Powered By Blogger

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Świąteczne okruszki





Dzień był deszczowy, początek maja; winniczki wypełzły ze wszystkich możliwych zakątków łąki i okolicznych chaszczy. On schodził do niej po patyku, długo i wolno, jak na ślimaka przystało. Spotkali się na na dole, na pieńku, chociaż oboje (obaj?) są obojnakami. Takie małe love story z Białowieży.
*************************************************************
Świąteczne okruszki.
Choć minęła magia srebrnej gwiazdki mocy,
znowu nam codzienność rankiem zawitała,
łzę wzruszenia chowam z wigilijnej nocy,
pragnę, aby we mnie jeszcze pozostała.

Trzymam w sobie mocno te kruszyny szczęścia,
są tak delikatne, jak pajęcze nici,
pozostaną długo życia mego częścią,
chociaż ich istnienia rozum nie uchwyci.

Niech nam dni pochmurne pójdą w zapomnienie,
a okruszki wzruszeń niech rozjaśnią twarze,
na te dni codzienne będą pokrzepieniem
i dodadzą siły do spełnienia marzeń. :)

48 komentarzy:

  1. TRUDNO O TE SIŁY, BY MARZENIA SIĘ SPEŁNIŁY
    NIECH CHOCIAŻ ZOSTANĄ, TEGO ŻYCZĘ RANO

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałem w notatkach link dla Stanisława. Nie sprawdzam, ale wklejam i może przeczyta. Nie wiem kiedy go zapisałem i nie ważne. Zmęczony jestem "lenistwem" Może zasnę teraz.

    Wszystkim MIŁEGO DNIA


    http://wyborcza.pl/1,76498,8864647,Zagnac_dzina_do_butelki.html?as=2&startsz=x

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry Heniu:)
    Siły zawsze są, tylko drzemią i trzeba je obudzić. A jak leniuchują, to należy je porządnie do roboty zagonić, najlepiej od rana. Spokojnego dnia.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj miła dziewczyno.Widzę,że"Pradziadek przy saniach"u ciebie też się pojawił.Mnie ten niepoprawny poligamista molestuje internetowo już od godziny.Wyobraź sobie,że podobno u niego w muszli klozetowej pojawił się pyton.Jak zobaczył Heńka powiedział:"Bardzo przepraszam za pomyłkę.Ja do Pani Kazi pod siódemką"Miłego dnia.Andrzej F.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Andrzeju F. Wprawdzie czasami pamięć mnie zawodzi, ale jakoś sobie nie przypominam motywu pradziadka z pytonem w moim wstępniaku. Były ślimaki i okruszki. Ha, widocznie pełzająca rewolucja dociera wszędzie. Zawsze jednak wydawało mi się, że to domena ciotek, a nie pradziadków. Całe szczęście, że nie mieszkam pod siódemką. Miłego dnia.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. I nie nazywasz się "Kazia":)))
    Witaj Ewo z rana:) Chociaż , o tej porze???

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry Ozonko:)
    Bardzo lubię swoje imię; dostałam je po babci, której nie było już na tym świecie w momencie mojego przyjścia na świat. Pradziadkiem też nie zostanę, choćbym nawet bardzo chciała. Za to jestem ciotką! Ale bynajmniej nie rewolucją.:))
    Pora jest w sam raz - ja już na nogach od czterech godzin.
    Czy zostały Ci jakieś świąteczne okruszki?:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście, że zostały:) Mam prawie wszystko, ale są to rzeczywiście "okruszki". A mój chłopina tak narzekał, że za dużo jedzenia robię:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wprawdzie o inne okruszki mi chodziło, ale te, o których piszesz, też mam. Co roku o tej porze stwierdzam, że moja lodówka z wiekiem się kurczy. Obiecuję sobie zakup nowej z większą pojemnością wyjściową, ale jak zwykle - na obietnicach się kończy. Jest nadzieja, że za parę dni wróci do normalnego wyglądu. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Te inne też zostały. Ale u mnie prawie nie są w użyciu:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, to niedobrze;) Może wrzuć je do mikrofalówki i odgrzej? Będą smakować prawie jak świeże.;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem , czy do użytku indywidualnego są większe niż moja. Jest świetna i ostatnio stwierdziłam, że nowe są do kitu. Dbam zatem, jak mogę, o tę staruszkę:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dostałam na gwiazdkę książkę z serii "Ocalić od zapomnienia" p.t. "Tradycje polskiego stołu". Coś fantastycznego. Takie prezenty lubię:) Nazwy potraw i składników do nich , które nie istnieją już w "obiegu".

