niedziela, 6 marca 2011
Dni
Dni - tkanina ścisła i zwarta,
snuta gęsto z radości, smutków...
Przeplatało nitki drobniutko
życie, prządka losu uparta.
Haftowało na niej misternie,
kolorową nitką radości,
upragniony deseń miłości:
ciemne róże porosłe cierniem.
Igła ostra i połyskliwa
kłuje pewnie, równo, dokładnie,
z góry wiedząc gdzie ścieg wypadnie,
wzór barwami uczuć wyszywa.
Na tle zwykłym i jednostajnym,
jak szarego płótna prostota,
kładzie lśniące pasemka złota -
ślady słońca; te nie mijają.
Mocnym pąsem, jak jedwab miękkim,
śmiało serca kształt naznaczony,
znak nadziei jasnozielony,
kładą ruchy cierpliwej ręki.
Kiedy oczy zaszklą się łzami,
milknie szare tło barwnych wzorów,
a zostaje prawda kolorów,
tryumfując żywymi skrami.
I rozlewa się śmiałą tęczą,
wystrzelając łukiem świetlistym,
a w pryzmacie łez przezroczystym
giną smutki. I już nie dręczą.:)
(z archiwum 2010 r., ale niepublikowane w Ogródku)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To lubię:))) Piękny wiersz i "misternie wyszyty":)))
OdpowiedzUsuńWitaj Ewo, witajcie ogrodnicy:)))
Witaj Ozonko:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Szczerze mówiąc wyszywanie na klawiaturze, idzie mi znacznie lepiej niż na płótnie. To już nie to pokolenie; moja babcia pięknie haftowała, mereżkowała, szydełkowała itp.
Teraz kto by miał na to czas i ochotę...
Na klawiaturze wychodzi trochę szybciej...;)
U mnie znowu trochę śniegu napadało w nocy, ale teraz jest piękne słonko. Może już wszystkie swoje remanenty zima wytrzepała? Oby...:)
Sądzę, że niestety nie. Jeszcze trochę musimy sie pomęczyć. W Warszawie , wczoraj, pogoda była ponura i padał snieg. Dziś jest tak, jak u Ciebie. Jedyna nadzieja w tym, że i tak musi się skończyć:)))
OdpowiedzUsuńA co do robótek ręcznych, od dziecka babcia mnie ich uczyła. Jeszcze czasem wykorzystuję swoje umiejętności, gdy chcę mieć coś niepowtarzalnego. Lecz niestety, staję się coraz mniej cierpliwa.
OdpowiedzUsuńTo faktycznie jest niepowtarzalne... pamiętam babci kołnierzyki dziergane na szydełku białym kordonkiem, Nosiłam je w szkole podstawowej do granatowego fartuszka. Każdy wzór był inny...
OdpowiedzUsuńA cierpliwości, to ja nie mam za grosz nawet do przyszywania guzików.:)
Skąd dawniejsze kobiety miały tyle czasu i cierpliwości? Prace domowe były bardzo czasochłonne, wszystko robiły same, a jednak miały czas na szycie, robienie na drutach czy haftowanie. Czyżby to TV kradła nam czas???
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że wtedy było inne tempo życia, nie było pogoni za czasem.
OdpowiedzUsuńCiągle się gdzieś śpieszymy. Brak nam czasu na odpoczynek, na miłość, na partnerstwo, na cieszenie się życiem. I tak sobie biegnąc nie zważamy na poobijane własne potrzeby, bo wciąż coś musimy, coś nas napędza i gna. A to, co nas zmusza do pospiechu, to chyba lęk.
Bo najpierw nie zdążymy nauczyć się lekcji, później, że nie zdamy egzaminu, bo rodzice, partner, szef będzie niezadowolony, bo nie wykonamy swojej pracy, zabiorą nam premię, nie pojedziemy na urlop… nie zapłacimy jakiejś kolejnej raty...
Chyba mamy klapki na oczach, ehhh...
Oj, chyba trochę za dużo rozfilozofowałam się przy niedzieli... Dziś nic nas nie powinno gonić.:)
Filozofowanie na takie tematy jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Ale chyba masz rację, żyjemy w pociągu pośpiesznym, cycóś?
