Najpierw kilka nowości z mojego ogrodu.
Obserwowałam gody pasikoników zielonych; niestety, partner tej pani nie chciał pozować do zdjęcia.
Zakwitła lawenda, moje letnie natchnienie...
... i prawdziwa, herbaciana róża.
**********************************************************
Bezsenność (pisane nocą)
Choć księżyc obiecał senne pocałunki,
a wieczór mnie prędko utulił w ramionach,
obudziła północ, myśli porachunki...
sen uciekł za okno i bezradny skonał.
Sunęły powoli, kolumnami wspomnień,
obrazy zamknięte już w myśli archiwach
i te co na jutro w okna prostokącie
nadeszły, by nocną senność rozdmuchiwać.
O nie! Nie pozwolę. Cichutko więc wstanę,
po co drapać przeszłość i myśleć na zapas,
nowy wiersz napiszę nim zabłyśnie ranek,
poetycką puentą myślom dam po łapach...:)
Dziś mam ciężki teren, więc mogę mieć rano trudności z wejściem za furtkę Ogródka. Nie chcę jednak przesądzać...:)
OdpowiedzUsuńMiłego poniedziałku:)
I znowu pięknym wierszem przywitałaś dzień:) I Pani Zielona śliczna:)
OdpowiedzUsuńDzień dobry Ozonko:)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie. Teren zapoznany i i oswojony, więc mogę Cię miło powitać:)
Wczoraj przysnęłam przed ogródkową dobranocką i obudziłam się po północku... Więc zamiast się przewracać bezproduktywnie napisałam wstępniaka...:)
Pani Zielona była rozanielona po akcie miłosnym i pięknie pozowała, pan natomiast wstydliwie schował się pod liście...
Miłego poniedziałku i dobrego tygodnia Ozonko:)
U mnie ziąb, pochmurno i tylko 11.st...
Witaj, dziękuję za życzenia:) Mam nadzieję, że i dla Ciebie będzie udanym tygodniem:) Zaskoczyłaś mnie tą piękną damą w Twoim ogrodzie.Trudno coś takiego uchwycić. Tobie się udało:)))
OdpowiedzUsuńBlogger "każe" mi wszystko pisać w słupkach , nie wiem dlaczego. Może jednak na końcu okaże się , że wszystko wyszło dobrze.Warszawa słoneczna, ale w cieniu tylko 11 stopni;) Pozdrawiam :)
Ozonko, były cztery pary pasikoników na liściach liliowca, z tym, że jedna przystąpiła do amorów, a reszta się dopiero sposobiła do gry przedwstępnej:)
OdpowiedzUsuńNie bardzo wiedziałam, kogo mam "zdejmować" i mimo, że zrobiłam kilkanaście fotek, ta dama wyszła najlepiej. Panowie są znacznie mniejsi, skromniejsi w kształtach i barwie, za to bardziej ruchliwi.:)
Mój nowy teren jest daleki, ale przepiękny; po drodze widziałam podmokłe łąki podlaskie i leśne oczka wodne, pełne żółtych grążeli, z biało kwitnącym sadźcem konopiastym...
A żyto już złotawe, chyba nadaje się do koszenia, aż zaniemówiłam z wrażenia, że lato tak szybko stawia kroki w przyrodzie...
A Twój wpis wyszedł bardzo dobrze, żadnych słupków nie widzę:)
I ja też. Jak dobrze mieć oczy szeroko otwarte na przyrodę. Zazdroszczę Ci tych widoków. Jeszcze miesiąc i też będę je oglądała. Niestety , będzie to już połowa(ponad) lata.
OdpowiedzUsuńCoś jeszcze przyniosłam na temat bezsenności; coś w tym jest, że najlepiej wtedy wstać i napisać wiersz...
OdpowiedzUsuńWładysław Broniewski
"Bezsenność"
Nie śpię, spać ci nie daję, palę papierosy;
na stole: budzik, chleb, dwie żółte chryzantemy,
listopadowy wiatr za szybami krzyczy wniebogłosy,
ja jestem niemy,
tylko na kształt krzywego drewna
wykrzywiam się na ten wszechświat...
Śpij, moja dobra, rzewna,
ja nie śpię.
Jeśli chcesz, to mi odbierz papierosy,
albo rękę połóż na włosy,
do snu się każ ukołysać,
naucz, jak wiersze pisać.
z tomu „Nadzieja”, 1951
* * *
Druga w nocy. Nie mogę spać
i żonie spać nie daję.
No! - spać nie mogę na "psiamać",
a lipiec pachnie majem.
Ścięta przydrożna trawa
i błękit.
Pogoda była łaskawa
z twojej ręki.
Pięknie było? Nieprawdaż?
Rower leżał obok.
I miłość. To była prawda.
I obłok.
Ozonko, dlaczego "niestety"? Będą nowe cuda do oglądania, na które w tej chwili jest jeszcze za wcześnie. Sierpień, to cudowna "sytość" na łąkach, polach i w lasach (grzyby!), nasycone kolory i bajeczne chmury na niebie...
OdpowiedzUsuńJa będę miała urlop dopiero po 15 sierpnia i już się cieszę.:)
Wiersze Broniewskiego, piękne. Każdy z nas w sobie takie piękno nosi, ale nie każdy umie je wyrazić. W czasach komuny , wielu poetów(znanych) musiało iść na ustępstwa wobec cenzury. Produkowali, niestety, okropny chłam. Dziwię się tylko, dlaczego za ten chłam jednych się potępia, odsądza od czci i wiary a innych nie?
OdpowiedzUsuńBroniewski "zasłużył" się komunie jako poeta komunistyczny!!!
OdpowiedzUsuńMam prośbę. Wróćmy do natury:))))
OdpowiedzUsuńWitaj Ewo :-)
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz, Róża mnie urzekła...
Ale ja tu o pasikoniku :
Czartoryski Alexander
Konik polny
Nie można nigdy wrócić, gdy się już odeszło
Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki.
Bo tam, gdzie wrócimy, wszystko dawno przeszło
Od tamtego miejsca dzielą chwile ... wieki ...
Po co chcemy zatrzymać czas, którego nie ma.
Po co chcemy w przeszłości grzebać bezskutecznie.
Powinniśmy pojąć, że każde ekstrema
nie trwa nawet chwili, co dopiero wiecznie.
