poniedziałek, 16 sierpnia 2010
Tam, gdzie...
Tam, gdzie cisza stoi
nad beskidzkim stokiem,
na ścieżynę krętą
kieruję swe kroki.
Bukom się pokłonię,
świerkom i strumieniom,
drewnianym Madonnom
i cerkiewek cieniom...
Kalinom czerwonym,
złotookim ptakom,
wiatrowi, co śpiewa
bezdrożom i szlakom.
Tutaj czas przystanął,
w pochylonych chatach,
w wierzbie nad potokiem,
w mgły porannej szatach.
Zanurzę się w ziołach,
zachwycę się wrzosem,
pójdę poprzez łąkę -
gdzie oczy poniosą!
W tych pięknych okolicznościach przyrody żegnam się z Gośćmi mojego ogródka na tydzień. Ogródek pozostaje otwarty. Jeśli Goście zechcą tu odpocząć i pogwarzyć – zapraszam :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Udanego odpoczynku :*
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Ewuś*. Oby pogoda dopisała, a w zasadzie, żeby była taka , jaką lubisz.
OdpowiedzUsuńWypocznij i wracaj z weną niepolityczną.:-)
OdpowiedzUsuńDo "orhena". Ten gość, którego zdjęcie umieściłeś, to podobno jakiś krakowski aktor (było nawet podane nazwisko, ale kto to zapamięta). Też nawiedzony, albo niedoceniony jako aktor i ma okazję się pokazać na ekranie. Nareszcie mógł zaistnieć.
OdpowiedzUsuńOzon - też słyszałem, ale jestem tak zniesmaczony tą sytuacja, że nawet nie pisze (nie bawię się w blog). Zdjęcie zrobiłem komórką, jak w telewizorni zobaczyłem ten...... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJedzie w Beskidy Lublinianka Jewka
OdpowiedzUsuńJest tak jak Górol trosecke krewka.
Wnet tu Jewkę bede se miło witoł
I o podróz i zdrowie sie pytoł.
Sałas dlo ni mom wyryktówany
I strysek mo wymoscuny sianym,
Co by ji sie miyntko spało
A sianecko piknie pachniało.
Wcesnym rankim skoro słonecko juz wstanie
Wypije mlycka i zjy oscypka na śniodanie.
Potym pognomy owiecki i barany na hole
Bo Jewka musi poznać jak żywiom Gorole.
Zaś wiecorkiem syćcy razym przy ognisku;
Nie bedziem tak siedzieć o suchym pysku.
Bedziem se śliwowicke z flaski popijać
I w tańcu zbójnickim ciupazkami wywijać.
Powiym wom jesce i to w wielkim sekrecie,
Nasa śliwowicka jes nojlepszo na świecie.
I to by beło tela na dziś. Pozdrowiom Wos
z Beskidów, bo ino patrzeć jak Ewka zajedzie.
Miło. Trzymaj się :)))
OdpowiedzUsuńSerwus Ewo.
OdpowiedzUsuńTeraz się szykuje chłodek, to i spacerek po górach, będzie przyjemniejszy a i mnie już tak ciągnie w te góry i lasy, bo tam najpiękniejsze
bywają wywczasy. Miłego odpoczynku życzę Włodek
Ewuniu!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie to urlop bez papierosów. Niech Twoje płuca też odpoczną i odetchną czystym, górskim powietrzem.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałego, rodzinnego wypoczynku.
Wojtek
W ogródku pusto i cicho,to ja sobie zasieję groszki i zasadzę róże. Może ktoś ze mną zaśpiewa.
OdpowiedzUsuńMasz takie oczy zielone
Zielone jak letni wiatr
Zaczarowanych lasów
I zaczarowanych malw
Dla ciebie mały ogrodnik
Zasadził groszków tysiąc
W kapocie stracha na wróble
Pragnął ci miłość przysiąc
Więc z koszem groszków mały strach
Pierwszy raz spojrzał ci w oczy
O tysiąc więcej znalazł barw
Niż wyśnił sobie w nocy
I odtąd pod oknem twoim
Zaczarowany kamienny
Z bukietem groszków stoi
Strach romantyczny wierny
Masz takie usta czerwone
Czerwone jak pożar zórz
Zaczarowanych ranków
I zaczarowanych róż
Dla ciebie mały ogrodnik
Posadził pnące róże
Że tobą był urzeczony
Pragnął cię nimi urzec
I z róż naręczem przyszedł raz
Prosić o jedno twe słowo
Oślepił go twych oczu blask
Milczałaś kolorowo
I odtąd pod oknem twoim
I groszki kwitną i róże
Na modłę wiotkich powoi
Pną się i pną po murze
Masz takie usta czerwone
Czerwone jak pożar zórz
Zaczarowanych ranków
I zaczarowanych róż
Masz takie oczy zielone
Zielone jak letni wiatr
Zaczarowanych lasów
I zaczarowanych malw
Jedna z piękniejszych piosenek jakie znam.
OdpowiedzUsuńWybacz "zasłuchałam" się.
