Powered By Blogger

wtorek, 24 sierpnia 2010

Piosenka na powitanie


dziewięćsił bezłodygowy (okolice Maślanej Góry k. Szymbarku)


goryczka trojeściowa (okolice Jamnej)


widok na pasmo Magury z okolic Bartnego

Usiadłam pod swoim już płotem,
pod starą koroną czereśni,
a wiatr mi zaszumiał w paprociach,
daleką, łemkowską gdzieś pieśnią...

Choć myśli tam wciąż jeszcze biegną,
po grzbietach Magury, Jaśliny,
lecz świerszcz mnie powitał na progu
i zorza wieczornej godziny.

W ogrodzie jest ciepło i cicho,
wśród ziół aromatu sierpniowych,
przy srebrnej poświacie księżyca
i cieniach tańczących liliowo.

A rankiem przywitał mnie promyk,
co wkradł się do mojej przystani,
zadzwonił leciutko powojem -
witajcie w ogródku, kochani!

Dziękuję Miłym Gościom za dbałość o ogródek - jest taki wypielęgnowany i pachnący ciepłym, serdecznym słowem...
za te groszki i róże zasiane, wplątane w dzikie wino poezji...
za Tuwima, Demarczyk, Grechutę, Wysockiego, Okudżawę, Piwnicę pod Baranami - Jaśku, Safiro, Ozonie;
za wszystkie dobre życzenia – Moniu, Wojtku, Włodku, Anonimowy, Ruda;
za zapalone świece – Stanisławie, Jaśku, Heniu... zapalam z Wami swoją...
za mlycko, oscypki, śliwowicke, wyryktówany strysek i zbójnickiego – Jaśku! :)
Pozdrawiam Was gorąco:)

23 komentarze:

  1. Witaj Ewo* o poranku. To ja, warszawska mieszczka! Czas ma to do siebie , że "płynie".Teraz przyjdzie jesień, która zwarzy te liście czerwieniejące. Ale chciałabym zatrzymać ten czas, niech nie płynie. Serdeczne Witaj! Z Warszawy pozdrawiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry Ozon:)
    Wszędzie dobrze, ale...
    Wyjazd choć króciutki, bardzo udany. Do czerwonych liści jeszcze daleko, w górach piękne, późne lato, ani śladu jesiennych przebarwień - tylko dojrzałe jeżyny, krótsze dni i dłuższe cienie przypominają, że "lata złote nogi szykują się do drogi" (mistrz Konstanty Ildefons).
    Pozdrawiam miło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I jeszcze dla Was (i trochę dla mnie na pocieszenie) fragmencik piosenki rajdowej (sł. A. Torbus):
    (...)
    "I trochę głupio, trochę smutno
    Zostawić nagle wiatr i Poprad
    Pogodę wróży dym na jutro
    Nowe się wiersze lęgną w ostach
    A my wracamy tu co roku
    Każdego lata, każdej zimy..."

    i Mistrz Konstanty:

    "Gdy trzcina zaczyna płowieć,
    a żołądź większy w dąbrowie,
    znak, że lata złote nogi
    już się szykują do drogi.

    Lato, jakże cię ubłagać?
    prośbą jaką, łkaniem jakim?
    Tak ci pilno pójść i zabrać
    w walizce zieleń i ptaki?

    Ptaków tyle. Zieleni tyle.
    Lato, zaczekaj chwilę..."
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Ewo!
    Jak miło w Twoim ogrodzie
    Zanurzyć się w cienia chłodzie
    I chociaż jesień już straszy
    Tu jeszcze trochę inaczej...

    Pozdrawiam i dziękuję za te fotki z Beskidów -jeszcze letnie!
    K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry:)
    U mnie jeszcze impresje letnie, chociaż ranki i wieczory chłodniejsze...
    Nie poddaję się jesiennym nastrojom, do 20 września jeszcze daleko:)
    Fotek z Beskidów mam sporo, tylko blog za mało pojemny...
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Ewo, odpoczęłaś krótko, ale intensywnie ?
    Dobrze że wróciłaś. Liczę na to że w polityce tez się nic nie będzie działo. Tylko czy oni wytrzymają tak długo bez błysków fleszy i kamer, oraz mikrofonów pod brodą ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry Morwo:)
    Odpoczęłam i powoli wracam do "zajęć blogowych". Od "zawodowych" mam jeszcze kilka dni odpoczynku.
    Chyba nie mamy co liczyć na "nie dzianie się" w polityce; rozglądam się - szkodników pełno, jak zwykle, bleblają ile wlezie...

    Kiedy spływa mrok wieczorny,
    szkodnik robi się zadziorny,
    łapskiem macha, ślepiem błyska,
    cieknie mu słowotok z pyska;)