Powinniśmy żyć chwilą, ona jest wiecznością,
żaden z ludzi nie poznał innego wymiaru ...
czy żył nienawiścią, czy też żył miłością,
czy korzystał z uciech, czy szukał umiaru.
Dziś jestem, tu i teraz ... i nie wiem nic więcej.
Dziś jestem, tu i teraz ... i tak jest od zawsze.
Raz me serce wolniej, raz bije goręcej
Raz jest dla mnie zimne, to znowu łaskawsze.
Znamy tylko trwające, nie wiemy, co będzie
Znamy tylko trwające, nie wiemy, co było ...
Opinie, powroty, jak prośba w kolędzie,
Wspomnienia i sądy ... jakby nam się śniło.
Pozostać muszę przy tem, by przeżywać chwile,
wchłaniać całe ich piękno w codziennej wyprawie,
choćby dla mnie szczęścia miało zostać tyle,
ile ma zielony konik polny w trawie.
Czartoryski Alexander
Konik polny
Nie można nigdy wrócić, gdy się już odeszło
Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki.
Bo tam, gdzie wrócimy, wszystko dawno przeszło
Od tamtego miejsca dzielą chwile ... wieki ...
Po co chcemy zatrzymać czas, którego nie ma.
Po co chcemy w przeszłości grzebać bezskutecznie.
Powinniśmy pojąć, że każde ekstrema
nie trwa nawet chwili, co dopiero wiecznie.
Powinniśmy żyć chwilą, ona jest wiecznością,
żaden z ludzi nie poznał innego wymiaru ...
czy żył nienawiścią, czy też żył miłością,
czy korzystał z uciech, czy szukał umiaru.
Dziś jestem, tu i teraz ... i nie wiem nic więcej.
Dziś jestem, tu i teraz ... i tak jest od zawsze.
Raz me serce wolniej, raz bije goręcej
Raz jest dla mnie zimne, to znowu łaskawsze.
Znamy tylko trwające, nie wiemy, co będzie
Znamy tylko trwające, nie wiemy, co było ...
Opinie, powroty, jak prośba w kolędzie,
Wspomnienia i sądy ... jakby nam się śniło.
Pozostać muszę przy tem, by przeżywać chwile,
wchłaniać całe ich piękno w codziennej wyprawie,
choćby dla mnie szczęścia miało zostać tyle,
ile ma zielony konik polny w trawie.
Ewo, życzę miłego dnia :-)
Pozdrawiam Ogrodników :-)
U mnie niby 18st. ale się chmurzy...
Ups...przepraszam, Ewo czy da się coś z tym zrobić ? Weszło nie chcący...
OdpowiedzUsuńOzonko, nie oceniam wartości poetyckiej wierszy pod kątem ewentualnych, nie zawsze ciekawych, kolei losu ich twórców. A produkcyjniaków politycznych po prostu nie czytam, bo mnie nie interesują, chociaż karmiono nas nimi w szkole bez umiaru(a może właśnie dlatego?). Dobra poezja jest zawsze piękna i obroni się sama. Nie jestem lustratorem i nie chcę nikogo oceniać i wystawiać jednoznacznych sądów; mam w sobie dużo pokory wobec ludzi i ich zachowań, często podyktowanych niełatwą rzeczywistością.
OdpowiedzUsuńA co do powrotu do natury, to chyba nigdy z niej nie wychodzimy na dobre;-)
W Ogródku jednak wszystkie tematy są dozwolone.:)
Smutek był lub będzie stanem każdej osoby ale minie jeśli ona tego zapragnie i poszuka osób, z którymi na radość go zamieni.
OdpowiedzUsuńWitaj Jontuś:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. A wiesz, ten kolor róży jest dość rzadki, mam tylko taką jedną w ogrodzie... to chyba będzie czarna Yunan? ;)
Nie szkodzi, że wiersz dwa razy się wkleił; teraz już nic nie zrobię, bo poszły dalsze komentarze, a blog ma swój zegar i nie da się komentarza przenieść w to samo miejsce z wsteczną godziną; wpis wyszedłby na końcu i byłoby trochę bez sensu. Wszystko ok. i niczym się nie przejmuj; a wiersz Czartoryskiego bardzo mi się spodobał, dziękuję :)
Dla Ciebie przyniosłam wiersz Juliana Tuwima, trochę o lawendzie, nocy (bezsennej?), czarach i czartach... może Ci się spodoba?
"Do Marii Pawlikowskiej"
O, staroświecka młoda pani z Krakowa!
Strzeż się ! Biskup pieni się i krzyczy: horrendum!
Na łąkę wychodzisz nocą po kwitnące słowa,
Tajne czynisz praktyki, aby pachniały ambrą i lawendą.
Czy to prawda, że warzysz wrotycz i nasięźrzał
W księżycowej, źródłosłowej wodzie?
Już w to pono synod krakowski wejrzał
I wieść gruchnęła w narodzie.
W fiołkowych olejkach i w różanych
Warzysz słowa-hiacynty i słowa-akacje,
W jakim to grimoirze, w jakich księgach zakazanych
Wyczytałaś owe inkantacje?
Co tak szepczesz słodko w wierszach kolorowych,
Że się lud bogobojny wzdryga?
Ach, na stos cię weźmie mistrz ogniowy,
Quia es venefica et striga!
Ćmy czartowskie, powiernice twoje,
Znoszą miód, kwiatom wyczarowany,
A potem barwią się, szumią, pachną trujące miłosne napoje
W wierszach, jak w retortach szklanych.
A nasięźrzał widziałam kiedyś w naturze... taka maleńka paprotka, bardzo rzadka , chroniona...
U mnie już bardzo słonecznie, chociaż rześko i wieje północny wiatr...
Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko i zyczę udanego poniedziałku:)
Alberto Ariel, zmieniasz nicki jak rękawiczki - byłeś już Mikołajem i czym tam jeszcze. Pozdrawiam i polemizować nie będę.