Jest jeszcze jedna, do której lubię wracać. To "Sen o Warszawie" w wykonaniu "Niemena". Inny wykonawca, inny styl. Już ich obu nie ma. Pozostały piosenki. Nie piszę "tylko", bo dla mnie oni ciągle żyją (w mojej pamięci).
OdpowiedzUsuńWitaj Ozonie, a już myślałem, że nikt do ogródka
OdpowiedzUsuńnie zajrzy. A tu proszę, - bratnia dusza od muzy.
No to może jeszcze coś Marka Grechuty pasującego do ogrodu Ewy.
"W dzikie wino zaplątani"
W przydomowym ogrodzie życie prawie nad stan
mogłabyś mieć moja pani
lecz cóż radzić na to mam ,nakrył ogród dziki łan
i myśmy tacy zaplątani
Bo w ogrodzie rośnie pnącze
w dzikim winie świat się plącze
bo w ogrodzie dzikie wino
kto je tutaj siał /x2
Powiedz kto mógł zasiać to
dzikie wino
może to zrobiłaś ty
ej, dziewczyno
powiedz kto mógł zasiać to
dzikie wino
kto je tutaj dał
Gdy ona mówi do mnie, że karocą jechać chce
i mówi do mnie tak jak do ściany
nie o to wcale chodzi że karocy nie ma, nie
ja jestem tylko trochę zaplątany
Bo w ogrodzie rośnie pnącze
w dzikim winie świat się plącze
bo w ogrodzie dzikie wino
kto je tutaj siał /x2
powiedz kto mógł zasiać to
dzikie wino
może to zrobiłaś ty
ej, dziewczyno
powiedz kto mógł zasiać to
dzikie wino
kto je tutaj dał
w zaciętości wpadam gąszcz i buszując w pnączu
zrywam wszystko z drzwi i ze ściany
ona nagle mówi, że wina pragnę wina chcę
ja jestem wtedy już całkiem zaplątany
gdzie to wino dzikie pnącze
czemu już nas nie oplącze
mógłbym z tobą w winie ginąć
i w osłonę winną zwinąć /x4
powiedz, kto zasieje nam
dzikie wino
może zrobisz dla mnie to
ej dziewczyno
powiedz, kto zasieje nam
dzikie wino
kto je tutaj dał
Za naszym oknem pada deszcz.
OdpowiedzUsuńNa piecu skrzypce stroi swierszcz.
Dziewczyny płaczą, bo skończyło sie juz lato
i tylko słychać gdzieś
Koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w kominie
W ogrodzie zasnął pod gruszą chochoł i śni o pięknej dziewczynie.
A strach na wróble, przydrożne wierzby liczy
Tańcząc w objęciach polnej myszy
Koncert, koncert, na dwa swierszcze i wiatr w kominie
Koncert, co z babim latem odpłynie.
Pnie drzew pokryły sie dawno mchem
Wiatr rozwiał jeszcze jeden dzień
A na scieriskach pozapałały się ogniska
W oddali snuje się...
W odpowiedzi raz jeszcze Marek Grechuta do ogrodu;)
OdpowiedzUsuń"Nie dotykaj dzikich róż"
Powolutku, po cichutku
Rośnie róża nam w ogródku
Rośnie taka duża róża
Co się w blasku słońca nuża
Róża, co się w blasku
W blasku słońca nuża
A gdy na nią pochuchamy
Zatańczymy, zaśpiewamy
To zapachnie wonią taką
Że odpadną skrzydła ptakom
Że się zwęglą wszystkie drzewa
Że umilknie ten, co śpiewa
Nie dojrzeje, co dojrzewa
Róża z siłą niemożliwą
Będzie dzwonić jak żeliwo
Gdy ją trącisz - ciszę zmącisz
A w tej ciszy taka susza
Nawet motyl się nie rusza
Spadną myśli osmalone
Wróble zlecą też z jabłonek
Róża wielkim ogniem
Wielkim ogniem płonie
Przypomina pelargonie
Pękną mury rozżarzone
Roztopieją rozpalone
Wyjdź zobaczyć taki płomień
Wyjdź zobaczyć taki płomień
Wyjdź zobaczyć taki płomień
Ale może
Może tak się zdarzyć
Że się możesz ogniem sparzyć
Gdy ci padnie blask na twarzy
W takim razie trudno, cóż
Cóż
Trudno, cóż
Cóż, cóż i cóż
Nie dotykaj dzikich róż
W takim razie trudno, cóż
Nie dotykaj dzikich róż
No cóż, no cóż, no cóż
No i wcięło. Nich to! postaram się jeszcze raz, ale tekstu kawałek jest.
OdpowiedzUsuńZ pamięci, czyli z niczego:
OdpowiedzUsuńA może byśmy tak, najmilszy,
Wpadli na dzień do Tomaszowa -
Może tam jeszcze blaskiem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...
W tym białym domu, w tym pokoju,
Gdzie cudze meble postawiono,
Będziemy kończyć naszą dawną
Rozmowę dziwnie nieskończoną...
Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
"Du holde kunst!".
I serce pęka, i muszę jechać
Więc mnie żegnasz już.
Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka!
I wyjechałam, zostawiłam....
Jak sen urwała się rozmowa...
Błogosławiłam, przeklinałam:
"Du holde kunst!"
