Powered By Blogger

czwartek, 30 września 2010

Neoimperializm po wolsku


rys. Jacek Gawłowski

Kolejny odlot - na księżyc chyba -
prezes nam znów zafundował,
łaje i gani, wieszczy i gdyba,
na dopalaczach od nowa.

Pół Europy na baczność stawia,
ambasadorów strofuje,
z Ruskimi szybko też się rozprawia,
straszy, tumani i szczuje.

Na zimną wojnę rzuca pomysły
z przeszłej epoki gdzieś rodem,
szare komórki dawno mu prysły -
on wciąż Mesjaszem narodu.

I politykę słuszną moralnie
głosi jak Mao i Stalin,
sprawę załatwia epistolarnie,
by wszyscy się zapoznali.

Wielkich przywódców świata rozlicza,
niebo i ziemię porusza.
Taka produkcja to chałupnicza
zapyziałego geniusza!

środa, 29 września 2010

Na choróbsko



Słota nastała, z nią mikroby
coraz natrętniej prężą ciało,
do nosów, gardeł, czy wątroby
chcą się nam dobrać nazbyt śmiało.

Kiedy cię zmoże więc choróbsko,
bryknij szybciutko do łóżeczka,
lenistwu poddaj się maciupko,
i poleż sobie jak beleczka.

Lek naturalny tylko stosuj,
co twe boleści będzie koić,
do rad przyjaciół się dostosuj,
aby choróbsku skórę złoić.

Na kołderce połóż rączki,
by w ryzach trzymać grzeszne ciało,
unikniesz wtedy złej gorączki,
pokusy precz odgonisz śmiało.

Rosołek z kury i maliny,
mocna herbatka, trochę z prądem,
rozgrzeją lepiej niż pierzyny,
mile ucieszą twój żołądek.

Skutecznie zwalczysz swą anginę,
nie prochem żadnym, ni pigułą,
lejąc do gardła whisky krzynę,
co mocy przyda też muskułom.

Na chandrę zaś, co gnębi duszę,
wapory, strachy oraz nerwy,
nieskromnie ci polecić muszę:
przeczytaj ten wesoły wierszyk!

wtorek, 28 września 2010

Prawda objawiona

Zgrozą zawiało w naszym kraju,
gdy na jaw wyszła prawda nowa,
że człowiek, który był na haju,
na prezydenta kandydował.

Za kierownicą walca zasiadł
i już rozjeżdża własnych ludzi,
kto mu pokoju ziarno zasiał,
do łagodności go podjudził.

Podstępna grupka liberałów
faszerowała go prochami,
w usta wsadziła stek banałów,
przyozdobiła paprotkami.

Ktoś z niego kukłę zrobił wielką
i po jarmarkach go obwoził,
zakazał mówić o Smoleńsku,
z którego mógłby wynieść korzyść.

Smród pornografii nawet zawiał,
gdy europoseł pewien dziarski,
chciał wizerunek mu poprawiać
stringami w sklepie bieliźniarskim.

A uczestnictwo w tej zabawie
- wiedzą to ludzie z każdej wioski -
służyło tylko jednej sprawie,
żeby mógł wygrać Komorowski.

Więc cała ta metamorfoza,
to jest farmacji tylko dzieło,
stadium delirium i psychoza,
wytwór podstępu, bzdur panteon.

Z tego bełkotu, słów rejwachu,
jest morał, który pojmą tłumy:
prezes, to błazen jest wszech czasów -
do narodowej powód dumy!

poniedziałek, 27 września 2010

Dymisji nie będzie

Ponieważ pan Premier zapowiedział, że nie będzie dymisji niezrównanej pani minister - Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania, czym wprawił normalnie myślących rodaków w niebotyczne zdumienie, proponuję dzisiaj jeszcze jeden wiersz ku jej czci, tym razem autorstwa Psa Bobika.
Bobikowi zrobiło się żal pani minister, więc postanowił ją wesprzeć ją moralnie.

Pani minister od równości,
przecudna krasawica,
musiała bez ustanku gościć,
przecinać i zaszczycać.

Spod zwinnych palców jej ustawy
spływały równym rzędem,
równała w dół dla dobra sprawy,
nie mówiąc "wyżej siędę".

Jak równy z równym gawędziła
w gospodyń wiejskich kołach,
walczyła, chociaż wrogów siła,
o równość dla Kościoła.

Duch wielki - większy niźli ciało -
nadobnej tej kobiety
sprawił, że zamieść się udało
pod dywan parytety.

Żadne unijne, prawne ściemy
nie śmiały jej podskoczyć,
"pan jesteś pedał, my to wiemy",
rąbała prosto w oczy.

Czemuż nie sprawić jej siurpryzy,
wytchnienia nie dać, pytam?
Wszak zasuwała niczym Syzyf,
lub inny jakiś tytan.

Zawsze na czele, wciąż przy sterze…
Błagajmy więc, rodacy:
dajże odpocząć jej, premierze,
bo padnie nam z tej pracy!

