Powered By Blogger

środa, 29 września 2010

Na choróbsko



Słota nastała, z nią mikroby
coraz natrętniej prężą ciało,
do nosów, gardeł, czy wątroby
chcą się nam dobrać nazbyt śmiało.

Kiedy cię zmoże więc choróbsko,
bryknij szybciutko do łóżeczka,
lenistwu poddaj się maciupko,
i poleż sobie jak beleczka.

Lek naturalny tylko stosuj,
co twe boleści będzie koić,
do rad przyjaciół się dostosuj,
aby choróbsku skórę złoić.

Na kołderce połóż rączki,
by w ryzach trzymać grzeszne ciało,
unikniesz wtedy złej gorączki,
pokusy precz odgonisz śmiało.

Rosołek z kury i maliny,
mocna herbatka, trochę z prądem,
rozgrzeją lepiej niż pierzyny,
mile ucieszą twój żołądek.

Skutecznie zwalczysz swą anginę,
nie prochem żadnym, ni pigułą,
lejąc do gardła whisky krzynę,
co mocy przyda też muskułom.

Na chandrę zaś, co gnębi duszę,
wapory, strachy oraz nerwy,
nieskromnie ci polecić muszę:
przeczytaj ten wesoły wierszyk!

41 komentarzy:

  1. Witaj Ewo*!
    Przychodzi mi w takim dniu jak dziś tylko jedno:
    Piosenka jest dobra na wszystko,
    na złą pogodę i na deszczysko.
    Dalej tego tekstu profanować nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piosenka jest dobra na wszystko.
    Na deszcz i okropne chmurzysko,
    co snuje się dzisiaj tak nisko,
    że cały przesłonić chce świat.
    Na pryszcza na nosie i zgagę,
    na dreszcze i na niedowagę,
    rozwieje ci smętną powagę
    więc warto być z nią za pan brat!

    Poprofanowałam sobie, a co! :)
    Dzień dobry Ozon:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja dziś troszkę o polityce, o tym co się dzieje i działo. Pozbyłam sie już zabierających czas i chęć do życia spraw. Powolutku wraca mi forma.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie:)
    Racja, a nawet święta racja! Piosenka jest dobra na wszystko!
    Z założeniem, że niektórzy (patrzcie ja) tylko jej słuchają! Jak śpiewał Jurek Stuhr - śpiewać każdy może... jedno jednak jest pewne, nie każdy powinien:)
    Ja dzisiaj absolutnie apolitycznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Ruda:)
    Ze śpiewaniem, to jest trochę tak, jak z politykowaniem. Polacy zachowują się w obu przypadkach tak, jakby byli co najmniej Luciano Pavarotti, Placido Domingo, czy Jose Carreras. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uprzejmie donoszę, że wierszyk przeczytałem i coś od siebie dodałem:
    Na chorobę mi choroba?
    Ni to pieniądz, ni ozdoba.
    Wirusa trzeba nalewką zalać
    jak zaczyna sobie za dużo pozwalać.

    A najlepsza nalewka to pigwówka, polecam wszystkim przeziębionym i nie tylko!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda tu każdego słówka -
    wiem, najlepsza jest pigwówka!
    Jeśli chcesz zachować zdrowie
    po troszeczku pij ją sobie.
    Na rozgrzewkę w niepogodę,
    na humorek i urodę
    nie pomoże ci apteczka,
    tylko z pigwy naleweczka!

    Miłego dnia Krzysztofie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witajcie:)
    Ten demotywator Ewuś to jeden z moich ulubionych:)
    Dzięki za wsparcie w chorobie a wierszyki - cudne,Jaśku,Ewo - dzięki:)))
    Już trzeci dzień leje i wieje bez przerwy.Nie znaczy toże powinien nas opuszczać dobry humor.Odstawiwszy politykę na rzecz przyjemności duchowych a także dla zdrowotności trochę poezji i muzyki:

    L.Staff - List z jesieni.

