Gdy nic do głowy mi nie przychodzi
i każdy przejadł się temat,
prezes wraz z PiS-em bokiem wychodzi,
napiszę inny poemat.
Bo gdy nie widzę już gwiazd na niebie,
nie działa też łyk rozrywki,
to choćbym całkiem wyszła tu z siebie,
zostały tylko już śliwki.
Czy to renkloda, czy mirabelka,
czy też węgierka jest wczesna,
ze śliwki korzyść zawsze jest wielka,
a i uciecha doczesna.
Czy to powidła, czy konfitury,
czy śliwowicy smak boski,
czy ją tam w occie utopi który -
w śliwce jest humor beztroski!
Słabością śliwki jest zaś wpadanie,
nie tylko w kompot, tak myślę,
czy w Ameryce, czy w Lechistanie,
wpada wciąż ona bezmyślnie.
W stolicy będąc, czy na wioszczynie,
gdzie cisza, spokój, bławatki,
życie swym torem wesoło płynie,
a śliwka ciągłe ma wpadki.
I w wielkim świecie ona da radę,
tam też ma niezłe zagrywki,
dyplomatycznych większości wpadek
powodem właśnie są śliwki.
Jarek z bombowcem, to małe piwko,
gdy wielka gdzieś polityka,
O! Znowu prezes, jako ta śliwka,
wpadł mi do tego wierszyka! ;-)
Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńWczoraj się objadłem śliwkami i dziś mi tak jakoś ....no wiesz.....nie tego....no. Moze to były miniaturki tego, co to mówią na niego "wuc"? Biegne do "salonu" i paluch w gębę..........brrrrrrrr
Ale apetycznie - hi hi hi
A ja lubię, bardzo. A w occie, są takie ....Śliwki, śliwunie, śliweczki. No.
OdpowiedzUsuńHeniu, śliwki są dobre na wszystko :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej działają w przypadku braku efektów przebywania w "salonie" - oprócz marchewki rzecz jasna. Po mirabelki (zwanych też sralkami) "efekt" murowany :)))
Ty jednak musiałeś się objeść tymi miniaturkami wuca. On jest wszędzie, otwierasz lodówkę i ...
Miłego dnia :)
...po mirabelkach rzecz jasna :)
OdpowiedzUsuńOzon, w tym roku mam klęskę urodzaju w swoim ogródku. Jedyna śliwa, którą mam - węgierka wczesna, jest niemożliwie wręcz oblepiona. Nie byłam w stanie wszystkiego przerobić i rozdawałam całej rodzinie, sąsiadom, krewnym i znajomym króliczka :)
OdpowiedzUsuńAle właśnie takie uwielbiam najbardziej - zwykłe polskie węgierki mają smak, o jakim mogą pomarzyć tylko węgierki francuskie, czy włoskie. I pestka pięknie odchodzi :)
Takie lubię.
OdpowiedzUsuńAle w okolicach Warszawy wiosną były przymrozki i z owocami krucho.
OdpowiedzUsuńU nas też były wiosną przymrozki, z tym, że drzewa owocowe nie ucierpiały, bo troszkę później zakwitły. Gruszek tylko nie ma wcale, ale one ponoć przemiennie plonują.
OdpowiedzUsuńZa to grzyby zaczęły się niesamowite (widziałam na targu)! :)
Wpadłem jak, śliwka w kompot, w nałóg czytania Twojego bloga. I nie mam zamiaru iść na odwyk, bo zawsze jest co poczytać.
OdpowiedzUsuńCzasem można też odpocząć od polityki, chociaż ona nie chce odpocząć od nas.
Pozdrawiam!
Krzysztofie, życzę Ci, żebyś tylko takie miał "wpadki"! :)))
OdpowiedzUsuńTo złudzenie, że można odpocząć od polityki; ona dopada nas na każdym kroku, chyba, że odseparujesz się na jakiś czas od mediów, kompa schowasz do szafy, a klucz od szafy zgubisz.
Wtedy, zanim dorobisz nowy klucz, albo otworzysz szafę "domowym" sposobem, przez jakiś czas będziesz miał spokój. Chyba, że jakiś usłużny domownik, kolega w pracy lub sąsiad, coś Ci "uprzejmie doniesie". :)
Pozdrawiam :)
Witajcie:)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem najlepiej kiedy taka "polska węgierka" wpadnie do czeskich knedli:)
Nie przypominaj. Uwielbian knedle z bułką tartą, przesmażoną na maśle. Palce lizać.
OdpowiedzUsuńWitaj Magdo :)
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację. Knedle ze śliwkami, polane masełkiem albo słodką śmietanką to przysmak prawdziwy :) Mogą też być z morelami.
