poniedziałek, 27 grudnia 2010
Świąteczne okruszki
Dzień był deszczowy, początek maja; winniczki wypełzły ze wszystkich możliwych zakątków łąki i okolicznych chaszczy. On schodził do niej po patyku, długo i wolno, jak na ślimaka przystało. Spotkali się na na dole, na pieńku, chociaż oboje (obaj?) są obojnakami. Takie małe love story z Białowieży.
*************************************************************
Świąteczne okruszki.
Choć minęła magia srebrnej gwiazdki mocy,
znowu nam codzienność rankiem zawitała,
łzę wzruszenia chowam z wigilijnej nocy,
pragnę, aby we mnie jeszcze pozostała.
Trzymam w sobie mocno te kruszyny szczęścia,
są tak delikatne, jak pajęcze nici,
pozostaną długo życia mego częścią,
chociaż ich istnienia rozum nie uchwyci.
Niech nam dni pochmurne pójdą w zapomnienie,
a okruszki wzruszeń niech rozjaśnią twarze,
na te dni codzienne będą pokrzepieniem
i dodadzą siły do spełnienia marzeń. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
TRUDNO O TE SIŁY, BY MARZENIA SIĘ SPEŁNIŁY
OdpowiedzUsuńNIECH CHOCIAŻ ZOSTANĄ, TEGO ŻYCZĘ RANO
Miałem w notatkach link dla Stanisława. Nie sprawdzam, ale wklejam i może przeczyta. Nie wiem kiedy go zapisałem i nie ważne. Zmęczony jestem "lenistwem" Może zasnę teraz.
OdpowiedzUsuńWszystkim MIŁEGO DNIA
http://wyborcza.pl/1,76498,8864647,Zagnac_dzina_do_butelki.html?as=2&startsz=x
Dzień dobry Heniu:)
OdpowiedzUsuńSiły zawsze są, tylko drzemią i trzeba je obudzić. A jak leniuchują, to należy je porządnie do roboty zagonić, najlepiej od rana. Spokojnego dnia.:)
Witaj miła dziewczyno.Widzę,że"Pradziadek przy saniach"u ciebie też się pojawił.Mnie ten niepoprawny poligamista molestuje internetowo już od godziny.Wyobraź sobie,że podobno u niego w muszli klozetowej pojawił się pyton.Jak zobaczył Heńka powiedział:"Bardzo przepraszam za pomyłkę.Ja do Pani Kazi pod siódemką"Miłego dnia.Andrzej F.
OdpowiedzUsuńWitaj Andrzeju F. Wprawdzie czasami pamięć mnie zawodzi, ale jakoś sobie nie przypominam motywu pradziadka z pytonem w moim wstępniaku. Były ślimaki i okruszki. Ha, widocznie pełzająca rewolucja dociera wszędzie. Zawsze jednak wydawało mi się, że to domena ciotek, a nie pradziadków. Całe szczęście, że nie mieszkam pod siódemką. Miłego dnia.:)
OdpowiedzUsuńI nie nazywasz się "Kazia":)))
OdpowiedzUsuńWitaj Ewo z rana:) Chociaż , o tej porze???
Dzień dobry Ozonko:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię swoje imię; dostałam je po babci, której nie było już na tym świecie w momencie mojego przyjścia na świat. Pradziadkiem też nie zostanę, choćbym nawet bardzo chciała. Za to jestem ciotką! Ale bynajmniej nie rewolucją.:))
Pora jest w sam raz - ja już na nogach od czterech godzin.
Czy zostały Ci jakieś świąteczne okruszki?:)
Oczywiście, że zostały:) Mam prawie wszystko, ale są to rzeczywiście "okruszki". A mój chłopina tak narzekał, że za dużo jedzenia robię:)
OdpowiedzUsuńWprawdzie o inne okruszki mi chodziło, ale te, o których piszesz, też mam. Co roku o tej porze stwierdzam, że moja lodówka z wiekiem się kurczy. Obiecuję sobie zakup nowej z większą pojemnością wyjściową, ale jak zwykle - na obietnicach się kończy. Jest nadzieja, że za parę dni wróci do normalnego wyglądu. :)
OdpowiedzUsuńTe inne też zostały. Ale u mnie prawie nie są w użyciu:)))
OdpowiedzUsuńOj, to niedobrze;) Może wrzuć je do mikrofalówki i odgrzej? Będą smakować prawie jak świeże.;)
OdpowiedzUsuń:)))))))))))
OdpowiedzUsuńNie wiem , czy do użytku indywidualnego są większe niż moja. Jest świetna i ostatnio stwierdziłam, że nowe są do kitu. Dbam zatem, jak mogę, o tę staruszkę:)
OdpowiedzUsuńDostałam na gwiazdkę książkę z serii "Ocalić od zapomnienia" p.t. "Tradycje polskiego stołu". Coś fantastycznego. Takie prezenty lubię:) Nazwy potraw i składników do nich , które nie istnieją już w "obiegu".