OdpowiedzUsuńEwuś, masz u mnie odpowiedź:)))
OdpowiedzUsuńCzasem wydaje mi się, że to obłędny superekspres z wiadomą stacją docelową...
OdpowiedzUsuńTrzeba zadbać zawczasu o jakieś małe, przyjemne stacyjki...:)
Mam takie, jedną z nich jest komputer. Mam też inne, kto wie czy nie ciekawsze:)))
OdpowiedzUsuńWitam Ewo:)
OdpowiedzUsuńJeśli przyjąć, że dni - to tkanina, a życie " pędzlem " jest... to proponuję : poczekajmy na pełnię wosny:) Feria kolorów wtedy dopiero potrafi prawdziwe i niestety - ulotne,krótkotrwałe malunki płodzić. A dziś... jedynie nasza wyobrażnia, dystans, koloryt duszy - może zapełnić barwami - szarą codzienność ...To płótno, dnia codziennego:)
Ciepło pozdrawiam , w ten wietrzny dzionek niedzielny:)
Stanisław
Żeby to " zobrazować ", wydaje mi się pomocną piosenka " Dwa plus Jeden "
OdpowiedzUsuńPomaluj mój świat...
Piszesz mi w liście, że kiedy pada,
kiedy nasturcje na deszczu mokną,
Siadasz przy stole, wyjmujesz farby
i kolorowe otwierasz okno.
Trawy i drzewa są takie szare,
barwę popiołu przybrały nieba.
W ciszy tak smutno, szepce zegarek
o czasie, co mi go nie potrzeba.
Więc chodź, pomaluj mój świat
na żółto i na niebiesko,
Niech na niebie stanie tęcza
malowana twoją kredką.
Więc chodź, pomaluj mi życie,
niech świat mój się zarumieni,
Niech mi zalśni w pełnym słońcu,
kolorami całej ziemi.
Za siódmą górą, za siódmą rzeką,
twoje sny zamieniasz na pejzaże.
Niebem się wlecze wyblakłe słońce,
oświetla ludzkie wyblakłe twarze.
Więc chodź, pomaluj mój świat
na żółto i na niebiesko,
Niech na niebie stanie tęcza
malowana twoją kredką.
Więc chodź, pomaluj mi życie,
niech świat mój się zarumieni,
Niech mi zalśni w pełnym słońcu,
kolorami całej ziemi.
Zatem, potrzebny jest koniecznie: ktoś bliski, który podejmie się roli " malarza wyobrażni"....:)
Stanisław
Ptasim mleczkiem Dana wczoraj częstowała i w efekcie mi się zgaga przyplątała.Wyhaftował bym ja jakiś wzór powoli, ale na to Ewo**** trzeba wzrok sokoli.Trzeba okularów z dobrą ogniskową,
OdpowiedzUsuńdziura jest w skarpetce - poproszę teściową.
Niech, że mi czym prędzej dziurę tą załata,
no bo nie wypada z taką dziurą latać.
Lecz na podorędziu teściowej nie widać,
- wczoraj świętowała.Mogła by się przydać
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Ogrodników,
i przepraszam z góry, żem narobił krzyku.:)
Witaj Staszku:)
OdpowiedzUsuńNie do końca się z Tobą zgodzę. Nie tylko pory roku wprowadzają koloryt do naszego życia, Może ono być barwne zarówno zimą, jak w najgorsze jesienne szarugi. To w dużej mierze zależy od nas samych, czym "pomalujemy" swoje życie. Od naszych pasji i zainteresowań, od naszego podejścia do wszystkich problemów.
Ale może już dość filozofowania w niedzielę.:)
Powiem Ci, że u mnie na dworze dzisiaj jest mało barwnie - zadymka, za zadymką, w odstępach kilkuminutowych sprawiła, że znów jest tylko biało, jeśli nie liczyć ołowianych chmur na niebie. Mimo pogody byłam na spacerze i nawet widziałam kwitnące olchy - takie długie, zwisające bordowe "lichy" (jutro fotka). A kaczory na stawach w pełnym upierzeniu godowym.:)
Miłego popołudnia niedzielnego, a może kieliszek czerwonego wina na poprawienie kolorytu?:)
Andrzeju, dzień dobry:)
OdpowiedzUsuńMam ci ja sposób na dziury wszystkie,
i te w skarpetkach, i te w rajstopach,
otwórz szufladę, zrób wielką czystkę,
te z dziurą wyrzuć prosto do kosza!