OdpowiedzUsuńDzień dobry wszystkim:)*
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=6RsHsYzzZkM
BEZSENNOŚĆ WE DWOJE
Bezsenność we dwoje cudowna bezsenność
Jak łatwo nad rankiem wstępować w codzienność
Gdy w jedno wierzymy oboje to wiemy
Że wkrótce już spać nie będziemy
Od snów najpiękniejszych bezsenność cenniejsza
Im więcej się nie śpi tym moc jest ciemniejsza
A nie śpi się dłużej im noc dłużej trwa
Wiesz o tym tak samo jak ja
Jak zawsze we dwoje cudowna niesenność
Gdy oczy otwarte przeniknąć chcą ciemność
By pojąć zrozumieć wymowę twych źrenic
Uwierzyć że nic się nie zmieni
A wtedy zamarzyć żem twoją kochaną
I przez to mi dana bezsenność do rana
Że dzięki miłości już wiemy oboje
Co daje bezsenność we dwoje
Jeśli o nocy wiem co ty
Powiedz odpowiedz po co sny
Żyjmy na jawie myślą codzienną
Tyś moim bezsennym ja twoją bezsenną
Nigdy nikt nas nie obudził i ze snu nie zerwał
Zresztą po co by się trudził snu i tak by nam nie przerwał
Słońce też nas nie budziło wiatry i deszcze
Do tej pory jeszcześmy nie spali
Zawsze nie śpijmy jeszcze
Pozdrawiam serdecznie:)*
:-)
OdpowiedzUsuńTo bardzo piękny wiersz, dziękuję za przypomnienie.
Lawenda, choć niepozorna, nadrabia zapachem.
Ale róża, to istne cudo :-)
http://www.youtube.com/watch?v=w_a1x-v8zgI&feature=related
Jest coś na rzeczy, bo o bezsenności pisało wiersze wielu poetów...
OdpowiedzUsuńBezsenność
Jan Brzechwa
Noc przypływa południową aleją
I prócz ludzi — nie zasmuca nikogo,
Moje oczy niekochane maleją,
Ale usnąć, ale zniknąć nie mogą.
Pod znużoną, niepieszczoną powieką
Mętne dale zamierają i giną;
To do ciebie tak daleko, daleko,
Moja rzewna, moja dziwna Alino.
Czemu wszystko we mnie milknie i blednie,
Zanim jeszcze serce niemoc swą wyzna?
Co przede mną tak ukrywa bezwiednie
Twoich oczu niedostępna obczyzna?
W co się biedne moje słowa obleką,
Gdy już wreszcie do twych głębin dopłyną?
To do ciebie tak daleko, daleko,
Moja rzewna, moja dziwna Alino...
Za to nocą ponad twoim wezgłowiem
Przelatuję ni to duch, ni to ciało,
Lecz nikomu o tym nigdy nie powiem
I zataję mą bezsenność zuchwałą.
Pod znużoną, niepieszczoną powieką
Mętne dale zamierają i giną,
To do ciebie tak daleko, daleko,
Moja rzewna, moja dziwna Alino...
Noc odpływa niewiadomą aleją,
Świt prócz ludzi — nie zasmuca nikogo,
Moje oczy niekochane maleją,
Ale usnąć, ale zniknąć nie mogą.
Miłego dnia :-)
Witaj Jaśku :-)))
Witaj Jaśku:)*
OdpowiedzUsuńW te sytuacji bezapelacyjnie wybrałabym taką bezsenność do rana, dziękuję..:)
A ja dla Ciebie mam, lek na nocną bezsenność - „Balladę o ćmie”, śpiewaną w Piwnicy pod Baranami”:
Balladka o ćmie
Z połową świata już rozmawiałam
o tym, że jesteś miły jak skała,
gdy moje serce nie zna ochłody
ty mnie czasami prosisz na lody.
Mówisz uczenie i elegancko,
słowa jak liście w powietrzu tańczą,
a ja ocieram łezkę ukradkiem
i chyłkiem wbiegam na marzeń kładkę.
Tam rój pomysłów kłębi się dziki,
jak się już tobą nie dzielić z nikim,
zwłaszcza z tym podłym tlenionym stworem,
co się pojawia zawsze nie w porę.
Tak mnie ta dama mierzi szalenie,
ze się z tej złości chyba w ćmę zmienię,
a jak się zmienię to najzwyczajniej
wlecę przez okno do twej sypialni.
Wlecę i dotknę łapką kosmatą
lekko, leciutko, jak babie lato
i snów skrzydłami takich napędzę,
że się obudzisz miły czym prędzej.
Prędzej niż zwykle lampę zapalisz
i mrukniesz - diabli tę ćmę nadali,
ja zaś odfrunę w przestrzenie mroku,
ale zostanie po mnie niepokój.
Nazajutrz wyślesz pilną depeszę,
ja na spotkanie zaraz pośpieszę.
Powiesz, że jestem jedynym cudem,
że ćmy uwielbiasz, a zwłaszcza rude.
Ja zaś przy swoim zdaniu zostanę,
że nie są rude, ale miedziane!
Więc chociaż lody się roztopiły,
choć na zegarek zerkasz, mój miły,
nie zdołasz uciec kiedy ukradkiem
zatrzasnę czarów złocistą klatkę.
:))
Niestety, nie udało mi się znaleźć autora tego tekstu, ani teledysku na YT. Może poszukasz? Nie bardzo mam teraz możliwość buszowania po YT.
Pozdrawiam - już jako dzienny stworek, ale poczekaj tylko do wieczora...:)*
Jontuś, nie znałam tego wiersza Brzechwy i nie podejrzewałam nawet, że napisał coś tak tkliwego i rzewnego... bardzo wymowny wiersz, dzięki :)
OdpowiedzUsuńNa bezsenność dobry jest mak i cisza, jak makiem zasiał... ale taki, jak w wierszu Bolesława Leśmiana ma nieco inne działanie:)
Mak
Za chruścianym stanęła witakiem.
A boginiak już czyhał za krzakiem
Pogiął kibić, zagarnął twarz białą
I mięśniami pościskał jej ciało!
A ty śpiewaj, śpiewulo -
A ty zgaduj, zgadulo!
I mięśniami pościskał jej ciało.
Tchem się swoim do tchu jej przedostał.
Dreszczem nagłym dreszczowi jej sprosta
Sponiewierał wargami w ustroniu.
Obezdolił pieszczotą na błoniu!
A ty śpiewaj, śpiewulo
A ty zgaduj, zgadulo!
Obezdolił pieszczotą na błoniu.
I wykochał jej nogi i ręce.
I Wykochał oddechy dziewczęce.
I z chichotem odrzucił na siano
Tę dziewczynę, przez niego ospaną!
A ty śpiewaj, śpiewulo -
A ty zgaduj, zgadulo!
Tę dziewczynę, przez niego ospaną.
"Dokąd pójdę - na które cmentarze?
Jak się Bogu na oczy pokażę?