OdpowiedzUsuńWitajcie:)
OdpowiedzUsuńJa lodówką nie zaprzątam sobie głowy. Jeżeli się coś nie mieści, wyciepuję za okno (w sensie na parapet):)
Gwiazdkowe prezenty Ozonie, to jest to co króliczki lubią najbardziej:)
Witajcie:)
OdpowiedzUsuńPróbuję wrożyć się do życia codziennego, po świętach. Troszku trudno, bo napełniony kałdun jest strasznym balastm:) Ale trzeba:) Walczyłem z oblodzonym, samochodem - lodu ok. o,5 cm. W końcu wyskrobałem dwie dziurki na oczy i... pojechałem zatankować. Jak się rozgrzało, to i trochę lód można było zeskrobać:) Ale 2 skrobaczki połamałem. Taki jestem zawzięty:)
Ewo, pozrdawiam poświatecznie:) Zima trzyma , u mnie rano - 15 stopni. Śniegu już dawno tyle nie było.
Heniek:)
Tego Twojego linka nie mogę otworzyć... Podaje mi informację " nie znaleziono", czy coś podobnego... Ale, wiesz: ja się mocno nie znam na tej cholernej technice. Więc może dlatego/?/
Pozdrawiam
Stanisław
Wrócić , próbuję:)
OdpowiedzUsuńStanisław
Witaj Ruda:)
OdpowiedzUsuńO lodówce już nic nie napiszę, bo ponoć po świętach to temat tabu ;-)
Dostałam na Gwiazdkę-imieniny piękną biżuterię, hmm... bieliznę i książkę, jakieś jeszcze drobiazgi. Jestem bardzo zadowolona z pierwszych trzech; z innych, no, może tak mniej. Intencje jednak były szczere i to się liczy.:)
Wygooglaj: Zagnać dzina do butelki, taki jest tytuł art w wyborczej. . U mnie się otwiera. Skopiuj cały i wklej.
OdpowiedzUsuńMagda, masz dłuuuuuuuuuuuuugi wpis u siebie. Ten przepis na kapustę po świętach?
OdpowiedzUsuńDzień dobry Staszku:)
OdpowiedzUsuńWyguglaj :GW "Zagnać dżina do butelki" i będziesz miał artykuł.
Cieszę się, że jednak nie wrożysz, tylko wracasz - przestałam się bać;)
Furda tam skrobaczki, dobrze, że autko uruchomiłeś, to zawieziesz Iwonkę na egzamin. Trzymam te kciuki od rana i ledwo mogę stukać w klawiaturę.:)
Ewo:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję... Za te trzymane kciuki:) Egzamin za 5 minut:) Ja niestety, nie pojechałem z Nią, bo... patrz powyżej:) Ale, zawiózł Ją instruktor:) Tak już długo jeżdzi z nim , że się zaprzyjażnili:) Cholera... może to: wcale nic dobrego z tego wyniknąć:(((
Chwilę temu - rozmawiaem z żoną przez komórę, dodałem otuchy, a przed wyjściem z domu: serdecznie w dupę kopnąłem:) Znaczy się żonę, nie instruktora.
Stanisław
Staszku, u mnie "tylko" -9, świeżego śniegu bardzo mało dopadało, a to, co było wcześniej zamieniło się w lodowe bryły. Ciężko się po tym chodzi.
