nad ogrodem. Łap te wszystkie jesienne uroki, oddychaj wiatrem i... wracaj mądrować się do nas:)
    Przyjemnej soboty:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Ozonko:)
    Tak się wczoraj ukołysałam ogródkową poezją i muzyką, że spałam jak kamień, dopóki słońce nie zaczęło mnie łaskotać w piętę:)))
    To są tylko prognozy, chociaż... krecik w moim ogrodzie szaleje i kopie coraz większe kopce, żurawi klangor słyszałam już ze trzy tygodnie temu, klucze dzikich gęsi widziałam wczoraj...
    Przymrozek zważył mi dalie i kanny, tylko róże stoją przepyszne i wcale ich jeszcze nie okręcam w chochoły. Zrobię to dopiero w listopadzie, chyba, że teraz przyjdzie większy mróz.
    Teraz biegnę na targ, bo mam ochotę na świeże brokuły albo kalafiory:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ... a przymrozek oczywiście zwarzył, a nie zważył, sorry:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bywa, u mnie też często rz z ż się zamieniają. Uważaj na róże, one są takie delikatne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aha, w nocy zawitał do ogródka autor "Szaroburej Eminencji" i zostawił swój inny wiersz (przedostatni komentarz do tego posta), zachęcam Wszystkich do przeczytania:)
    Poprawiłam Jego nick, widocznie przez pomyłkę spisałam inny z forum Gazety.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witajcie:)))
    Dziś przyjedzie do mnie taka mala tygrysiczka i będę ją tulił cały dzień:)))
    Staszku - wiedz,że jestem z Tobą - a na pewno wszyscy TUTAJ też- więc szukaj przyjaciół - siła w Tobie a i my potrzebujemy takich SIŁACZY.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Adaśku:)
    Pozdrawiam cieplutko Twoją Małą Tygrysiczkę i Jej Rodziców:)))
    Naciesz się swoim szczęściem, wytul, wycałuj i wybaw się z nią ile dusza zapragnie.:)
    A jak będziesz miał chwilkę, to zajrzyj do ogródka.
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  10. :))) Dzięki...:)))
    Ale,żeby nie było tak prosto:kochać czy mieć wyrzuty sumienia:harimau -Julia - Maria,jest dzieckiem z programu in vitro.......................Ona ma życie a jej rodzice szczęście.
    Dla tego nie dziwcie się iż mam taki stosunek do tego tematu...
    Ja czekałem na tą Królewnę 8 lat...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ewo z godz: 8:18
    Reasumując: Przymrozek zważył się przed i po zwarzeniu... No bo: bilans musi być na zero :)
    Adamie :)
    Dziękujemy - bo wraz z żoną, za Wasze ciepłe i serdeczne wpisy. Żona też już się z Wami zaprzyjażniła , bo czytam jej ta nasze rozmowy... Może sama "cóś" napisze /?/.
    Wczoraj coś w nas faktycznie pękło - bo to pierwsza taka rodzinna rocznica , bez Syna. Jednak , jak trafnie zauważyłeś , wykonujemy " tytaniczną " pracę , aby powrócić do względnej normalności. Między innymi ta nasza decyzja: żeby żona ten kurs prawa jazdy robiła. I zrobi go pozytywnie - mimo , że Adam / syna imię / właśnie w swoim samochodzie zginął...
    Co do Julii- Marii:)
    KOCHAĆ! Wyrzuty sumienia winni mieć " czarni " , chociaż do takowych potrzebne jest sumienie ! Czy oni je mają ? Cały ten ich bełkot ma w podłożu tylko: materialne uzasadnienie... Nie napiszę dosadnie , co myślę o nich ... Nie chce mi się kląć , w tak fajny , słoneczny dzionek. Serdecznie pozdrawiamy : Julię , Jej Rodziców i Ciebie ! Żyjcie 100 lat !
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  12. Adaśku :)
    Jak można mieć wyrzuty sumienia dając bezcenny skarb, jakim jest życie? Żadnych wyrzutów, tylko miłość!.:)
    Tym bardziej mam satysfakcję, że podjęłam ten trudny temat na blogu, skoro ktoś tak nam bliski jak Ty, miał podobne problemy. Najważniejsze, że zakończone sukcesem:)
    Stanisławie:)
    Gorąco zachęcam Twoją Żonę do odwiedzin ogródka, będzie bardzo mile widzianym Gościem:)
    Życie niesie niejedną bolesną rocznicę; rany najbardziej bolą, kiedy są świeże. Do życia trzeba jednak wracać i powoli nadawać jemu sens w takim kształcie, jaki jest możliwy.
    Nie mam wątpliwości, że Ty i Twoja Żona będziecie sobie z nim radzić, chociaż wiem, że na początku jest to najtrudniejsze.
    Pamiętajcie, że w ogródku jest ciepło i przyjaźnie, mimo pór roku.:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Ewo i wszyscy Jej życzliwi.Jestem w pracy bo w soboty ciężko pracuję poprostu kociokwik.Znalazłem moment aby coś miłego dla ducha odczytać.W pozostałe dni tygodnia też tyram wożac słabowitych po lekarzach albo uganiam się za czymś innm.Ewa wspomniałaś o żurawiach.W tym momencie muszę się adć odszyfrować Wam mło9dym ambitnym pełnym wigoru jako grzyb.A opowiem coś też o dużych ptakach.W latach kiedy Ciebie nie było na tym za.. świecie na lotnisku w Krośnie w dwóch zakładach oblatywałen nowe szybowce i po remonicie samolocikiBył wrzesień rano zupełna cisza na lotnisku szykujemy się do oblotó co widzimy ogromne stado bocianów w szeregu zupełnie jak wojsko ana przedzie trzech jakby generałów robi przegląd.Fascynujący widokW szeregu wynalazły ze trzy sztuki pewnie fizycznie za słabe do tak długiego lotu aby nie robiły problemu zaczęły je dziobać.Obok byli miejscowi zabrali do domów na zimę te poranione i długo je pielęgmowali.A jeswzcze jedno spotkanie z dużymi ptakami.Na szybowcu wykręcam w kominie pod cumulusem wyskość cisz spokój a obok kilka bocianów krąży w tym samym kominie podlatują blisko kabiny łepek przechylają i zaglądają do kabinyWidok bomba mówię WamJUż nie mam czsu ściskam.Jurek