Ten biały dom, ten pokój martwy,
do dziś się dziwi, nie rozumie:
wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie....
A przecież wszystko tam zostało,
Nawet ta cisza trwa wrześniowa....
Wię może byśmy tak, najmilszy,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Tak to przepięknie śpiewała imienniczka naszej Gospodyni, pani Demarczyk, zmieniają nieco (z "on" na "ona") słowa Jula Tuwima.
Mojego ukochanego, zresztą, i chyba nie tylko mojego, bo jak tak Was czytam, to odnoszę nieodparte wrażenie, że "my wszyscy z niego".
Ilekroć jestem w Łodzi, zawsze staram się na chwilę przysiąść na jego ławeczce przy Piotrkowskiej. To tak trochę jak z wiersza Bułata Okudżawy o Puszkinie:
(Głupi komputr nie daje mi więcej miejsca, cdn)
Mimozami jesień się zczyna,
OdpowiedzUsuńZłotawqa , krucha i miła.
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
która do mnie na ulicę wychodziła.
Od Twoich listów pachniało w sieni,
Gdym wracał zdyszany ze szkoły
A po ulicach w lekkiej jesieni
Fruwały z mną jasne anioły.
Mimoza mi zwiędłośc przypomina
Nieśmiertelnik żółty -październik.
To ty, to ty, moja jedyna,
Przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia ,z przeomdlenia senny,
W parku płakałem szeptanymi słowy.
Młodzik z chmurek prześwitywał jesienny,
Od mimozy złotej - majowy.
Ach czułymi, przemiłymi snami
Zasypiałem z nim gasnącym o nporanku,
W snach dawnymi bawiąc się wiosnami.
Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką.
Wotaj Saforo! Mimozami jesień...
OdpowiedzUsuńCo za jakaś maszyna "Safiro" miało być!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię b"Safiro".
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCdn.:
OdpowiedzUsuń"A przecież mi żal, że wśród nas nie pojawi się Puszkin,
Tak bardzo bym chciał choć na kwadrans na koniak z Nim wpaść!"
(Nie wiem, kto dokonał przekładu, pewnie Młynarski,bo przekład wybitnie udany).
Witam wszystkich Gości naszej Gospodyni. Przy Was czuję się lepsza niż jestem naprawdę, taka uwznioślona i bardziej szlachetna....
*ewo, gratuluję świetnego wiersza, tak bardzo nastrojowego i tak bardzo poruszająego struny w ludzkiej duszy (przynajmniej mojej, a jestem częśicą LUDZKOŚCI).
Jestem teraz w Hamburgu, do końca miesiąca.
Jeśli czas pozwoli, to coś tam napiszę - lubię Twój ogródek i Twoich gości.
Wszystkich niniejszym serdecznie pozdrawiam.
Przyznam się bez bicia, pazury długie mam i wyskrobałam klawiarturę. Nic nie widzę. No prawie. :)))
OdpowiedzUsuńDo Ozona:
OdpowiedzUsuń"Aż tu noga ugrzęzła,
Deska w bucie uwięzła,
Bo ma dziurę w podeszwie
Twój pretendent na męża!
Ale zawsze się wyrwę,
Bom już wolny, odeszło,
I walcuję szurając
Odwiniętą podeszwą!
Czy pamiętasz?".............
Tak to ja niejednokrotnie robię (ze zmiennym szczęśiem), ale Tobie życzę "wsiegda udaczi".
Dobry wieczór Safiro! na powitanie zapraszam Cię
OdpowiedzUsuńdo Walca Tatiany Kowalewskiej z Piwnicy pod Baranami.:)
WALC
Walc mi się przyśnił
Dawno tańczony
Walc mych najlepszych lat
Kłótni niepomny
Bójek nad ranem
Niepomny tamtych dat
Smutny sens walcem
Długo ćwiczonym
Tańczonym na trzy pas
Pomógł wybaczyć
Zapomnieć pomógł
Pozwolił jak nie raz
Tancerzu podaj dłoń
Ciasno talię obejmij
Tuląc zatrzymaj czas
Tuląc wprowadź mnie w trans
Pijany walcu tańcz
I nie, nie pytaj
Czy mi nie braknie tchu
Nie zabije mnie walc
W me oczy patrzeć chcesz
W niepotrzebne łzy też
Tej iskry z lepszych dni
Nie odnajdziesz już w nich
Tancerzu nie patrz w twarz
Wszak na pamięć ją znasz
O łzy nie pytaj też
Bo rozumiesz bo wiesz
Walczę tym walcem
Czas chcę zatrzymać
Przegrywam jak nie raz
Wiem, walc następny
Będzie dla innej
Z innym zatańczę ja
Tańczmy więc jeszcze
Cóż że przegrywam
Tak widać jest od lat
To co już miałam
Mam i mieć będę
Oddam za taki walc
Tancerzu podaj dłoń
Ciasno talię obejmij
Tuląc zatrzymaj czas
Tuląc wprowadź mnie w trans
Pijany walcu tańcz
I nie, nie pytaj
Czy mi nie braknie tchu
Nie zabije mnie walc
W me oczy patrzeć chcesz
W niepotrzebne łzy też
Tej iskry z lepszych dni
Nie odnajdziesz już w nich
Tancerzu nie patrz w twarz
Wszak na pamięć ją znasz
O łzy nie pytaj też
Bo rozumiesz bo wiesz
Ozonie,
OdpowiedzUsuńw 1998 kupiłam sobie pierwszy laptop (n.b. w Nowym Orleanie, ale ani grama jazzu z niego nie wycisnęłam) i po pewnym czasie wszystkie napisy na klawiaturze zniknęły - wytarte (a nie noszę "pazurów").