Na Twoją zgagę też mam sposobik,
abyś nie musiał ciągle haftować,
ćwicz razem z Daną cud-aerobik,
nie daj się więcej "mleczkiem" częstować.:)
A wytrawne, czerwone wino jest świetne nie tylko na poprawienie kolorytu dnia; na trawienie też doskonałe.:)
A'propos dni, czasem może być w nimi tak, jak w wierszu Andrzeja Waligórskiego:
OdpowiedzUsuńZ notatnika alkoholika
Poniedziałek.
Czterdzieści lat kończę akurat,
Był torcik ze świeczkami, klops i denaturat,
Gdy chciałem zdmuchnąć świeczki, zrobił się fetorek
I musieli mnie gasić. Byczo było.
Wtorek.
Nieszczególna pogoda, niż, wiatry i mżawka...
W kiosku ruchu na rogu tylko Przemysławka,
Da się pić, pod warunkiem że się soku doda.
Żeby tak gdzieś Old Spice'a... Szkoda marzyć.
Środa.
Byłem dzisiaj na meczu, grała pierwsza liga,
Zabrałem na rozgrzewkę pół litra Boryga
I baranią kiełbasę (sprzedają bez kartek)
Sąsiedzi narzekali że coś śmierdzi...
Czwartek.
Przyszła dziś do mnie Frania, niezła z niej armata...
Piło się Auto-Vidol, Ludwika i Skrzata,
Ale w łóżku niestety urwał mi się wątek...
Oj, żebym nie był w ciąży! Tfu, odpukać!
Piątek.
Kac, i to taki skurwiel jak stąd do Lublina...
Na szczęście w domu była jeszcze terpentyna,
Sam wypiłem, a resztką nakarmiłem kota.
Bydlak wybił mi dziurę w suficie.
Sobota.
Nowalijka! Dziś pierwszy raz był rozpuszczalnik!
Przy trzeciej setce Heniuś zamienił się w palnik,
Aż sąsiedzi pytali co to u nas strzela?
Siedzę i łatam fotel... Ot, psi los...
Niedziela.
Agonia była lekka, króciutkie rzężonko,
Teraz śpię już spokojnie, nade mną lśni słonko
A grób mój zdobi napis: "Skarb kryje ta ziemia,
Przechodniu, pod tym głazem leży Polska Chemia!"
No wiesz co Ewo, tego bym się po Tobie nie spodziewała ;)))) Wierszyk, "mniód" :)))
OdpowiedzUsuńMnie też się podoba.:)) Buszowałam sobie po necie i "wpadłam" na Andrzeja Waligórskiego.
OdpowiedzUsuńA najbardziej spodobały mi się słowa:
"kac, i to taki skurwiel, jak stąd do Lublina".
Nie ma to jak satyra Waligórskiego.:)
A też wrzuciłam ten wierszyk nie od rzeczy. Cuś mnie się zdaje, że nasze chłopaki, Adaś i Jasiek, ubzdryngolili się wczoraj w drobną kaszkę, a dziś mają kaca, jak stąd do Lublina...:)
OdpowiedzUsuńNie ośmieliłam się niczego sobie wyobrażać, ale też tak podejrzewam;))) Coś za bardzo ścichli dzisiaj;)
OdpowiedzUsuńŚlizgawica na drogach okropna, może mają trudności z dojazdem do Ogródka na dwóch gazach...;)
OdpowiedzUsuńA może jadą wolno ze względu na tę "ślizgawicę";)?