Autor: Pies Bobik, źródło: www.blog-bobika.eu/

niedziela, 26 września 2010

O jesieni (przy niedzieli, na przekór polityce)

Trochę chłodniej i dłuższe wieczory,
trochę ciszej rankami, niż w lecie,
za to piękne wokoło kolory
na bogatej jesieni palecie.

Babim latem zasnuwa nam ziemię,
czasem szarym się deszczem pobawi,
a wieczorem zaśpiewa pod niebem
pożegnalnym klangorem żurawi.

Liściem złotym cichutko szeleści,
dymem ognisk powietrze owiewa,
chłodnym wiatrem kaliny popieści,
czerwień buków i klonów rozlewa.

Otwórz oczy i ciesz się tym pięknem,
zanim cień listopada nastanie,
pogoń z wiatrem złe myśli natrętne,
chłoń ulotne jesieni zaranie!

sobota, 25 września 2010

Pierogi

Kiedy weekendu czas przychodzi,
staję przed wiecznym dylematem:
co mam na obiad w domu zrobić,
gdy dwa dni wolne są w zapasie?

W sukurs przybywa mi rodzinka,
z dyżurnym daniem wyskakując:
"może masz czasu odrobinkę
i nam pierogów nagotujesz?"

Pierogi można nabyć w sklepie
lecz twierdzą moje mądre głowy,
że wszak smakuje im najlepiej
wyrób znajomy ten, domowy.

Czy to z mięsiwem, czy z kapustą,
z jagodą, wiśnią, czy z grzybami,
że już nie wspomnę tu o ruskich -
temi, ich zlepić mam, ręcami!

Myśląc o ruskich, łezka wspomnień
z oka mojego zawsze spływa...
("Dwa razy ruskie!"- wiekopomne
z baru mlecznego się dobywa...)

Więc za stolnicą staję z rana,
pierogów robiąc większy stosik,
chociaż najchętniej, proszę pana,
z golonką zjadłabym bigosik.

Gdy na południu jest słoneczko,
rodzince podam wnet obiadek,
a ja na piwko z goloneczką
wyskoczę sobie dziś z sąsiadem!

piątek, 24 września 2010

Taki talent!


rys. Andrzej Mleczko

Gdyby wybory parlamentarne odbywały się pod koniec września na Platformę Obywatelską zagłosowałoby 47%, a na Prawo i Sprawiedliwość 19% wyborców - wynika z najnowszego sondażu Gemius dla Wirtualnej Polski. W ciągu ostatnich dwóch tygodniu Platforma zyskała 5,2% głosów, podczas gdy poparcie dla PiS spadło aż o 9%! Taki talent ma tylko Jarosław Kaczyński!
źródło: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,To-polityczne-trzesienie-ziemi-Taki-talent-ma-tylko-Jaroslaw-Kaczynski,wid,12690434,wiadomosc.html

Ja mam talent, że po prostu szkoda gadać,
taki talent, że – widownia - proszę siadać!
We mnie tyle jest afektu,
jam też wykwit intelektu,
nikt tu ze mną o talencie nie pogada!

Ja wiedziałem jak oszukać elektorat,
gdym o końcu wojny głosił elaborat,
bom był miły i spokojny,
głosik miałem też upojny,
sam Rymkiewicz wielbił w swoich mnie utworach!

Ja poznałem wszystkie myki polityki,
gdym wyborów kwestionował złe wyniki,
ten prezydent jest z przypadku,
to fałszerstwo, ja mam świadków,
w IPN-ie będą o tym wnet kroniki!

Znakomitą mam strategię na wybory,
marsz, pochodnie i o pomnik wieczne spory,
rydzykowe mnie szanują,
lud po rękach mnie całuje,
więc Smoleńska będę wskrzeszał wciąż upiory!

Te sondaże, to z pętelką tylko guzik,
więc ja mogę wrzucić sobie dziś na luzik,
gdy nie wygram po raz piąty,
porozstawiam ja po kątach
temu winne: Jakubowską oraz Kluzik!

czwartek, 23 września 2010

Minister od homofobii



Mądrość z głupotą wciąż się bije,
bez końca swe krzyżują pały,
w tej pani mądrość się skończyła -
albo wszak nigdy jej nie miała.

Ma w wychowaniu deficyty,
kulturą nigdy nie grzeszyła,
na homofobii weszła szczyty,
w "Gościu Niedzielnym" się sprawdziła.

Pani minister nie pracuje,
za co ma gażę, nie wiadomo,
z zacięciem jednak podpatruje,
kto jest hetero, kto zaś homo.

Nie zna, co prawa są człowieka,
kto z kim śpi w łóżku ją obchodzi,
z poziomu magla świat postrzega,
bo tak nakazał ksiądz dobrodziej.

Z takim rozumem, intelektem,
błyskotliwością i wymową,
miejscem dla pani odpowiednim
są tylko kółka różańcowe!