Ni mi klęknąć na grzeszne kolano.
Ni przeżegnać się dłonią zbrukaną."
A ty śpiewaj, śpiewulo -
A ty zgaduj. zgadulo!
"Ni przeżegnać się dłonią zbrukaną".
Wsponinając jego wargi ssące.
Mak czerwony zerwała na łące.
Pełna lęku i wstydu, i zmazy.
Przeżegnała się makiem trzy razy!
A ty śpiewaj, śpiewulo -
A ty zgaduj, zgadulo!
Przeżegnała się makiem trzy razy.
Rozewrzyjcie na nieba rozstaju
Wszystkie wrota do mego wyraju.
Bo ja w niebie dziewczynę mieć muszę
Tę, co makiem przeżegnała duszę!
A ty śpiewaj, śpiewulo
A ty zgaduj, zgadulo!
Tę, co makiem przeżegnała duszę.
Szczególnie zaintrygowało mnie to „obezdolenie pieszczotą na błoniu”:-)
Ewo :-)
OdpowiedzUsuńOtóż okazuje się że, J.Brzechwa pisał piękne liryczne wiersze. Tylko nam zakodowano w głowach...jego wierszyki dla dzieci.
Erotyk - Jan Brzechwa
Przez okno kwadratowe
Widzę wąsate drzewa,
Odkąd wdały się ze mną w rozmowę -
Śpiewam...
Przez kwadratowe okno
Widzę, że jesteś młoda,
A ja noc miałem taką samotną -
Szkoda!
A za ten "Mak" bardzo dziękuję, nie znałem :-)
Przepyszne to "obezdolenie"...
Chciałam się bardzo dowiedzieć co to jest "obezdolić"
UsuńNiestety poszukiwania Ćmy nie dały rezultatu,
OdpowiedzUsuńale pewnie uda się ją złapać, jak przycupnie nocą
na klawiaturze:)))
Spróbuj Jaśku, a nuż?:)))
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle na bezsenność pomaga ponoć liczenie baranów... wiecie coś o tym Górale?:)
Liczenie baranów...
Jeden baran,
dwa barany...
to od brzegu,
już od ściany.
Niewygodnie, zimno, smutno,
kiedy w końcu będzie jutro.
Trzeci, czwarty,
jedenasty...
ach, nic z tego,
już nie zasnę.
To na brzuchu, to na plecach,
przecież zaśpię, będzie heca.
jest czterdziesty
i sto trzeci.
Co ja słyszę,
woda leci.
Już jest druga, nie wypada,
biec w koszuli do sąsiada.
On zaspany, drzwi otwiera,
niechaj weźmie cię cholera.
Co pan robi miły panie,
przerwał pan mi odliczanie.
Chwilę patrzył na me wdzięki,
po czym pobiegł do łazienki.
Tak bezsenność moi drodzy,
uchroniła od powodzi...
:)
... i proszę, do czego może być przydatna bezsenność...:)
... aha, autor: zwyczajna kobieta.
OdpowiedzUsuńNie rób drzemki przed północą,
OdpowiedzUsuńbo bezsenność przyjdzie nocą.
Jak policzysz wszystkie barany
i dodatkowo,- znane ci bałwany,
co wcale ci nie pomoże, bo nocą
bez snu szalone myśli się kocą.
I co robić? - Myślę, że należy
prosić pana, któremu się jeży.:) (np.włos)
Wnet myśli odejdą, a ty ukochana
Będziesz smacznie spać do rana.
:)))
Jaśku:)
OdpowiedzUsuńGdy się panu jeży cosik tam i tu,
wtedy mi tym bardziej nie jest już do snu...:)
Jeżyk ma ci takie miłe właściwości,
jak go pod włos głaskam, chętnie by zagościł
pod moją kołderką. I zwieść go nie mogę,
bo takie jeżyki odnajdują drogę.:)
A gościna jego może trwać do rana,
więc znowu do pracy mam pójść niewyspana?
Ekspresów nie lubię, ni pośpiesznej trakcji,
tylko osobowy! A co, nie mam racji?
:)))
Jeżeli w osobowy o godzinie 20:00 wsiadasz
OdpowiedzUsuńDojeżdżając do stacji o 24:00 - wysiadasz.
Jeszcze tylko papieros i o godz. zero,zero
Weźmie cię bóstwo snu, co zwie się Morfeo.
:)))
Nie tylko jeżyki...odnajdują drogę :-)
OdpowiedzUsuńGad - Bolesław Leśmian
Szła z mlekiem w piersi w zielony sad,
Aż ją w olszynie zaskoczył gad.
Skrętami dławił, ująwszy wpół,
Od stóp do głowy pieścił i truł.
Uczył ją wspólnym namdlewać snem,
Pierś głaskać w dłonie porwanym łbem,
I od rozkoszy, trwalszej nad zgon,
Syczeć i wić się i drgać, jak on.
Już me zwyczaje miłosne znasz,
Zwól, że przybiorę królewską twarz.
Skarby dam tobie z podmorskich den,
Zacznie się jawa - skończy się sen!
Nie zrzucaj łuski, nie zmieniaj lic!
Nic mi nie trzeba i nie brak nic.
Lubię, gdy żądłem równasz mi brwi
I z wargi nadmiar wysysasz krwi,
I gdy się wijesz wzdłuż moich nóg,
Łbem uderzając o łoża próg.
Piersi ci chylę, jak z mlekiem dzban!
Nie żądam skarbów, nie pragnę zmian.
Słodka mi śliny wężowej treść -
Bądź nadal gadem i truj i pieść!
:-)))
Witojze Jontuś,:))) skąd Ty takie perełki wyciągasz?
OdpowiedzUsuń"Jestem niby macica"
Jestem niby macica
(Nie damska, lecz perłowa):
Przedziwna tajemnica
W skorupie mej się chowa;
Kiedy mnie ktoś skaleczy
(O, śliczna metaforo!),
Naówczas "w samej rzeczy"
Perełkę legnę chorą...
Ach, niech się lęże cała
Kolia dla mojej damy,
Iżby pamiątkę miała,
Że troszkę się kochamy;
Żeśmy się wraz zdybali
Na tym padole smutku,
Zanim ruszymy dalej
Westchnąwszy po cichutku...
Niech drobne słówka brzęczą,
Snując półusmiechami
Niteczkę tę pajęczą
Rzuconą między nami...