    Czekam listu od ciebie...Tam południa słońce
    I morze mówi z tobą...U mnie długa słota
    Samotność,jesień ,chmury i drzewa więdnące
    Dziś pogoda ,lecz słońce chore - jak tęsknota

    Nim wyślesz,włóż list w trawę wonną albo w kwiaty,
    Bo tu żadne nie kwitną już...Niech go przepoi
    Spokój,woń słońca,szczęście twej bliży i szaty-
    Albo go noś godzinę w fałdach sukni swojej...

    A papier niechaj będzie niebieski...Bo może
    Znów przyjdą chmury szare,smutne,znów na dworze
    Słota łkać będzie,kiedy list przyjdzie od ciebie;

    Skarżyć się będą drzewa,co więdną i mokną,
    A ja,samotny,może znów będę przez okno
    Patrzał za małym skrawkiem błękitu na niebie...

    youtube:ELO-,,Rain is falling":)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj choreńki Adaśku:)
    Dzięki kuracjom wierszowanym mam nadzieję, że Twoje choróbsko prędko Cię opuści! :) Pogoda widać wszędzie taka sama, gdyby nie robota i codzienne zajęcia, to chandra wyłaziłaby z każdego kąta.
    A zatem poezją z listem wspieram Cię również. :)

    Johann Wolfgang Goethe - Wtóry list zakochanej.

    I czemuż znowu list piszę w udręce?
    Nie pytaj, miły, jaka w tym przyczyna,
    Bo cóż ci powiem, nieszczęsna dziewczyna...
    Ach, wiem, że tych kart dotkną twoje ręce.

    Gdym sama, w dali - niech list przypomina,
    Że w moim sercu płoną najgoręcej
    Zachwyty, smutki, nadzieje dziewczęce.
    To się nie kończy - ani nie zaczyna.

    I cóż ci powiem? Że o twych ramionach
    W snach i marzeniach, i w myśli, i w mowie
    Me wierne serce roi potajemnie...

    Tak kiedyś stałam w ciebie zapatrzona,
    Nie rzekłszy słowa... Cóż rzecz miałam - powiedz -
    Gdy cała istność spełniła się we mnie.

    Dzięki za muzyczną przesyłkę, miłą jak zawsze :)
    Aha, czy Fabio został wreszcie ułaskawiony?

    OdpowiedzUsuń
  10. :)))Ależ piękne miłosne wyznanie...Dawno temu czytywałem Goethe'go i -jakby tu powiedzieć,żeby nie trywializować - miałem wzięcie dzięki niemu:D
    Teraz mam trochę pracy bo w październiku koncert Deep Purple a w grudniu klubowy ,promujący nowa płytę koncert KAT.Ale to tylko przyjemny dodatek i praca też z innej galaktyki:)Już się cieszę na te koncerty:)
    Fabio uwolniony!:)Panie zrozumiały,że to nie jego wina ale dalej nikt nie rozumie afektu jakim mnie darzy - ja także:)))
    Czeka mnie jeszcze zbieranie owoców leszczyny bo urodzaj niemożliwy w tym roku.Macie jakiś pomysł na orzechy laskowe?