środa, 22 września 2010

Krynica mądrości



Nelly z wczasów wróciła,
na ekrany trafiła,
w pełni siły, w bojowej znów formie,
krok po kroku, po słowie,
wszystkim rychło opowie
o kampanii, prezesie, Platformie.

Dobra była kampania,
gdyby nie głupia mania,
że nie powódź, nie Smoleńsk, nie Rosja,
a Joanna pokpiła,
choć i tak dobra była,
wszak z oblicza wciąż biła jej troska.

Nie pamiętam słów Jarka,
bo Joanna - fujarka,
w naiwności kobiecej nieszczęsna,
Nowak kwiaty jej kupił,
uwiódł oraz przekupił,
w tym wyborów zawiera się klęska.

Tendencyjne szalenie
ja odniosłam wrażenie,
że Jarosław przekazał nam treści,
jest wrażliwy i mądry,
a Platforma? Ach skąd by -
wilcze oczy i pudło próżności.

Swoją złość pokazali,
na prezesa wylali
Bartoszewski i taki tam Wajda,
Nycz się także dołożył,
do kaplicy krzyż włożył,
a ich słowa to fałsz oraz bajda.

Póki sił nam tu stanie,
pomnik Lechu dostanie,
uczuć naszych nie będzie nikt tłumił.
Prezes mądrze powiedział,
a Bronisław nie wiedział,
że Norwegia od dawna jest w Unii.

Bo Jarosław, to sława,
każdy z nim chce rozmawiać,
no, a w Tusku jest tyle podłości,
w PiS-ie wszyscy wspaniali -
czy już wszyscy paniali
że ja jestem krynicą mądrości?!

wtorek, 21 września 2010

Panta rhei

Choć wokoło świat szaleje,
wciąż kłopotów nawał,
lecz to przecież panta rhei,
jak Heraklit mawiał.

Wpadasz w otchłań desperacji
lub w szat rozdzieranie,
minorową masz tonację,
nie w smak ci śniadanie.

Wokół krzyży dzicz wciąż wyje,
czujesz się jak w kniei,
wkurzające to, nie kryję,
ale panta rhei!

Rozwrzeszczanych wieszczów tłumy
klęski ciągłe głoszą,
nie korzysta nikt z rozumu,
zjawy się panoszą.

Lecz, choć nawiedzeni walą
w pomnikowy bęben,
świata oni nie podpalą,
słychać czasu tętent.

Myślisz, kraj nasz wciąż na linie,
patrzysz, gdzie nadzieja...
Spoko! Wszystko to przepłynie
uwierz w Pantareja! ;-)

poniedziałek, 20 września 2010

Kolory



W roztańczonej zieleni
karmin z żółcią wiruje,
brąz dygoce w półcieniach,
srebrną nić pająk snuje...

Granat tarnin ściszony
bielą mgiełki nad ranem,
krzyk jarzębin czerwonych,
pąsy głogów i kalin...

Wiązy w sukniach złotawych,
jabłoń cała w purpurze,
w traw zielonych enklawie
rudy kasztan się nurza...

Chmury szaroniebieskie
blady promyk filtrują,
roztargane na wietrze
ciszy już oczekują...

niedziela, 19 września 2010

Do samorządów z pochodniami


Rzeszów, 17.09.2010. r. Blisko 2 tysiące osób na sali, ale bez prezesa. Atmosfera jak podczas święta narodowego. I płonące pochodnie w marszu pod krzyż poświęcony ofiarom komunizmu. To pierwsza w kraju konwencja samorządowa PiS. (źródło:www.wyborcza.pl)

Marsz ku wyborom PiS rozpoczął
do władz lokalnych, gmin, powiatów,
wódz, choć nie przybył, lecz namaścił
do samorządu kandydatów.

Impreza była pompatyczna,
marsz, wieńce, Smoleńsk i pochodnie,
z historii smrodkiem dydaktycznym,
aby samorząd uczcić godnie.

Patriotycznie, z pochodniami,
chcą mi wywozić z miasta śmieci,
drogi załatać zaś flagami,
pieśnią nakarmić głodne dzieci.

Środki unijne zdobyć marszem,
hasłami stadion wybudować,
z pochodni zrobić domy starców,
wieńcami biedę zahamować.

Szkoły płomiennie nam rozświetlą -
dziatwie wszak znicze się należą,
w dziurawe dachy krzyże wetkną,
transparentami płot najeżą.

W przedszkolach tylko przemówienia,
podlane bohaterskim sosem,
w urzędach wieńce i wspomnienia,
budżet z hasłami i z patosem.

Program wyborczy jasny, prawy,
nie mam najmniejszych wątpliwości,
kogo mam wybrać, by łaskawie
raj zechciał zrobić z gminnych włości!

sobota, 18 września 2010

"Nam trzeba wroga"

We wczorajszym Szkle Kontaktowym, jak zwykle w piątki, Tomasz Szwed, znany bard szkiełkowy, twórca piosenki autorskiej i poetyckiej , podsumował tydzień utworem "Nam trzeba wroga". Warto zapoznać się z jego tekstem.