Autor: Tadeusz "Boy" Żeleński
Witajcie w baaardzo deszczowy przedwieczorek:)
OdpowiedzUsuńMoże się schowamy pod wierzbę?
Ma szeroki baldachim z liści, jak wygodne łoże, trawa jest miękka, jeszcze niezroszona...
Wieczorem można wypatrywać jeżyków, a i gady czasem potrafią zajrzeć...;-)
Ha, Jaśku!, Ha, Jontku! Odpowiem Wam tak: nieważne, czy jeżyk, czy gad, byleby było, jak w wierszu Kazimierza Przerwy-Tetmajera
Lubię, kiedy kobieta...
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię w przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to -- i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.
:)
Sądzę, że w następstwach tegoż żadnej kobiecie bezsenność nie grozi... A na rozgrzewkę, poproszę absynt!:)
Ale...
OdpowiedzUsuńGdyby tak ...kobietę
Gdyby kobietę - abstrakcyjnie
przewiesić przez trzepaka ramię
i tak dokładnie i solidnie
to zrobić co z dywanem,
to uleciałyby razem z wiatrem:
obłuda, fałsz i pruderia,
zarozumialstwo i obżarstwo,
pycha, egoizm, kokieteria.
Te wszystkie - "Czemu tyle palisz?"
Te wszystkie - "Znowu piłeś"
Te wszystkie - "Odłóż tę gazetę"
"I znów masła nie kupiłeś!"
Te wszystkie spazmy, te migreny,
te wszystkie: Ach! Och! Mój Boże!
jakaż ja jestem nieszczęśliwa!
Cóż ja na siebie włożę!
I ta niedobroć i brak zrozumienia,
i dusza nieliryczna, i ten despotyzm,
i brak litości, pustość, oziębłość
(niejednokrotnie erotyczna).
Gdyby to wszystko gnane wiatrem,
jak kurz i pył gdzieś uleciało,
to tylko to, co miłe, dobre
nienaruszone by zostało,
więc pracowitość, mądrość,
dobroć, czułość i nieszarzyzna
i przedsiębiorczość i subtelność,
czyli po prostu.......MĘŻCZYZNA.
Autor: Janusz D.
Ale,... gdyby nie KOBIETA...
Jaśku, nie podejrzewałam Boya-Żeleńskiego o takie delikatne aluzje... śliczne to, dzięki:)
OdpowiedzUsuńAch tak, trzepanie?
OdpowiedzUsuńto myśl twoja płocha...
Już ja bym cię wytrzepała,
gdy chodzisz w bambochach
i rozchełstanej piżamie,
gdy ziewasz okrutnie,
gdy na tą spod siódmego
patrzysz bałamutnie...
Kiedy tylko cię mecze
w TV rozpalają,
a mnie właśnie słowiki
nocą spać nie dają,
gdy ja w zwiewnym zapachu
perfumy spowita,
a ty mówisz - daj spokój,
ja chcę spać, kobito!
A potem się dziwisz
że szukam chłopaka
co spoglądał tak mile...
wczoraj. Spod trzepaka.
:)
Bruno Jasieński
OdpowiedzUsuń"Labędź i Leda"
Bajka współczesna.
W historycznych Łazienkach, wypasiony bułką,
Biały łabądź po stawie pływał sobie w kółko.
Nie zadawał się z braćmi i unikał siostrzyc,
Bo mawiał, że mu skrzydła chcą koniecznie ostrzyc.
Są tacy, co to nie śpi, nie wypije, nie zje,
Tylko chodzi po nocy i pisze poezje.
Łabądź, chociaż nie pisał i nie władał wierszem,
Był jednakże poetą w znaczeniu najszerszem.
I kołysząc się z miną natchnionego barda,
Marzył o białej Ledzie, co biódr swych żar da.
Tęsknił, czekał jej, szukał w każdej czułej parce.
I tak mijały sierpnie, jesienie i marce.
Raz, gdy przeklinał los swój, próżnych cierpień sprawcę,
Ujrzał ją niespodzianie, na sąsiedniej ławce.
Choć strojna była w suknię, nie antycznie naga,
Łabądź odgadł od razu, że ten strój to blaga.
I nie bojąc się stróżów i ich ciężkich łopat,
Pobiegł do niej w zachwycie i do stóp jej opadł.
I rzekł: „O Ledo, nie wiesz, ile lat już więdnę,
W pożądaniu twych pieszczot, co mi są niezbędne.
Przed ikoną twych oczu, gdzie trzepoce rzęs knot,
Przychodzę ci się w ciszy wyspowiadać z tęsknot.
Pójdź i pożar niesyty mej miłości zagaś,
Pokaż, żeś stokroć bielsza niźli ja, gdy naga-ś.
Szat tych blichtru się pozbądź, jak najczystsza łza bądź…”
Tak mówił do swej Ledy zakochany łabądź.
Zaś Leda, gdy swój afekt wyspowiadał przed nią,
Zaskoczona tą sceną, trochę niepowszednią,
Odrzekła: „Zanim ogród ten zamykać zaczną,
Zważę pańską ofertę wcale niedwuznaczną.
Lecz pozwól, że zamiast stawiać ci pytania kręte,
Spytam: masz pan mieszkanie, dochody lub rentę?
Czy też w wirze miłości, co przemija wkrótce,
Proponujesz mi lokal w tej łabędziej budce?
Gdybyś był paradyzem, albo strusiem zgoła,
Mogłabym na kapelusz wziąć cię, lub na boa,
Ale bądź tutaj mądra i coś z tego nabądź,
Kiedy twoim kochankiem jest zwyczajny łabądź.
Cóż więc waćpan posiadasz, że potrącę w sedno,
By stworzyć życie damie, która jest wybredną,
Bowiem dopiero wówczas miłość w blaski skrzy je?”
Mówiono – bąknął łabądź – że mam piękną szyję…
„Szyję?... Tak… Oczywiście… Omal żem nie zgadła,
Ale czyż szyja może być podstawą stadła?
Znam wprawdzie baśń o damie (bajał jakiś wieszcz ot),
Co nad wszystkie przeniosła rozkosz pańskich pieszczot,
Że w miłości zaś nęci mnie przeważnie finisz,
Bardzo jestem ciekawa, jak to waćpan czynisz.
Zamiast przeto w Łazienkach wikt mieć mniej niż cienki,
Przyjdź pan dzisiaj wieczorem do mojej łazienki.