Ale czeskie knedliczki najlepsze są z gulaszem :)
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńMam pytanie do Krzysztofa:
- czy Ty jesteś rojalistą?:)
Dziewczyny i chłopaki - zainspirowana owymi węgierkami umieściłam u siebie przepis na knedle:) zupełnie apolityczny:)
OdpowiedzUsuńChyba bliżej mi do anarchizmu.
OdpowiedzUsuńSkąd Ci rojalizm przyszedł do głowy?
Witaj Jaśku :)
OdpowiedzUsuńMasz interesujące skojarzenia: od wpadania, do do rojalistów, a możesz coś bliżej? :)
Ciekawe co rojaliści czy też anarchiści myślą o knedlach?:)
OdpowiedzUsuńKojarzyłem Cię z Krzysiem z FSK, który swoje
OdpowiedzUsuńwiersze podpisywał ~rojalista. Wot i wsio.:)
A może źle kojarzyłem.
Jaśku, bierz się do roboty i coś nam o łąckiej ładnie zagadaj, a żywo! Zimno, jak wszyscy diabli ;-)
OdpowiedzUsuńMoże być cóś jeszcze z rumem, albo jakaś inna herbatka góralska:)
OdpowiedzUsuń...z prundem. ;-)
OdpowiedzUsuńŻadne tam rumy i inne pice
OdpowiedzUsuńTrza lansować tu śliwowice
Bo prowda o ni chocia stara
To ona zmogła nie roz górala
I nima jak ta nasa śliwowica
Bo daje krzepę i krasi lica.:)
Niejednego policjanta również, byłam świadkiem:)
OdpowiedzUsuńŚliwowica, pejsachówka,
OdpowiedzUsuńgolniesz deczko i już chuch masz.
Główkę nieźle rozweseli,
będą śpiewać ci anieli...
Lecz z członkami, trochę gorzej,
święty Boże nie pomoże -
już nie ruszysz żadnym członkiem,
gdy uraczysz się kielonkiem ;)
Dzień Dobry...
OdpowiedzUsuńHerbatka z " prundem " dobra jest ... Zwłaszcza : gdy w niej duuużo " prunda " . Bo : grunt - to prund !
Kiedyś za nieboszczki komuny, byłem w knajpie , przejazdem. Zaciekawiła mnie wywieszka nad barem : " Piwo z młotkiem - tylko do golonki " Zamówiłem golonkę - niezła była , ale całe swoje zainteresowanie skierowałem na to piwo ... z młotkiem ! Na wszelki wypadek / żeby nie zabrakło / zamówiłem dwa.... Pani uprzejmie " uchyliła " kija " / wtedy było - tylko piwo, bez wyboru /, napełmiła nim kufle , a potem do każdego : setkę żytniej dolała... Uf... Wypiłem , bom " oszczędny " - ale z wstaniem wielki kłopot miałem . Mimo , że golonka od tłuszczu aż kapała...Nie, nie - za kierownicą nie siadłem... :)
Stanisław
Stanisławie:)
OdpowiedzUsuńNa Śląsku takie piwko nazywa się "ubotem" dwa i już żeś zatopiony:)
Stanisławie, to prawdopodobnie był utrwalacz-dobijacz:
OdpowiedzUsuń0,33 l jasnego piwa
20 ml wódki
20 ml soku z cytryny
Do szklanki wlać wódkę, sok cytrynowy, wymieszać i dopełnić piwem.
Tylko w Twoim przypadku było bez soku cytrynowego, a za to z lepszą "proporcyją" i z golonką.
Sprzedaż wiązana za komuny, jak zapewne pamiętasz, była chlebem powszednim. Pewna miła pani kioskarka sprzedawała nam (spod lady) "Przekrój" razem z "Trybuną Ludu" :)
Witaj Ewo
OdpowiedzUsuńSprzedaż " wiązana" to patent komuny... Różne rzeczy wciskali , jako " bonus " - do tych , które chciało się kupić dobrowolnie.Ewo , poruszyłaś " temat " - sławnego i rozchwytywanego " Przekroju " ! 1000 x wolałem tamten - " komunistyczny " tygodnik ! Miał swój styl . I to przecinanie stron - pilniczkiem do paznokci. No , chyba , że czytelnik preferował ostatnią stronę... Teraz : " Przekrój " - to tylko jeden z wielu tygodników politycznych i niczym się nie wyróżnia... A ile tam , wtedy , było KULTURY , z wyższej półki...
Stanisław
A cytryny to wtedy bywały tylko przed Świętami... O ile : statek z Kuby ten deficytowy towat dowiózł na czas...
OdpowiedzUsuńStanisław
towar- ma być .
OdpowiedzUsuńStanisław
Herbatkę góralską pije się tak: Zaproszom se
OdpowiedzUsuńdrugigo gazde. Prosze swojom Zośke by dała
w gorcku, albo dzbanku mocno herbata i śklonki.