Nie Ty pierwsza i nie Ty ostatnia....
Jaśku juhasie,
OdpowiedzUsuńWitam i dziękuję za walca (kurczę, od kiedy Gronkiewicz coś tam znaczy w polityce, nie wiem, co jest poprawne: walc, waltz, waltza, walcu? - że o innych wariacjach nie wspomnę) Nie znałam tego utworu. Próbuję zgadnąć melodię i to jest frapujące. Tutaj mści się moja rzadka obecność w kraju. Ostanio byłam na koncercie Maleńczuka i "Raz, Dwa, Trzy" w Łodzi dwa lata temu.
Piwnica pod Baranami - hmm, to zbyt daleko ode mnie....
Ale słowa są piękne i w jakiejś tam mierze odzwierciedlają nasze pierwsze doznania na niwie damsko-mękiej. Wspaniale, że ktoś to zapisał by to, co ulotne, nie przeminęło.
A swją drogą, ciekawa jestem jakie odczucia budzi ten walc w przedstawicielach obecnego młodego pokolenia. Moich dzieci nie liczę, bo są zboczone, podobnie jak ja sama...
Zaraz do walki wraca ochota,
OdpowiedzUsuńna wstrętny widok łba Palikota!
Innych osłabia - mi daje siłę,
by zwalczać każdą podobną żmiję!
Do Anonimowego:
OdpowiedzUsuńBardzo szanuję pana Palikota za jego odwagę stawiania trudnych pytań, na które chyba wszyscy powinniśmy znać odpowiedzi. Również za jego intelekt, erudycję, trzeźwość poglądów i brak zadęcia mesjanistycznego. Nie podzielam więc Twojej opinii, ale zrobię wszystko, byś mógł ją głosić. Pewnie tym się różnimy.
Pozdrawiam serdecznie.
Safiro...
OdpowiedzUsuńDużą klasę wykazałaś , tym ostatnim wpisem ! Co do Janusza Palikota - w pełni podzielam Twoją opinię. I zupełnie nie rozumiem tego : absurdalnego , surrealistycznego i niczym nieuzasadnionego atakowania Posła. Widać , że normalność zanika...normalność kłuje , normalność uwiera...
Pozdrawiam serdecznie
Stanisław
wlazałem tu w butach od..... na salony. "Boh moj" - jak dawno już, nie spotkałem kogoś, kto by mówił w necie, językiem Demarczyk (walc) i Jasiek "wytrzasnął" - nie znaną mi lepiej - Tatianę.
OdpowiedzUsuńBawcie się Małolaty tekstami. Lepsze to niż zajmowanie się polityką w wydaniu blogowym. Głębsze myślenie, nie jest -niestety- w modzie. Trochę to mnie "dźgnęło" w serce. Młodości się zachciało -nie? Jeszcze może coś z Okudżawy, Wysockiego? Miłej zabawy.
Henryk
Henryku, Stanisławie,
OdpowiedzUsuńEwa Demarczyk to moja młodość.
A co się pamięta lepiej niż wzruszenia młodości?
Stanisławie, od realnej rzeczywistości dobrze jest czasem przejść do rzeczywistości poetyckiej, choćby dla zdrowia psychicznego.
Zadedykuję Wam inną piosenkę Demarczyk, moją ulubioną (obok "Groszków i róż" pięknie nam "zapodanych" przez Jaśka juhasa - chapeau bas, Jaśku!). Piszę "z głowy, czyli z niczego", więc mogą być jakieś przekłamania:
Jaki śmieszny jesteś pod oknem
Gdy nadchodzi chłodny zmierzch!
A nad miastem chmury ogromne
I za chwilę pewnie zacznie padać deszcz.
Lepiej skryj się, daj i mnie zasnąć
Po co masz na deszczu stać?
Przynieś sobie z domu parasol,
Przynieś sobie z domu płaszcz...
Na kwadrans przed dziewiątą
Przychodzi zmierzch pod okno,
Ze zmierzchem ty przychodzisz też.
I widzę cię co chwilę,
Pożytku z ciebie tyle,
Że mnie przeraża byle deszcz.
Chcesz dróg poznać sto
Aby dojść do mych ust.
Mój świat, cały świat
Chcesz mi zamknąć na klucz.
Kiedy czasem drogę twą przetnę
W drugą stronę zwracasz twarz
Lub kupujesz w kiosku gazetę
Choć w kieszeni drugą taką samą masz.
Czemu włóczysz się tu jak widmo,
tyś z księżyca pewnie spadł!
Ale wiem, na polu jest zimno
A ty masz we włosach wiatr....