Solidarny naród zgniótł imperium zła.
Kto najbardziej zasłużony?
Oczywiście tylko ja!
Ja byłem najdzielniejszy
Ja byłem najsprytniejszy,
Ja jestem nieskalany,
Inni bardzo podejrzani.

Kiedy już nie ma kogo bić,
Jak sny o wolności dalej śnić?
Wroga chcemy, wroga żądamy,
Bo się nawzajem pozabijamy.

W każdym miasteczku każdej gminy
Niech staną na placach gilotyny!
Teczek nam trzeba i latarni,
My w nienawiści solidarni.

Nam trzeba wroga w książce, w szkole,
Niech nas zjednoczy znowu wróg.
Wolimy reżim i niewolę
Niż demokracji złoty róg.

Niechaj nienawiść nas jednoczy,
Oprawcy niech uderzy knut,
Będziemy znowu solidarni,
Gdy nas pognębi wraży but!

Autor: Tomasz Szwed

piątek, 17 września 2010

Zbrodnia

Zbrodnia to niesłychana,
krzyż gwizdnęli nam z rana
i zabrali do jakiejś kaplicy.
Kwiaty, wieńce wyrwali,
flagi spostponowali
i oddawać nie chcieli nam zniczy.

Straszni byli złodzieje,
sami Żydzi i geje -
Komorusek wymyślił to wszystko,
potem pięć minut dali,
zlikwidować kazali
cały majdan i obozowisko.

Zgrozą wiało dookoła,
księdza nikt nie zawołał,
by odprawić nam tu suplikacje,
episkopat się schował,
nikt go nie informował,
choć wiadomo, on zawsze ma rację.

O przeklęty nasz losie,
gdzież homilię wygłosi
święty prezes z Joanną od krzyża,
kto nam nudę rozpędzi -
mózg bezczynny wszak swędzi,
przyjdzie z żalu paznokcie obgryzać.

Nie pokona nas Ryży,
gdy zabraknie tu krzyży,
wymyślimy imprezy se nowe,
trwać będziemy tu wiecznie,
hołd składając walecznym -
księciu Pepi i jego koniowi.

Wnet Rydzyka wezwiemy
i Pepiego zdejmiemy,
a na konia wsadzimy prezesa,
niech na zawsze tam będzie
niech mu chwały przybędzie -
w pył rozniesie Platformę i biesa!

czwartek, 16 września 2010

Olaboga!



Olaboga, o się dzieje,
krzyż zabrali dziś złodzieje!
Lub złomiarze, czy kasiarze,
czy też inne straszne twarze...
Nie wiadomo. Chyba Żydzi.
bo Żyd krzyża nienawidzi.
Lub masońskie to nasienie,
co chce zniszczyć polskie plemię.

Dzisiaj w mediach będzie jazda,
bo, gdy blednie PiS-u gwiazda,
krzyżem światło jej podsycą,
pełnym blaskiem się zachwycą.
Kosę prezes na sztorc stawia
i już pędzi Polskę zbawiać!
***********
Cud nam nastał, jutrznią wita,
wiwat nam Rzeczpospolita!

środa, 15 września 2010

Ballada o atrakcjach po polsku

Nudno było nam w kraju, w mieście, czy przy ruczaju,
więc nam prezes funduje atrakcje,
tu coś zełga, tam rzeknie, przeciwnika zaś sieknie,
bo Polakom wystarczy wakacji.

Niech tam wiedzą, że żyje, gdy do wtóru mu wyje
moher z Antkiem i wściekłe dewoty,
ojciec guru w Toruniu, co ma kuku na muniu,
pretorianie i reszta ciemnoty.

Jego dziewki-niebogi omdlewają już z trwogi,
że porzuci, że kopnie, że zbije,
on w amoku wciąż blednie, włos na głowie mu rzednie,
zapowiada kolejną nam chryję.

A mohery pod krzyżem, rozmodlone, wciąż w kirze,
wykrzykują, że zdrajcy, że świnie,
"Tu jest Polska" wołają, potem lżą, wyklinają,
a w ich duszach ciemnoty jaskinie.

Purpuratów nie kole, że krzyż główną gra rolę,
w tym spektaklu obłudy i fałszu,
Dziwisz ręce rozkłada, o miłości wciąż gada,
a zaś inny na ciągłym jest rauszu.

Prezes tonie w obłędzie, z wieczną pianą na gębie,
choć spadają mu słupki sondaży,
choć się moher wykruszy, nic go jednak nie ruszy,
bo on biedak o władzy wciąż marzy.

Więc rodaku, kochanku, masz atrakcje, jak w banku,
scenariusza czytelne są wzorce,
bo w tym kraju, pod miedzą, obłęd z kołtunem siedzą -
prezes zawsze tu znajdzie wyborcę!

wtorek, 14 września 2010

"Ballada o strategu"

Antoni Marianowicz, poeta jakby trochę zapomniany, pozostający w cieniu innych, satyryk, „kabareciarz”. Warto przypomnieć jego wiersz „Ballada o strategu”, bo... hmmm... zgadnijcie dlaczego?