OdpowiedzUsuńWitaj Ewo i wszyscy ogrodnicy.Tak ciekawe tematy poruszyłaś że trudno mi wybrać który pierwszy.No to to nasze pędzenie.To poprostu wyścig jak sportowcy aby mieć.Kiedy zmądrzejemy aby mieć CZAS dla przyjaciół i ciekawych rozmów,przeczytac dobrych autorów,doaia.Ona mia noc demolka ładnego mieszkanbre teatry i filmy.MIeć czas widzieć słońce i przyrodę wokół nas.A teraz dodam do twego wiersa:- Ludzie którzy piją są dla mnie ....niczym bracia. - Czerwone wino jest dobre dla zdrowia, a zdrowie jest potrzebne aby pić wódkę.Ewa narazie tydzię mnie wykończł mamuśka 99 lat rozrabiała a ostatnią noc demolka ładnego mieszkania.Jurek
OdpowiedzUsuńNie dość, że wolno, to jeszcze wężykiem...;)
OdpowiedzUsuńEwa przepraszam wkradł się błąd.Zmęczenie materiału.Jurek
OdpowiedzUsuń... mój post z 20:12 do Ozonki z 20:08...
OdpowiedzUsuńWitaj Jurku.:)
OdpowiedzUsuńJak się ockniemy, do tego, o czym piszesz, to prawdopodobnie będzie już po czasie... naszym, albo naszych przyjaciół. Ty jednak nie zatraciłeś się w pędzie, skoro znalazłeś czas na wizytę w Ogródku.
A swoją drogą rozrabianie w tym wieku, skutkujące demolką mieszkania to ewenement. Z niczym podobnym w życiu się nie spotkałam. Moja mama ma "dopiero" 86 lat. Widocznie wszystko jeszcze przede mną.
Ściskam Cię mocno i życzę Ci mniej zaganianego, następnego tygodnia.:)
Albo żmijką:))) Grunt, że wolno jadą;)
OdpowiedzUsuńDla Ciebie, Jureczku - Mireille Mathieu Santa Maria.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=A40OnNRWuKc
Ewa dziękuj,ę znajdę chwilę czasu na wysłuchanie Mireille na wszystko to co powiedziałaś.Jurek
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci odpoczynku z całego serca, Jurku. Pozdrawiam serdecznie, wiem, że się tak łatwo nie poddajesz, Kapitanie.:)
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńJurek, ja to też " przechodziłem "... Moja Mama miała Alschaimera. Pół roku praktycznie - opieka całodobowa, wraz z karmieniem i kąpielami. Wszystko na mojej głowie. Mama miała wizje... Raz widziała we mnie ss-mana, raz anioła, czasami " przebijała" się pamięć o potwornościach wojny i przeżyć okupacyjnych. Najgorszemu wrogowi nie życzę takich doświadczeń. I ta kompletna bezsilność wobec postępującej choroby, bliskiej bardzo Osoby. Współczuję i rozumiem Ciebie. Trzymaj się Kapitanie:)))
Stanisław
Ewo, pożegnam się zawczasu, nie wiem czy jeszcze wpadnę do ogródka. To, do jutra, chociaż może ...
OdpowiedzUsuńNie dość, że bezsilność wobec postępującej choroby osoby bliskiej, to jeszcze trzeba mieć siłę, aby sobie radzić z własnymi, negatywnymi emocjami. Już nie wiadomo, co trudniejsze.
OdpowiedzUsuńJurku, trzymaj się.:)
Do jutra Ozonko, miłych snów.:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńZe smutkiem stwierdzam, że coraz mniej rozumiem. Czy ja czymś Ozonką obraziłem? Jej wpis, pod moim - może o tym świadczyć/?/ Może tak: więcej szczerości... przynajmniej tu? Bo zmęczony jestem wszechobecnym zakłamaniem...
Stanisław
Nie, nie Staszku. Nic z tych rzeczy. Ten wpis był do mojego wpisu o podróżowaniu przez Jaśka i Adama wężykiem:))) Ozonka dodała - "żmijką". A że wszedł po Twoim wpisie, to przypadek.
OdpowiedzUsuńRozmawiałyśmy o kacu po wczorajszym ich ubzdryngoleniu (domniemanym). Na prawdę nic wspólnego z Tobą nie miał ten wpis.:)
Nie miał, nie miał:) Ciągle rozmawiałam z Ewą :)
OdpowiedzUsuńEwo:)
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje czyste intencje :0 Lecz nie chodzi mi o wpis Ozonki z 20:23, ale : wpis z godz.21:19. Nie jestem specjalmie " kłótliwy" , ale też nie mam zamiaru udawać, że nie czuję tego co TU się dzieje... Bo to, szumnie powiem: uwłacza mojej iteligencji...Marzę i uważam że zasługuję też: na odrobinę szczerości ze strony osób, których zmianę diametralną dostrzegam:) Com uczynił, o ja potępiony/?/ Kto ferment i niechęć tu sieje? Bo: NAPEWNO NIE JA:)))
Stanisław
Sorry... ale: czy milczenie jest dobrym sposobem?