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Jurku:)
    Te Twoje spotkania z ptakami czytałam z zapartym tchem, bo jestem wielką miłośniczką ptaków.:)
    Jako lotnik musiałeś mieć bardzo ciekawe obserwacje i jeślibyś zechciał podzielić się swoimi wrażeniami, to będę Ci bardzo wdzięczna.:)
    Zrewanżuję Ci się przyrodniczą historyjką z moich obserwacji, dość już odległych.
    Codziennie dojeżdżam do pracy do różnych urzędów gminnych i miejskich na Lubelszczyźnie. Od 17 lat robię to codziennie (tam i z powrotem), Lubelszczyzna ma 204 gminy, a każdą trzeba odwiedzić w ramach kontroli co najmniej raz na 4 lata. Na początku lat 90 ub. wieku jeździło się autobusami PKS, busów jeszcze nie było, o używaniu własnych aut do celów służbowych też nie było mowy.
    Więc jadę sobie starym gruchotem PKS, z prędkością 40 km/h góra, do przebycia mam ok 100 km, czytam, śpię albo czynię przez okno obserwacje przyrodnicze, żeby nie umrzeć z nudów. Widziałam kiedyś piękny obrazek. Wczesna wiosna, na polu orka i widzę procesję. Pierwszy idzie koń, za nim pług (tak!), za pługiem chłop, za chłopem pies, za psem jeszcze jeden pies, za nimi bocian, za bocianem gawron, za gawronem kawka, za kawką kura. Wszystko w idealnym szeregu i świętej zgodzie pokonuje bruzdę za bruzdą!:).
    I drugi obrazek: bocian z kotem polują w polu na myszy. To znaczy kot poluje, a bocian z tyłu usiłuje go podejść i ukraść łup. Oczywiście bociek zwyciężył, a kot oberwał w dupsko i uciekł z wrzaskiem jak niepyszny.
    Miłej soboty Jurku i żebyś choć trochę odpoczął:)