Mąż w drodze, sługi nie ma, ani ziębi dom ją,
Więc nikt nawet nie zgorszy się naszą sodomią.
Tam mi możesz dowody dać rzeczowe, zaliż
Takiś silny w miłości, jak się tutaj chwalisz”.
To rzekłszy, krokiem płynnym, co się oddać nie da,
Rzuciwszy mu swój adres, wyszła z parku Leda.
Zaś łabądź przygnębiony tym nieszczęściem świeżem
Długo brodził po parku z najeżonym pierzem,
A kiedy mu koledzy doradzali: Spać idź!
Rzekł sobie: „Raz znalazłszy, czyż mam znów ją stracić?!”
I w pogoni za ziemi najpiękniejszą z cór tą
Wyśliznął się o zmroku jakąś boczną furtą.
Lecz, że nigdy za parkan nie wychodził dalej,
Szybko zbłądził wśród ulic, zaułków i alej,
I miast mieszkania Ledy, z chodów, gdzie aż cuchnie,
Odwiedził jakąś obcą urzędniczą kuchnię.
Tam hałastra bachorów, widząc taki kąsek,
Ukręciła mu szyję, jak najprostszej z gąsek,
I z łabędzia o kształtach Wenus Kallypigos
Przez tydzień jedli rosół, potrawkę i bigos.
Na tym koniec. By zamknąć bieg tych zdarzeń mglistych,
Na zakończenie dodam jeszcze jeden dystych.
Jest pewien stary pewnik, czas by się już przyjął:
Jeśli chcesz posiąść damę – nie czyń tego szyją.
:-)
Bruno Jasieński
OdpowiedzUsuńŁabędź i Leda - Sprostowanie
O Łabędziu i Ledzie pewien dema-gogo
Napisał rzecz w „Winnicy” – zakończył ją srogo:
Oto z ptaka o kształtach Wenus Kallipygos
Bigos rozkazał zrobić tam kucharce, czy gos-
Podyni, która potem – o najsroższa z meger!
Zjeść go dała mężowi, ubranemu w „Jaeger”.
Tak to kala poeta serc czysty sentyment,
Z łabędzie czyniąc ludzkich żołądków aliment!...
Każdy rym w tej historii połyska jak klejnot,
Nie braknie romantycznych i lirycznych w niej not,
Lecz koniec, tudzież morał tych dowcipnych skier set
Nieco mija się z prawdą – ja znam inny werset.
* * *
Z bijącym trwożnie sercem, w którym dźwięczał eter,
Wdział łabędź z piór jedwabnych śnieżnobiały sweter,
Po czym udał się dumny, że tak piękny ma dress,
W niedzielę po południu pod wskazany adres.
Zastał Ledę przybraną w cudny zwiewny negliż.
- Nie oddasz go słowami, choć się w słowach bielisz!
(Nie bluźnię ci, poezjo, ni ci nie ubliżam,
Lecz wara twoim rymom od kobiecych pyjam!
Przed cudem, który umie oddać każdy żurnal,
Ty stajesz zlękła, niema – niczym dworski furnal!
O Muzo, ty wiesz, co to jest damska pyjama,
Ale nie jako Muza – jeno jako dama…)
Zadrżały słodkie uda krągłobiodrej Wenus,
Gdy ujrzała kochanka egzotyczny genus.
On zasię upadł do stóp najpiękniejszej z niewiast,
Przeczuwając w kraj tęsknot najpiękniejszy w śnie wjazd –
Rzekł cicho, melodyjnym językiem łabędzim:
„O Ledo – jakżeż cudne dziś godziny spędzim!
Nic mi już męka cierpień, łzy i tysiąc klęsk nic –
Teraz jestem przy tobie - - - umierałem z tęsknic –
Teraz wiem – być przy tobie i pić twoją rozkosz
I być łabędziem – Ledo! – nie cudnie-ż, nie bosko-ż?”
„Czy zdołasz mi rozewrzeć wszystkich szałów raje?”
Zapytała go Leda – „Szyję na to daję!...”
W miękkim łożu łabędzia cudna, giętka szyja
Opieszcza ciało Ledy, opręża, owija,
Niezmęczona, jedwabna, najsłodsza i mocna,
Aże stało się - łabędź stracił głowę do cna!
Leda drżąca, wstrząsana cudownymi spazmy
Po najskrytszych komórek najtajniejsze plazmy,
Szepnęła wreszcie cicho: „Cudownie to czynisz
Śnieżnopióry łabędziu – teraz czas na finisz…”
On zmartwiał - znieruchomiał – i stał się jak upiór,
I zdrętwiał po obsadki srebnośnieżnych stu piór.
„Ledo – jęknął – co myślisz?” Odrzekła mu Leda,
Co myślała. (To tutaj powiedzieć się nie da…)
„O nieba! – jęczał łabędź – ja, który cię kocham?!
Każdy chłop to potrafi, każdy zdziała to cham!
Czyli jestem łabędziem, czy zwykłym kogutem?
(Tutaj Leda spojrzeniem zmierzyła go kutem)
Łabędziu, który skalasz łabędzią kulturę,
Nie Ledę – lecz po wieki do łona tul kurę!”
„Kultura? – rzekła Leda – młody przyjacielu,
Tak - bardzo dobrze – może być – środkiem do celu –
Mniejsza o to – jak nazwiesz ten czy inny wyczyn –
Nie imam twych skrupułów, ani – może – przyczyn? –
Trudno” - - - i znowu zwiewny narzuciła strój,
Nucąc z cicha: „O żegnaj łabędziu mój…”
Zrozumiał ptak o kształtach Wenus Kallipygas
Pieśń, którą raz nad stawem zaśpiewał mu Dygas.
Pobladł. Wyszedł Na schodach, skulony w opończy,
Spotkał małżonka Ledy. Pomyślał - „ten skończy…”
I nie bacząc w ulicach na wdzięki panienek,
Wrócił z gorzkim uśmiechem w duszy do Łazienek.
Tam cierpiał przez noc całą okrutnie i łzawie,
Aż nad ranem utopił się w rodzonym stawie,
Odśpiewawszy ostatnią z swych łabędzich kantyk.
I tak zginął ostatni miłosny romantyk…
* * *
:-)
:)))
OdpowiedzUsuńJontku, toż to perełki Bruna Jasińskiego, jestem pod wrażeniem, bo ich dotąd nie znałam... cudne!