    OdpowiedzUsuń
  14. Witajcie:)
    Ja lodówką nie zaprzątam sobie głowy. Jeżeli się coś nie mieści, wyciepuję za okno (w sensie na parapet):)
    Gwiazdkowe prezenty Ozonie, to jest to co króliczki lubią najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witajcie:)

    Próbuję wrożyć się do życia codziennego, po świętach. Troszku trudno, bo napełniony kałdun jest strasznym balastm:) Ale trzeba:) Walczyłem z oblodzonym, samochodem - lodu ok. o,5 cm. W końcu wyskrobałem dwie dziurki na oczy i... pojechałem zatankować. Jak się rozgrzało, to i trochę lód można było zeskrobać:) Ale 2 skrobaczki połamałem. Taki jestem zawzięty:)

    Ewo, pozrdawiam poświatecznie:) Zima trzyma , u mnie rano - 15 stopni. Śniegu już dawno tyle nie było.

    Heniek:)

    Tego Twojego linka nie mogę otworzyć... Podaje mi informację " nie znaleziono", czy coś podobnego... Ale, wiesz: ja się mocno nie znam na tej cholernej technice. Więc może dlatego/?/

    Pozdrawiam

    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  16. Wrócić , próbuję:)
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Ruda:)
    O lodówce już nic nie napiszę, bo ponoć po świętach to temat tabu ;-)
    Dostałam na Gwiazdkę-imieniny piękną biżuterię, hmm... bieliznę i książkę, jakieś jeszcze drobiazgi. Jestem bardzo zadowolona z pierwszych trzech; z innych, no, może tak mniej. Intencje jednak były szczere i to się liczy.:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wygooglaj: Zagnać dzina do butelki, taki jest tytuł art w wyborczej. . U mnie się otwiera. Skopiuj cały i wklej.

    OdpowiedzUsuń
  19. Magda, masz dłuuuuuuuuuuuuugi wpis u siebie. Ten przepis na kapustę po świętach?

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzień dobry Staszku:)
    Wyguglaj :GW "Zagnać dżina do butelki" i będziesz miał artykuł.

    Cieszę się, że jednak nie wrożysz, tylko wracasz - przestałam się bać;)
    Furda tam skrobaczki, dobrze, że autko uruchomiłeś, to zawieziesz Iwonkę na egzamin. Trzymam te kciuki od rana i ledwo mogę stukać w klawiaturę.:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ewo:)

    Dziękuję, dziękuję, dziękuję... Za te trzymane kciuki:) Egzamin za 5 minut:) Ja niestety, nie pojechałem z Nią, bo... patrz powyżej:) Ale, zawiózł Ją instruktor:) Tak już długo jeżdzi z nim , że się zaprzyjażnili:) Cholera... może to: wcale nic dobrego z tego wyniknąć:(((
    Chwilę temu - rozmawiaem z żoną przez komórę, dodałem otuchy, a przed wyjściem z domu: serdecznie w dupę kopnąłem:) Znaczy się żonę, nie instruktora.
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  22. Staszku, u mnie "tylko" -9, świeżego śniegu bardzo mało dopadało, a to, co było wcześniej zamieniło się w lodowe bryły. Ciężko się po tym chodzi.
    Kopniak w dupę zawsze mi pomagał przed egzaminami, więc myślę, że żonie też pomoże.Plus ten instruktor niekopnięty... no nie wiem, nie wiem... co by było lepsze. Ale przynajmniej dzisiaj wytrzymaj, a potem zareaguj w zależności od wyniku egzaminu. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Heniu - wpis widziałam i serdecznie dziękuję:)
    Stasiu - dzisiaj jest szczęśliwy dzień, więc rozumiem, że Iwonka już po zdanym egzaminie:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wrrrrrr, wrrrrr:)
    Gówno: Już miałem telefon. Nie zdała:( Ponoć plac manewrowy, gdzie się te " rękawy " kręci, odśnieżali, a potem wszystko ciepłą wodą polewali. Żeby się do końca rozmoroziło:( No i... wręcz odwrotnie. Zamarzło. Stara, lusterkiem paliczka dotknęła, bo się samochód " obślizgnął"... No i : to był koniec egzaminu:(
    Cholera, chyba osobiście będę musiał ten ośrodek " poustawiać:) Bo to - prawko Żony , nie dość, że najdroższe na świecie, się zrobiło, to jeszcze końca - nie widać! A ja też optymistą byłem, nawet szampana już mroziłem, z tej okazji. To znaczy: pozytywnego zdania. Ale: " ch..j bąbki strzelił" jak mawia mówił mój przyjaciel...
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  25. Stasiu, a może egzaminator miał świątecznego kaca, a może żona od cycka go odstawiła, a może w końcu miał zapodane, że dzisiaj mogą zdać na przykład tylko dwie osoby?
    Spokojnie, kiedyś w końcu się powiedzie, może lepiej wiosną, niż przy tych mrozach?
    Będzie dobrze, zobaczysz:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ruda, też tak myślę. A na miejscu Staszka wzięłabym się za tego instruktora. Może on jakiś interes w tym ma?
    Lody w końcu puszczą, plac odtaje, bądźcie dobrej myśli.:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję Wam - za dobre słowo:)
    Teraz muszę się za obiad wziąć, bo wyjdzie, że to: moja wina:))) Znaczy : ten niezdany egzamin:) Ale - to dopiero czwarta próba, tam są tacy, co zdają kilkanaście razy:( Ech, te baby:)))