    OdpowiedzUsuń
  15. ...z doskoku...
    Witaj Jerzy:))
    Jakiś czas temu latałem nad Bieszczadami ,,Wilgą 1o4". Tam czuje się prawdziwą wolność...totalny ,,odlot":)
    Dzięki Jerzy za Twoje opowieści:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tylko trochę : a propos latania....
    TVN alarmuje na paskach: "... Krzyż nie leci do Smoleńska " ! Pilne ! Wołają z pasków ! News dnia - poprostu... Nazwanie Polski krajem normalnym , moim zdaniem , jest sporym nadużyciem ! Może zrobimy jakąś zrzutkę , aby wykupić bilet dla tego " krzyża " ? Żeby sobie mógł polecieć , a tvn - przestał pieprzyć ? Jestem czuły na idiotyzmy. Bo te drobne " budują " naszą kartoflaną rzeczywistość...
    Pozdrawiam Jerzego i oczekuję dalszych opowieści :)))
    Szczerze zazdroszczę.
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  17. Tvn ma już swój wkład w tę całą paranoję. Niech ten krzyż lepiej zostanie w Polsce. Może to ich ostudzi.:)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Tego już nie rozumiem, po co ten wrzask medialny - leci, czy nie leci? Rodziny ofiar tak zadecydowały, chwała im za powściągliwy stosunek do tego krzyża i nic nikomu do tego.
    Wiesz Stanisławie, mnie to loto i tito, co tabloidy medialne pierniczą, mam swój ogląd na świat i po kiego dyjabła mam się tym emocjonować?
    U mnie w Lublinie dwa dni kompletnych cyrków. Dzisiaj marsz obrońców Chrystusa Króla Polski do siedziby kurii, żeby wykrzyczeć Życińskiemu bluzgi, bo ich śmiał skrytykować z ambony katedry i nazwać sektą. Oczywiście ruch w śródmieściu zatrzymany i ochrona policji zapewniona.
    Jutro pisdzielce organizują półrocznicę katastrofy smoleńskiej, więc msza, marsz z pochodniami i złożenie wieńców pod... zgadnij?
    Pomnikiem Piłsudskiego na Palcu Litewskim w centrum miasta! Oczywiście - objazdy, policja itp. jak wyżej.
    Momentami odnoszę wrażenie, że poruszam się w świecie groteski. Gombrowicz z Mrożkiem razem wzięci wysiadają!
    Jakoś to przeżyję, a mam inne wyjście?:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam wszystkich przy popołudniowej kawie. Ranek był piekny, także popołudnie. A u mnie jeszcze prawie wszystko zielone, liście jeszcze nie szeleszczą pod nogami. Ja tak lubię chodzić po uschniętych liściach.
    Teraz przygotowuję się na przyjęcie nowego członka rodziny. Za dwa miesiące zostanę babcią. I już Wigilia nie będzie taka smutna. Dwa lata temu zmarła moja Teściowa (wspaniały człowiek) u której spędzaliśmy całe Boże Narodzenie. Tak pod wpływem Stanisława naszło mnie na wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Morwo:)
    Gratulacje dla babci in spe:)))
    U mnie do tej chwili jest pięknie i, o dziwo, dość ciepło jak na październikowy dzień, bezchmurne niebo:)
    Liści też jeszcze dużo na drzewach, ale kasztany gołe, bo zniszczył je wszechobecny szrotówek:(