Na kwadrans przed dziewiątą
Przychodzi zmierzch pod okno,
Ze zmierzchem ty przychodzisz też.
I widzę cię co chwilę,
Pożytku z ciebie tyle,
Że mnie przeraża byle deszcz.
Więc wejdź, uśmiech swój
Zostaw u mnie jak ślad.
Jest noc, mija noc
Lekkomyślna jak ja.....
A co do Bułata Okudżawy, od jakiegoś czasu "chodzi za mną" jego "Piosenka gruzińska"
OdpowiedzUsuńNawet pokusiłam się o przekład. Zamieszczam dwie wersje pirwszej strofy. Ta pierwsza wersja jest bliższa oryginałowi, ta druga też ma swoje pokusy:
I wersja:
Winogronową pestkę w ciepłą ziemię na zboczu zaryję,
Ucałuję gałązkę, nim dojrzałą już zerwę z niej kiść -
I przyjaciół zaproszę i na miłość swe serce nastroję,
bo inaczej to jak na tej ziemii odwiecznej mi żyć...
II wersja:
Winogronową pestkę w ciepłej ziemi na zboczu posadzę,
Ucałuję gałązkę, nim dojrzałą już zerwę z niej kiść -
I przyjaciól swych wiernych wokół siebie przy stole zgromadzę,
Bo inaczej, doprawdy, jak na świecie odwiecznym mi żyć...
niemożliwe aby żyły kobiety w moim wieku (hi hi hi). Przecież Demarczyk. Elkana Fryderyka "z nad białych wydm" i inni (Wysocki, Okudzawa) to moja młodość. Chociaż ja byłem (jestem?) odszczepieńcem - lubiłem Zembatego - i parałem się amatorski, twórczością kabaretową, to jednak ten rodzaj muzyki i tekstów , był dla mnie i jest, chwilą wytchnienia. Oderwaniem sie od codziennych spraw. Wypoczynkiem w świecie chmur. Zgłupiałem na "starość" - dalej to lubie. Dobranoc.
OdpowiedzUsuńKobiety, jak wiadomo, żyją dłużej.Są ciągle młode i dziarskie, mimo upływu lat. To tylko dzieci szybko rosną. My jesteśmy jacy byliśmy, niepokorni i romantyczni. Ciągle Ci sami i tacy sami. Dobrej nocy, Orhen.
OdpowiedzUsuńSafiro...
OdpowiedzUsuńLatwo powiedzieć - trudniej uczynić...Mam na myśli : przejście do poetyckiej rzeczywistości. Często bezmyślnie klepię w klawiaturę , żeby rozpacz zagłuszyć.... Jestem realistą z odciniem romantyzmu . Wolę jednak wypowiadać sie prozą , bo w ten sposób łatwiej mi przekazać emocje. Zresztą jak opisać : ciągłe wspomnienia , powracające projekcje i wizje ? Widok umierającego Syna , któremu towarzyszyłem przez dwa tygodnie ? Jak ukoić rozpacz? Widzę Go : zasypiając , budząc się , we śnie ; choć tu , jest zawsze bez twarzy... Tylko zamglona poświata... Głupieję , ludzie się ode mnie odsuwają ; wspólne roztrząsanie tragedii wraz z Zona - jeszcze bardziej dołuje...Byłem u medyka , ale jestem na tyle inteligentny , że to samo , co on mi powiedział , wiem ! Leków nie biorę , bo całkiem otępiają ... A nie dostałem recepty na : grono przyjaciół, rozmowy z nimi, epmatię , odrobinę duchowego wsparcia... Mało tego - zauważam , bo na swoim blogu powiadomiłem o tragedii , że ludzie odsuwają się - nawet w tym : złudnym , wirtualnym świecie... Ja nie mam aidsa , jestem zdrowy i normalny / jeszcze /... Tylko /?/ umarł mój Jedyny Syn ! Dlaczego boimy się takich jak ja ? To nie jest zarażliwe , przecież ! Ech... po co ja to właściwe piszę ? Od pewnego czasu tu , faktycznie znajduję odrobinę ukojenia ! Może jednak wogóle powinienem zniknąć ? Unicestwić siebie ? Po cholerę to ciągnąc ? Kiedy : nie ma żadnej motywacji...
Przepraszam - emocje się wylały...
Stanisław
Myślę, że czas leczy rany. Banalne ale prawdziwe. Przejdzie, zostaną wspomnienia.Powiesz, Tobie to łatwo pisać, nie straciłaś dziecka. Fakt. Szczerze mówiąc, nie wiadomo co robić. Początek jest zapewne "mechaniczny". Wstajesz, jesz, jakieś zakupy i tak w kółko. Z czasem, może nie będzie tak bolało. Masz jakieś hobby? Coś, co lubisz robić? Cokolwiek co Ciebie wyrwie z tego kręgu wspomnień. Pewnie to wszystko jeszcze świerze jest. Trzeba mieć nadzieję.
OdpowiedzUsuńStaszku!