    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  28. Brak mi słów!!! Jak byłam mała to w szkołach uczono dzieci, że po drodze publicznej na sankach jeździć nie wolno. I całej reszty. Że tak ogromną głupotą i brakiem wyobraźni wykażą się dorośli, nie sądziłam !

    OdpowiedzUsuń
  29. Ewo! A może wina leży po innej stronie?

    OdpowiedzUsuń
  30. Mam na mysli egzaminy na prawo jazdy:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ozonko, tu nie chodzi o egzamin na prawo jazdy tylko o zwykłą ludzką głupotę, której ofiarą są własne dzieci. Głupich nie sieją - i nic tu nie pomoże żadna edukacja. Zapłacili za swoją głupotę najwyższą cenę, oczywiście, na pewno tego nie chcieli.

    OdpowiedzUsuń
  32. Zaraz , zaraz. Pisałam o dwóch róznych sprawach. Raz, na temat sanek za samochodem, drugi, na temat zdawania egzaminów na prawo jazdy.

    OdpowiedzUsuń
  33. No to zrobiła się zbitka komentarzy:)
    O sankach napisałam - szkoda słów na dywagacje o czyjejś głupocie, tak tragicznie okupionej.
    O obecnych egzaminach na prawo jazdy mało wiem, właściwie tylko z opowieści znajomych.
    "Za moich czasów" zdawało się normalnie, chociaż też były przypadki kilkakrotnego podchodzenia i - oczywiście - korupcja kwitła, aż miło. Za pieniądze dało się załatwić zaliczenie za pierwszym razem. Ale to były jakieś marginalne przypadki; teraz słyszy się o tym częściej.

    OdpowiedzUsuń
  34. Witaj Ewo widzę że nastroje po świętach znakomite.Orhen wali na wstępie o "sra dziadek przy paniach" i nastepne opowieści.Ja jestempod wrażeniem krótkiego epizodu obrazka ze świąt.Prababcia 98 lat pochylona nad pięciomiesięcznym prawnukiem próbowała nawiązać kontakt międzyludzki.Ściskam was wszystkich serdecznie i jeszcze świątecznie.Zdjęcie choinki nocą zrobiłem.Czekam na spec fachowca który pomoże mi przesłać do Ciebie.Jurek

    OdpowiedzUsuń
  35. Witaj Jurku:) Dziękuję Ci za Twój zawsze niezawodny humor. Widzę, że świąteczne okruszki, o których piszę we wstępniaku, funkcjonują w Tobie znakomicie na co dzień. Mam nadzieję, że prababcia, o której piszesz nawiązała kontakt międzyludzki z satysfakcją dla obu stron.
    Jurku, zdjęcia możesz mi przysłać na adres mailowy, który na chwilę opublikuję tutaj, a potem skasuję. Daj znać, jak spiszesz.
    Ściskam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Witajcie kochani Ogrodnicy***
    U mnie niby poświątecznie, ale nadal świątecznie:)
    Ewo**** napisz Tygryskowi, by odebrał przesyłkę... jest w "Chacie Polskiej"...
    Ja świętuję nadal... kolęduję od "domu do domu"...rodzinka duża.
    Całą pocztę ogródkową przeczytam po powrocie do domu...
    Brak mi codziennego kontaktu z Wami!
    Buziaki przesyłam*