    Po czwartkowych przymrozkach opadły też wszystkie liście z orzecha włoskiego, właśnie jestem po ich wygrabieniu, cudownie przy tym odpoczęłam psychicznie, chociaż grabki w mięśniach czuję.:)
    Zaraz też zrobię sobie kawę, włączę TVP Kulturę, bo za chwilę będą przesłuchania w Konkursie Chopinowskim - polecam wszystkim. Preludia i nokturny Chopina przy jesiennej aurze to samo piękno i balsam dla duszy. :)
    Polecam kochani, odłączcie się od kroplówki TVN i posłuchajcie. Można przy tym krzątać się po domu, czytać, pisać i co kto tylko chce.:)
    Ja będę przy koncercie smażyć pstrągi (i z doskoku zaglądać na blog - oczywista oczywistość).:)
    Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Aha, ja też uwielbiam szurać nogami w opadłych liściach, szczególnie w lesie lub w parku, gdy nie są jeszcze wygrabione. Nie mogę się też oprzeć, żeby nie wskoczyć na zagrabioną kupkę liści i ich trochę nie porozrzucać:) Nawyki z dzieciństwa dają o sobie znać, tak jak zbieranie kasztanów.:)))
    Babcią jeszcze nie jestem, chociaż mam dorosłego syna - jakoś nie spieszy mu się do żeniaczki.
    Bardzo chciałam mieć córkę, niestety nie było mi dane drugie dziecko mimo ogromnych starań, a o in vitro w tamtych czasach nie było mowy. Może w przyszłości będę miała wnuczkę...:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ewa myślałem że już dzisiaj nie dam rady Wam przynudzać o lataniu i nie będzie dobranocki bo po powrocie do domu czekało na mnie przygotownie i pomoc.Jutro moja pani wydaje party,jeszcze mnie dużo pracy czeka ale na moment dopadłem klawiatury.Adamcotku jeszcze duż mam w pamięci o lotach w Krośniei i nad Bieszczadami też.Ale skoro obiecałem na dzisiaj o dużych samolotach to proszę.Mała dygresja na dużch i na długich trasach byliśmy jak zaprzęgi w dyliżansach.Za duże odległości na jedna załogę i zmiana stref czasowych.Normy pracy poprostu.Np.do Bangkoku lub Singapoore rozstawione dwie a do Los Ang.trzy załogi po drodze.Siedzimy w Taszkiencie w dwie załogi t.j. 10 świetnych dziewczyn i 10 ciu chłopaków w średniej klasie hotelu.Sylwester jesteśmy proszeni na bal do najlepszgo hotelu .Zarządzam zbiórkę o 22 ej w holu.Dziewczyny super.Wychodzę przed hotel gdzie zawsze było pełno ich.Taki rympał.Pytam ciecia mówi nie budiet siewodnia.Panta rei Szampanskoje się ociepla co robić.Stoję na ulicy dumajem jedzie miejski autobus,usilnie zatrzymuję go.Wchodzę do kierowcy daję mu w rublach równowart.prawie miesięcznego zarobku i mówię co jest grane myśląc że za parę minut przyjedzie po nas.A on odwraca się do pasażerów i mówi kaniec marszrutu.Jak jechaliśmy do hotelu szefowa pokładu jeszcze nie moja żona pyta jak to załatwiłeś no to ja opowiedziałem a ona na to ty chamie jesteś sk...wysynem żeby ludzi tak załatwić.A to przecież nie ja to woditiel z awtobusa winowat.Sciskam Was bo mnie robota czeka może znowu polecą na mnie jakieś jak mówią francuzi joby.Jurek jak znajdę chwilę wolną to zajrzę pa.