A jakie rymy: "kocham - to cham", "kulturę - tul kurę"... aż się iskrzy:)))
Żeby temat był z kropką nad "i", musi być jeszcze list:
"List do kobiety"
Gdybym ja nie był poetą,
A pani nie była kobietą,
To znaczy: gdybym ja umiał
Bez obłąkania i szału
Dań składać pięknemu ciału
I tak bym się wyżył, wyszumiał;
Gdybym mógł kochać bez mitu,
Bez natchnionego zachwytu,
Bez legendarnych przydatków,
Bez wahań, wzlotów, upadków,
Bez mistycznego pomostu,
Który prowadzi po prostu
Do pani (pardon!) pośladków
Gdybym opuścić mógł z tonu
I nie zaznając katuszy
Spokojnie (już bez pardonu)
D..ie nie wmawiałbym duszy,
Gdybym z czułego szaleńca
Stał się buhajem bez ducha;
Miał znacznie mniej z oblubieńca,
A znacznie więcej z świntucha;
Pani zaś — ach! gdyby pani
Zostając przy swoich cudach
(Mówię o biodrach, o udach,
Piersiach i erotomanii,
O pani wprawie miłosnej,
O pani chuci radosnej,
O oczach — błękitnych kwiatkach —
O ustach — świeżych czereśniach —
O włosach — złocistych pieśniach —
I wzmiankowanych pośladkach),
Gdyby się pani zdobyła
Na jeszcze jedną zaletę:
Gdyby tak pani zabiia
Przewrotną w sobie kobietę,
Tę niebezpieczną panterkę,
Tę chytrą, wieczną heterkę,
To głupie, fałszywe zwierzę,
Co z każdym będzie się tarzać,
Rozkładać, tulić, obnażać,
Za wiersz czy pustą zabawę,
Za parę pończoch czy sławę,
Nawet — z miłości — powiedzmy,
Lecz w jakiś sposób bezecny,
Bo obliczony bezwiednie
W tak zwanej podświadomości
Na efekt cudzej zazdrości
Oraz korzyści powszednie;
O, gdyby pani umiała,
Kochając nąjidealniej
Nie sądzić, że bez jej ciała
I "ekskluzywnej" sypialni
Byłbym stracony, zgubiony,
Chodziłbym błędny, strapiony,
I, że prócz pani na świecie
Na żadnej innej kobiecie
Nie znalazłbym tyle szczęścia
I takiej pełni posięścia,
I takiej upojnie-skwarnej
Rozkoszy (dość popularnej),
I że bez pani spojrzenia
Nie ma już dla mnie natchnienia,
I że bez pani rozkraczeń
W szał wpadnę chorych majaczeń!
Że bez przychylnych jej gestów
Zapadnę w nicość i próżnię,
I odtąd już nie odróżnię
Chorejów od anapestów;
Gdyby się pani, powtarzam,
Zmieniła nieco w tym względzie,
A ja bym się nie rozmarzał
Przy seksualnym popędzie,
To stałaby się z nas para
Ach, najszczęśliwsza w Warszawie!
Może się pani postara!
Ja także trochę się wprawię.
Lecz list się dłuży. A przeto
Kończę. Nadziei mam mało.
Bo cóż by z nas pozostało,
Gdybym ja nie był poetą,
Nie dążył ku "ideałom",
A pani nie była kobietą
Tak jednolitą i całą?
autor? - zgadnij... Julian Tuwim.
:)
...dla uśmiechu...:)))
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=NszZ9U4FJFY&feature=related
:)))
OdpowiedzUsuńŁomajgod, Jaśku:))) To chyba jakiś wielorybnik?
A tak mi dzisiaj brakuje piosenek w Ogródku, dzięki:)
Ewo :-)
OdpowiedzUsuńA wiesz że ja o tym wierszu Tuwima zupełnie zapomniałem i bardzo dziękuję za przypomnienie :-)
Jaśku, zaskoczył mnie Twój Boy-Żeleński, nie znałem i wielkie dzięki :-)
U mnie nie pada ale ciągle się chmurzy i wieje zimny wiatr...
Miłego wieczoru :-)
Pamiętam kiedyś była polska piosenka o Ramonie w czasach powszechnego braku sznurka do snopowiązałek.
OdpowiedzUsuńByły tam słowa: "Ramona, twe ciało pręży się i gnie"... a potem: "Ramona, snopowiązałkę kupię ci"...
Nie wiem, kto to śpiewał, ale oczywiście na melodię "Ramony":)
http://www.youtube.com/watch?v=NszZ9U4FJFY&feature=related
OdpowiedzUsuńJuż inna Ramona :))
To ja, tylko nie wiem ja to się stało:)
OdpowiedzUsuńJontuś, u mnie duje, wieje, leje i wszystko co najgorsze... ale wieczór mam miły, dziękuję:)
OdpowiedzUsuńI pewnie "chmurami zatańczy sen" - jak w piosence Stana Borysa...
http://www.youtube.com/watch?v=NvRpyX22kF8
Bardzo miły byłby ten sen, nie ukrywam, rozmarzyłam się...
Tobie życzę również miłego wieczoru, pomimo chmur;)
http://www.youtube.com/watch?v=dlGcJ7ebafA&feature=related
OdpowiedzUsuńJaśku, jakiś chochlik złośliwy chyba wlazł, bo ta sama Ramona, może jednak chodziło o ciut bardziej zwiewną?:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=tVrY3sIt-8g&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=NszZ9U4FJFY&feature=related
OdpowiedzUsuńTeraz jest ta piękna:))
Nie wiem czy lubisz :
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=Ar3sdoNdKZE&feature=related
:-)
Jasieńku, złotko:)))*
OdpowiedzUsuńChyba Ci ją znowu podmienili wstrętni wielorybnicy...
Jaśku :-))))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Aloszę, Jontku:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=ZKn_nu1detA&feature=related
kurka wodna miał być Luis - przepraszam:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=Gfq-mrKiK8c
i Bajor w tangu
http://www.youtube.com/watch?v=GaOkQ2eHxug&feature=related
Kontrolę jakości zrobiłem:))
Ok. Jaśku:)
OdpowiedzUsuńBo już się powoli robiłam się zazdrosna o tę Ramonę....zdecydowanie nie dałabym jej rady...:)
Zamieniam się zatem w słuch..
Ewo :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dzisiaj.