Staszku:) Zmiłuj się, nikt tu nie sieje fermentu. Ja wpis Ozonki odczytałam po prostu, że chciała się wcześniej pożegnać, chociaż nie wykluczyła, że jeszcze zajrzy.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie ma w tym wpisie żadnych podtekstów i mam nadzieję, że ona to potwierdzi.
Żadnych teorii spiskowych, Staszku:)
Potwierdzam słowa Ewy.
OdpowiedzUsuńMuszę to zacytować, bo wpis u orhena ujawnia oblicze pewnych: małych ludzi...
OdpowiedzUsuń"Heniek,czy to Tobie kłują dupę tą końską strzykawką.Pierdoły rzeczywiście Ci się udały.Trzymaj tak dalej.Chyba tez zacznę pisać wiersze.Już mam jeden,właściwie to aforyzm:”Nie pierdol wiersz,bo dziś nie pierwszy”.Zadedykuję go niejakiemu Stasiowi(jeszcze coś dopiszę).Możesz go powiadomić przez Ewusię,że szykuje się artykuł o tym kutasinie.Gdzie go zamieszczę jeszcze nie wiem,ale niech się ciul na zapas podenerwuje"
Wyjaśniam " autorowi" : nie mam czym się denerwować! Nie szczujcie ludzi, bo to świadczy o waszym poziomie:(((
Przepraszam Ewę - bo WIELKIM SZACUNKEIM ją darzę:)
Dobrej Nocki...
Nie mam też zwyczaju czytać cudzych wypocin - zrobiłem to wyjątkowo...
Staszku, to jest niewarte komentarza. I pozwól, że w tym miejscu tego nie zrobię.
OdpowiedzUsuńProszę, nie przynoś więcej do Ogródka takich wpisów; mamy przecież dość innych tematów do rozmów, nie musimy się zajmować cudzymi komentarzami.
Dobrej, spokojnej nocki Ci życzę, do jutra.:)
Dobranoc Ewo:)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Ale... nie życzę sobie , aby mnie jakieś "nawiedzone oszołomy" używały do swoich chorych projekcji. A wpis zacytowany - już " zniknał" . " Dowodu" zakłamania i choroby umysłowej... nie ma:))) Ech.. Jutro będzie lepiej:)))
Stanisław
Ok. Staszku. Jutro będzie nowy dzień.:)
OdpowiedzUsuńTotka zapisałam i moge iść spać.
OdpowiedzUsuńDobranoc:))) Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem śpiaca:)))
Ja też jestem bardzo śpiąca, a do tego jutro poniedziałek i znowu muszę rano wstać.
OdpowiedzUsuńJasiecek mi się gdzieś zapodział (trochę się o niego niepokoję), więc powiem już Wam dobranoc i - jak zwykle - z lirycznym wierszem Alexandra Czartoryskiego:
"conditio sine qua non"
Po co to mówić, skoro każdy wie
jak przeżyć życie, aby było dobre.
Myślę, że serce, co dla innych szczodre
to jest warunek, bez którego - nie!
Jednak bywają, dni kiedy ci źle
wszystko cię wnerwia wprost na każdym kroku
Szczęściu zaufaj i zachowaj spokój
to jest warunek, bez którego - nie!
Otwierasz tv i słyszysz ble ble
Masz dość serdecznie medialnego szumu
Po co się złościsz miast użyć rozumu?
To jest warunek, bez którego - nie!
Dni twe bywają strojne w chwile złe
w których zmartwienia przyjdą i kłopoty
Pogodę duszy wprzęgnij do roboty
to jest warunek, bez którego - nie!
Bo są też chwile, co radują cię
W nich się spodziewasz dobra, co się stanie
Otwórz swe serce na Wielkie Kochanie
to jest warunek, bez którego - nie!
Dobranoc, dobranoc, Kochani:)*... już czas zanurzyć się w kojący sen.:)*