    OdpowiedzUsuń
  23. Cholera zapomniałe że wyszedłem przed hotel po taksówki.A mnie jeszcze w głowie na starość zostało to samo.Jurek

    OdpowiedzUsuń
  24. Na jesienne nastroje polecam Wam:
    Jesienne róże Fogga... Oczywiście poprzez google...
    Ewo:) Narobiłaś mi wielkiej ochty na rybkę - świeżą smażoną! Tylko , gdzie taką kupić ? W wieeelkim "Aschon" , niedaleko mnie - same takie przechodzone i mało apetyczne. Do tego jest : maślana , sum nilowy/?/ , jakieś dziwaczne wynalazki , a polskiej świeżej ryby nie uświadczysz... O cenach nie wspomnę. Żeby kupić świeżą , naszą rybkę - muszę jechać 15 km , do Gdyni - na halę targową. I nie zawsze mi się chce i czas pozwala. W moim dzieciństwie i młodości: dobra , świeża ryba była codziennością na stole. Ojciec , oprócz pracy urzędniczej , miał spory kuter. A jakie frykasy łapały się wtedy w Bałtyku... Szczupaki morskie , łososie , sieje , węgorze - to była naprawdę codzienność połowów! Jako dzieciakowi - ryby mi się wilokroć " przejadały" - dziś mi ich brak ! Do dziś pamiętam Mamy : gotowanego węgorza w sosie koperkowym...Palce lizać, a ja głupi szczyl, marudziłem , że tłusty...Ale tradycja została - do dziś potrafię śledzia na : kilkanaście sposobów przygotować. Ale szczytem jest : wątróbka dorszowa po kaukazku - samodzielnie pasteryzowana. Palce lizać - tylko : skąd teraz wziąć świeżą , dorszową wątróbkę ? Albo: świeżutkie złowione rybki/ prosto z burty / samodzielnie wędzone i konsumowane zaraz po...Na ciepło jeszcze.
    Teraz na temat " oderwania się " od idiotycznego tvn-u... Często wracam do " The phantom of the opera " , na dvd - w orginale. Przyznaję , że nie wszystko rozumiem / raczej mniej / , ale : uczta dżwiękowa przy odbiorze na kinie domowym. A, że musical znany , więc i : " średnia " znajomość angielskiego , nie przeszkadza. Bardzo lubię musicale, dlatego bywamy w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Ten specjalizuje się w nich. No i mam tam : niedoszłą synową. jest choreografem i / pochwalę Ją / świetną tancerką... Ech...
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  25. :)))Jurku:)
    Ależ z Ciebie mistrz gawędziarstwa i nie tylko;-)
    W pierwszej chwili zrozumiałam, że wyszedłeś pod hotel, bo tam były ... dziewczyny do towarzystwa w Sylwestrową noc, jakby Waszych 10 pań było dla za mało:))),:))),:))),:))),:))). Naprawdę do czytania Twoich wpisów zaopatrzę się na przyszłość w pampersy, bo o mały włos, a... byłaby katastrofa! Dopiero drugi Twój wpis wyjaśnił mi wszystko. Widzisz, gdybym była na miejscu Twojej przyszłej (wtedy)żony, dokładnie tak samo bym Cię potraktowała i joby miałbyś pewne, jak w banku, za koniec marszrutu dla pasażerów:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wow... Morwo* gratulacje...
    Wspaniałe uczucie być babcią.. wiem o czym mówię (mam 7 wnucząt).
    Moi chłopcy nie pytając mnie o zdanie zrobili mnie "młodą babcią" - i chwała im za to.
    Życzyłabym sobie, bym więcej czasu mogła spędzać z moimi skarbami... czekam na koniec pracy zawodowej(za 5 lat)...będą mnie miały do swojej dyspozycji...