    A nawet bez mroku wieczornego też straszy...
    Pozdrawiam miło:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie to ujęłaś. Ale ten "szkodnik" wieczora nie czeka i w dzień też się produkuje. No tak, napisałaś, ale ja ślepawa lekko i niedowidzę. Szczególnie o tej porze dnia jestem mało aktywna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkodnik produkuje się permanentnie. Wczoraj, na "dobry wieczór" w domu, włączyłam Fakty po Faktach - od razu mi się jeden taki zaprezentował w całej okazałości i biadolił, że on się nie umawiał i nie będzie rozmawiał (nb. ulubieniec Rudej)!
    Prawdziwy cymesik po mojej ponadtygodniowej, politycznej abstynencji:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam się że sama sobie nałożyłam ta abstynencje na politykę w TV. Jednak słowo pisane łatwiej znieść niż "mądre" gadające głowy. Ale tez łatwiej przegapić perełki słowne w ich wykonaniu. :-))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj po wypoczynku:) i witajcie mi wszyscy:)
    Wszystko co dobre szybko się kończy, ale ja zawsze mam nadzieję, że znowu będzie dobrze:)
    Zatrważającym Ewo jest fakt, że mam coraz więcej "ulubieńców". Do tego grona doszlusowała mamusia Gosiewska, o której za chwilę u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Ruda:)
    Trafiłam z tym Twoim (wczorajszym) ulubieńcem! Cóż, ulubieńców inaczej ci u nas dostatek, a po mamusi Gosiewskiej można było się tego spodziewać. Wymyśliła izbę pamięci dla syna; kto wie, może jeszcze sanktuarium będzie...No i te kluczowe pytania do Prezydenta RP - dlaczego nic nie wiadomo do dziś?
    Od wczorajszego wieczora wydaje mi się, że znowu znalazłam w jakimś paranoicznym śnie, którego pozbyłam się na chwilę, albo na odwrót - trwałam przez kilka dni w nierealnym świecie i powróciłam do rzeczywistości.
    Aklimatyzacja trochę bolesna, ale dam radę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Musimy dać radę, w sumie musimy być nawet silniejsze niż inni. Musi zostać jakaś ostoja normalności:)
    A co do sanktuarium - już nie izba pamięci, a muzeum będzie, mhm!!!
    W końcu "wielcy" tego świata mają do tego prawo!

    OdpowiedzUsuń
  14. A, zapomniałabym. Dla odprężenia i odmóżdżenia proponuję zajrzeć do linka:
    http://bitwaokrzyz.pl/
    Mnie pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Znam :)))
    Trzeba sobie kliknąć w dymek i zabawa przednia, aż do całkowitego wyniesienia przedmiotu sporu.
    Odmóżdża fakt, ale luzik zapewniony no i ta satysfakcja na końcu :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zastanawiam się nad jednym. Dlaczego ja odczuwam satysfakcję kiedy "zniczowalącym" się nie powiedzie??? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Taką samą odczujesz satysfakcję, jak sobie zrobisz małosolne według przepisu "estimado" (znalezione w necie), wprawdzie przepis jest z 2008 r., ale można uaktualnić:

    Gdy Sejm i Senat mają wolne,
    sezon się robi na małosolne.
    Pyszną jest rzeczą taki ogórek.
    Podam składniki i recepturę:
    Bierzesz pieniądze, idziesz na rynek,
    kupujesz czosnek, koper i kminek,
    oraz ogórki w różnym rozmiarze
    i topisz w słoju lub większym garze.
    Chcesz, to każdego przed zakiszeniem
    możesz oddzielnym nazwać imieniem:
    na przykład Jarek… Zbyszek… Arkadiusz…
    Prast do słoika - i pływa gad już.
    — (wariant dla niespolaryzowanych):
    — Możesz im przedtem nadać imiona:
    — temu dasz Jarek, tamtemu Donald,
    — innemu Zbyszek albo Arkadiusz,
    — szast do słoika - i pływa gad już.
    A gdy już ciasno upchniesz je razem,
    z wierzchu przywalasz je ciężkim głazem
    lub odważnikiem - i nie wylezą.
    Zaiste, jest to wspaniały sezon.
    Słój albo garnek odstawiasz z boku
    i przez czas jakiś masz święty spokój.
    Możesz posłuchać, jak rośnie trawa.
    Zaiste, jest to rajska potrawa.
    Zajrzysz raz dziennie w swoją spiżarnię,
    jak tkwią tam cicho, grzecznie i karnie.
    Dopiero wtedy wyjmiesz je z cienia,
    gdy będą zdatne już do jedzenia.
    I jeśli nawet ogórek jakiś
    mąci w słoiku i szuka draki,
    zmęczony cieniem, znękany ciszą,
    licząc, że o nim w prasie napiszą,
    zdejmujesz kamień czy inny balast,
    widelcem z gara zgniłka wywalasz
    i dwa sąsiednie również, a potem
    kamień na wierzchu kładziesz z powrotem.
    Szykuj ogórki, słój, marynatę!
    Frajda dostępna jest tylko latem,
    bo poza owym krótkim sezonem
    smak jest zbyt kwaśny. A ceny - słone…
    (autor:estimado)

    Imiona nadaj wedle uznania,
    a satysfakcja jest murowana:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Antoni chociaż nie wiem jak byłby zgniły,
    nie wylezie z gara razem z innymi:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zatop głęboko tego gagatka,
    popieprz podwójnie - to będzie gratka.
    Ściśnij solidnie, nie żałuj ręki,
    niechże tam cierpi wszystkie udręki.
    Gnilec go weźmie prędzej, czy później,
    wywal ze słoja, wnet będzie luźniej!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale pyszności an dobranoc. Więc dobrej nocny, niech nam się przyśnią ściśnięte w słoju małosolne. Te wszystkie Jarki, Zbyszki, Antosie, a na dokładkę Mariusze, Michały, Ryszardy. I niech się kiszą we własnym sosie.

    OdpowiedzUsuń
  21. I niech się wzajemnie zagryzą, zaszczują, a na koniec skonsumują we własnym łańcuchu pokarmowym.
    Albo rozpadną w świętej zgniliźnie, podlanej sosem krzyżowym. Amen.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie umiem wyobrazić sobie, zgniłego Antoniego. Ma być bardziej?

    OdpowiedzUsuń
  23. Zgniły, to on ci jest od dawna, ale jeszcze się nie rozpadł. Kawałki wprawdzie gorzej się wyjmuje z gara, ale wyjęte - już się nie poskładają same:)

    OdpowiedzUsuń