Na dobranoc mam wiersz K.I.Gałczyńskiego :
SZAFIROWA ROMANCA
Szafirową nitkę wieczór plącze,
szafirowe cienie zwodzą nas,
szafirowy, szafirowy chłopcze,
że mnie kochasz, powiedz jeszcze raz.
Jeszcze raz w sekrecie
szukasz moich rąk,
jeszcze raz jak pierścień
drży księżyca krąg,
jeszcze raz namowy i rozmowy,
jeszcze raz, chłopcze szafirowy —
jeszcze raz w jaśminy,
jeszcze raz pod wiatr,
jeszcze raz popłynę
pieśń bez słów przez świat,
jeszcze raz powróżysz z płatków róży
i powtórzysz wszystko jeszcze raz.
Jeśli kiedyś będziesz w wielkiej biedzie,
zagubiony w plątaninie lat,
do altany dawnej cię powiedzie,
zaprowadzi szafirowy ślad —
szafirowe ptaki
z szafirowych gwiazd,
szafirowe szlaki
szafirowych gwiazd,
szafirowe noce i noc owa
od szafiru cała szafirowa,
szafirowe suknie, szafirowy cień,
w szafirowym oknie, szafirowy dzień.
Jeśli raz pokochasz w życiu szafir,
pójdziesz w szafir jako jedna z gwiazd.
Dziękuję Ci Jaśku :-)
Dobranoc Ogrodnicy. Miłych, kolorowych snów...
Aż, zaprosiłem do pomocy Małgorzatę Walewską:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=NLOVPTyxPZ8&feature=related
:))
I jeszcze...Kołysanka
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=0bapw_OaARA
:-)
Roznamiętniłeś mnie tym tangiem Jaśku...:)
OdpowiedzUsuńTo może jeszcze jedno, zatańczysz?
http://www.youtube.com/watch?v=zg1z1ME4bPQ&feature=fvwrel
Dobranoc Jontuś, do miłego jutra i boćknij
OdpowiedzUsuńodemnie Hanuś, ile tam razy bedzies fcioł.:)
Jontuś, uwielbiam "Szafirową romancę"...:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękne dziś i zapraszam na jutro, a na dobranoc przyniosłam Ci wiersz Juliana Tuwima
"WIECZÓR"
Uderzył wieczór złoty
W czarowne okien szyby,
Coś mi się dziwnie marzy:
- A gdyby? a gdyby?
Coś było...Wieś zielona,
Sad, ławka pod modrzewiem...
Ach, gdybym dzisiaj wiedział!
- Lecz nie wiem...lecz nie wiem...
A czy to zmierzchem było?
Tak...jakoś o wieczorze...
A jeśli - -? nie...bo przecież...
- A może...A może...
Dobrej nocki, pięknych, upojnych snów i... "Podmoskownyje wieciera":
http://www.youtube.com/watch?v=P9CrWUS-LsQ&feature=related
Jaśku, w rewanżu za Małgorzatę Walewską, dla Ciebie:)
OdpowiedzUsuńEwa Małas Godlewska i Jose Cura: EmOcean:
http://www.youtube.com/watch?v=38cCtfLIgvQ&feature=related
Mając na względzie wczorajszą noc i bezsenność
OdpowiedzUsuńnaszej dobrodziejki dziś dobranocka jest wcześniej
niż zwykle i w "Malinowym chróśniaku" B.Leśmiana
W malinowym chróśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całem niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którem okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie — oddałaś w skupieniu,
A chróśniak malinowy trwał wciąż dookoła.
http://www.youtube.com/watch?v=1QTvmHjOml4&feature=related
Dobranoc, dobranoc Kochani, a Ty Kobieto:***
marsz do łóża i poczywaj słodko, a ja zgaszę
światło:)*
:) Dziękuję, nie wiem, czy ta noc przyniesie sen, ale spróbuję...
OdpowiedzUsuńAle najpierw dobranocka z wierszem Kazimiery Zawistowskiej:
"Kocham Ciebie, bo..."
Kocham Ciebie, bo wracasz ty mi wiosnę złotą
Mej młodości i jasne powracasz miraże.
Twój cień trwa przy mnie, jakby wierne straże,
Twój cień, mej duszy przywołan tęsknotą.
Niech więc ramiona mię Twoje oplotą -
Zasłoń oczy - dziś w przyszłość nie chcę patrzeć ciemną,
Chcę zapomnieć, że życie za mną i przede mną -
Chcę zapomnieć o wszystkim, co nie jest pieszczotą...
Dobranoc, dobranoc Najmilsi, a Ty Mężczyzno:)*** zapal maleńką lampkę z czerwonym abażurem...:)*
i kołysanka: Jacek Lech - "Ja mam Ciebie, Ty mnie"
http://www.youtube.com/watch?v=cPpvvM2Mefo&feature=related
To jeszcze Ci zagram
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=X19530GDIAo
http://www.youtube.com/watch?v=o2ey5oL-zfc
http://www.youtube.com/watch?v=2iZ7bMnHWzg&feature=related
Aha, wcale nie śpię:)))
OdpowiedzUsuńAleż, proszę bardzo:
http://www.youtube.com/watch?v=3YcNzHOBmk8
:)*
Dobranoc:)*
OdpowiedzUsuńJuż??
OdpowiedzUsuńA więc niech będzie dobra...:)*
i to już ostania:)***
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=4ngEY_HJuVk&feature=related
... no dobrze, moja też będzie ostatnia...:)***
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=oSKtzy6on5Y&feature=related
... a, i jeszcze tylko ta:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=oSKtzy6on5Y&feature=related
Pa:)*
... i już tylko ten wiersz, bo pada deszcz:
OdpowiedzUsuńZofia Szydzik Zofia
deszczowa rapsodia
letni koncert nad jeziorami
pod batutą skrzydeł perkoza
błyskawicą rozdarta czerń
grzmiącą muzyką nabrzmiewa
wzmaga się czerwcowa rapsodia
niczym na zgubę
na dwa bębny
i tubę
wiatr smykiem pomyka
po strunach płaczącej wierzby
szumiącej żalem - łez spragnionej
pod staccato kropli o liście
płynie koncert deszczowy
na miliony kropel
okarynę
i wiatr
noc aksamitem wycisza wszystko
wciska w czerń futerału
delikatnie trącona struna
stłumiona piano brzmi
powoli cichnie koncert
na dwa serca
koral ust
i sny ...
*
OdpowiedzUsuń