    Ktoś kiedyś mówił, że wnuki kocha się innaczej, i chyba coś w tym jest:)
    Morwo... myśę, że na Boże Narodzenie Ty przejmiesz rolę Twojej teściowej... miałaś dobry wzorzec... Powodzenia życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Stanisławie, pstrągi usmażone, już konsumujemy z apetytem. Mąż wykosił trawnik po wygrabieniu liści, przyszedł złachany jak drwal i doszedł do wniosku, że robotnikowi najemnemu (we własnym ogrodzie!) należy się dobra kolacja. Na co dzień jest geologiem po krakowskiej AGH, ale twierdzi, że w domu jest robotnikiem najemnym!;-).
    Świeże ryby kupuję na targu, gdzie stoisko ma Gospodarstwo Rybackie w Samoklęskach. Rybki są sprawdzone, zawsze świeże, a że bardzo je lubimy, to co najmniej 2 razy w tygodniu robimy sobie ucztę. Mają pstrągi, karpie, węgorze, leszcze, płocie i sumy polskie (super steki robię z suma!) Oczywiście ja się nie nadaję do sprawiania ryb, to praca dla "robotnika najemnego", ja je - już w formie dzwonek - tylko przyrządzam (nie daj Boże, żeby mi się coś poruszyło na patelni).
    Zaraz jednak włączę Fakty, bo raz na dzień muszę coś politycznego.:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Stanisławie* Ty czytasz żonie posty... a ja jestem zmuszona czytać mężowi...
    Tak jest od momentu , gdy przeczytałam mu relację Adamcota z eskapady z Fabiem:)))
    Cieszę się, jest ten ogródek Ewy*... cieszę się, że Ty tu jesteś...
    Wiem, że żadne słowa nie ukoją Waszego bólu... macie siebie... macie wspomnienia...macie nas
    ....
    Pisz... rozmawiaj...
    To pomaga.
    Pozdrówka dla Was:-)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dziewczyny, (SEG i Morwa), ależ Wam zazdroszczę wnuków :)
    Chociaż pracy mam po uszy, do emerytury jeszcze trochę {wszystkie chyba jesteśmy mniej więcej w tym samym wieku;)}, to też marzę o tym, żeby je mieć. Podpowiadam synowi, że chciałabym, aby wnuki zapamiętały mnie jako młodą babcię.:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszyscy robicie mi ogromną frajdę, że odwiedzacie ogródek. Bez Gości byłby tylko notatnikiem do przelewania własnych rymowanych wypocin (z pustego w próżne). Dziękuję za te wizyty.:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Do SEG z ukłonami:)
    Dziękuję za życzliwość i ciepłe słowa... Dochodzę do wniosku , że blog Ewy ma jakieś magiczne podłoże... Może to dzięki Naszej Gospodyni i jej dobrym fluidom ? Mam spore " doświadczenie " w rozmowach internetowych / głównie u Palikota / ,ale zawsze znajdowała się jakaś kreatura , która zakłócała normalne rozmowy. Przyznaję , że już dawałem się wciągać w wulgarne " pyszczenie" - bo nerwy mi puszczały , a i : musiałem/?/ dostosować się do ogólnego " klimatu"... A tu... Pisuję już chyba dłużej niż miesiąc i czuję : ciepło Wasze , zrozumienie. Po moich przeżyciach - jest to potrzebne jak powietrze. Magiczny blog - magicznych LUDZI !
    Pozdrawiam
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  32. Ciepło łowię na wędkę,
    zarzucając spojrzenia,
    bo na ciepło mam chętkę,
    chwytam je od niechcenia.