Niezmiennie, raz na ileś latek,
przychodzi na świat taki strateg,
co już w kolebce
nieszczęsnej hydrze urwać łeb chce,
a gdy podrośnie, chciałby
z wszystkimi brać się za łby.

A ziemię pragnie taki strateg
w krainę zmienić krwawych jatek
i miewa za nic
narody, kraje, linie granic.
Poznaje właśnie go się
po strasznym tym bigosie.

Rozrabia ten niezwykły strateg
wyłącznie w imię szczęścia dziatek,
by te bobasy
frykasy gryzły po wsze czasy,
tymczasem tatusiowie
niech ziemię gryzą sobie.

A mózg ma ten genialny strateg
jak werk zegarka firmy Patek.
Czego się nie tknie,
oblicza wszystkie szanse świetnie,
by w końcu dostać w tyłek
przez kilka swych pomyłek.

A gdy odejdzie taki strateg,
oddycha z ulgą cały światek,
miliony ludzi
czyszczą, co geniusz napaskudzi,
modląc się z całej duszy
o rządy nie-geniuszy!

Autor: Antoni Marianowicz

poniedziałek, 13 września 2010

Dlaczego kobiety uwielbiają prezesa?



http://beta.wiadomosci.onet.pl/kiosk/dlaczego-kobiety-uwielbiaja-prezesa-pis-takich-sie,1,3658621,kiosk-wiadomosc.html

Prezes wspaniałym jest rycerzem,
co czci niewieściej dzielnie broni,
ramieniem swoim, jak pancerzem,
chuć i pokusy precz odgoni.

Panie go wszystkie uwielbiają,
wszak jest szarmancki, trzeba przyznać,
śnieżnym uśmiechem zniewalając,
całuje rączki jak mężczyzna.

Inteligencja bije z twarzy
szlachetnej, jak ze starych sztychów,
o takich rysach może marzyć
jakiś tam Bronek albo Zdzichu.

Najwykwintniejszą on polszczyzną
wyraża swoje złote myśli,
mądrego słowa zaś tężyzną
zachwycić może prawie wszystkich.

Humorem zawsze tryska świeżym,
a pobożnością wręcz zachwyca,
odwagę ma jak święty Jerzy,
cnotę zaś większą, niż dziewica.

Do tego słuch ma absolutny,
jak hymn zaśpiewa, to słowiki
ze swoim trelem bałamutnym
mogą się schować, jak norniki.

Pod kołdrą radzi sobie pięknie,
zaświadczyć o tym może Alik -
więc kawalera z takim wdziękiem
ze świecą szukać w całym kraju!

niedziela, 12 września 2010

Całujcie wy mnie wszyscy...

Na motywach wiersza Juliana Tuwima "Absztyfikanci Grubej Berty".

Absztyfikanci Jarosława
i wy PiSowskie też jołopy,
co to was kręci tylko sława,
liczenie kasy swej na kopy,
nędzne pachołki, pretorianie,
mający niezrównany tupet,
trzęsący się wciąż przed wygnaniem -
całujcie wy mnie wszyscy w dupę!

I ty pętaku z Żoliborza,
co górne półki ci odbiły,
co władzy chcesz od gór, do morza,
a mówić prawdy nie masz siły,
co żyjesz łgarstwem i w niezgodzie,
iść do Pałacu chcesz po trupie,
nienawiść siejąc wciąż w narodzie -
pocałuj ty mnie dzisiaj w dupę!

I wy bajarze w czarnych sukniach,
ciągnący z państwa grubą rentę,
co światłej myśli dając łupnia,
wmawiacie mi, co ma być święte,
co się wtrącacie do rządzenia,
stanowiąc hipokrytów trupę,
dziś ja wam mówię od niechcenia -
całujcie wy mnie wszyscy w dupę!

sobota, 11 września 2010

Bez polityki...

Poranek mgiełką mnie przywitał,
pociągam sobie łyk kawusi
i – jakby ktoś mnie o to pytał -
dziś polityka mnie nie kusi.

I wcale też mnie nie ciekawi,
jak komentować będą media,
kto się pod krzyżem wczoraj wsławił,
a komu wyszła wręcz komedia.

Kto był warchołem, kto cynikiem,
komu tam całkiem już odbiło,
a kto na kaftan zaś z nocnikiem
zasłużył sobie, że aż miło.

Nie wdaję się też w dywagacje
kto tak naprawdę nami rządzi,
komu przyświeca stanu racja,
komu fanatyzm rozum zmącił.

I ani słowa dziś nie powiem,
jaki polityk spiski knuje,
że chory z nienawiści człowiek
do rewolucji nawołuje.