OdpowiedzUsuńKopniak w dupę zawsze mi pomagał przed egzaminami, więc myślę, że żonie też pomoże.Plus ten instruktor niekopnięty... no nie wiem, nie wiem... co by było lepsze. Ale przynajmniej dzisiaj wytrzymaj, a potem zareaguj w zależności od wyniku egzaminu. :)
Heniu - wpis widziałam i serdecznie dziękuję:)
OdpowiedzUsuńStasiu - dzisiaj jest szczęśliwy dzień, więc rozumiem, że Iwonka już po zdanym egzaminie:)
Wrrrrrr, wrrrrr:)
OdpowiedzUsuńGówno: Już miałem telefon. Nie zdała:( Ponoć plac manewrowy, gdzie się te " rękawy " kręci, odśnieżali, a potem wszystko ciepłą wodą polewali. Żeby się do końca rozmoroziło:( No i... wręcz odwrotnie. Zamarzło. Stara, lusterkiem paliczka dotknęła, bo się samochód " obślizgnął"... No i : to był koniec egzaminu:(
Cholera, chyba osobiście będę musiał ten ośrodek " poustawiać:) Bo to - prawko Żony , nie dość, że najdroższe na świecie, się zrobiło, to jeszcze końca - nie widać! A ja też optymistą byłem, nawet szampana już mroziłem, z tej okazji. To znaczy: pozytywnego zdania. Ale: " ch..j bąbki strzelił" jak mawia mówił mój przyjaciel...
Stanisław
Stasiu, a może egzaminator miał świątecznego kaca, a może żona od cycka go odstawiła, a może w końcu miał zapodane, że dzisiaj mogą zdać na przykład tylko dwie osoby?
OdpowiedzUsuńSpokojnie, kiedyś w końcu się powiedzie, może lepiej wiosną, niż przy tych mrozach?
Będzie dobrze, zobaczysz:)
Ruda, też tak myślę. A na miejscu Staszka wzięłabym się za tego instruktora. Może on jakiś interes w tym ma?
OdpowiedzUsuńLody w końcu puszczą, plac odtaje, bądźcie dobrej myśli.:)
Dziękuję Wam - za dobre słowo:)
OdpowiedzUsuńTeraz muszę się za obiad wziąć, bo wyjdzie, że to: moja wina:))) Znaczy : ten niezdany egzamin:) Ale - to dopiero czwarta próba, tam są tacy, co zdają kilkanaście razy:( Ech, te baby:)))
Stanisław
Brak mi słów!!! Jak byłam mała to w szkołach uczono dzieci, że po drodze publicznej na sankach jeździć nie wolno. I całej reszty. Że tak ogromną głupotą i brakiem wyobraźni wykażą się dorośli, nie sądziłam !
OdpowiedzUsuńEwo! A może wina leży po innej stronie?
OdpowiedzUsuńMam na mysli egzaminy na prawo jazdy:)
OdpowiedzUsuńOzonko, tu nie chodzi o egzamin na prawo jazdy tylko o zwykłą ludzką głupotę, której ofiarą są własne dzieci. Głupich nie sieją - i nic tu nie pomoże żadna edukacja. Zapłacili za swoją głupotę najwyższą cenę, oczywiście, na pewno tego nie chcieli.
OdpowiedzUsuńZaraz , zaraz. Pisałam o dwóch róznych sprawach. Raz, na temat sanek za samochodem, drugi, na temat zdawania egzaminów na prawo jazdy.
OdpowiedzUsuńNo to zrobiła się zbitka komentarzy:)
OdpowiedzUsuńO sankach napisałam - szkoda słów na dywagacje o czyjejś głupocie, tak tragicznie okupionej.
O obecnych egzaminach na prawo jazdy mało wiem, właściwie tylko z opowieści znajomych.
"Za moich czasów" zdawało się normalnie, chociaż też były przypadki kilkakrotnego podchodzenia i - oczywiście - korupcja kwitła, aż miło. Za pieniądze dało się załatwić zaliczenie za pierwszym razem. Ale to były jakieś marginalne przypadki; teraz słyszy się o tym częściej.
Witaj Ewo widzę że nastroje po świętach znakomite.Orhen wali na wstępie o "sra dziadek przy paniach" i nastepne opowieści.Ja jestempod wrażeniem krótkiego epizodu obrazka ze świąt.Prababcia 98 lat pochylona nad pięciomiesięcznym prawnukiem próbowała nawiązać kontakt międzyludzki.Ściskam was wszystkich serdecznie i jeszcze świątecznie.Zdjęcie choinki nocą zrobiłem.Czekam na spec fachowca który pomoże mi przesłać do Ciebie.Jurek
OdpowiedzUsuńWitaj Jurku:) Dziękuję Ci za Twój zawsze niezawodny humor. Widzę, że świąteczne okruszki, o których piszę we wstępniaku, funkcjonują w Tobie znakomicie na co dzień. Mam nadzieję, że prababcia, o której piszesz nawiązała kontakt międzyludzki z satysfakcją dla obu stron.
