dziewięćsił bezłodygowy (okolice Maślanej Góry k. Szymbarku)
goryczka trojeściowa (okolice Jamnej)
widok na pasmo Magury z okolic Bartnego
Usiadłam pod swoim już płotem,
pod starą koroną czereśni,
a wiatr mi zaszumiał w paprociach,
daleką, łemkowską gdzieś pieśnią...
Choć myśli tam wciąż jeszcze biegną,
po grzbietach Magury, Jaśliny,
lecz świerszcz mnie powitał na progu
i zorza wieczornej godziny.
W ogrodzie jest ciepło i cicho,
wśród ziół aromatu sierpniowych,
przy srebrnej poświacie księżyca
i cieniach tańczących liliowo.
A rankiem przywitał mnie promyk,
co wkradł się do mojej przystani,
zadzwonił leciutko powojem -
witajcie w ogródku, kochani!
Dziękuję Miłym Gościom za dbałość o ogródek - jest taki wypielęgnowany i pachnący ciepłym, serdecznym słowem...
za te groszki i róże zasiane, wplątane w dzikie wino poezji...
za Tuwima, Demarczyk, Grechutę, Wysockiego, Okudżawę, Piwnicę pod Baranami - Jaśku, Safiro, Ozonie;
za wszystkie dobre życzenia – Moniu, Wojtku, Włodku, Anonimowy, Ruda;
za zapalone świece – Stanisławie, Jaśku, Heniu... zapalam z Wami swoją...
za mlycko, oscypki, śliwowicke, wyryktówany strysek i zbójnickiego – Jaśku! :)
Pozdrawiam Was gorąco:)
Witaj Ewo* o poranku. To ja, warszawska mieszczka! Czas ma to do siebie , że "płynie".Teraz przyjdzie jesień, która zwarzy te liście czerwieniejące. Ale chciałabym zatrzymać ten czas, niech nie płynie. Serdeczne Witaj! Z Warszawy pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńDzień dobry Ozon:)
OdpowiedzUsuńWszędzie dobrze, ale...
Wyjazd choć króciutki, bardzo udany. Do czerwonych liści jeszcze daleko, w górach piękne, późne lato, ani śladu jesiennych przebarwień - tylko dojrzałe jeżyny, krótsze dni i dłuższe cienie przypominają, że "lata złote nogi szykują się do drogi" (mistrz Konstanty Ildefons).
Pozdrawiam miło :)
I jeszcze dla Was (i trochę dla mnie na pocieszenie) fragmencik piosenki rajdowej (sł. A. Torbus):
OdpowiedzUsuń(...)
"I trochę głupio, trochę smutno
Zostawić nagle wiatr i Poprad
Pogodę wróży dym na jutro
Nowe się wiersze lęgną w ostach
A my wracamy tu co roku
Każdego lata, każdej zimy..."
i Mistrz Konstanty:
"Gdy trzcina zaczyna płowieć,
a żołądź większy w dąbrowie,
znak, że lata złote nogi
już się szykują do drogi.
Lato, jakże cię ubłagać?
prośbą jaką, łkaniem jakim?
Tak ci pilno pójść i zabrać
w walizce zieleń i ptaki?
Ptaków tyle. Zieleni tyle.
Lato, zaczekaj chwilę..."
:)
Witaj Ewo!
OdpowiedzUsuńJak miło w Twoim ogrodzie
Zanurzyć się w cienia chłodzie
I chociaż jesień już straszy
Tu jeszcze trochę inaczej...
Pozdrawiam i dziękuję za te fotki z Beskidów -jeszcze letnie!
K.
Dzień dobry:)
OdpowiedzUsuńU mnie jeszcze impresje letnie, chociaż ranki i wieczory chłodniejsze...
Nie poddaję się jesiennym nastrojom, do 20 września jeszcze daleko:)
Fotek z Beskidów mam sporo, tylko blog za mało pojemny...
Miłego dnia:)
Witaj Ewo, odpoczęłaś krótko, ale intensywnie ?
OdpowiedzUsuńDobrze że wróciłaś. Liczę na to że w polityce tez się nic nie będzie działo. Tylko czy oni wytrzymają tak długo bez błysków fleszy i kamer, oraz mikrofonów pod brodą ?
Dzień dobry Morwo:)
OdpowiedzUsuńOdpoczęłam i powoli wracam do "zajęć blogowych". Od "zawodowych" mam jeszcze kilka dni odpoczynku.
Chyba nie mamy co liczyć na "nie dzianie się" w polityce; rozglądam się - szkodników pełno, jak zwykle, bleblają ile wlezie...
Kiedy spływa mrok wieczorny,
szkodnik robi się zadziorny,
łapskiem macha, ślepiem błyska,
cieknie mu słowotok z pyska;)
A nawet bez mroku wieczornego też straszy...
Pozdrawiam miło:)
Świetnie to ujęłaś. Ale ten "szkodnik" wieczora nie czeka i w dzień też się produkuje. No tak, napisałaś, ale ja ślepawa lekko i niedowidzę. Szczególnie o tej porze dnia jestem mało aktywna.
OdpowiedzUsuńSzkodnik produkuje się permanentnie. Wczoraj, na "dobry wieczór" w domu, włączyłam Fakty po Faktach - od razu mi się jeden taki zaprezentował w całej okazałości i biadolił, że on się nie umawiał i nie będzie rozmawiał (nb. ulubieniec Rudej)!