Marszem na Pałac brata uczcił,
śni mu się władza ponad wszytko,
upiory swe ze smyczy spuścił
i zafundował nam igrzysko.

Miałam w tematy złe nie wchodzić
lecz ciągle o tym myślę skrycie...
Trudno z anarchią się pogodzić -
moja Ojczyzna, moje życie!

piątek, 10 września 2010

Szalony świat...



Świat szalony prezesa
już się kupy nie trzyma,
przeszła wiosna i lato,
on koncepcji wciąż "ni ma".

Przerżnął czwarte wybory,
w głowie tylko fiksacje,
wiecznie butny i skory
udowadniać swe racje.

Budżet mu się nie wali,
Skarb dotację wyłoży,
w domu mruczy kot Alik,
ogrzewając mu łoże.

Zwolenników wciąż liczba
jeszcze idzie w miliony,
nie poskąpi kropidła
Rydzyk z radiem szalonym.

Gdy się "członki" zbuntują,
to ich rychło wymieni -
zawsze znajdą się szuje
z wyobraźnią w kieszeni.

Zbrodnię tropi za zbrodnią,
Antek mu dopomoże,
Smoleńsk myślą przewodnią
w tym upiornym horrorze.

Pomnik wieczny temacik
i nihilizm, złe media...
A podatnik, wciąż płaci
za te nędzne komedie!

czwartek, 9 września 2010

Najnowsza historia Polski (3)

Kiedy Platforma nam nastała,
ojczyzna suwerenność traci,
rychło znajduje się w opałach,
bo już u steru nie ma braci.

Jest kondominium zniewolonym
przez szwabsko - ruską masonerię,
Tusk złym zaborcom bił pokłony,
wkręcając ją w tę maszynerię.

Nieokrzesane gbury siedzą
w sejmowej knajpie i w Pałacu,
krajem zaś rządzi, wszyscy wiedzą,
banda łajdaków i pajaców.

Dybią na krzesła, hańbią krzyże,
świętego Lecha nie szanują,
choć stoczni płot przeskoczył chyżo,
kiedy Wałęsa został szują.

Niepowtarzalne te zasługi
łgarze z Platformy podważają,
lecz historycy w czas niedługi
o świętą prawdę już zadbają.

Pijane hordy Hunów ryżych
na oczach wszystkich stróżów prawa,
biją nam dziś obrońców krzyża,
a rząd radością się napawa.

Zaś nieomylny wódz Polaków,
zgłębia pisania listów sztukę,
aby niewiernym swym rodakom
jedynie słuszną dać naukę.

Tak rewolucja swoje dzieci
powoli z apetytem zżera,
zostaną zgliszcza, gruzy, śmieci,
a PiS wybije się do zera.

Wódz, gdy już wszystkich porozpirza,
sztandar wywiesi z animuszem,
fanfary zagrzmią wokół krzyża -
będzie panował z Tadeuszem!

środa, 8 września 2010

Ballada o krzesłach



Jakiż to chłopiec harce wyprawia
niecne w sejmowej stołówce,
dybie na damę oraz pozbawia,
krzeseł należnych jej pupce.

Ona odeszła tylko na chwilę,
chłopiec zaś tak, jak ta harpia,
złapał za krzesło no i bezczelnie,
damie ten mebel wyszarpał.

Gbur był z Platformy, od razu widać,
chamstwo jest tam niebywałe,
wszak żadnych reguł te wredne gnidy,
w stołówce nie przestrzegają.

Kiedyś przed laty, gdy w pewnym mieście
Jarek z komuną wiódł boje,
to jakiś Kuroń na jego krześle,
odzienie powiesił swoje.

Lechowi krzeseł też wciąż skąpili,
w Brukseli i w samolocie,
wielki mąż stanu więc w każdej chwili
musiał być w ciężkim kłopocie.

Lecz za tę boleść braci gnębionych
niech nikt nie czuje się winny,
bo w tymże rodzie - udowodniono -
krzesła, to problem rodzinny!

wtorek, 7 września 2010

Śliwki

Gdy nic do głowy mi nie przychodzi
i każdy przejadł się temat,
prezes wraz z PiS-em bokiem wychodzi,
napiszę inny poemat.

Bo gdy nie widzę już gwiazd na niebie,
nie działa też łyk rozrywki,
to choćbym całkiem wyszła tu z siebie,
zostały tylko już śliwki.

Czy to renkloda, czy mirabelka,
czy też węgierka jest wczesna,
ze śliwki korzyść zawsze jest wielka,
a i uciecha doczesna.

Czy to powidła, czy konfitury,
czy śliwowicy smak boski,
czy ją tam w occie utopi który -
w śliwce jest humor beztroski!

Słabością śliwki jest zaś wpadanie,
nie tylko w kompot, tak myślę,
czy w Ameryce, czy w Lechistanie,
wpada wciąż ona bezmyślnie.

W stolicy będąc, czy na wioszczynie,
gdzie cisza, spokój, bławatki,
życie swym torem wesoło płynie,
a śliwka ciągłe ma wpadki.