    youtube:Hippo and dog in the jungle :DDD

    OdpowiedzUsuń
  11. :)))) Jak dog cuuudnie tańczy :)Muszę się nauczyć tych kroków przed sylwestrem! :)
    Zazdroszczę Ci orzechowego urodzaju, ja w tym roku z trzech leszczyn nie doczekałam się ani orzeszka! Co prawda i w poprzednich latach szybsza ode mnie jest zawsze pewna ruda, ogoniasta złodziejka, ale przynajmniej choć trochę dla nas zastawiała. W tym roku nici - ani ona, ani my, widocznie kwiat przemarzł w marcu.
    Nigdy nie robiłam przetworów z orzeszków laskowikowych, zżerało się toto na surowo z dużym smakiem plus rozdawnictwo dla krewnych i znajomych króliczka. Oczywiście, jako bakalie do ciasta zawsze używam (keks! ale nie tylko).
    Słyszałam, że można zrobić masło orzechowe, ponoć bardzo smaczne i pożywne, ale nie wiem jak. Może Jaśkowa kucharka litewska coś wymyśli? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam już cztery solidne wiadra a jeszcze te co spadły i te co na gałązkach...Czeka mnie znów handel wymienny:)
    Te rude urwisy jakoś w tym roku nie znalazły drogi do mnie choć zawsze im coś zostawiam.W zeszłym roku,mimo,że orzechów nie było zbyt wiele naliczyłem jakieś 20 sztuk jednego dnia:A jakie to sprytne...Niestety z ręki nie chciały brać choć dały podejść na prawdę blisko.Wolałbym resztę tych orzechów zostawić dla nich bo chodzą słuchy,że zima ma być śnieżna i długa.Przyznasz Ewuś,że dają dużo radości swoimi igraszkami:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Są przemiłe, przezgrabne i prześliczne! :) Z ręki u mnie też nie biorą, ale zeszłego roku jedna tak się rozzuchwaliła, że wchodziła przez otwarte drzwi do altanki i buszowała w mojej torebce, jeśli ją tam przez przypadek otwartą zostawiłam!
    A jak pozowała do zdjęć - prawdziwa artystka:).
    Zakopywała też orzechy w całym ogródku, a wiosną, ni stąd ni zowąd wyrastały mi małe drzewka na każdej rabacie. Jak była wściekła na mnie, to głośno cmokała i podskakiwała w miejscu podnosząc kitę. Mówię Ci, sto pociech było! :)
    W tym roku nie ma orzechów, to i urwisów nie ma. Za to pełno ich w parku zdrojowym w Nałęczowie, gdzie naprawdę biorą z ręki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdybym nie był jeszcze słaby wybrałbym sie nad rzekę.Tam wieczorem można obserwować sowy(nie wiem jaki to gatunek),jak szykują sie do nocnego żerowania.Niesamowite uczucie,gdy słyszysz szelest skrzydeł sowy nisko nad głową...
    Ech,dziś mi lepiej popisać o zwierzątkach niż o polityce:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ewuś,logujesz się na YT?Jeśli tak to:
    Led Zeppelin - Since I've Been Loving You :)
    Cudo...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie chcę się wymądrzać, ale teoretycznie , nie powinieneś słyszeć żadnego dźwięku:))) Bo, podobno, sowy i puchacze latają bezszelestnie. Nawet chyba ich pióra mają jakąś taką budowę, żeby dźwięku nie było w czasie lotu. Ale specem nie jestem, a sowy widuję jedynie siedzące na słupie koło domu mojej siostry.

    OdpowiedzUsuń
  17. A dla Jaśka mam takie pikne piosnecki:
    Kapela Pieczarki:Idzie dysc.
    Aleksander Rybak: Fairytale.
    Miłego:)

    OdpowiedzUsuń
  18. :).ozonko< miła,gdy sowa leci pół metra nad Twoją głową - zaręczam,że słychać miękki szum:)
    Zresztą,ja odkryłem to miejsce sów,gdy zasadziłem sie z wędką i w ciszy wieczora,oprócz żab niczego nie słyszałem a wtem,z tyłu nadleciała sowa...Szczerze mówiąc to sie trochę wystraszyłem bo dźwięk jaki te skrzydła wydają jest...no właśnie cicho-miękki.Ale z bardzo bliska słychać go:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzięki. Takie przeżycia znam tylko z opowieści, a teorii "uczę" się, ogladając programy na Discovery czy podobnych. Praktyki "0".

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja lubię na Warmii, nad jeziorem Jeziorak jak wieczorem latają sobie nietoperki:) I komarów nie uświadczysz:)

    OdpowiedzUsuń
  21. W okolicach Odry można spotkać wiele gatunków ptaków i w ogóle zwierząt.Gdy rybki nie biorą można je obserwować co czynię...
    Ale co do cichego lotu sowy...Podobny przypadek spotkałem we wrocławskim Parku Szczytnickim gdy szedłem na wieczorny spektakl ,,Światło i muzyka" czyli grające fontanny.Idąc ciemnymi alejkami ledwo zdołaliśmy sie uchylić przed lecąca na nas sową,która omalże nie wpadła na na nasze twarze i tylko ten szum skrzydeł nas ,,uprzedził",że coś się zbliża...:)