Flaske ze śliwowickom stawiom przy nodze stoła.
Nalywom do połowy śklonek herbate i dopełniom
śliwowickom i se godomy. Jak upijemy, to zaś dolywom śliwowicki i dali godomy, jak upijemy,
to dolywom śliwowicki i dali godomy. Kuńcymy
tak w kawlerskie połednie, cyli po wasymu
pólnocy i idemy do swoich bab.
Jakby wtóry z tutejsych ceprów chcioł se
z nami pogodać, to zaproszom.:)
Jaśku !
OdpowiedzUsuńA czy , po takiej rozmowie , potrafilibyście , ją nazajutrz - powtórzyć ? Na takie rozmowy chętnie się piszę ... :)
Pozdrawiam znad Bałtyku
Stanisław
Dawny "Przekroj", to była "gazeta".
OdpowiedzUsuńCzymu ni. Jak nom nase baby dokucajom, to se
OdpowiedzUsuńgodomy i bez tydziń.:) A i tyz sobie zaśpiywomy:
Tak mie tatuś wyryktował,
Co jek doma nie nocował,
Nocowałek ne przyloskak
Przi kobyłce o dwók nozkak! - Hej!:)
Dzisiejszy "Przekrój", to miernota, takie ble, ble, z dowcipem na siłę.
OdpowiedzUsuńKomuchowy "Przekrój" co prawdziwy cymesik był, pal sześć "Trybunę", której i tak nikt przy zdrowych zmysłach nie czytał. "Chodził" wtedy dowcip, jak to do lekarza przyszedł facet i żalił się, że ma za małego. A lekarz mu na to: zawiń pan w "Trybunę Ludu", ona wszystko wyolbrzymia. :)
Jaśku, do tych swoich bab to wy chyba idziecie już tylko na czworakach... :)
OdpowiedzUsuńNo też go zdobywałem spod lady. Na cześć profesora
OdpowiedzUsuńFilutka mój kundelek wabi się Filut.:)
A wiysz, że tego Ci nie powiym, jak my idziemy
OdpowiedzUsuńdo bab po herbcie.Wjym, że budze się na wyrecku.:)
Ewo...
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi żart , z czasów komuny. Tow. Breżniew dość często odwiedzał kraje afrykańskie , z nadzieją że tam " komunę " zaszczepi - wzmocni. No to pojechał on , do jednego z krajów Afryki . Przemawia - stojąc ocieniony palmą... Czyli pieprzy : trzy po trzy ! Lud afrykański słucha i przerywa towarzyszowi okrzykami: " umbo , umbo , umbo !... " ! Breżniew słowa nie zna i bierze je za wyraz aprobaty... Uśmiecha się zatem niepewnie... Po skończonej mowie , potrzeba oddania moczu - pognała go w krzaki... Siusia... Kilku miejcowych ,podglądając , śmieje się : " Taka duża biała twarz , a takie małe umbo " ! ... Koniec.:)
Jaśku, na czyim wyrecku? :)
OdpowiedzUsuńMoże z rana właściciel wyrecka nie może się doliczysz nóżek, wystających z pod kołdry, tak jak Menelaos: dwie nóżki moje, dwie nóżki Heleny, a te dwie nóżki czyje?! ;)
Kiedyś, moja kundelka (dawno odeszła w zaświaty)nazywała się Filutka, też na cześć profesora :)
OdpowiedzUsuńA bywało, bywało.:)
OdpowiedzUsuńStanisławie, tego kawału z umbo nie słyszałam :)))
OdpowiedzUsuńCoś z Jaśka stron:
OdpowiedzUsuńCała sprawa dzieje się w górach. Turysta przychodzi do baru, siada przy barze i pyta:
- Barman, co polecisz do picia?
- Barman - Ano, panocku drink Góra cy
- Turysta - Jak to góra cy?!
- Barman - Widzi pan, bierzemy sklanecke wina... no dwie... góra cy i wlewamy do garnka.
- Później bierzemy sklanecke piwa.... no dwie.... góra cy i wlewamy do tego samego garnka.
- Następnie sklanecke wódecki...dwie... no góra cy i wlewamy to tegoż samego garnecka.
- Na koniec bierzemy sklanecke koniacku.... no dwie... góra cy i wlewamy do garnka.
- Garnek stawiamy na ogniu i miesając gzejemy cas jakiś.
- Później nalewamy i pijemy sklanecke... dwie... no góra cy.
- Po wypiciu wstajemy... robimy krocek... dwa...no góra cy!!!
:D:D góra :D!!!
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że dla większości i ta góra byłaby nie do osiągnięcia :)))
OdpowiedzUsuń