I w wielkim świecie ona da radę,
tam też ma niezłe zagrywki,
dyplomatycznych większości wpadek
powodem właśnie są śliwki.

Jarek z bombowcem, to małe piwko,
gdy wielka gdzieś polityka,
O! Znowu prezes, jako ta śliwka,
wpadł mi do tego wierszyka! ;-)

poniedziałek, 6 września 2010

Partia i Lenin

Motto:
„Partia i Lenin-
bliźnięta-bracia -
kogo bardziej
matka–historia ceni?
Mówimy - Lenin,
a w domyśle partia,
mówimy – partia,
a w domyśle – Lenin”
(Włodzimierz Majakowski)
********

Pogłoski krążą gdzieś wśród ludu,
że prezes miałby abdykować,
że ktoś tam oczekuje cudu
i pewnie chciałby go pochować.

Więc wszem i wobec nas zapewnił,
że prezesury nie odpuści,
ludowi prawdę powie w pełni,
do abdykacji nie dopuści.

Media mu w szprychy kij wsadzają,
te tefałeny, superstacje,
bo kierownictwo podważają
partii, co zawsze wszak ma rację.

Krytycyzm mają jednostronny,
o innych partiach złego słowa,
z tych faktów wniosek jest koronny,
że jego chcą zdezawuować.

Skarży się wielce na Platformę,
że pełno w niej chamskiego zwierza,
co przekraczając wszelkie normy,
pluje w stołówce do talerza.

Kto w abdykację jego wierzy,
niech się od partii trzyma z dala,
do PiS-u nabór zrobi świeży -
lojalność, albo wyp....ć!

Polsce nihilizm dziś zagraża,
wiarę brukają różne zbóje
lecz, żeby padła siła wraża,
tylko nam PiS zagwarantuje!
********
A ja, słuchając tych wynurzeń,
żalów, krętactwa, bredni, krzyków,
stwierdzam, że nie wytrzymam dłużej
i wyląduję w psychiatryku!

niedziela, 5 września 2010

Najnowsza historia Polski (2)


Tym razem autorstwa Bobika. Gdy zamieściłam swoją Najnowszą historię Polski (2.09.10.) na jego blogu, dopisał parę istotnych myśli, a że swego czasu Bobik dał ogólne przyzwolenie na przedruki swoich wierszy, czynię to niniejszym z prawdziwą przyjemnością :).

Gdy Jarek z wiernym swym oddziałem
wreszcie nam raju stworzył zręby,
mógłby na laurach złożyć ciało
i czasem tylko sadzić dęby.

Lecz dalej się jak Syzyf trudzi,
bo hydrze wciąż odrasta głowa,
za pięć dwunasta dzwoni budzik
i hiena skrada się różowa.

Znużony bojem nieustannym
PiS mógłby spać we własnym domu,
niestety, z każdej niemal wanny
wygląda Michnik, stary komuch.

Za każdym rogiem Tusk się czai
z liberalizmu grubą rurą…
Nie, Jarek nie da się wyjaić
spokojem i emeryturą!

Do krwi ostatniej, do upadu,
przez ogień i piekielną siarkę!
Że szepczą ludzie: spieprzaj dziadu?
Eee, te numery to nie z Jarkiem.

Że będą zgliszcza i ruiny?
Że grandę będzie gonić granda?
Ha! Zobaczycie, takie syny,
kto na tych zgliszczach zatknie sztandar!

Autor: Bobik, źródło: blog Bobika

No i znowu mnie podkusiło licho, żeby jeszcze coś dodać (wszak niekończąca się historia!):

Ze swych szeregów się pozbędę,
fałszywych wieszczów, krytykantów,
siać defetyzmu tu nie będą,
ni żadnej wrogiej propagandy.

Bajkopisarza pogoniłem,
niech se wymyśla nowe dziady,
Migalski też wnet będzie pyłem,
a reszta pójdzie w jego ślady!

Bo ze mną tylko dzielne woje,
co mi bez przerwy przytakują,
w lot odczytują myśli moje
i za plecami mi nie knują!

sobota, 4 września 2010

Ten motyw jest dobry na wszystko




fot. W. Drewka, źródło: www.gminastezyca.pl i "Ekspress Kaszubski"

Wieniec "smoleński" z samolotem Tu-154, krzyżami i zdjęciem Lecha i Marii Kaczyńskich zajął III miejsce w konkursie dożynkowym na Kaszubach (wystawiło sołectwo Łączyno w gminie Stężyca)

To interesujące dzieło sztuki ludowej pokazano pośród tradycyjnych tańców i śpiewów, które zmarła pierwsza para bardzo zresztą lubiła. Z jakiegoś jednak powodu jury oceniające wieńce konkursowe nie doceniło oryginalnego pomysłu
Łączyna i dało mu dopiero trzecie miejsce.
Czyżby... spisek?