    OdpowiedzUsuń
  22. O ptakach mogę godzinami :)
    Moja coroczna kwietniowo-majowa wyprawa do Białowieży jest m. in. po to, by obserwować ptaki i słuchać w Puszczy wszelkich ptasich świergotów i treli, a jest to okres lęgowy i odzywają cudownie na różne tony. Szczególnie zafascynowała mnie sóweczka, najmniejsza polska sowa, licząca ok. 17 cm długości, która odzywa się wczesnym rankiem albo o zmierzchu. Jest to przeciągłe gwizdanie w wykonaniu samczyka, panienki nie gwiżdżą, ale za to wykonują właśnie taki miękki, cichutki godowy lot. I też ten lot usłyszałam (do tego delikatny powiew), mimo, że robią to prawie bezszelestnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Pożegnać Was muszę
    lecz tuszę,
    że juto się znów obaczym
    i bronić się będziem
    przed naporem kaczym!:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Tuszysz prawidłowo,
    tutaj, to nie nowość -
    naporowi odpór
    dajemy wzorowo!
    Zdrowiej Adaśku i do popisania :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Dzień dobry! Dopiero teraz udało mi się do Was
    dotrzeć. Ech ta robota.:)
    Widzę, że dyskusja była, między innymi, o ptakach.Wiosną popełniłem (15.05.2010) rymowankę o "Rozpoczętym sezonie lęgowym wszelkiego ptactwa".:)

    Siedzą już w gniazdach bociany
    Każdy jest mile u nas witany.
    Siadły na jajach kaczki domowe
    Bo wiosną życie rodzi się nowe.

    Cicho usiadły już krzyżówki
    Ponoć nie lubią pyskówki.
    Siedzi na jajach też cyranka
    I pokwakuje każdego ranka.

    Tylko podgorzałka, kaczka taka
    Kwacze i udaje pijanego ptaka.
    A taki na przykład płaskonos
    Często wkłada swój nos w sos

    Takie czernice też nie próżnują
    Wydaje się, że gniazd pilnują,
    A kwaczą kwakaniem śmiesznym,
    Że każdy kaczor bywa grzesznym.

    Kto rozumie kaczek kwakanie,
    Bo ja nie, mój mości panie! :)
    Tak to bywa w tej przyrodzie
    Że niektórych rym ubodzie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dobry wieczór Jaśku:)
    Robota dopada każdego wczesną jesienią, to jakaś dziwna prawidłowość, zajęcia nam się wtedy mnożą, jak króliki. Widocznie jesień, to dla roboty sezon lęgowy:)
    Bardzo lubię ten Twój wierszyk, dzięki za przypomnienie :)
    A już myślałam, że Cię też choróbsko jakieś zmogło.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kaczor kwacze bez sezonu,
    nie brakuje mu rezonu.
    Lecz rozumu mu nie staje,
    brednie, kłamstwa, same baje.
    By zrozumieć to kwakanie,
    trza żreć prochy na śniadanie,
    obiad z grzybkiem rydzykowym,
    albo całkiem być bez głowy.
    Beret do cna prochy zryły,
    w czarną dziurę go zmieniły!

    OdpowiedzUsuń
  28. Choróbsko się do mnie dobiera i już jestem
    zasm...tfu! - zakatarzony, ale jeszcze się trzymam.:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Masz kurację jak znalazł, w wierszyku:) Inspirację do niego czerpałam z Twoich i Adasia wskazówek leczniczych!
    A ja ci powiem tak całkiem bez ogródek, że już ponad tydzień jestem ... zasmarkana:)
    Okłady, Jaśku, okłady... byle ciepłe:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Powiem Ci, że chętnie bym zległ, bo choroba jest dla mnie urlopem, na który w swojej działalności gospodarczej nie mogę sobie pozwolić. W ciągu 15lat miałem tyko 54 dni urlopu. Takie to są uroki prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej. Niech to szlag trafi, urwał nać, że se brzydko powiem.