OdpowiedzUsuńPrawdziwy cymesik po mojej ponadtygodniowej, politycznej abstynencji:)))
Przyznam się że sama sobie nałożyłam ta abstynencje na politykę w TV. Jednak słowo pisane łatwiej znieść niż "mądre" gadające głowy. Ale tez łatwiej przegapić perełki słowne w ich wykonaniu. :-))))
OdpowiedzUsuńWitaj po wypoczynku:) i witajcie mi wszyscy:)
OdpowiedzUsuńWszystko co dobre szybko się kończy, ale ja zawsze mam nadzieję, że znowu będzie dobrze:)
Zatrważającym Ewo jest fakt, że mam coraz więcej "ulubieńców". Do tego grona doszlusowała mamusia Gosiewska, o której za chwilę u mnie :)
Witaj Ruda:)
OdpowiedzUsuńTrafiłam z tym Twoim (wczorajszym) ulubieńcem! Cóż, ulubieńców inaczej ci u nas dostatek, a po mamusi Gosiewskiej można było się tego spodziewać. Wymyśliła izbę pamięci dla syna; kto wie, może jeszcze sanktuarium będzie...No i te kluczowe pytania do Prezydenta RP - dlaczego nic nie wiadomo do dziś?
Od wczorajszego wieczora wydaje mi się, że znowu znalazłam w jakimś paranoicznym śnie, którego pozbyłam się na chwilę, albo na odwrót - trwałam przez kilka dni w nierealnym świecie i powróciłam do rzeczywistości.
Aklimatyzacja trochę bolesna, ale dam radę :)
Musimy dać radę, w sumie musimy być nawet silniejsze niż inni. Musi zostać jakaś ostoja normalności:)
OdpowiedzUsuńA co do sanktuarium - już nie izba pamięci, a muzeum będzie, mhm!!!
W końcu "wielcy" tego świata mają do tego prawo!
A, zapomniałabym. Dla odprężenia i odmóżdżenia proponuję zajrzeć do linka:
OdpowiedzUsuńhttp://bitwaokrzyz.pl/
Mnie pomaga :)
Znam :)))
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie kliknąć w dymek i zabawa przednia, aż do całkowitego wyniesienia przedmiotu sporu.
Odmóżdża fakt, ale luzik zapewniony no i ta satysfakcja na końcu :)
Zastanawiam się nad jednym. Dlaczego ja odczuwam satysfakcję kiedy "zniczowalącym" się nie powiedzie??? :)
OdpowiedzUsuńTaką samą odczujesz satysfakcję, jak sobie zrobisz małosolne według przepisu "estimado" (znalezione w necie), wprawdzie przepis jest z 2008 r., ale można uaktualnić:
OdpowiedzUsuńGdy Sejm i Senat mają wolne,
sezon się robi na małosolne.
Pyszną jest rzeczą taki ogórek.
Podam składniki i recepturę:
Bierzesz pieniądze, idziesz na rynek,
kupujesz czosnek, koper i kminek,
oraz ogórki w różnym rozmiarze
i topisz w słoju lub większym garze.
Chcesz, to każdego przed zakiszeniem
możesz oddzielnym nazwać imieniem:
na przykład Jarek… Zbyszek… Arkadiusz…
Prast do słoika - i pływa gad już.
— (wariant dla niespolaryzowanych):
— Możesz im przedtem nadać imiona:
— temu dasz Jarek, tamtemu Donald,
— innemu Zbyszek albo Arkadiusz,
— szast do słoika - i pływa gad już.
A gdy już ciasno upchniesz je razem,
z wierzchu przywalasz je ciężkim głazem
lub odważnikiem - i nie wylezą.
Zaiste, jest to wspaniały sezon.
Słój albo garnek odstawiasz z boku
i przez czas jakiś masz święty spokój.
Możesz posłuchać, jak rośnie trawa.
Zaiste, jest to rajska potrawa.
Zajrzysz raz dziennie w swoją spiżarnię,
jak tkwią tam cicho, grzecznie i karnie.
Dopiero wtedy wyjmiesz je z cienia,
gdy będą zdatne już do jedzenia.
I jeśli nawet ogórek jakiś
mąci w słoiku i szuka draki,
zmęczony cieniem, znękany ciszą,
licząc, że o nim w prasie napiszą,
zdejmujesz kamień czy inny balast,
widelcem z gara zgniłka wywalasz
i dwa sąsiednie również, a potem
kamień na wierzchu kładziesz z powrotem.
Szykuj ogórki, słój, marynatę!
Frajda dostępna jest tylko latem,
bo poza owym krótkim sezonem
smak jest zbyt kwaśny. A ceny - słone…
(autor:estimado)
Imiona nadaj wedle uznania,
a satysfakcja jest murowana:)
Antoni chociaż nie wiem jak byłby zgniły,
OdpowiedzUsuńnie wylezie z gara razem z innymi:)
Zatop głęboko tego gagatka,
OdpowiedzUsuńpopieprz podwójnie - to będzie gratka.
Ściśnij solidnie, nie żałuj ręki,
niechże tam cierpi wszystkie udręki.
Gnilec go weźmie prędzej, czy później,
wywal ze słoja, wnet będzie luźniej!
:)
Ale pyszności an dobranoc. Więc dobrej nocny, niech nam się przyśnią ściśnięte w słoju małosolne. Te wszystkie Jarki, Zbyszki, Antosie, a na dokładkę Mariusze, Michały, Ryszardy. I niech się kiszą we własnym sosie.
OdpowiedzUsuńI niech się wzajemnie zagryzą, zaszczują, a na koniec skonsumują we własnym łańcuchu pokarmowym.
OdpowiedzUsuńAlbo rozpadną w świętej zgniliźnie, podlanej sosem krzyżowym. Amen.
:)
Nie umiem wyobrazić sobie, zgniłego Antoniego. Ma być bardziej?
OdpowiedzUsuńZgniły, to on ci jest od dawna, ale jeszcze się nie rozpadł. Kawałki wprawdzie gorzej się wyjmuje z gara, ale wyjęte - już się nie poskładają same:)
OdpowiedzUsuń