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój ból.Sam byłem w podobnej sytuacji
po stracie jedynej córki.Staraj się rozmawiać z ludźmi, wygadaj się. Czas goi rany, ale pamięć zostaje.Musicie Ty i żona się wspierać i nie rozpaczać.Tak miało być.Każdemu pali się jakaś
świeca.Jednemu dłuższa, innemu krótsza, ale
przecież Wy to wiecie. Powiem Ci tylko tyle:
- trzymaj się!!!
Staszku,
OdpowiedzUsuńwspółczuję Ci serdecznie, nawet nie wiesz jak bardzo.
To prawda, że ludzie często traktują nieszczęście jak stygmat, że się odsuwają. Nie wynika to jednak z odrazy, ale z nieumiejętności znalezienia słów pociechy. Każdy boi się, że jego próby pocieszenia i jego współczucie zostaną potraktowane jako objaw litości, która uwłacza cierpiącemu.
Poza tym zamknęliśmy cierpienie w ścianach budynków publicznych. Rodzimy się w szpitalach, umieramy również w szpitalach i hospicjach. W cierpiniu i umieraniu innych ludzi uczesniczymy przez szybę, przez chwilę (bo praca, rodzina, pies, kot).
Nie jesteśmy oswojeni ze śmiercią i cierpieniem, nie potrafimy się wobec nich znaleźć, nie wiemy, co należy zrobić by pomóc ukoić ból. I chyba zdolność empatii też trochę zanikła, ludzie są tacy zatomizowani, borykający się w pojedynkę z życiem.
Dlatego tacy jak Ty pozostają ze swoim bólem sami.
Wiem, że jest Ci trudno, bo śmierć Twojego syna nastąpiła wbrew naturalnemu porządkowi rzeczy. To przecież naturalne jest, że rodzice przed dziećmi odchodzą z tego świata, a nie odwrotnie.
Piszesz, że Twoja Żona towarzyszy Ci w tym nieszczęściu i bólu. Może tu jest droga do pewnego chociaż ukojenia. Może wzajemne wspieranie się, dodawanie sobie otuchy pomoże Wam przetrwać najtrudniejsze.
Chyba dobrze, że powiedziałeś na tym forum o swoim nieszczęściu. Łzy wylane mniej bolą, niż te wstrzymywane, wypowiedziane słowa zabierają ze sobą cząstkę bólu z naszej duszy.
Nie życzę Ci, abyś zapomniał, bo to byłoby tak, jak gdybyś wyrzekł się swojego dziecka. Niech ten ból towarzyszy Ci do końca dni Twoich, ale niech będzie on jak rana, która boli, ale pozwala jakoś żyć.
Bo nawet złe, nieszczęśliwe życie jest lepsze od dobrej, szczęśliwej śmierci.....
Bardzo , bardzo serdecznie Wam dziękujemy ! To dla nas dużo...
OdpowiedzUsuńPo raz drugi na taką " prywatę " sobie pozwoliłem . Poprostu : są takie chwile...
Dziękuję
Stanisław
No i popisałam się tą "świerzością". Świeży , oczywiście.
OdpowiedzUsuńSafira, z całym szacunkiem. Żeby twierdzić, że coś jest warte - niestety trzeba trochę przeżyć. Ja nie twierdzę, że wiem, ale moją historię, Stanisław zna i wie o czym mówię. Nie będę to jej opowiadał, lecz 31 m-cy opieki nad Żoną w domu (26 lipca, 2 lata od Jej śmierci) wręcz ruina finansowa i utrata dwóch braci (młodszych) oraz amputacja mojej nogi (3 lata -w maju minęły), wszystko to w przeciągu 5 lat. Daje mi prawo do weryfikacji swoich (innych ,przy okazji) poglądów na życie i jego sens. Nie zgodziłem się na umieszczenie Żony w hospicjum (Stanisław miał inną sytuację-wypadek) i moja Żona umarła szczęśliwa - widziałem. Tego nie dam rady opisać. Dziś nie umiem powiedzieć czy moje dalsze życie ma sens? Nie jest to z mojej strony bleble. Nie jestem głupi i nawiedzony. Jednak nie oczekuję niczego. Mam tylko marzenia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCześć Heniu !
OdpowiedzUsuńNapisałeś :" żeby twierdzić , że coś jest warte- niestety trzeba trochę przeżyć..." Domyślam się , że o życiu mówisz. To fakt , ale też, z góry , nie możesz podważać /?/ doświadczeń i przeżyć Safiry. No bo...ja tak to odczytałem. Każdy ma swoje traumatyczne przeżycia , każdy " przeżywa " je indywidualnie ! Nikt też nie może , tego cierpienia , wziąć na swoje barki. Wyręczyć cierpiącego . Ale , napewno przyznasz mi rację : towarzystwo osób sympatycznych , przyjaciół , Rodziny / prawdziwej / - pomaga !
Znam całą kaskadę nieszczęść , jaka Ciebie dotknęła ! Słowo " dotknęła " - tu też zbyt delikatne jest. Poprostu , w krótkim czasie , zwoliła się na Ciebie cała " kupa " tragicznych wydarzeń. Myślę , że podobnie jak my - Ty też nie masz , na codzień takiego wsparcia bliskich... A , cholera , od takich nieszczęść i tragedii , gorsze może być jedynie : jej przeżywanie " we własnym sosie " , bez wsparcia z zewnątrz ! Zdaje mi się , że tu : mamy podobny problem ! Obaj " uciekamy " trochę w internet , ale obaj wiemy , że to niewiele pomaga... Na chwilę , jedynie , daje zapomnienie. Przez krótką chwilę , w której piszemy...