    Chociaż życie nam niesie,
    różne barwy i wzory,
    do ogródka z palety
    biorę ciepłe kolory.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Taki to ogródek magiczny.
    Gdzie spędzamy czas.
    Trochę ciekawski, nieco liryczny,
    Tu mogę spotkać każdego z Was.

    To nic, że czasami komuś się nie chce,
    pisać czy wzruszać jakiegoś dnia.
    Lecz najważniejsze, że wciąż jesteście,
    Staś , Jurek, Morwa, Ruda i Ewa.

    Przepraszam, że nie wymieniłam wszystkich, ale inaczej nie złapałabym rymu:)))
    Troch nie za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  34. cd. do Ozonki:

    Adam, Ozonka,
    SEG oraz Jasiek,
    pięć Anonimów
    (z wielkim hałasem).

    Polityk żaden
    się nie uchroni,
    tu wszak głupotę
    dziarsko się goni.

    Satyrą rąbiem
    fałsz i obłudę,
    w pył rozpirzamy
    każdą paskudę!
    :)))
    Całkiem dobry wierszyk Ozonko, nie zawsze muszą być rymy, grunt, że jest sens:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja to wiedziałem, teraz wszyscy wiecie,
    Że Ewa jest szychą w lubelskim powiecie
    Że ma najemnego robotnika do rezania ryb,
    Że śle go do ogródka żeby wyrwał skrzyp,
    Że każde wykonanie dokładnie kontroluje
    A za dobrą robotę smaczności mu szykuje.
    Tak to rozumiem, że gdzie godziwie płacą,
    To najemny robotnik każdą zleconą pracę:
    Odkurzy mieszkanie,
    Nastawi ci pranie,
    Obierze kartofle,
    Przyniesie pantofle,
    Wyrzuci ci śmieci,
    Przypilnuje dzieci,
    Kąpiel przygotuje,
    Plecki wyszoruje,
    Da do łóżka kawę
    I ciastko roladę,
    Pościeli ci łóżko
    Odda ci poduszkę.
    Powie: posuń no się stara!
    Uwierz, że będę się starał

    Dobry wieczór Ewo***:)) - przepraszam, nie
    zlijsja na mienia.:) Witam ogrodników i naszych czytelników. Dzień spędziłem poza domem odwiedzałem swoich przodków i praprzodków sprzątałem ich obecne domostwa. Byłem więc trochę robotnikiem najemnym i jestem utrudzon
    wielce.:))
    robotnikiem

    OdpowiedzUsuń
  36. Zabrakło "wykona" każdą zleconą pracę,oraz wkradł się niepotrzebny "robotnikiem" po słowie wielce. Przepraszam, utrudzenie dało efekt do kitu.:)

    OdpowiedzUsuń
  37. :))) Właśnie, wiara góry przenosi;-)
    Witaj Jaśku:)*
    Mam nadzieję, że kolację dostałeś?:)
    Takie sprzątanie domostw przodków czeka mnie za tydzień, troszkę na wyjeździe, trochę w Lublinie, oczywiście z robotnikiem najemnym.:)
    Nie budu zlitsia na tiebia nikagda, mileńkij moj.:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Domyśliłam się i nic nie jest do kitu:)

    OdpowiedzUsuń
  39. Ja dzisiaj chciałem wykorzystać wolny dzień
    i piękną pogodę na takie prace. Kolacja oczywista,
    nawet zakrapiana naleweczką z aronii. Smakowałem
    po raz pierwszy - uch! - pychotka.:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Jasiek to powiedział, ale się dowiecie:
    ze mnie żadna szycha w lubelskim powiecie.
    Szychę mam nad sobą, co wciąż puchnie z dumy,
    do roboty goni, w nosie wciąż ma fumy.
    W domu zaś, nie powiem, mam ci robotnika,
    co to chwasta wyrwie, ale czasem znika.
    Idzie do garażu, gdzie opony, śrubki,
    zabiera sąsiada, flaszeczkę połówki.
    Tam se chłopy radzą o mądrościach świata,
    od bab mają azyl - pajmali riebiata?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Dziś na dobranoc piosenka "Amor real" - Andrea
    Bocelli & Laura Pausini z You Tube.

    Miłych snów życzę* - Dobranoc!

    OdpowiedzUsuń
  42. Dzięki, Jaśku, cudne to!:)

    A ode mnie dobranocka taka:
    Bryan Adams - (Everything I Do) I Do It For You na You Tube.

    Dobrej nocki, do jutra :)*

    OdpowiedzUsuń
  43. Dobrej nocki życzę:-)
    Kolorowych i pięknych snów... tak pięknych - jak wierszyk Ewy***

    OdpowiedzUsuń