OdpowiedzUsuńJurku, zdjęcia możesz mi przysłać na adres mailowy, który na chwilę opublikuję tutaj, a potem skasuję. Daj znać, jak spiszesz.
Ściskam Cię serdecznie.
Witajcie kochani Ogrodnicy***
OdpowiedzUsuńU mnie niby poświątecznie, ale nadal świątecznie:)
Ewo**** napisz Tygryskowi, by odebrał przesyłkę... jest w "Chacie Polskiej"...
Ja świętuję nadal... kolęduję od "domu do domu"...rodzinka duża.
Całą pocztę ogródkową przeczytam po powrocie do domu...
Brak mi codziennego kontaktu z Wami!
Buziaki przesyłam*
Witaj Zosiu:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że się odezwałaś; mnie też jest brak kontaktu z Tobą w ogródku.:)
Wpadaj często, jak tylko dorwiesz się do kompa.
Trochę się niepokoję, bo Tygrysek i Jasiek nie dają znaku życia w ogródku od Wigilii. Ale do Tygryska zaraz napiszę i powiem mu prezencie - pewnie bardzo się ucieszy:)
Ja już pcham taczki codzienne i zazdraszczam Ci świątecznego kolędowania. Całuski.:)***
Cisza tu, wszyscy po Świętach "chorują" po Jaśkowych odgrypiaczch z jałowcem? Czyli; zagrcha zaszkodziła. A tak ostrzegałem, mówiłem i prosiłem, a może zapomnialem?
OdpowiedzUsuńMasz rację Heniek,strasznie cicho
OdpowiedzUsuń.Nawet Czartoryskiego nie ma na dobranoc.Ja się nie liczę,ale ty jako personel możesz się czuć zaniedbany.Andrzej F.
Pewnie, że zapomniałeś - jakbyś ostrzegł, zamiast jałowca byłaby mięta z rumiankiem, a to podobno nikomu nie szkodzi:)
OdpowiedzUsuńAndrzeju F. Nic się nie martw, Czartoryskiego masz jak w banku, przynajmniej ode mnie - już się robi.:)
OdpowiedzUsuńSkoro został wywołany do tablicy przez Andrzeja, proszę bardzo - Alexander Czartoryski w tradycyjnej ogródkowej dobranocce.:)
OdpowiedzUsuńA potem?
Przyznaję, jeśli mam być szczery.
Mężczyźni chcą być uwielbiani,
kształtując czynem charaktery,
by mogła ich uwielbiać Pani.
O Nią są wojny i zwycięstwa,
przeboje, znoje, trudy klęski,
wysiłek najwyższego męstwa,
aż przyjdzie jeden. Ten zwycięski.
To testosteron tak im każe,
nieść kwiaty, hołdy i peany,
dać Pani wszelkie apanaże.
Kto Ją zdobędzie, Pan nad Pany!
A potem? Cóż ... zdobywca stwierdza
- jak widać w historycznym wątku -
na horyzoncie inna twierdza!
Zaczyna wszystko od początku :))
Tu konkwistador problem miewa:
nie odda twierdzy, bo i czemu.
W czasach, gdy była tylko Ewa,
żyć można było bez problemu :))
I bez żadnego zdobywania
kolejnych twierdz kresowych kraju ...
Powstał mi taki cień pytania:
nie można wrócić by do ... Raju?
Dobranoc, obecni i nieobecni... już czas na sen.:)*
Skąd ten imć, Cię znał? Bo to o Tobie stoi napisane. Mieszkaliście w raju i tego węża wpuściliście do.... Pani Kazia, była zadowolona (ta z pod 7)
OdpowiedzUsuńNie wiem Heniu, czy Pani Kazię zadowolił, a jeśli nawet, to chyba nie tę spod siódemki.:))
OdpowiedzUsuńspod siódemki czy innego numeru, to już Andrzej wie. On tę aferę śledził, nie ja
OdpowiedzUsuńDobranoc Ewuniu - szkiełko :-)**
Ewo.Ona naprawdę ma na imię Kazia.Wąż też się przedstawiał jakoś tak:sssss.....Dale nie zrozumiałem.Dobranoc i niech Ci się przyśni"Dziadek do orzechów".Andrzej F.
OdpowiedzUsuńAndrzeju, przyśnił się i do tego od razu był księciem, bez interwencji sędziego Drosselmeyera.:)
OdpowiedzUsuń