    OdpowiedzUsuń
  37. Witaj Zosiu:)
    Dziękuję, że się odezwałaś; mnie też jest brak kontaktu z Tobą w ogródku.:)
    Wpadaj często, jak tylko dorwiesz się do kompa.
    Trochę się niepokoję, bo Tygrysek i Jasiek nie dają znaku życia w ogródku od Wigilii. Ale do Tygryska zaraz napiszę i powiem mu prezencie - pewnie bardzo się ucieszy:)
    Ja już pcham taczki codzienne i zazdraszczam Ci świątecznego kolędowania. Całuski.:)***

    OdpowiedzUsuń
  38. Cisza tu, wszyscy po Świętach "chorują" po Jaśkowych odgrypiaczch z jałowcem? Czyli; zagrcha zaszkodziła. A tak ostrzegałem, mówiłem i prosiłem, a może zapomnialem?

    OdpowiedzUsuń
  39. Masz rację Heniek,strasznie cicho
    .Nawet Czartoryskiego nie ma na dobranoc.Ja się nie liczę,ale ty jako personel możesz się czuć zaniedbany.Andrzej F.

    OdpowiedzUsuń
  40. Pewnie, że zapomniałeś - jakbyś ostrzegł, zamiast jałowca byłaby mięta z rumiankiem, a to podobno nikomu nie szkodzi:)

    OdpowiedzUsuń
  41. Andrzeju F. Nic się nie martw, Czartoryskiego masz jak w banku, przynajmniej ode mnie - już się robi.:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Skoro został wywołany do tablicy przez Andrzeja, proszę bardzo - Alexander Czartoryski w tradycyjnej ogródkowej dobranocce.:)

    A potem?

    Przyznaję, jeśli mam być szczery.
    Mężczyźni chcą być uwielbiani,
    kształtując czynem charaktery,
    by mogła ich uwielbiać Pani.

    O Nią są wojny i zwycięstwa,
    przeboje, znoje, trudy klęski,
    wysiłek najwyższego męstwa,
    aż przyjdzie jeden. Ten zwycięski.

    To testosteron tak im każe,
    nieść kwiaty, hołdy i peany,
    dać Pani wszelkie apanaże.
    Kto Ją zdobędzie, Pan nad Pany!

    A potem? Cóż ... zdobywca stwierdza
    - jak widać w historycznym wątku -
    na horyzoncie inna twierdza!
    Zaczyna wszystko od początku :))

    Tu konkwistador problem miewa:
    nie odda twierdzy, bo i czemu.
    W czasach, gdy była tylko Ewa,
    żyć można było bez problemu :))

    I bez żadnego zdobywania
    kolejnych twierdz kresowych kraju ...
    Powstał mi taki cień pytania:
    nie można wrócić by do ... Raju?

    Dobranoc, obecni i nieobecni... już czas na sen.:)*

    OdpowiedzUsuń
  43. Skąd ten imć, Cię znał? Bo to o Tobie stoi napisane. Mieszkaliście w raju i tego węża wpuściliście do.... Pani Kazia, była zadowolona (ta z pod 7)

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie wiem Heniu, czy Pani Kazię zadowolił, a jeśli nawet, to chyba nie tę spod siódemki.:))

    OdpowiedzUsuń
  45. spod siódemki czy innego numeru, to już Andrzej wie. On tę aferę śledził, nie ja
    Dobranoc Ewuniu - szkiełko :-)**

    OdpowiedzUsuń
  46. Ewo.Ona naprawdę ma na imię Kazia.Wąż też się przedstawiał jakoś tak:sssss.....Dale nie zrozumiałem.Dobranoc i niech Ci się przyśni"Dziadek do orzechów".Andrzej F.

    OdpowiedzUsuń
  47. Andrzeju, przyśnił się i do tego od razu był księciem, bez interwencji sędziego Drosselmeyera.:)

    OdpowiedzUsuń