Była zabawa z wieńcem wesoła,
wszyscy śpiewali, śmiech dźwięczał wkoło,
kapela rżnęła dziarsko od ucha,
tańczyły chłopy, baby, dziewuchy...

Motyw jest dobry, więc do roboty.
I na choinkę też samoloty,
na sianku Lechu, jako Dzieciątko,
no i po krzyżu w każdym zakątku.

Na Walentynki z tą parą zdjęcie,
też będzie miało ogromne wzięcie,
i na Sobótki, niech w każdym wianku
będzie to zdjęcie z parą kochanków.

Topmy Marzannę. Kukłę zrobimy
z krzyżem i z Lechem, tak zamiast zimy.
Na Tupolewie niech płynie rzeką,
a lud niech klaszcze z wielką uciechą.

No i laurki też na Dzień Kobiet
w krzyże smoleńskie niech przyozdobią,
kołacz weselny i ślubne kiecki,
i porcelanę, wanny i niecki.

Niechaj się bawią, nic mi do tego,
w gry i zabawy ludu polskiego.
I jeszcze jeden motyw niech będzie -
to flaga PiS-u. Zawsze i wszędzie!

piątek, 3 września 2010

Bąk Pieronka

Mamy w Ojczyźnie naszej ciało,
o wszystkim tu decydujące,
episkopatem się nazwało,
mądre i zawsze wszechwiedzące.

Wie to szanowne zgromadzenie,
jak prawidłowo się rozmnażać,
a o plemnikach, od niechcenia,
przez całe lata może gadać.

Owce niewierne nie chcą słyszeć,
jak ciało modli się w intencji,
żeby w ustawie aborcyjnej,
komuch nie zrobił interwencji.

Ciało wie wszystko o in vitro,
prezerwatywach oraz ciąży,
a w sprawach homo czy hetero,
nikt już za ciałem nie nadąży.

Bo kompetencje ciała takie,
by w seksualnym życiu grzebać
i chyba trzeba być pętkiem,
by takich rzeczy nie dostrzegać.

Ciało gremialnie zaś orzekło,
że co do krzyża, to nie oni,
choć z meblem tym jest ciągłe piekło,
niech myślą Żydzi i masoni.

Lecz jeden z ciała puścił bąka,
zasmrodził zacne środowisko,
o zadymieniu PiS-em wspomniał,
bo wszak odważne jest chłopisko.

No i do tego, Panie drogi!
Radził usunąć, nie "godnościom",
lecz "siłom" tę zawalidrogę,
co pałacowym nie w smak gościom.

Rejwach się w ciele zrobił wielki,
słyszę ten hałas, groźby, krzyki...
Bąk za tę schizmę się doigra
należnej mu ekskomuniki!

czwartek, 2 września 2010

Najnowsza historia Polski (1)



Na nic tam wszystkie podręczniki,
encyklopedie, mądre głowy,
te brednie piszą sprzedawczyki,
nie znając faktów podstawowych.

Wałęsa płotu nie przeskoczył,
Henia tramwaju nie wstrzymała,
Bogdan nie siedział w żadnej stoczni,
Władysław wcale zaś nie działał.

Tadeusz nigdy nie doradzał,
on i Bronisław tylko knuli,
a jak zomowiec się pokazał,
to uciekali w mysie dziury.

Lech ze statui:) płot przesadził,
tramwaj Jarosław nam zatrzymał,
zaś agent Bolek wszystkich zdradził,
a Lechu cały strajk rozdymał.

I nikt tym faktom nie zaprzeczy,
bo wszak prawdziwa to pogłoska,
że Jarosława, w samej rzeczy,
nosiła w klapie Matka Boska.

Karol, nie bojąc się ubecji,
postulat płodził zamaszyście,
Jarek wyskoczył zaś do Szwecji
odebrać nobla osobiście.

Że żona była? Cóż za brednie!
Podobnej bzdury nikt nie kupi.
Alik wystąpił z przemówieniem,
kto tego nie wie, ten jest głupi.

Porozumienie podpisują
Lechu z Januszem w pierwszym rzędzie,
kto zaś to wszystko dziś neguje,
ten pozostaje w mylnym:) błędzie!

środa, 1 września 2010

Wrzesień



Jeszcze ogrody w letnich kolorach,
Drzewa w zieleni wciąż nasyconej,
skrada się jednak cicho ta pora,
kiedy odleci od nas skowronek.

Bocian pożegnał rodzime strzechy,
w cieplejsze strony uciekł już jerzyk,
z pól poznikały pszenicy wiechy,
ścierniska kolce pożółkłe szczerzą.

Mgiełki nad ranem, wczesnym wieczorem,
pajęczyn nici srebrne, cieniutkie,
na nich zaś rosa w tęczowych wzorach,
noce chłodniejsze, dni coraz krótsze.

Lecz czy mi smutno? Uchowaj Panie!
W barwne bukiety dom przyozdobię,
pozbieram w parku rude kasztany,
z winogron wino złociste zrobię!