Pozdrawiam ciepło
Stanisław
Henryku,
OdpowiedzUsuńKażdz z nas nosi swój garb doświadczeń.
Skąd wiesz, jakie były moje?
Widzę, że życie Cię nie pieściło, ale nigdy jakoś nie miałam śmiałości porównywać swoich doznań i cudzych, bo wiem, że są nieporównywalne.
Nadal uważam, że to życie, które mamy "tu i teraz" jest jedyne, że nie isnieje nic "potem".
Dlatego, w moim przekonaniu, lepiej (nie znaczy że łatwiej) jest trwać, niż odejść.
Pozdrawiam
Też tak myślę, ale nie miałam odwagi napisać.
OdpowiedzUsuńwiedziałem, że znowu nie "będę miał racji". Nie zarzuciłem NIKOMU, braku doświadczeń. Powiedziałem TYLKO co ja lub jak ja, to widzę. Stanisław - rozmawialiśmy o tym długie godziny. Rozmowy przerwało pisanie, nie nasze. Ile nieporozumień w odbiorze pisanych słów? Ile tragedii wręcz? Ty akurat, powinieneś wiedzieć o czym Ja, mówię. Mówię tylko O SWOICH punktach widzenia. To ,że nie mam zacięcia literackiego?, no cóż, całe 40 prawie lat, wypełniałem rubryki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpróbuję podsumować tę rozmowę tekstem J.Jęczmyka
OdpowiedzUsuńśpiewanym do muzyki Zygmunta Koniecznego/You Tube/
"Przychodzimy, odchodzimy"
Przychodzimy, odchodzimy
leciuteńko na paluszkach
Szczotkujemy wycieramy
Buty nasze twarze nasze
Żeby śladów nie zostawić
Żeby śladów nie zostało
Miasta nasze domy nasze
Na uwięzi się kołyszą
Tuż nad ziemią ledwo ledwo
Jak wiatr mały to nie widać
A jak wielki wiatr się zdarzy
Wielka bieda puszczą cumy
Zatrzepocą się zatańczą
Miasta nasze domy nasze
I polecą w stratosferę
Przygarbionych w pustym polu
Bez oparcia bez osłony
Bez niteczki choćby coby
Przytwierdzała nas do ziemi
Wiatr nas porwie i poniesie
Za kołnierze podniesione
Porozrzuca gdzieś w przestrzeni
Nam to nic przeczekamy
A jak skończy jak ucichnie
To wstaniemy otrzepiemy
klapy nasze rączki nasze
Żeby śladu nie zostało
Od początku zbudujemy
Miasta nasze domy nasze
Sprzęty nasze lampy nasze
Żeby wiatr miał czym kołysać
Henryk
OdpowiedzUsuńZauważ , że Twoje słowa odebraliśmy podobnie : Safira i ja... Chodzi mi o te wstępne zdanie , które przytoczyłem , w poprzednim wpisie . Więc nie masz powodu do ambicjonalnego , niepotrzebnego zupełnie " zadęcia " , w chwili kiedy : ani słowa Safiry , ani moje w żaden sposób nie nawiązują do spraw, o których wspominasz... Poprostu , być może , żle myśl ująłeś i dwuznacznie to zabrzmiało... Nie jestem wielkim zwolennikiem komunikacji internetowej , a najgorszą jej formą jest - klepanie postów ! Poprostu , niemal regułą jest , że prędzej czy póżniej wynikną z tego jakieś nieporozumienia... Żywą rozmowę zawsze można skorygować , doprecyzować - choćby obserwując twarz rozmówcy. Tu nie ! Heniek , wydaje mi się , że tu każdy pisze w swoim imieniu , tylko wtedy to ma sens. Nikt tu , a może czegoś nie zauważyłem , nie wypowiada się w imieniu : Polaków , narodu - lecz w swoim własnym ! Nie wiem czy pamiętasz , że na samym początku komunikacji internetowej powiedziałem : nie udaję , nie gram , jestem sobą...
Safiro...
Mam podobny pogląd do Twojego... Chodzi mi o życie . I to , czy coś jest po... Ktoś powiedział , gdzieś tu w internecie , że "po" jest takie same jak "przed". To znaczy przed naszym urodzeniem... Jednak każdy chyba człowiek ma naturalną potrzebę " wiary " , że coś dalej istnieje... I różnie sobie to wyobraża. Nie ukrywam , że chciałoby się , aby to " coś " istniało. Ale nie wykluczam poglądu Agnieszki Osieckiej , która odejście - śmierć , przyrównała do : zgaszenia światła , przekręceniem kontaktu... I już - koniec !