    OdpowiedzUsuń
  31. Znowu ręce mi opadły,
    odpadły i zdechły.
    Co z prezesem jest nie tak? Znowu "Kropka nad i" i znowu stek bzdur wypowiadanych przez pisowską tubę. Ten człowiek(prezio) jest poważnie chory na głowę i ma baaaardzo opóźniony zapłon. Po roku załapał.

    OdpowiedzUsuń
  32. No to Ci współczuję. Chyba tylko w jednym masz lepiej, że możesz sobie czas pracy rozkładać, jak Ci odpowiada i - choć pewnie pracujesz więcej niż 8 godz. - nie masz sztywnych reżimów od 7.00 do 15.00. Ja, oprócz sztywnego czasu pracy i codziennych dojazdów do "klienta", pracuję jeszcze w domu, bo się zwyczajnie nie wyrabiam w tych godzinach.
    Oczywiście, według pracodawcy jest to tylko przejaw lenistwa pracownika i braku właściwej organizacji pracy. Może jakaś racja w tym jest, ale też wymagania są coraz wyższe, a terminy wykonania danego "projektu" skracane do granic możliwości. Do tego muszę się ciągle samodokształcać (zgadnij, kiedy?), bo przepisy się zmieniają i nie daj Boże strzelić jakąś głupotę.
    Urlop jednak wykorzystuję co roku, bo bym chyba zwariowała. Tyle dobrego, że należy się, jak psu miska.:)
    Z chorobą nie żartuj, bo niedoleczona może wrócić. Chyba że ją śliwowiczką ukatrupisz w zarodku.:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Ozon, dobrze, że rzadko mam czas na "Kropkę nad "i". O tej porze kończę zazwyczaj robotę z roboty, fakt, że przy kompie i mogę czasem tu zajrzeć. Telewizornia wyłączona, bo stereo i w kolorze nie dam rady.:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Stanisława też chyba cuś zmogło...

    OdpowiedzUsuń
  35. Niby sam sobie sterem, ale zasady obowiązują i
    dzień w dzień w godzinach urzędowania od 12:OO do
    16:00 muszę siedzieć w swojej norze dla petenta,
    bo to mój chlebodawca. Może jeszcze te pięć lat
    pociągnę i wtedy urządzę sobie złote gody z pracą.:) i adieu robota:)

    OdpowiedzUsuń
  36. O kurcze, u mnie do tych złotych godów jeszcze cuśkolwiek więcej lat... Chociaż mogę wcześniej powiedzieć adieu robota, ale nie chcem, a nawet muszem.:(

    Wiesz co? Blog, to wprawdzie złodziej czasu, ale
    jaka frajda, że nie tracisz czasu na wychodzenie z domu, a możesz sobie z przyjaciółmi pogadać :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Sądzę, że obecnie "blogowanie", zastępuje ludziom niegdysiejsze wizyty u rodziny, przyjaciół, znajomych i.t.p. Kiedyś robiono to nagminnie. W obecnej dobie , kiedy odległości coraz większe a czasu mniej, zmieniła się forma odwiedzin i sposób na nie.

    OdpowiedzUsuń
  38. Już dzisiaj padam na pysk i litery skaczą mi przed oczami.
    Jaaaaśku! Pleasssse, bajeczka i światło, bo jestem pół przytomna:)

    OdpowiedzUsuń
  39. No to żeby nie kraść czasu i umożliwić Wam
    wcześniejsze hop do łózka opowiem na dobranoc
    Bajeczkę Babci Pimpusiowej współgrającą z Twoim
    wstępniakiem:)

    Przyszedł gość do doktora, biada na swe zdrowie.
    - Jakaś mi żaba - mówi - wyrosła na głowie.
    - Umówmy się - odrzekło to zwierzę niegłupie -
    Nie ja jemu na głowie, lecz on mnie na dupie.

    Dobranoc i spokojnych snów życzę.:):):)

    OdpowiedzUsuń
  40. Nic nie kradniesz, cała przyjemność po mojej stronie:)
    Ale na dzisiaj, to już pa i dzięki za bajeczkę, śliczną :)))
    Oczywiście, kto ma ochotę, może sobie miło pogwarzyć, ogródek jak zwykle otwarty.
    Do jutra.:)

    OdpowiedzUsuń