W sposób naturalny dużo o tym myślę po śmierci Syna. To wszystko było tak nierealne , niemożliwe do zaakceptowania , niesprawiedliwe i potwornie bolesne. Ale widzisz : człowiek w takiej rozpaczy też ulega podświadomie różnym , zakorzenionym nawykom i tradycji ... Ten dobór ubrania , pastowałem Synowi buty , żona uparła się aby kupić Mu nową koszulę ... Jakby to miało jakiś sens. Tylko po to , żeby za chwilę , wraz ciałem powędrowało do krematorium. Czy to wsystko robimy dla Naszego Zmarłego , czy dla siebie i " publiki" pogrzebowej , której ja przynajmniej, wogóle nie widziałem... A luda było dużo. Dlatego , w tej chwili : łatwiej mi to wszystko przyjąć do świadomości , z nadzieją , że On gdzieś jest. Niematerialny , w innym wymiarze , ale jest! Tym bardziej , że w minucie śmierci ukazał się w moim śnie... Po godzinie zadzwonił szpital.
Pozdrawiam Was
Stanisław
Stanisław, poglądy zmieniam i literatem nie mam ambicji zostać. Pamięć jednak mam dobrą
OdpowiedzUsuńTe słowa "jestem sobą", również wyszły ode mnie i pozostaję im wierny w czynach. Gdy opowiadałem o swoich przeżyciach, na moim blogu w onecie, próbowano mnie zakrzyczeć i to w okresie. bardzo słabej odporności psychicznej u mnie. END
Stanisławie,
OdpowiedzUsuńChciałabym umieć dzielić Twoją nadzieję co do tego, że coś z nas pozostaje, trwa nawet po śmierci...
Pragnęłam Ci powiedzieć, że bardzo Ci współczuję i że bardzo mnie Twoje nieszczęście poruszyło.
Zostałam za to zgromiona, że za mało przeżyłam, żeby współczuć. Nie mam żalu do Henryka, pewnie są tak wielkie nieszczęścia, że człowiek z własnego bólu buduje falochron, za którym chroni to, co z jego rozbitego świata pozostało.
W przyszłości spróbuję być bardziej powściągliwa w wyrażaniu uczuć.
Nauczkę przyjęłam z pokorą.
Safiro...
OdpowiedzUsuńNie powinnaś być " bardziej powściągliwą "... Uważam , że właśnie internet - wyzwala szczerość i pisanie wtedy ma sens - gdy robimy to szczerze , od serca. Przecież właśnie dlatego piszę o moich tragicznych przeżyciach , aby oddać tu - zupełnie anonimowo , swoje emocje. To taki : wentyl bezpieczeństwa. Nigdy też nie było moją intencją : epatowanie tragedią i nienaturalne /!/ " licytowanie się " z kimkolwiek na : ból i cierpienie. Przyznam się , że nie do końca zrozumiałem, podłoże wpisu Henryka. No , ale tu już On winien się wypowiedzieć. Charakterystycznym jest to , że : oboje odebraliśmy Jego wpis podobnie... Osobiście zamierzam wrócić do równowagi , życia - nie budować wokół siebie tamy i falochrony nieszczęścia.
Pozdrawiam
Stanisław
Safiro, nie zostałas zgromiona ,ani Ty ani Stanisław. Jak tak odebrałaś - przepraszam. Nie mam "ambicji" aby moje było na wierzchu. Nie będę się wtrącał. - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPowiem tutaj,tak niespodziewanie,
OdpowiedzUsuńŻe jest nie potrzebne licytowanie.
Trauma jest traumą w każdej osobie
I licytanci stają przeciwko sobie.
Anonimowy... Przecież , powyżej jasno napisałem :..." Nigdy też nie było moją intencją : epatowanie tragedią i nienaturalne /!/ " licytowanie się " z kimkolwiek na : ból cierpienie "...
OdpowiedzUsuńStanisław
To teraz koniec dyskusji ogłaszam
OdpowiedzUsuńI do innego tematu zapraszam.:)
Może o żurku,
Może o tużurku,
Może o kaczce,
Może o miłości,
Albo kopaniu w kości.
O traumie niech Jarek myśli
Może mu się władza przyśni.:)
Pewna Ewa gdzieś w Beskidzie
OdpowiedzUsuńOpalała się w swoim bolidzie.
W słońcu i też papieroskami,
Wypoczęta wróci w gadki nami.
A Wojtek rozliczy tu dzidzię.
Zjadłem "z" nami;- sorry:)
OdpowiedzUsuńWitam:)
OdpowiedzUsuńDyskutujecie sobie beze mnie:)
Przykro mi Wam zameldować, że wróciłam i będę Was nawiedzać. Skończyła się Wasze wakacje (ode mnie oczywiście)
Pozdrawiam Magda
Pewna Ewa z Beskidu wróciła,
OdpowiedzUsuńa z nią nowa wena i siła,
rozejrzała się po ogródku -
tak tu dzisiaj cichutko...
lecz od jutra będzie z Wami gawędziła!:)
Witejze! Dom przjaźnie wita.
OdpowiedzUsuńA praca o wrażenia się pyta.
Dziewczę nas brązem urzeka
I ogródek tęsknie tu czeka.:)
Gdzie ta piosenka, którą mi mail obiecał? ech te Baby - kłamczuchy
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=F_23kc7N9MQ